Co się dzieje? Co się dzieje? Ostatnio na blogu same recenzje jogurtów i produktów jogurtopodobnych. Wpadam w panikę, próbuję zabarykadować drzwi lodówki i ignorując jej górną półkę żyję nadzieją, że problem rozwiąże się sam, a reszta nabiału po prostu zniknie. Tracę przy tym poczucie rzeczywistości, żywe kultury bakterii zasłaniają mi pole widzenia, krztuszę się kefirem i próbuję powiedzieć coś na swoją obronę, ale wtem z ust zamiast słów wylatuje parę mlecznych baniek. A potem się budzę.
Tak oczywiście nie jest (choć trochę jest), ale tak być może, jeśli nie zrecenzuję czegoś innego. Czegoś, co ma konsystencję bardziej stałą niż najbardziej nawet stały serek homogenizowany (vel zaprawa murarska). Ponadto jeżeli tego nie zrobię, czeka mnie mleczna zagłada, a to z dwóch powodów: 1) niebawem ludzie zaczną myśleć, że na co dzień nie żywię się niczym innym, 2) lekarz rodzinny ostrzega, że w dużej części moich żył już tej chwili płynie mleko i jeśli niczego nie zmienię, z końcem roku zamienię się w jogurt. Czego bym oczywiście nie chciała, zważywszy na to, że jogurt raczej nie może jeść innych jogurtów. Ani w ogóle niczego. Czy jogurt może mieć udane życie? Czy bije w nim małe jogurtowe serce?
A teraz na poważnie, bez szaleństw. Tak to już jest, że produkty jogurtopodobne robią na mnie większe wrażenie niż słodycze, co nie znaczy jednak, że te drugie go nie robią. Dziś fakt ów udowadniam recenzją wafla Grześki skrajnie fajne kakaowe, którego upolowałam około dwóch tygodni temu we Freshu. Nie pamiętam, ile dokładnie za niego zapłaciłam, ale na pewno kosztował poniżej złotówki.
Grześki skrajnie fajne kakaowe
Gdyby ktoś zapytał mnie o nazwę ulubionego wafla, parę dni temu odpowiedziałabym: Grześki kakaowe, bez rozróżnienia rozmiarowego (Mega, wiadomo – mega przyjemność, natomiast dziel na 6 sprawia, że mogę zaśmiać się towarzyszowi w twarz co najmniej pięć razy, pochłaniając kolejne kostki sama, co z drugiej strony może być odebrane jako nieco bezczelne, więc zawsze bezpieczniej jest kupować wersję Mega). Dziś jednak odpowiedź nie byłaby aż tak prosta, z racji że Goplana Colian wypuścił na rynek nowe*, bardzo zbliżone smakowo i wizualnie Grześki (wciąż nie mogę przeboleć faktu, iż są to Grześki, a nie Grzesiek). Staremu dobremu i „suchemu” (bo bez polewy) waflowi dorobiono rogi brzegi, dzięki którym stał się nieco bardziej „nawilżony” i nie trzeba popijać go herbatą (co przy Grześkach kakaowych Mega jest koniecznością). Zmianę tę określiłam roboczo jako „ekskluzywną prostotę”, gdyż wyrazem samej prostoty jest już wcześniej wspomniany Grzesiek (-śki… niech to szlag).
Środek nowszego wafla to intensywnie kakaowe, grubo położone nadzienie ukryte pomiędzy kilkoma chrupiącymi warstwami. Całość jest słodka – ale bez przesady, krucha – ale nie sypie się wprost na bluzkę jedzącego, a do tego pachnąca – w pustym opakowaniu aromat utrzymuje się przez kolejne dni. Ponadto dzięki swej lekkości waży tylko 27 g i dostarcza organizmowi 140 kcal (mniej niż Jogobella). Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić i która pracuje na duży minus w końcowej ocenie, jest skład. Czyta się go bowiem dłużej, niż konsumuje samego wafla, a do tego znajdziemy tam masę cukru i tłuszczu, również częściowo utwardzonego – i po co? Są także węglany (co to w ogóle jest?) i E476, który w testach na zwierzętach przyczynił się do powiększenia wątroby i nerek, a choć u ludzi nie stwierdzono skutków ubocznych, odradza się jego częste spożywanie.
Podsumowując: parę miesięcy temu przyznałabym Grześkowi Grześkom skrajnie fajnym kakaowym unicorna, ale nie dziś. Martwi mnie bowiem to, że skład ciągnie się niczym Litania Loretańska, którą pamiętam jak przez mgłę z dziecięcych lat. Na przeciwległej szali leży jednak idealna chrupkość, równie idealny smak, zapach, dodatek intensywnego kakao, obfitość nadzienia, wielkość, kaloryczność… ach! No nie mogę nie dać 6 chi, bo musiałabym za karę odciąć sobie rękę (a nie jest to najmilsza czynność, poza tym nie tak łatwo wyhodować ją z powrotem). Grześki skrajnie fajne kakaowe polecam zatem z całego serca, ale nie radzę jadać częściej, niż raz na parę tygodni, gdyż dbam o wasze małe i kształtne wątroby oraz ukrwione i podwójne nereczki. Z pewnością wam się jeszcze przydadzą.
* Grześki skrajnie fajne już nie takie nowe, ale nowsze od Grześków kakaowych i w zmienionym opakowaniu :)
Ocena: 6 chi
To są moje ulubione Grześki! :D A co do tego nabiału…nam Twój ból. Ja wcinam tyle nabiału, że chyba powinnam za przeproszeniem sikać mlekiem i się nim pocić :D
Nie chcę Cię straszyć, ale poczytaj sobie o zakwaszeniu organizmu. Dość niesympatyczna rzecz… ale i tak nie powstrzymuje mnie od jedzenia nabiału :P Potrafiłabym zrezygnować ze wszystkiego, ale nie z jogurciaków i ich kuzynów.
Ja ze wszelkim nabiałem się hamuje, bo inaczej mój organizm reaguje histerycznie, niczym dobrze wychowana wiktoriańska panienka na widok gołej kostki.I to na cały nabiał, sery, jogurty, kefiry, nawet zjedzenie lodów w większej ilości kończy się źle. Wylewam swój ból, bo jogurty lubię i ilość trzech na tydzień nie jest wystarczająca dla mojego smaka.
Grześki muszę kupić, dawno nie jadłam, chociaż nie znoszę jak mój wafel jest obdarty z polewy czekoladowej.
Masz alergię na nabiał albo nietolerancje czegoś, może laktozy. Badałaś się w tym kierunku? Trochę szkoda, bo cała paleta jogurtowych rzeczy to super sprawa… zresztą sama wiesz.
Co do wafli – choć najbardziej lubię te bez, to i tak wybór zależy od dnia. Ostatnio miałam ochotę na kokosowego, kupiłam takiego no name marki Tesco i się zawiodłam.
Ja tam szczerze czekam na jogurtową recenzję. ;)
Sama się ograniczam, żeby nie pochłaniać zbyt wiele takich pyszności (i nie zapychać nimi całej lodówki).
To dobrze, bo w najbliższym czasie zapowiadają się dwie + lód. Tylko muszę zebrać się w sobie i jutro przysiąść, żeby je napisać :P
Pozdrawiamy redakcyjnie!
Boże, chcielibyśmy mieć pół Twojej wydajności recenzenckiej, ale widocznie lata już nie te!
MK
Spokojnie, za parę dni powrót na studia, więc i czasu będzie mniej. Staram się nawet robić notatki na zapas, żeby ułatwić sobie późniejsze życie ;)
Dziękuję za pozdrowienia, pozdrawiam również i dziękuję za odwiedziny <3 To jakby zajrzał do mnie sam unicorn!