Muller, Mullermilch Schoko Erdnuss

Tyle razy pisałam o mojej miłości do Mullera, a tak na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, z czego owo uczucie wynika. No bo przyjrzyjmy się produktom, które dostępne są na naszym rynku. Zacznijmy od Mixów. Jogurt z dżemem wsadem owocowym, wow. Nie przepadam, dlatego nie kupuję. Dalej mamy Mixy z czekoladowymi chrupkami zbożowymi – próbowałam wszystkich, żadnego nie lubię, gdyż te dwa składniki kompletnie mi do siebie nie pasują. Mixy Kids – nie próbowałam, bo to nadal chrupki. muller logoMixy World Edition – no, tu lepiej, szczególnie przy wersjach aero. Tegoroczna limitka Mixu z agrestem i kiwi. W porządku. Teraz Froopy. Próbowałam każdego, poza maliną wszystkie są smaczne. De Luxe. Przereklamowana seria, choć mam swojego faworyta. Gracja – nigdy nie jadłam. Riso – lubię, fakt, ale nie jadam zbyt często. Kaffee, Fructiv, Crema – żadne z nich nigdy nie wylądowało w moim koszyku. Najsławniejsze mleko Mullera, czyli Mullermilch taak… nie próbowałam. Jak więc mogę mówić o miłości, skoro wcale jej tu nie widać?

A właśnie, że mogę. Mullera kocham bowiem nie tylko za smak jogurtów, z którymi – jak widać z powyższej analizy – czasami jestem na bakier, ale za różnorodność, jaką oferuje. Za niekonwencjonalność, spełnianie dziecięcych fantazji i nieszablonowe myślenie. To nic, że czasem wyda produkt, który doprowadzi mnie na skraj rozpaczy lub rozpocznie miesięczną depresję, bo chwilę później wyda kolejny, który trafi w sam środek mojego serca, przepędzając ciemne chmury i przerywając rozpoczętą depresję. Mówię tu o jogurtach takich jak Froop wiśniowo-bananowy, truskawkowy lub ananasowo-kokosowy, Mix Maroko lub Greece, De Luxe Mango Colada czy każde jedne Riso. To produkty, które kradną po kawałku mego serca za każdym razem, gdy je kupuję, a za ich dozgonne posiadanie bez wahania oddałabym małą Rubi (nigdy w życiu). Dzięki nim mogę także mówić o szczerej miłości do Mullera, bo miłość to uczucie bezwarunkowe i kocha się pomimo, a nie za. I ja Mullera kocham pomimo Froopa malinowego, Mixów z chrupkami zbożowymi i rumowego De Luxe.

Po takim wstępie mogę wreszcie przejść do wyrażenia skruchy z powodu wcześniejszego unikania Mullermilchów, od których w ogóle powinnam zacząć przygodę z niemiecką firmą. Przepraszam zatem bardzo mocno, biczuję się po plecach i szybko naprawiam błąd. A naprawę ową rozpoczynam od Mullermilcha Schoko Erdnuss, czyli tegorocznej edycji limitowanej. Już dotarło do mnie parę głosów, iż nie jest on dobrym wyborem na pierwszy raz, gdyż nie można go uznać za typowego przedstawiciela superznanych i superdobrych mlek, ale skoro już stoi w mojej lodówce, a termin niebezpiecznie zbliża się ku końcowi… Zanim jednak przejdę do prezentacji odczuć zmysłowych z tegoż spotkania, raz jeszcze podkreślam, że był to mój pierwszy raz z Mullermilchem, a więc proszę o wyrozumiałość i zrozumienie.

Co mnie spotkało po otwarciu wielkiej, tajemniczej butli od Mullera? Przede wszystkim zaskoczenie (negatywne) konsystencją, bo wyobrażałam sobie, że mleko będzie gęstsze, może jak jogurt pitny albo prawdziwa czekolada z pijalni. To lekkie rozczarowanie towarzyszyło mi zresztą już do samego końca i zrodziło marzenie, by któregoś dnia trafić na podobny produkt, tylko właśnie bardziej „treściwy”. Ale to nic, moja wina, mogłam sobie nie wyobrażać nie wiadomo czego, ale tak to już z pierwszymi razami bywa. Muller (1)Kolejnym zaskoczeniem był zapach, tym razem pozytywnym, jako że ostro zaatakował moje nozdrza czekoladą i orzechami, orzechami i czekoladą, nie wiem… oba aromaty były tak intensywne, że trudno mi orzec, czy któregoś było więcej. Z przyjemnością stwierdzam, że jest to pierwszy produkt od dawien dawna, którego smak rozpoznałabym po kilku niuchach, nie widząc opakowania czy nawet zawartości (powiedzmy, że ktoś zawiązałby mi oczy, chociaż tak przy pierwszym razie… hmm). Wiedziałam, że skądś znam ten zapach. Początkowo myślałam: odpowiednik płynnej Nutelli, ale że porównanie owo wcale mnie nie usatysfakcjonowało, drążyłam dalej. Aż wydrążyłam – pitne Ferrero Rocher, to jest to! Pralinka, która ma u mnie nie tylko 6 chi, ale i różowego unicorna smaku. W tym momencie uznałam, że dalej nie może być źle.
I źle nie było, choć też nie jakoś wyjątkowo dobrze. Smak nadal odpowiadał czekoladzie i orzechom, ale jakby czemuś jeszcze. Czemuś, co umykało moim zmysłom. Gdybym napisała, że był to plastik, moglibyście posądzić mnie o jedzenie podejrzanych rzeczy, jako że już raz porównałam produkt do plastiku (klik). Uznałam więc, że bezpieczniej będzie założyć, iż fistaszki zmielono razem z tymi… Muller (2)nie, nie łupinami, z tymi „koszulkami”, w których żyją sobie pod skorupką. W gorszej wersji orzechy mogły być też zjełczałe, ale wolę myśleć, że jednak nie.
Po dużej dawce Mullermilch okazał się nieco mdły, chociaż tu winę biorę na siebie, bo kto normalny pije czterysta mililitrów płynnej czekolady duszkiem, w dodatku licząc na to, że go nie zasłodzi? Ewidentnie jest to jednak smak czekolady, a nie kakao, za co kolejny duży plus. Po zakończeniu konsumpcji w ustach pozostaje posmak czekoladowego budyniu Słodka Chwila, a nie nieprzyjemne kwasy czy „inne historie”, jak by to powiedział pewien znany pan.
Ostatecznie czekoladowo-arachidowy Mullermilch zdobywa 4 chi, jako że jest intensywny w smaku, jednocześnie czekoladowy i orzechowy, duży, pachnący, przywołuje miłe wspomnienia (np. o Ferrero Rocher bądź budyniu Dr. Oetkera) oraz – jak by nie patrzeć – był to nasz pierwszy raz, a więc partnerowi należą się fory. Równocześnie zdobywa tylko 4 chi, bo powinien być gęstszy – jak czekolada pitna, pozbyć się „trzeciego smaku” orzechowej koszuli i… i tyle, bo reszta to same plusy. Mullermilchu, dziękuję za niezapomniane chwile!

Nazwa: Mullermilch Schoko Erdnuss
Opis: Napój mleczny o smaku czekoladowo-arachidowym, pasteryzowany w wysokiej temperaturze, 1,6% tłuszczu w produkcie gotowym
Producent: Molkerei Alois Muller GmbH & Co. KG
Wartość energetyczna na 100 ml: 80 kcal (i 320 kcal na całą butelkę)
Wartości odżywcze na 100 ml: tłuszcz 1,6 g – w tym kwasy tłuszczowe nasycone 1g; węglowodany 12,9 g – w tym cukry 11,8 g; białko 3,3 g; sód 0,08 g; Witamina E 2,9 mg; Witamina B6 0,28 mg; Ryboflawina 0,35 mg; Tiamina 0,23 mg.
Skład: mleko częściowo odtłuszczone, maślanka, 3,1% czekolada w proszku (cukier, kakao w proszku), dekstroza, cukier, laktoza (z mleka), syrop glukozowy, skrobia modyfikowana, stabilizator: karagen; sól, aromat, witamina E, witamina B6, witamina B2 (ryboflawina), witamina B1 (tiamina).
Waga: 425 g/400 ml
Upolujesz w: T&J Delikatesy
Cena: ok. 2,99 zł
Ocena: 4 chi

skalachi_4-> Kliknij po ocenę uzyskaną w porównaniu z innymi Mullermilchami <-


Pozdrawiam i czekoladowo, i orzechowo :)

8 myśli na temat “Muller, Mullermilch Schoko Erdnuss

  1. Kocham mullera i miałam okazję kosztować prawie wszystkiego z jego oferty :D Wszystkie smaki Mix’ów (łącznie z tymi dla dzieci), wzssytkie Froop’y, Creama, Gracja…kocham tę firmę, no!

    A Ty koniecznie musisz spróbować mullermilch kokos-pistacja to się zakochasz! Ten smak był kiepski – bardzo.

    1. Jeśli ten smak był kiepski, a ja mu dałam 4 chi, to aż się nie mogę doczekać kokosowo-pistacjowego <3

        1. Łałałiła, dziękuję :P Na jutro mam już plan wpisowy, ale niedługo na pewno odpowiem. Gorzej, że nie wiem kogo nominować dalej, bo bloguję od niedawna i nie mam jeszcze zbyt wielu znajomych.

    1. Może gdybyś trafiła na jeden super produkt, to spojrzałabyś na resztę bardziej przychylnym okiem? Tak to czasem bywa, że miłość zaczyna się od maleńkiej perełki.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.