Do rundy drugiej starcia batytanikowego zakwalifikowała się zarówno Magija, jak i Pinas. Niestety, nasz trzeci zawodnik – Pokusa, wycofał się oddając ją walkowerem. Spokojnie, spokojnie, powstrzymajcie złe emocje, nie znaczy to przecież, że walka nie dojdzie do skutku. Drugi klasyczny smak, czekolada, zasługuje bowiem na uznanie i szczególne omówienie tak samo jak wanilia. Z tego powodu nie zamierzamy z niego zrezygnować, wręcz przeciwnie – wymagania wobec uczestników drugiego starciu wzrosną!
Jak mogliśmy się spodziewać, runda ta nie przyniosła wielkiej różnorodności. O ile bowiem w pierwszej potyczce nasze dwa waniliowe batoniki łatwo było ze sobą pomylić, o tyle w tej nie różniły się prawie wcale, idąc tym samym łeb w łeb. Oba pachniały równie czekoladowo, z tego zaś względu trudno było w nich wyczuć smak polewy, a także oba zawierały w masie drobne cząsteczki dodatkowej czekolady. W przekroju zauważymy ich więcej w Pinasie, niech was jednak obraz ten nie zmyli, gdyż w dalszej części batona ilość się zrównała. No, może nieco większe i bardziej okrągłe należały do zawodnika biedronkowego, ale nadal Magiji nie można zarzucić przesadnej oszczędności ani skąpstwa.
Czekoladowi zawodnicy zaskakiwali tym, że różnica wielkości przy 45 i 40 gramach była minimalna, zupełnie inaczej niż u ich waniliowych przyjaciół z drużyny. Poza płatkami czekolady, na złaknione chrupania zęby w masie czekały również kawałki twarogu, tym razem większe w Magiji. Coś za coś, proszę państwa, nie można mieć przecież wszystkiego! Moim skromnym zdaniem lepiej jednak zawieszać uzębienie na czekoladowych kulkach rodem z Biedronki, ale the choice is yours.
Największą wyczuwalną różnicę stanowiła konsystencja batonów. Magija okazała się twardym, zbitym, zwartym zawodnikiem, który ulega zębom z lekkim oporem i nie poddaje się tak łatwo. Można by rzec, iż walczy do ostatniej kropli czekolady. Pinas wprost przeciwnie, jest jak kostka masła – gładki, kremowy, miękki, oddaje się łatwo i nawet nie trzeba go wcześniej zapraszać na randkę czy upajać alkoholem. Gdyby nie ten drobny szczegół konstrukcyjny, po smaku i wyglądzie nagich zawodników naprawdę trudno byłoby rozróżnić.
Obaj batończycy wychodzą z tego starcia zwycięsko, ale że staram się nie robić remisów, na wyższym miejscu podium postawię Pinasa, jako że jego gładkość i uległość bardziej spodobała się mojej jamie gębowej, a ilość i wielkość czekoladowych kulek tylko potwierdziła słuszność wyboru. Niemniej obaj dostaną po 5 chi, bo co dobry baton, to dobry baton.
Na koniec, gdybym miała wybierać między waniliową a czekoladową wersją, mimo wszystko skłaniałabym się ku tej pierwszej, gdyż triple choc to zastrzyk prowadzący wprost do bram cukrzycy, choć i tej drugiej nie omieszkam kupić jeszcze ze dwa razy. Dobrego w życiu nigdy dość!
Miejsce I
Pinas, za absolutnie cudowny czekoladowy zapach, rozmiar, ilość i wielkość czekoladowych płatków wewnątrz masy, a także samą masę, która jest aksamitna, homogenizowanoserkowa, przypominająca niebo na ziemi (pomimo nadmiernej słodyczy i zasmucającego żyły składu)
Miejsce II
Magija, za porównywalne do poprzednika zalety, ale nieco gorszą, twardszą konsystencję, większe kawałki nierozdrobnionego twarogu oraz lekki opór podczas konsumpcji (pomimo równie paskudnych paskudników w składzie, słodyczy przekraczającej ludzkie pojęcie oraz gorszej dostępności idącej w parze z wyższą ceną za sztukę)
Zapraszam do siebie. Jako prezent dla gospodyni poproszę o serowy batonik czekoladowy :)
Jako prezent od gościa dostaniesz zaproszenie do wyjścia z domu i ruszenia się do Biedronki! Przy okazji kup sobie paletę mleka bezlaktozowego, haha.
No to postanowione, przy następnej wizycie w Biedronce zabieramy te batoniki i nie ma zmiłuj :D
Wyglądają całkiem nieźle (no i wysoko ocenione), ale jak już parę razy wspominałam póki co nie jem takich rzeczy i nawet nieszczególnie mnie kusi. ;)
Masz jakąś konkretną datę, do której nie będziesz jadła słodyczy, czy po prostu nie jesz, aż Ci się odwidzi?
Raczej to drugie, ale teraz trochę szkoda by mi było wrócić do słodyczy, bo jednak są pewne efekty ich niejedzenia. :D
Są może jakieś efekty na skórze, włosach i paznokciach? Lepsza cera i te sprawy?
Miałam na myśli coś bardziej banalnego – waga, łydki (mój największy kompleks :\ )..
Wcale nie banalne, każdy człowiek – zwłaszcza płci żeńskiej – chce wyglądać dobrze. A z cerą kiedyś słyszałam, że się poprawia, dlatego jestem ciekawa.
Nope, po waniliowym niewypale żaden twarogowy stwór mnie nie kusi.
Rzadko pluję jedzeniem. Po takim przeżyciu pewnie też bym odpuściła :P
Chyba dam jeszcze jedną szansę temu z Biedry :D
Czekoladowemu czy waniliowemu? ;>
Obojętnie, oby pleśni nie było :P
Ty, a może to taka wersja była? No bo wiesz… Magija ma dwa dodatkowe smaki, Pokusa trzy, a Pinas niby żadnego. Może więc na opakowaniu napisali „batonik twarogowy z nadzieniem ze świeżej pleśni”, czego po prostu nie zauważyłaś?