Proszę państwa, proszę państwa, cóż za emocje! Zdawać by się mogło, że po dwóch zapowiedzianych rundach nasza rywalizacja dobiegnie końca, ale nie! Specjalnie dla was przygotowaliśmy rundę bonusową, w której swych sił dowodzić będą waleczna Magija oraz powstała z ławki rezerwowych Pokusa. Tym razem nie pojawi się zaś Penis Pinas, który – jak zostaliśmy poinformowani – musiał przedwcześnie wracać do domu, gdyż zabrakło mu zawodników do wystawienia. Cóż, drogi Pinasie, trzeba było o tym myśleć zawczasu! Rozwagi nie zażywasz – na ringu przegrywasz. Those are the rules!
Runda bonusowa polega na prezentacji reszty zawodników, bez względu na ich kształt, rozmiar czy smak. Wszystkie chwyty są dozwolone i każda kombinacja wchodzi w grę. Radzę się jednak pilnować – jeśli w drugim starciu byliśmy restrykcyjni, to w obecnym tym bardziej zawodnikom nie popuścimy! Wytkniemy każdą ich najmniejszą wadę i skrytykujemy jak tylko się da. Gotowi? No to zaczynamy!
Tegoroczną rozgrywkę w rundzie bonusowej zaczniemy od Pokusy, która wystawia tylko jednego batonika – mlecznego, gdyż dwóch poprzednich: kokosowego i creme brulee, zaprezentowała nieco wcześniej, w warunkach pozakonkursowych. Przypomnijmy pokrótce, jak wypadli:
Pokusa kokosowa – przede wszystkim zawiodła opakowaniem, które rwało się – nie przymierzając – jak gacie po tacie. Konsystencją też nie zachwycała, bo choć mroziła się w lodówce jak pan buk przykazał, środek rozpadał się niczym serce zranionej nastolatki, a polewa brudziła wszystko dookoła. Kokosowe nadzienie było tłustawe, a licznie upchane w nim wiórki przypominały spiłowane drewno. Z tych powodów baton otrzymał 3 chi.
Pokusa creme brulee – podobnie jak u kokosowej kuzynki, opakowanie pozostawiało wiele do życzenia. Nie inaczej było ze środkiem i polewą, która – ponownie – sypała się na podobieństwo gęstego łupieżu. Nadzienie było słodsze, przez co lepsze, ale nieadekwatne do swej nazwy, jako że smakowało wspomnieniem o karmelu, nie zaś kremem brulee (a już na pewno nie kawą, która wg strony producenta jest z nim tożsama). Z przykrością i wielkim zawodem drugiej zawodniczce także przyznałam 3 chi, choć gdyby trzeba było wskazać lepszą – padłoby na tę.
I wreszcie, po uporaniu się z przeszłością, możemy przejść do teraźniejszości, a więc Pokusy o smaku mlecznym. Jak się sprawiła i czy utrzymała średni poziom poprzedników?
Pokusa mleczna – pamiętacie jeszcze waniliową zawodniczkę z części pierwszej naszego show? Jeśli tak, do dobrze, bo ta nie różniła się od niej zbyt wiele. Skłamałabym twierdząc, że przypominała ją smakiem, natomiast zdecydowanie obie znajdują się w tej samej lidze delikatnych, łagodnych, homogenizowanoserkowych doznań zmysłowych. Polewa mlecznej jest deserowawa jak u reszty koleżanek z drużyny, środek zaś jedwabisty, lekko zapychający i zdecydowanie śmietankowy, przez co nie odpowiada swojej nazwie. Jedzenie go sprawia wrażenie obcowania z waniliowym albo śmietankowym właśnie Danonkiem, wszak i rozmiar mają podobny (gdyby tak wsadzić Pokusę do danonkowego kubeczka, z pewnością by się zmieściła). Z tego względu nie mogę przyznać jej ni mniej, ni więcej tylko 4 chi ze wstążką, czyli równowartość oceny wersji waniliowej. Nie tylko zdała egzamin, ale sprawdziła się w nim lepiej niż wymyślne smaki zaprezentowane powyżej.
***
Konkurencją Pokusy w ostatniej rundzie, jak już zostało zapowiedziane, jest Magija z makiem oraz mlekiem skondensowanym. Przyjrzyjmy się zawodniczkom po kolei, by móc wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Magija z makiem – wiórki, wiórki, wszędzie wiórki… nienawidzę wiórków i z wielką przykrością sięgam po produkty, które są nimi nafaszerowane do granic możliwości. Tu na szczęście nie znajdziemy ani jednego, w zamian za to trafimy na morze maku, który przyjemnie chrupie pod zębem i zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan, co z kolei przemienia wrażenie obcowania ze zwykłym sernikiem w niebanalną degustację serniko-makowca. Baton pachnie głównie czekoladą (tylko odrobinę wanilią), lecz w smaku nie jest to niestety czekolada, ale polewa czekoladowa w pełnym tego wyrażenia znaczeniu, co działa na niekorzyść zawodnika, ale jest charakterystyczne dla wszystkich Magiji. Ostatecznie przyznaję mu jednak 5 chi, gdyż udowadnia, jak niewiele potrzeba do szczęścia – ot, sypnąć trochę maku do znanego już produktu i nagle okazuje się, że jest szaleństwo. A tym razem naprawdę jest.
Magija z mlekiem skondensowanym – ojj, jak ja lubiłam skondensowane mleko, szczególnie w tubkach – to fioletowe, z wesołą krową. Teraz zaś, po latach, gdy otrzymałam możliwość przedstawienia Magiji sięgającej do mojego dzieciństwa i odświeżającej wspomnienia, byłam wprost wniebowzięta. Któż by nie był? Nie przedłużajmy zatem i od razu przejdźmy do opisu kategorii właściwych – zapachu, smaku, jakości – które, proszę państwa, zapowiadały się naprawdę dobrze!
Batonik pachniał lekko waniliowo, wnętrze było jedwabiste, tłustawe – jak to twaróg, z lekkimi grudkami sera. Ale, ale. Zanim zrobi się tu nazbyt przyjemnie, zza kurtyny musi wyłonić się błazen i chlusnąć widowni w twarz zimną wodą. Skondensowane mleko, będące głównym tematem tejże wariacji, znikło bowiem w czeluściach nabiału, całkowicie zgubiło smak i nawet wydłubane i zjedzone osobno nie poprawiło swoich notowań. Dodatkowo kolorem narobiło ochoty na batona z dodatkiem intensywnego ajerkoniaku. Zwodziło, podszywało się pod inny produkt, by ostatecznie zawieść na całej linii. Gdyby więc zawodniczkę tę oceniać za innowacyjność i poziom odzwierciedlania swojej nazwy, to cóż, dostałaby 2 chi. Jednakże nie mogę zapomnieć o smacznej masie i przyjemności płynącej z konsumpcji, w związku z czym otrzymuje 4 chi – zupełnie jak wersja waniliowa, od której z zamkniętymi oczami nie dałoby się jej odróżnić. Wyjątkowa nie jest, ale daje radę.
***
Szanowni państwo, moi drodzy i niedrodzy widzowie, podsumowując zmagania batytaników – po trzech niezwykłych, niecodziennych i niepowtarzalnych rundach – mogę wreszcie przedstawić ostateczną tabelę wyników, która wygląda następująco:
Miejsce I
Pinas, który może i występuje tylko w dwóch smakach, ale oba są dopracowane, polewa czekoladowa wydaje się być deserowa, a środek jest przyjemnie słodki. Na korzyść działają także dostępność, wszakże każdy ma pod domem jakąś Biedronkę, wielkość i idąca za nią wyważona kaloryczność, a także najniższa cena. Gdyby tylko producenci zdecydowali się zmienić uwłaczającą jego godności nazwę oraz obskurną grafikę na – bądź co bądź – najlepszym jakościowo opakowaniu, Penis Pinas wygrałby w przedbiegach, nie musząc nawet przystępować do kolejnych rund.
Miejsce II
Magija, która nie zachwyca jakością i (bez)smakiem polewy czekoladowej, ale za to znajdziemy ją tak w podstawowych wersjach, jak i wariacyjnych, przy czym na uwagę zasługuje tylko i przede wszystkim opcja z makiem. Proporcja ceny do wielkości też zadowala, dostępność trochę mniej, bo Leclerca nie każdy na mapie swojego miasta znajdzie, ale z Almą jest już nieco lepiej (tylko trzeba się kawałek przejechać i wypadałoby wreszcie wyrobić sobie Kartę Konesera). Opakowanie jest schludne, w pewien sposób klasyczne, wykonane z dobrego materiału. Napisy są czytelne i pod względem informacyjnym wszystko jest jak najbardziej w porządku, zupełnie jak u Pinasa. Zasmucają wyłącznie zawiedzione oczekiwania odnośnie smaku mleka skondensowanego, przytłaczająca słodycz produktu no i ta nieszczęsna polewa, o której pisałam już sto razy, ale z chęcią napiszę kolejnych sto.
Miejsce III
Pokusa, w której zabrakło czekoladowego zawodnika (takie przeoczenie?!), a wariacyjne smaki wcale nie były zachwycające. Szkoda, bo marnej jakości, ale najmniej słodka polewa była najlepsza z całej trójki, a wielkością baton przewyższał Pinasa, który przecież był cięższy. Krótko mówiąc: zmarnowany potencjał. Do tego najmniejsza waga – najwyższa cena, no i dostępność… tylko Carrefoury, w dodatku te zwykłe, a nie Express. Do worka nieszczęść dorzucę jeszcze design strony producenta (przypominam: www.nickal.pl) i smród z fatalnej jakości opakowania, jaki zostaje po wyjęciu z niego słodkiej zawartości. Ktoś musiał jednak przegrać, żeby ktoś inny mógł wygrać.
Usystematyzowanie wiedzy:
Smaki:
Magija: wanilia (376 kcal), czekolada (401 kcal), z makiem (377 kcal), z mlekiem zagęszczonym (379 kcal)
Pokusa: wanilia (337 kcal), mleczny (345 kcal), kokosowy (356 kcal), creme brulee (342 kcal)
Pinas: wanilia (374 kcal), czekolada (402 kcal)
Waga:
Magija: 45 g
Pokusa: 38 g
Pinas: 40 g
Dostępność:
Magija: Leclerc, Alma
Pokusa: Carrefour
Pinas: Biedronka
Cena:
Magija: 1,49 zł
Pokusa: 1,99 zł
Pinas: 1,19 zł
Na koniec pragnę wyjaśnić, że wszystkie części wpisu – pełne chaosu, teksu o różnej dynamice i tempie – pomyślane tak zostały celowo, by odwzorować charakter MMA rodem z podziemia albo widowiska cyrkowego z czasów jego… no, na pewno nie świetności, w każdym razie z okresu podróżowania trup cyrkowych między miastami, wystawiania ludzkich i zwierzęcych dziwów oraz występowania w pozszywanych, brudnych namiotach wśród kurzu i pcheł. Mam nadzieję, że czytając poczuliście ten klimat chociaż przez chwilę. Mam też nadzieję, że bawiliście się dobrze, jak na gości widowiska sportowego z rozlewem krwi w tle/zamierzchłego cyrku przystało. Bywajcie!
Bardzo lubimy mak i chętnie spróbowałybyśmy taką wersję :)
No to kierunek Alma lub Leclerc :)
Nie mamy żadnego z tych sklepów w pobliżu :/
Przykro mi :( Posypcie makiem waniliowego Pinasa :P
Jak na święta mamusia będzie piekła makowca to nie omieszkamy się tak zrobić xD
Czyli Biedronkowy twór najlepszy się okazał :D
Tak, zdecydowanie. W sumie to dobrze, bo jak najdzie mnie ochota, nie będę musiała zasuwać na drugi koniec miasta.
W nocy naszło mnie na słodycze i zjadłam tego makowego – boski (no wiesz to pierwszy raz z takim czymś)! Niedługo recenzje na bloga wrzucę :)
Ok, czekam :)
stworzyłaś mega klimat. czytając wyobrażałam sobie przed oczami wresling i batony przebrane w fantazyjne stroje
Cieszę się bardzo :)
dlaczego taka osoba (która m.in. ma problem z otworzeniem foliowego opakowania = gorzej niż żenada), miałaby „decydować”, który baton Ty (czytelniku), kupisz sobie w sklepie??? co to ma być w ogóle?!?! to jakieś żałosne zjawisko. istnieje znikome prawdopodobieństwo, że ta osoba ma takie same kubki smakowe. kup sobie człowieku 3-4 batoniki za te 1,2-1,89 zł i sam zdecyduj, który Ci smakuje! przecież chodzi o Twój smak i Twoją przyjemność :) a nie jakiejś żałosnej panienki, samozwańczej pseudo-smakoszki. u pokolenia wychowanego na fejsbuku, którego idolami są celebryci, następuje zanik zdolności samodzielnego myślenia. to właśnie tacy ludzie nie będą wiedzieli co począć, gdy ruchome schody zatrzymają się z powodu awarii, tylko będą sobie robić fotki ze skwaszoną miną i wysyłać je na fb z opisem „utknęłam w galerii handlowej, nie wiem kiedy naprawią schody #helpme”.
Jeju, masz rację!!! Już kasuję bloga, tylko… szlag… zaciął mi się laptop, co ja mam teraz zrobić?!?!