Sondey, Neo: waniliowe, kakaowe

Milion lat temu, a tak naprawdę siódmego września, kiedy testowałam klasyczną wersję Oreo, pod koniec wpisu zapowiedziałam, że „niedługo” pojawi się recenzja lidlowych odpowiedników znanych amerykańskich markiz – Neo. Od owego czasu minęły jednak prawie dwa miesiące, a o ciastkach ani widu, ani słychu.

Na swoje usprawiedliwienie powiem, że waniliowe Neo zjadłam już dawno temu, ale potem długo, długo i jeszcze dłużej nie mogłam się zebrać do otworzenia paczki z kakaowymi. Dopiero ostatnio, przeglądając listę słodyczy i patrząc, co by tu wybrać, zdecydowałam się pokonać niechęć i schrupać (złe słowo, bo większość utopiłam wcześniej w gorącej herbacie) zaległy produkt. Takim oto sposobem, po ciągnących się miesiącach zwłoki*, prezentuję wam dwa smaki wspomnianych już Neo.

neosss

* Nie zrozumiejmy się źle, żadnych zwłok nie było – wszyscy przeżyli.

***

Neo waniliowe

Trudno zrobić rzetelne porównanie Neo i Oreo, kiedy konsumuje się je w odstępie dobrych kilku miesięcy. Miejcie zatem na uwadze, że wszystkie różnice i podobieństwa, które znalazłam, mogą wynikać z niedokładnej pamięci, problemów z psychiką oraz chwilowych skoków cukru we krwi.

Co różni Neo od Oreo i Oreo od Neo? Przede wszystkim wielkość. Lidlowe markizy są wyraźnie mniejsze (tu mnie pamięć nie zawodzi, dam sobie… nie, nie dam sobie niczego uciąć), a warstwa nadzienia odrobinę grubsza. Kaloryczność na sto gram mają podobną: 485 kcal dla Neo i 480 kcal dla Oreo, składy pewnie też – nie wiem, nie sprawdzałam (zadanie dla chętnych). Herbatnik możliwe, że w nieoryginalnych jest trochę bardziej gorzki, ale tym razem nie jestem pewna. I z różnic to tyle.

Podobieństw jest więcej: czarno-biała kolorystka, urocze medalionowe zdobienie herbatnika i niezidentyfikowane w nim ziarnka czegoś… cukru?, a także tłustawe mleczno-waniliowe nadzienie. Na dobrą sprawę z zamkniętymi oczami nie dałoby się ich odróżnić, chyba że ktoś jest wieloletnim koneserem Oreo, to przepraszam. Ja nie jestem, więc dildowe lidlowe podróby otrzymują ode mnie tę samą ocenę, co oryginał: 4 chi dla produktu suchego, 5 chi dla maczanego w gorącej herbacie lub kawie. O taaak, podmokłe markizy to coś wspaniałego… W sekundę z suchych i średnich ciastek przeradzają się w zastrzyk miękkości, słodyczy, puszystości i innych miłych rzeczy. Mistrzostwo!

Opis: Markizy kakaowe z nadzieniem o smaku waniliowym 29%.
Wartość energetyczna na 100 g: 485 kcal (w jednej rolce 45 g – 219 kcal)
Wartości odżywcze na 100 g: białko 6 g; węglowodany 64 g – w tym cukry 37 g; tłuszcz 22 g – w tym kwasy tłuszczowe nasycone 13 g; błonnik 3,7 g; sód 0,3 g.
Skład: cukier, mąka pszenna, tłuszcz roślinny, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 7%, słodka serwatka (z mleka) w proszku, skrobia pszenna, syrop glukozowy, substancje spulchniające: wodorowęglan amonu, wodorowęglan sodu; emulgator: lecytyna słonecznikowa; sól, naturalny aromat waniliowy. Może zawierać śladowe ilości orzechów, jaj i soi.
Ocena: 4 chi dla samych ciastek; 5 chi dla ciastek maczanych w kawie/herbacie
skalachi_5


Neo kakaowe

Nie ukrywam, że otwierając kakaową wersję Neo (jak twierdzi producent: już nie markiz, ale herbatników), nastawiłam się na smak, który nie zachwyci mnie aż tak, jak poprzednik. Wychodzę bowiem z założenia, że lepiej dać się miło zaskoczyć, niż rozczarować. Po kilku gryzach wiedziałam jednak, że do zaskoczenia nie dojdzie. Nie tym razem.

Kakaowe Neo są wyraźnie… kakaowe, zdecydowanie nie da się ich pomylić z ciastkami czekoladowymi, kolorystycznie mniej atrakcyjne, bo zestawienie bieli z czernią w Oreo to jeden ze składników ich sukcesu, a także milion razy słodsze. Ostatni fakt odnotowałam jedząc jedną wersję po drugiej i muszę przyznać, że tym razem udało im się mnie zaskoczyć. Herbatnik, podobnie jak nadzienie, zawiera słodko-gorzką nutę. W pierwszym jest ona jednak zaletą, bo równoważy słodki środek, w drugim wadą, bo przywodzi na myśl kakaowy krem z najtańszych wafelków, tyle że położony grubą warstwą (nie polecam jeść go osobno). Chrupiąc całość ponownie wyczujemy dziwne kryształki czegoś, ale to już standard, więc zdziwienia na niczyjej twarzy nie zobaczymy.

W związku ze swoimi wadami i zaletami, same (suche) Neo zyskują 4 chi, bo nie są w żaden sposób paskudne, a i zakup z pewnością w przyszłości powtórzę. Po zamoczeniu ich w kawie lub herbacie człowiekowi znów robi się błogo i lekko na sercu, ale żeby zróżnicować tę wersję od waniliowej, notę rozszerzę tylko o wstążkę, nie zaś o cały punkt. Można je kupić i spróbować, ale fajerwerków nie oczekujcie, bo się zawiedziecie.

Opis: Herbatniki kakaowe przekładane kremem o smaku kakaowym 29%.
Wartość energetyczna na 100 g: 493 kcal (w jednej rolce 45 g – 223 kcal)
Wartości odżywcze na 100 g: białko 6,4 g; węglowodany 63 g – w tym cukry 39 g; tłuszcz 23 g – w tym kwasy tłuszczowe nasycone 14 g; błonnik 4,2 g; sód 0,27 g.
Skład: cukier, mąka pszenna, tłuszcz roślinny, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 10,5%, syrop glukozowy, słodka serwatka (z mleka) w proszku, substancje spulchniające: wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu; emulgator: lecytyna słonecznikowa; sól, naturalny aromat wanilii. Może zawierać soję, orzechy i jaja.
Ocena: 4 chi dla samych ciastek; 4 chi ze wstążką dla ciastek maczanych w kawie/herbacie


Dane zbiorcze:
Nazwa: Neo
Producent: Sondey
Dystrybutor: Lidl Stiftung & Co. KG
Waga: 225 g (5 x 45 g)
Upolujesz w: Lidl
Cena: 4,99 zł

14 myśli na temat “Sondey, Neo: waniliowe, kakaowe

    1. Słuszna uwaga :) A jeśli chodzi o babeczki z Oreo, to kiedy widzę zdjęcia, moja ślina zalewa klawiaturę.

  1. My już od dawna kupujemy dziewięcioletniej kuzynce te ciasteczka, bo ona zawsze przepadała za Oreo, a po spróbowaniu tych Lidlowych sama prosi, żeby jej je kupić zamiast oryginału :)

  2. Dzięki tej recenzji już wiem, gdzie się skieruję, gdy tylko przyjdzie pora na uzupełnienie słodkich zapasów. Szczególnie na waniliowe mam chrapkę.

  3. Niestety różnią się składem, szczególnie w Neo. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy w składzie to serwatka z mleka, przez co niestety nie są wegańskie. :( Tak że zostaję zmuszona zostać przy Oreo, ale skoro smak taki sam to wiele nie tracę. ;) A cena? U mnie opakowanie Oreo też kosztuje 4.99zł i trochę mnie dziwi, że piszecie, że Neo są tańsze. :P

    1. Za jaką gramaturę ciastek Oreo płacisz 4,99 zł? W Tesco za 176 g jest 3,50 zł, a innych rozmiarów nie znam. No, jeszcze jest „rolka”, ale ona waży mniej, więc na pewno nie o nią Ci chodzi. Co do składu… ja na niego nie patrzę, bo jestem na etapie nieprzejmowania się tym, co jem, natomiast jeśli chodzi o Ciebie – rozumiem, pozostanie przy Oreo to jedyna rozsądna decyzja :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.