Mars Caramel
Wraz z początkiem tego roku w sklepach pojawiły się dwie limitki popularnych batonów: Snickers Max Caramel oraz Mars Caramel. Konsumentom lubiącym teorie spiskowe mogło to dać do myślenia, bo niby dlaczego w jednym czasie z fabryki wyszły tak wielkie ilości karmelu? Czyżby coś się z nim stało i producent chciał się go jak najszybciej pozbyć? A widzicie? Coś w tym jest!
Minęło jednak parę miesięcy, a Snickers Max Caramel zniknął. Nastąpiła cisza w eterze, atmosfera się rozrzedziła i takie tam. Nic podobnego nie wydarzyło się jednak w związku z Marsem Caramel. Jak zaczęli go sprzedawać, tak sprzedają do dziś (zakupiony do recenzji miał datę ważności do lipca 2015 roku). W międzyczasie zdążył się pojawić opisany wczoraj Snickers & Hazelnut, po nim przyjdą jeszcze ze dwa inne, a wtedy być może pan Mars zorientuje się, że na opakowaniach omawianego batona nadrukował informację „limited edition”, co wiąże się z ograniczoną dostępnością. Do tego czasu będziemy jednak mogli kupować ten przedziwny produkt składający się z pysznej mlecznej czekolady oraz czystego, lekko ciągnącego się i mordoklejkowego karmelu, który gładko włazi w zęby, gorzej go jednak z nich wyciągnąć.
Jak pisałam we wcześniejszych recenzjach, lubię Marsy. Lubię je za wyważenie karmelu i nugatu oraz dość grubą, słodziutką czekoladę. Tego wszystkiego w wersji Caramel zabrakło. Batona pozbawiono pewnego balansu, zrównoważenia struktur.
Ponadto sama idea jego istnienia wywołuje we mnie chęć sprzeciwu oraz młodzieńczy bunt (dobrze, że nie wąs), bo jeśli ze zwykłego Marsa wyjęto nugat i nazwano go limitowaną edycją, to z jakiej racji wyciągając karmel otrzymujemy nie kolejną limitkę, a Milky Waya? Nie wiem… w każdym razie z tych dwóch mocno przesłodzonych produktów wolę już M.W., bo przynajmniej nie zalepia buzi. Marsa Caramel polecam zaś kupić dla orientacji, ale to tyle. Ja nabyłam dwie sztuki, gdy wszedł na rynek, a teraz trzecią, do recenzji. Gdyby nie ona (recenzja), na pewno nie trafiłby do koszyka.
Ciekawostka: Na opakowaniu znajdziemy podwójną informację o zawartości soli. Producent napisał, że w 100 gramach batona jest 0,2 g sodu, tuż obok zaś że 0,51 g soli. Co oznacza dokładnie to samo, gdyż sól = 2,5 x sód. Taki psikus.
Opis: Mleczna czekolada (40%) z miękkim karmelowym nadzieniem (60%).
Producent: MARS Polska sp. z o.o.
Wartość energetyczna na 100 g: 453 kcal (i 204 kcal w batoniku)
Wartości odżywcze na 100 g: białko 4,2 g; węglowodany 68,1 g – w tym cukry 60,1 g; tłuszcz 18 g – w tym kwasy nasycone 8,8 g; błonnik 0,8 g; sód 0,2 g; sól 0,51 g.
Skład: syrop glukozowy, cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, woda, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, olej słonecznikowy, laktoza, tłuszcz mleczny, serwatka w proszku, sól, emulgator (lecytyna sojowa), naturalny ekstrakt z wanilii. (Może zawierać: orzeszek ziemny, orzech laskowy, migdał, gluten, jęczmień, jajo).
Waga: 45 g
Upolujesz w: Żabka, Fresh, drobne sklepy osiedlowe
Cena: 1,29 zł
Ocena: 3 chi
***
Kliknij po Snickersa & Hazelnut
Kliknij po Twixa white
Kliknij po Milky Way ameo
Kliknij po Bounty’ego Dark
Już dawno Marsa nie jadłyśmy i jakoś nas do niego nie ciągnie a za wersją karmelową to już w ogóle podziękujemy. Po prostu takie batony nie robią na nas wrażenia, ale czasem z chęcią się jednego zje w wersji mini, tak w ramach przypomnienia smaku ;)
To ja jednak wolę raz na jakiś czas większą. Te małe są za małe :P
Już nawet nie pamiętam czy mi to smakowało czy nie :D Chyba smakowało, negatywnych skojarzeń z tym nie mam.Ale daaaawno już tego batona nie widziałam.
W Żabce dopadłam, gdybyś była zainteresowana ponownym testem.
We wcześniejszym wpisie dałaś zdjęcie z batonami i aż jestem w szoku, bo żadnego z nich nie miałam okazji jeść. Do tego mnie jednak nie przekonałaś :)
I dobrze, bo wcale nie jest wart uwagi, chyba że jednorazowego rzucenia okiem ;)
To już wolę klasycznego Marsa.
Zdecydowanie!
A ja wolę tego niż klasyka, może to z mojego uwielbienia do krówek mordoklejek :D
Toś mnie zaskoczyła!