W jednym z marsowych wpisów przedstawiłam wam moją historię powrotu do Twixów, która nieodłącznie wiąże się z ich białą wersją. Nie wiem, czy ją pamiętacie, przypomnę więc, że do batonów zraziłam się wiele lat temu, przez co potem bardzo długo ich unikałam, aż dnia pewnego dostałam limitkę white od przyjaciela i… zakochałam się. Później sama dokupiłam oryginał i moje serce zabiło ponownie, a ja zaczęłam żałować, że straciłam tyle lat. Tak to właśnie wyglądało.
Twix white
By napisać dzisiejszą recenzję, musiałam pojechać na drugi koniec miasta do Almy. Wiedziałam bowiem, że tylko tam dostanę białego Twixa na pewno. Znalazłszy go na półce, cieszyłam się jak głupi do sera (nie wiedząc jeszcze, jak trafne jest to porównanie) oraz czułam, jakbym wygrała milion dolarów, choć ostatecznie to ja musiałam do wygranej dołożyć (dobrze, że nie ów milion). Nie mogłam się doczekać, kiedy odpakuję i zjem zawartość, oczywiście uprzednio ją obfotografowując i poddając sekcji (ach, te recenzenckie poświęcenia).
Ściągnąwszy foliowe ubranko z limitowanego Twixa, ujrzałam dwa idealne, oblane białą (a w rzeczywistości kremową) czekoladą paluszki. Po zbliżeniu do nich nosa zamiast błogości poczułam jednak coś innego. Wiedziałam, że skądś znam ów zapach. Grzebanie w pamięci zajęło mi dosłownie chwilę. Taak, był to ser Hochland w plastrach, który zdarza mi się rozpuszczać na obiadowej drobiowej piersi. Tylko co topiony ser robił w moim Twixie…?!
Dalej było znacznie lepiej. O ile nos napotkał na serowy akcent, zęby wgryzły się w idealnie chrupiące ciastko, pociągnęły za lekko twardy karmel, a język przejechał po słodkiej, szybko rozpuszczającej się czekoladzie. Ale, ale. Po chwili błogości znów odnotowałam coś niepokojącego: czekolada nie miała smaku! By ocenić, czy jest dobra, musiałam zgryźć cały jeden bok, a dopiero wtedy poczułam charakterystyczny motyw białej tabliczki, w dodatku bardzo niewyraźny. Nie tak zapamiętałam Twixa z pierwszego po latach z nim spotkania. Wtedy przyznałabym mu nawet unicorna, teraz co najwyżej 5 chi.
Jedząc obie wersje: oryginalną i limitowaną (i to w krótkim odstępie czasu), przekonałam się, że bardziej smakuje mi pierwsza. Co zważywszy na zapamiętane wrażenia ze spotkania z białym Twixem stanowi dla mnie ogromne zaskoczenie. Sądzę, że jest on taką jakby… krówką z ciastkiem. Dobrą, nawet bardzo, ale nie lepszą od podstawowego batona. Ponadto w składzie ma pełne mleko w proszku tuż obok odtłuszczonego, też w proszku – po co oba? Nic z tego nie rozumiem. Dlatego przyznaję testowanemu produktowi 5 chi i niech się cieszy, bo tak mnie zawiódł, że mam ochotę utrzeć mu
nosa karmel czterema.
Ocena: 5 chi***
Skład i wartości odżywcze:
Kliknij po Snickersa & Hazelnut
Kliknij po Marsa Caramel
Kliknij po Milky Way ameo
Kliknij po Bounty’ego Dark
Białego Twixa nigdy nie miałyśmy okazji spróbować, a szkoda bo chętnie byśmy się przekonały czy nam by posmakował :) Jeżeli tak by się nie stało to na pewno tatuś z przyjemnością pochłonąłby resztę, bo ma słabość do tych batonów :)
O ile Marsa Caramel nie polecam, o tyle białego Twixa jak najbardziej. Macie, dziewczyny, Almę w mieście?
No własnie nie! :( W ogóle w naszej okolicy jej nie ma… Ubolewamy nad tym od dawna, bo przeglądałyśmy sobie stronę Almy i dużo produktów chciałybyśmy wypróbować…
Ciekawe jakby smakował Twix z polewą z sera Hochland… dobra, fuj.
Ha, widzisz. Wtedy ci smakował, bo nie wiedziałaś jak dobry może być klasyczny Twix. Biały był dobry, ale brakowało mu tego, co ma klasyk.
To jest to. Nie miałam porównania, pomyślałam „wow, ale zajebiste”, a potem się okazało, że jednak zwykły lepszy. Od razu nasuwa mi się przysłowie „nie mów hop, póki nie zjesz oryginalnego Twixa” czy jakoś tak… ;P
Daaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaj mi go *.*
Już nie ma :( Musiałabym organizować nową wycieczkę na drugi koniec miasta.
Dla mnie Twixy i inne takie batony zawsze były przesłodzone. :\
Grzeszysz.
Że też nigdzie nie trafiłam na niego ;/ No cóż, wypróbuję w najbliższej okazji :)
To ciekawe, bo on ma już sporo miesięcy. Naprawdę polecam :)
Jadłam i wolę klasyka.
Muszę się przejść do Almy, bo nigdzie nie widziałam tego Twixa, ale skoro Tobie udało się go tam dorwać, to zwrócę uwagę w dziale batonów jak tam będę :)
Najpierw możesz sprawdzić na stronie Almy online, czy do Twojego kodu pocztowego przypisany jest sklep/magazyn, gdzie oferują białe Twixy. U mnie były, pojechałam i „stacjonarnie” też zalazłam.
Twarogowe batony już robią… ciekawe czy ktoś kiedyś zrobi batona z serkiem topionym. Jeśli tak, to mam nadzieję, że przejdzie mi już chęć po sięganie po ekstremalne połączenia. :P
Mi sten smak czekolady jakoś bardziej dawał się we znaki.
Z serkiem topionym, a potem z szynką i z rybą :D
Jak już chyba wspominałam, że uwielbiam białą czekoladę, ale jadłam kiedyś ten batonik i muszę przyznać, że tym przypadku wolę oryginalną wersję ;)
Ostatnio dużo ludzi deklaruje miłość do białej czekolady. Co tu się dzieje? :P
Co tu dużo mówić: jest najlepsza! :D
Nii, najlepsza to jest dobra mleczna :P