Pozostając w klimacie zdrowych słodyczy, dziś zaprezentuję wam pierwszy z trzech smaków batonów figowych, które parę miesięcy temu nabyłam w osiedlowym Freshu, a później wsadziłam do puszki z batonikami i zapomniałam. Za każdym zaś razem, gdy przeglądałam słodką listę w poszukiwaniu ofiary na wieczór, a moje oko zatrzymywało się na zdrowszych kuzynach czekoladowych zniewalaczy, myślałam sobie: eee, nie. Nie tym razem. I tak w kółko. Zaczęłam mieć nawet obawy, że nigdy nie sięgnę po zakupione Fig Bary, pozwolę im się przeterminować, a potem z ulgą wywalę do zsypu. I będę tym samym rozgrzeszona, bo zepsutego jeść nie wolno i tak dalej (jakby mi to kiedykolwiek przeszkadzało). Mój plan zakłóciła jednak czoko i jej pozytywna recenzja, po której od razu wiedziałam, co „odpalę” między obiadem a kolacją.
Jako pierwszy w szpony me wpadł wariant malinowy, ale że niedawno skatowałam się włoską Smakiją o tym smaku, postanowiłam okazać organizmowi trochę litości i sięgnąć po kolejny. Pomieszałam, pomieszałam (ocierając się o paczki z Reese’s, bo to z nimi puszkę dzielą Fig Bary) i wyciągnęłam wersję z jagodami. Good choice!
Fig Bar z jagodami
Czym w ogóle jest ów Fig Bar? Czy jest to batonik musli posklejany syropem, w którego wprasowano parę jagodowych kulek? Niee. Czy jest to tektura, której nadali intrygującą nazwę, wsadzili w ładny, pseudoekologiczny papierek i sprzedają eko-naiwniakom? Niee. Wobec tego może jest to coś smacznego, czego przeciętny człowiek ma prawo się obawiać z racji występowania na etykiecie słów „natura”, „bez GMO”, „odpowiedni dla wegan” itd.? Bingo!
Fig Bar z jagodami to nic innego, jak dwa figowo-mączne ciastka (mąka razowa z pełnego przemiału) bogato wypełnione nadzieniem. W niczym nie przypominają biednych pod tym względem 7daysów, w których nadzienia trzeba szukać z lupą. Tu mamy dużo, konkretnie i smacznie. I bynajmniej, nie jest to smutny sok, dżemik ze słoiczka z najniższej półki ani trzy zeschnięte owoce na krzyż. Ciastka wypełnia coś w rodzaju figowo-jagodowych* powideł: gęstych, zwartych, przypominających wnętrze suszonej figi (ale takiej z opakowania trzymającego wilgoć, a nie supermarketowych kółek, z których owocami można by kogoś rzucić i zabić na miejscu). Ponadto, by sprawdzić jakość i wygląd nadzienia, wcale nie trzeba używać noża. Ciastka bowiem nie domykają się po bokach, ujawniając skrytą wewnątrz tajemnicę.
* pasta figowa 15%, pasta jagodowa (? %): suszony syrop trzcinowy organic, cukier mielony, skrobia modyfikowana, jagody 1%, proszek jabłkowy, gliceryna, naturalne aromaty, pektyna, kwas cytrynowy – regulator kwasowości, mączka chleba świętojańskiego – substancja zagęszczająca, ekstrakt z czerwonej kapusty. Jak widać, określenie „z jagodami” jest tu lekkim nadużyciem.
Baton (choć i tu nazwa wydaje mi się nadużyciem albo przynajmniej nietrafieniem) pachnie jagodowym dżemem, ale i melasą (tak naprawdę są to pewnie syropy: trzcinowy i z brązowego ryżu). Pachnie również jak proste, klasyczne musli: zdrowo, suszonoowocowo, ekologicznie. Około roku temu kupiłam takie najtańsze, kilogramowe musli w Lidlu, mając wielki plan przygotowywania zdrowych śniadań. Spróbowałam raz, zwątpiłam i od tej pory stoi przesypane w słoiki po kawie i spełnia funkcję ozdoby kuchennej (skądinąd bardzo ładnej). Czasem tylko uchylam którąś z pokrywek, by wąchnąć trochę zdrowia albo dać Rubi rodzynka. Dzięki czemu doskonale znam jego przyjemny aromat.
Samo ciastko jest miękkim, słodziutkim chlebkiem wykonanym z mąki pełnoziarnistej (wcale bym się nie obraziła, gdyby kolejna z wersji – figowa, okazała się czysta, beznadzieniowa). Jedząc Fig Bar czujemy jednak coś jeszcze: w konsystencji, jak nazwa batona wskazuje, znajdują się maleńkie cząsteczki fig, które – obok wszystkich syropów i cukrów – wpływają na wysoką słodkość produktu. Taak, ta bowiem jest wyczuwalna i to od pierwszego gryza. Co, bynajmniej, nie jest wadą. W końcu słodycz to słodycz. Czego oczekiwaliście? Soli i pieprzu?
Uważam, że Fig Bar to rewelacyjna alternatywna dla ludzi, którzy lubią kruche ciastka z dżemem (albo lepiej drożdżówki, tu bowiem nic nie chrupie, ani nie jest kruche), lecz z jakichś powodów nie mogą ich jeść. Baton ma ultra mało kalorii (380 na 100 g), a przy tym deklarowaną wagę 56,6 g. Trochę kiepsko, że za porcję producent uznał połówkę produktu, jako że ja zjadłam całość na raz, na dodatek poprawiając serkiem homogenizowanym, ale co zrobić? Może ktoś tam się tych wszystkich wytycznych trzyma (30 g płatków do mleka na śniadanie… serio?). Cóż, najwyraźniej jestem rekinem żarłaczem.
Zanim podam wam ostateczną ocenę jagodowej wersji Fig Bara, napiszę, że jestem nim oczarowana. Nie ukrywam, że ciastka są troszkę za słodkie i warto by umieścić na nich informację, żeby nie podchodzić do posiłku bez wcześniej zaparzonej gorzkiej herbaty albo kawy, ale cała reszta… Aż brak mi słów, żeby opisać, jak mile zaskoczył mnie ten eko-wynalazek. Z tego powodu przyznaję mu 6 chi, zaznaczając, że kupię go na sto procent i to pewnie niedługo. Żal mi tylko, że będę musiała polować w oddalonym o kawałek zimnej drogi od domu Rossmanie, gdyż z Żabek i Freshów, jak doszły mnie słuchy, batony zdążyły już „wyjść”.
Z racji, że zapomniałam wspomnieć o tym wcześniej, na sam koniec dorzucam, że jest jedna taka rzecz, która poważnie mnie w omawianym produkcie razi. Chodzi o jego kontrowersyjny opis rodem z sekty, grupy wesołych hippisów albo wyznawców Hare Kryszna. Na całe szczęście nie przekłada się on na smak batona (narkotyczny? kadzidełkowy? boży?*), więc komplet chi nie musi się czuć zagrożony.
* przypomniało mi się, że parę lat temu kupiłam takie kadzidełko, jezusowe. Chyba wolę nie wiedzieć, czym należącym do Jezusa lub którą częścią jego ciała pachniało.
Ocena: 6 chi
***
Tyle razy go widziałam, a nigdy się nie skusiłam – następnym razem na pewno nie przejdę obok niego nie zgarniając kilku sztuk :)
Prawidłowo! :)
Jak widzę opis zamroczonego twardymi narkotykami natchnionego poety również nie zyskał twojego uznania. Będę musiała kiedyś spróbować jagodową wersję, chociaz nadal twierdzę, ze to ma tyle wspólnego z batonem ile sugerowana porcja z pełnym posiłkiem.
Podpisuję się rękami i nogami pod wszystkimi trzema zastrzeżeniami. Btw, wielkie dzięki za mobilizację!
Uwielbiamy te batony i w przyszłym tygodniu też znajdzie się u nas ich recenzja ;) Malinowego jeszcze nie jadłyśmy, bo do tej pory nie był dostępny, ale jest już kupiony i czeka cierpliwie na swoją kolej :)
Jednak jeżeli miałybyśmy wybierać między figowym a jagodowym smakiem, to wybrałybyśmy ten pierwszy (mimo naszego zamiłowania do jagód).
A tak w ogóle to jeszcze nigdy nie udało nam się zjeść tylko 30g płatków na śniadanie :D
Bo 30-gramowa porcja płatków to 1/2 posiłku dla chomika.
Podpisujemy się pod tym rękami i nogami :)
Ej, na pewno chodziło Ci o zapach melisy? Czy może melasy? :>
Opis produktu rzeczywiście brzmi strasznie :D
Może. Chyba nawet nie wiem, jak melisa i melasa pachną, ale skojarzyło mi się z Alicją w krainie czarów, hłe hłe. Zaraz zgoogluje oba i zmienię we wpisie, jeśli jednak chodziło o melasę. Dzięki ;*
No i jednak melasa :D
Tak, dzięki raz jeszcze ;*
Wszyscy ostatnio jedzą te batoniki. :D Ale widać, że warto.
Wszyscy jedzą, jedz i Ty :D (To nie czekolada, więc chyba możesz.)
Dziś się owpychałam domowej granoli, więc trochę mam dość takich ciasteczkowych klimatów, ale nie wykluczam.
A tak w ogóle, uwielbiam to uczucie, jak zwleka się tyle że zjedzeniem czegoś, a potem okazuje się, że to takie pyszne. :)
Ojj, ja też. Odkładasz i odkładasz, myślisz, że czeka cię średniak albo ostatnia paskuda, a tu niebo w gębie :)
Jedynie co nie zadowoliło mnie w tych batonach to cena! No ja rozumiem, że zdrowe, BIO, z USA i w ogóle och i ach ale serio 3-4 złote? :(
Mnie najbardziej smakował jagodowy właśnie! :)
AŻ TYLE KOSZTUJĄ?! Omg, jak dobrze, że wyrzuciłam paragon, bo zupełnie bym osiwiała, pisząc notkę.
Nom, ja za swojego dałam 2,99 :/
Po Twojej recenzji (o wszystkich Fig barach przeczytałam, ale ten i figowy wydają mi się być najsmaczniejsze) upoluję te ciastkowe batony dziś w Rossmannie, więc ubogacą moje zapasy słodyczy :p Chyba że na któregoś z miejsca mnie najdzie, w co jednak wątpie, bo u mnie większość produktów najpierw musi swoje odleżeć :p
Koniecznie mi potem napisz, jak Ci smakują :)