Dzień przed mikołajkami udałam się z mamą do Tesco celem zrobienia większych, choć jeszcze nie świątecznych zakupów. W zasadzie to tylko mama potrzebowała zaopatrzyć swoją spiżarnię, ja zaś skusiłam się samym hasłem zakupy i ostatecznie wróciłam do domu z nienaruszonym budżetem tak w portfelu, jak i na wirtualnym koncie.
Pod koniec przygody z marketem, stojąc przy kasach, postanowiłam pobyć dobrą córką i pomóc przy pakowaniu, tym bardziej że obok sprzedawczyni wylało się coś bliżej nieokreślonego i groziło utaplaniem produktów. Dzięki tej szczodrości zauważyłam, że mama po raz kolejny nabyła śliwki w czekoladzie. Są pycha – powiedziała, widząc mój wzrok świdrujący półprzezroczystą siateczkę. Bez namysłu wpakowała sobie czekoladkę do buzi, robiąc mi jeszcze większą ochotę. Mogę jedną? – zapytałam. A że żadna matka dziecku nie odmówi, wzięłam nawet dwie. Będą na wieczór – pomyślałam. – Jak nie ten, to za rok.
Ten Wieczór nadszedł jednak szybciej, niż przypuszczałam, gdyż już następnego dnia. Byłam po degustacji ponad połowy stugramowej Milki Oreo, ale moje myśli nadal krążyły wokół słodkiego. Niech będą śliwki, zadecydowałam. Zajęłam pozycję na łóżku, włączyłam film i zaczęłam się delektować. No, w takim stopniu, w jakim potrafię. Ale że czekoladka wyjątkowo mi posmakowała, postanowiłam przerwać posiłek – oraz seans – i skoczyć do kuchni na małe fotografowanko.
Tak oto decyzja o recenzji podjęła się sama.
Śliwka w czekoladzie Jutrzenka Dobre Miasto
Uwielbiam śliwki w czekoladzie i zupełnie nie rozumiem, jak to się stało, że do tej pory otrzymałam tylko jedno ich opakowanie. Był wtedy grudzień, prawdopodobnie mikołajki, ale ręki sobie uciąć nie dam, bo na zdjęciu jestem ubrana w bluzkę z krótkim rękawem. Śliwki z Wawelu stanowiły część słodkiego prezentu od ówczesnego chłopaka i skrywały się w tekturowej szkatułce mieszczącej aż 300 g produktu. Stanowiły świetny przykład prostego, klasycznego owocu w polewie, bez żadnych udziwnień (śliwka kandyzowana 70%, masa kakaowa w czekoladzie min. 43%). Żadnych dodatkowych nadzień, nic.
Śliwki Cukierki firmy Jutrzenka Dobre Miasto to jednak coś zupełnie innego. Oprócz owocu, który zajmuje w produkcie tylko 20% – mam co do tego mieszane uczucia – w środku znajdziemy również coś w rodzaju czekoladowego marcepana albo trufli. Całość jest smaczna, nawet bardzo, ale zdecydowanie nie powinna się nazywać Śliwką w czekoladzie. To tak, jakby przemianować kokosowe Jeżyki na Kokos w czekoladzie, bo przecież mają aż 3,6% wiórków. Coś tu jest nie tak.
Plusem jutrzenkowego wyrobu jest masa kakaowa w czekoladzie, która zajmuje min. 42%, czyli mniej więcej tyle, ile ma śliwka z Wawelu. Polewa okalająca go jest kakaowa, ale nie smakuje jak tanie słodycze czy wyrób czekoladopodobny. Gdybym nie przeczytała informacji na sreberku, byłabym święcie przekonana, iż zjadłam czekoladę deserową.
Mniej zachwytu wzbudza we mnie sama śliwka, która jest przecież sercem i sensem tego wyrobu. Zanim zdradzę, co mi w niej nie pasowało, zadam wam pytanie: Jak często, jedząc cukierki w papierkach, przed włożeniem ich do buzi siedzicie i czytacie słowo po słowie cały skład? Jeśli odpowiedź jest taka, jak przypuszczam, to narazilibyście swoje zęby na spore niebezpieczeństwo. Tak jak ja.
Śliwka w czekoladzie z Jutrzenki, choć świeża i wilgotna – żadna tam mumia – jest rodzajem ruletki dla szczerbatych, którzy z rozgrywki wyjdą albo zwycięsko (nadal pozostaną szczerbaci), albo dostaną skierowanie po protezę dla osób całkowicie bezzębnych. Każdy owoc bowiem ma w sobie pokruszone kawałki pestek, i to wcale nie małe. Kilka z nich ugryzłam tak mocno, że zaczęłam poważnie obawiać się o swoje zęby (na szczęście nic się nie ukruszyło, sprawdziłam).
Recenzowanemu produktowi miałam przyznać 6 chi: bo duży, bo pewnie spora śliwka w środku, bo dawno nie jadłam. Zorientowałam się jednak, że wielkość nie ma znaczenia, gdyż ważne jest to, co w środku (i tak przeszliśmy od śliwki do prawdy życiowej). Znalazłszy tam marcepanowo-truflowe nadzienie – oba kocham, ale tu liczyłam na sam owoc – postanowiłam obniżyć ocenę do 5 chi. W których przydzieleniu znów mi coś przeszkodziło. Tym razem były to nieszczęsne kawałki pestek (albo zębów pracownika fabryki, który też próbował się w śliwki łapczywie wgryźć). Nie miałam jednak serca odejmować kolejnego pieska, więc zatrzymałam się na 4 chi ze wstążką. Produkt warto zakupić, ale nie polecam jeść go dużymi kęsami. Poważnie.
Nazwa: Śliwka w czekoladzie.
Opis: Śliwka w pomadzie oblana czekoladą.
Producent: Jutrzenka Dobre Miasto Sp. z o.o.
Wartość energetyczna na 100 g: ?
Wartości odżywcze na 100 g: ?
Skład: cukier, śliwka suszona 20% (śliwka, substancja konserwująca: sorbinian potasu), czekolada 18% [cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny (palmowy), emulgatory: lecytyny (z soi); E 476, aromat], syrop glukozowy, polewa kakaowa [cukier, tłuszcz roślinny (palmowy), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu,emulgator: lecytyna (z soi), aromat], tłuszcz roślinny (palmowy), maślanka w proszku, mleko w proszku odtłuszczone, skrobia ziemniaczana, aromat. Produkt może zawierać ziarno sezamu, zboża zawierające gluten, orzeszki arachidowe i inne orzechy. Masa kakaowa w czekoladzie min. 42%. Czekolada oprócz tłuszczu kakaowego zawiera tłuszcz roślinny. Produkt może zawierać fragmenty pestek.
Waga: 20-21 g
Upolujesz w: Tesco (na wagę)
Cena: w granicach 20 zł za 1 kg
Ocena: 4 chi i wstążka
(gdyby nie pestki, byłoby 5 chi)
EDIT: Przy drugim zakupie pestek w śliwkach nie było, a w jednym cukierku znalazłam nawet dwa owoce!
Doceniasz moją pracę? „Postaw mi kawę” i pomóż rozwijać blog – dla Ciebie i innych osób. Dziękuję :)
***
Przeczytaj również inne recenzje owoców w czekoladzie:
Solidarność, Śliwka Nałęczowska w czekoladzie
Luximo Premium, Śliwka kandyzowana w czekoladzie
Jutrzenka Dobre Miasto, Luximo Premium Śliwka w czekoladzie – druga wersja cukierków
Jutrzenka Dobre Miasto, Luximo Premium Malaga z rodzynkami w czekoladzie – druga wersja cukierków
Jutrzenka Dobre Miasto, Luximo Premium Wiśnia w czekoladzie
Jutrzenka Dobre Miasto, Luximo Premium Czarna porzeczka w czekoladzie
Czekolateria, Śliwka w czekoladzie
Czekolateria, Cukierki czekoladowe z nadzieniem wiśniowym
Czekolateria, Cukierki czekoladowe z nadzieniem porzeczkowym
Ulubione cukierki mojej mamy. Dla mnie za słodkie, ale skłamałabym mówiąc, ze ich nie podjadam jak są w domu. Hmmm, tylko, ze nie kojarzę żebym kiedykolwiek natrafiła na kawałek pestki.
Moja mama też nie wspominała o pestkach, a ja wzięłam dwa cukierki i na obu prawie połamałam zęby…
Bardzo lubimy śliwki w czekoladzie, a szczególnie tej firmy (choć najtańsze nie są) i też nie przypominamy sobie, żeby kiedyś znalazły się w nich pestki… Może trafiłaś akurat na taką partię.
Biednemu zawsze pestka w zęby.
Śliwki w czekoladzie…to temat dla mnie bardzo dziwny. Jedne potrafię kochać, a drugie nienawidzić i pluć nimi na wszystkie strony. Tych nie lubię, ale pamiętam, że jadłam kiedyś takie dobre, z marcepanem w środku <3
A tych czemu nie? One też mają truflo-marcepan pod powierzchnią czekolady.
Ale ta śliwka jest taka jakaś alkoholowa :P
No coś Ty, ja tam nawet cienia % nie wyczułam.
Może to przez tą a’la czekoladową truflę ;)
Co ???? Pestki ???? Nigdy w moim 48 letnim życiu nie spotkałam pestki w śliwkach w czekoladzie, a zjadłam ich … trochę, niemało, całkiem sporą ilość … Oj Ty moja bidulko ;) A ja im daję 6 chi z 6 wstążkami :)
Nie ma sześciu wstążek, na tyle nikogo nie stać! :P
P.S. Twoja wina. Specjalnie mi wystawiłaś na wierzch siateczki śliwki z pestkami, żebym połamała zęby, taka z Ciebie matka!
Przynajmniej poinformowano, że „Produkt może zawierać fragmenty pestek.” W składzie tłuszcz roślinny jest tłuszczem roślinnym poganiany, ale cóż poradzić… I ja się pytam, gdzie ten marcepan? Wieki już nie jadłam śliwek w czekoladzie i raczej podziękuję.
Dlatego zadałam pytanie: „Jak często, jedząc cukierki w papierkach, przed włożeniem ich do buzi siedzicie i czytacie słowo po słowie cały skład?”. Gdybym przeczytała go wcześniej, pewnie bym uważała, a tak… W każdym razie już zdążyłam się dowiedzieć, że moje śliwki były jakimś ewenementem. To ciekawe. Gdyby tylko jedna miała… ale obie?!
Zachowawczo napisali, że „może zawierać”. Przecież nie ujmą pestek w składzie :D.
Mój dziadek często je kupuje i zawsze potem wszystkich częstuje. A ja nigdy nie lubiłam śliwek w czekoladzie, fuj.
Zamieńmy się dziadkami :) Chociaż nie, mój też ma dużo dobrego.
Tak zgadza się że mozna w tej sliwce napotkać pestki. Zaznacze że nie jest to wina jutrzenki tylko firmy skąd pochodzi sliwka. Sliwka ktora wykladana jest do oblania w dużej mierze jest bardzo polskejana więc nie łatwo z niej wyselekcjonowac kawałki pestek.
Pozdrawoam wszystkich śliwkożercow :))
Ooo, wreszcie ktoś, kto też napotkał na pestki :)
Może więc Jutrzenka powinna zmienić dostawcę? Poza tym jednym mankamentem czekoladki są naprawdę świetne. I pyszne, to przede wszystkim.
Jestem wieloletnim pracownikiem tej firmy i pracuję na produkcji śliwki i krówki, jem codziennie przez wiele lat i takiego przypadku nie miałam.Uwielbiam śliwki a w szczególności krówkę ręczną smakową i wszystkim polecam.
Jeśli chodzi o śliwki, nie kłamałabym, bo i po co?
Recenzja krówek ręcznych już była, smakowały mi, choć nie wszystkie. Znaleźć ją można tu: klik.
To są najlepsze śliwki na świecie ze względu na pyszna masę truflowa i polewę naprawdę czekoladowa ,uwielbiam je i nigdy nie trafiłam na pestki . Właśnie szukam gdzie je mozna kupic bo nigdzie w sieciówkach ani małych sklepikach nie ma . Wszędzie tylko te podroby śliwki w pseudo czekoladzie. Jutrzenka w ogóle ma smaczne wyroby oby tak zawsze trzymali poziom.
W Tesco co jakiś czas pojawiają się na wagę, ponadto myślę, że znajdziesz je w Carrefourze i Auchan. Śledź gazetki i dzwoń, żeby nie jechać w ciemno.
Jutrzenka ma dwa rodzaje śliwek w czekoladzie, w papierku biało-niebieskim i fioletowym/śliwkowym/. W papierku biało-niebieskim produkuje je w Jutrzence firma Luximo.Nad śliwką jest masa truflowa a potem czekolada.Mnie bardziej smakuje ta w papierku fioletowym,bo nie ma masy truflowej,tylko od razu polewa czekoladowa. Bardzo zbliżona jest smakiem do śliwki z Mieszka
Luximo jest marką biedronkową. Rzeczywiście, doszły mnie słuchy, że skrywa się pod nią Jutrzenka, natomiast mi śliwki z Biedronki nie smakują kompletnie (na blogu zresztą również były).
Śliwka w czekoladzie- w składzie cukier glukozowy i tłuszcz typu trans ( tłuszcz roślinny palmowy ) To są trucizny dla organizmu. Tak prawdę mówiąc to dziś się wszystko opiera na tych szkodliwych produktach
Niestety. Nasz wybór, po co sięgamy.
od lat uważałam śliwkę w czekoladzie z Jutrzenki w biało-srebrnym papierku za najpyszniejszą słodycz na polskim rynku. Śliwka była otulona wyśmienitą masą w objęciach wspaniałego smaku czekolady, wszystko to dawało rozkosz podniebieniu. Niestety, smak tej niepowtarzalnej do niedawna śliwki w czekoladzie zmienił się. Kiedy kupiłam ją niedawno w ich firmowym sklepie bardzo się rozczarowałam. To nie jest już ten sam smak, który towarzyszył mi od lat. Gdzie podziała się charakterystyczna masa wokół śliwki, która była znakiem rozpoznawczym smaku tej słodyczy z Jutrzenki?
To przykre, że zrezygnowali z tego co ich do tej pory wyróżniało. Teraz, dotychczas sztandarowy wyrób, smakuje tak samo jak u konkurencji. Jest bez wyrazu, nijaki i już nie uważam go za słodką wizytówkę naszego regionu.
Nie wiedziałam, że marka zmieniła budowę śliwki. Jeśli w rzeczywistości tak jest, to wielka strata. Póki co mam nadzieję, że trafiłaś na felerną partię.
Zgodzę się że nie powinna nazywać się śliwką w czekoladzie bo to zwykłe oszustwo. Wszystkie wersje z grubym wsadem masy jakiejś takiej dziwnej dla mnie są obrzydliwe. Zwykła śliwka kandyzowana w deserowej czekoladzie tego producenta z Biedry jest najlepszą formą śliwek w mojej opinii.
Ojj, tu byłabym ostrożna. Wszystko zależy od producenta, który w danym roku odpowiada za dostarczanie śliwek w czekoladzie do Biedronki. Spójrz na starą recenzję tych czekoladek, a potem na nowszą. Różnica ogromna.
Niestety, śliwka z Jutrzenki już nie jest taka jak jeszcze pare lat temu. Zgadza się co do tego, ze zdarzają się kawałki pestek- w co którejś sztuce to się dzieje. Śliwki kupuje systematycznie, ponieważ moja rodzina je uwielbia, a raczej uwielbiała. Dla mnie najbardziej odczuwalna zmiana jest zwiększenie ilości cukru…!!! Cukierki są tak słodkie, ze gdyby nie śliwka nie dałoby się ich jeść. Stwierdził to również mój mąż, który słodkości uwielbia .
Niestety sporo słodyczy się pogarsza. Wiele pod płaszczykiem „polepszania jakości”. Co do śliwek nie mam danych, bo daaawno nie kupowałam.
Skład tego produktu to trucizny dla ludzkiego organizmu oraz rakotwórcze substancje. Ludzie kupując to co zawiera ten produkt zabijacie się. Przeczytajcie skład
Jem te śliwki już kilka lat i nigdy nie trafiłem na jakikolwiek kawałek pestki autorka ma wyjątkowe szczęście do takich zadazeń no ale nie ma to jak gównoburza o nic.
Jeden wpis na blogu to gównoburza? Dobrze, że nie widziałeś prawdziwej gównoburzy. Mógłbyś tego emocjonalnie nie przetrwać.