Danio extra z kawałkami banana i czekolady
Zrywam wieczko i widzę jasnożółty serek o idealnej konsystencji, a w nim morze czekoladowych płatków (zdecydowanie większa ilość względem pozostałych wariantów z serii extra). I gdybym tylko nie miała świadomości, że oddzielnie smakują tak wstrętnie…
Delikatny zapach banana i czekolady zapowiada ucztę dla zmysłów. Niestety, po pierwszej łyżeczce serka okazuje się, że żadnej uczty nie będzie, co najwyżej niewielki poczęstunek. Czekolada… jej jakość może lepiej przemilczeć, kawałków bananów jest mało i są smętne, a sam serek smakuje nijako (z zamkniętymi oczami powiedziałabym, że to pół-wanilia, pół-coś). Jedyne, co działa na niezaprzeczalny plus deseru, to połączenie aksamitnej większości z chrupiącą mniejszością, ale to zabawa dla zębów i umysłu, nie zaś podniebienia i kubków smakowych.
Nie ukrywam, że w tym wariancie pokładałam spore nadzieje, szczególnie jako dziecko. Zawsze lubiłam bananowe jogurty, tak jak i lody stracciatella. Kiedy więc po raz pierwszy dotarły do mnie słuchy o połączeniu owych cudów, byłam wniebowzięta. Z miejsca pobiegłam do sklepu i wykupiłam całą paletę (wcale tego nie pamiętam, ale zakładam, że tak właśnie było). Niestety, na tym kończy się entuzjazm związany z ową wątpliwą pod względem prawdopodobieństwa historyjką. Nawet jeśli udało mi się za te wszystkie Danio zapłacić z własnej, dziecięcej kieszeni, a potem jeszcze donieść je do domu, to już konsumując pierwszą sztukę, musiałam czuć się zawiedziona. I oszukana.
Fajnie, że bananowo-czekoladowe Danio, tak jak pozostałe serki z tej serii, jest mało słodkie i rozmiarowo w sam raz na raz. Cała reszta jego cech, niestety, już nie zachwyca. Produkt można jeść i to zdecydowanie częściej niż Danio białe, ale i tak nie polecam.
Miało być 4 chi, ale ostatecznie zatrzymam się przy trzech ze wstążką.
Ocenja: 3 chi ze wstążką
Jeśli chodzi o to połączenie smaków, to ja za nim nie przepadam. Banan i czekolada smakują mi razem tylko w musli (moja ulubiona Fitella c: ).
Ja akurat lubię, ale Danio zawodzi oczekiwania.
Połączenie banana z czekoladą brzmi fajnie, ale biorąc pod uwagę, że dla mnie większość Danio jest na NIE to nawet nie zerkałam w tę stronę ;)
To wypatruj czekolad z nadzieniem bananowym albo czegoś takiego: http://wolewygodniej.pl/520595_BATON-PIANKA-BANAN-W-CZEKOLADZIE-FIGARO-25G.jpg – jadłaś? Całkiem smaczne :)
Ja bardzo lubię serki homogenizowane bananowe ale smaku tego za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć. Moja siostra często się nim zajada, nawet ostatnio mi się przewiną w lodówce…
To spróbuj łyżeczkę od siostry, może Ci pozwoli :)
Żelatyna skarbie! :/
Wiem, ale ostatnio powiedziałaś, że się ugniesz dla Ehrmannów ;>
Dla Ehrmannów może i bym się ugięła ale dla Danio nie warto :P
To jest jedno z gorszych połączeń jakie wymyślono… Bananowy jogurt – blee, do tego pseudo czekolada – fuj… Nigdy więcej tej wersji Danio :P
Banan+czekolada to pyszne połączenie, natomiast smętny banan+pseudoczekolada to co innego, zgadzam się, zło wcielone.
Prawdziwy banan z czekoladą to całkiem inna bajka :P
Najlepiej smakuje maczany w jeszcze gorącej czekoladzie :D
Nigdy nie jadłam, ale wiecie, co mi się marzy? Czekoladowe fondue z piankami albo truskawkami!
Fondue jest genialne i najlepiej naszym zdaniem smakuje właśnie banan, winogrono i kaki, a truskawki i kiwi lepiej smakują osobno :)
Ależ bym sobie zjadła jakiegoś Zotterka z bananowym nadzieniem… Nawet nie wiem, czy taki jest :P. Banan i kakao to super połączenie, ale jak widać nie każdy producent potrafi mu sprostać.
Też bym zjadła czekoladę z bananowym nadzieniem. Chyba nigdy takiej nie widziałam.
http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2014/05/lindt-milchshake-banane-mleczna-z.html
http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2012/08/sarotti-mleczna-z-kremowym-nadzieniem.html
:D
Wpis z Sarotti należy jeszcze do starej generacji, gdzie nie pisałaś recenzji. Na początku mojej przygody z Twoim blogiem przeglądałam te wszystkie „suche” wpisy :)
Lindta przeczytam jutro. Z tej serii miałam (nie)przyjemność próbować Milchshake Brombeer. Nie byłaby zła, gdyby nie fakt, że tak długo zwlekałam z jej otworzeniem, a w ogóle to tata przywiózł mi ją z zagranicy, więc swoje temperaturowo przez ten czas przeszła i zdążyła się „wklęsnąć”, przez co ten dżemik na górze był już niejadalny, taki wiesz, jak to po przebywaniu w wysokiej temperaturze. Po zjedzeniu kilku kostek musiałam całość wywalić do śmieci. What a waste…
Milchshake Brombeer nie spełniła moich oczekiwań w pełni, bananowa chyba była lepsza.
Szok, że przeglądałaś całą kolekcję :D. Kawał historii ;).
Dlaczego szok? Jak mi się podoba jakiś blog, to go nadrabiam :)