Danio extra z kawałkami toffi
Danio z kawałkami toffi… ok, ale o jakim smaku?
Ostatnie recenzowane przeze mnie Danio extra jest zarazem najbardziej monotonne smakowo (tak przynajmniej wynika z nazwy i obrazka), a także najbardziej kaloryczne. Krótko mówiąc: najgorsze. Po jego otwarciu i skosztowaniu szybko jednak zmieniamy zdanie, rozumiejąc, że pierwszy zarzut zupełnie nie pokrywa się z rzeczywistością, a tym samym drugi zaczynamy mieć głęboko gdzieś.
Do tej pory w każdej recenzji narzekałam na foliowate kawałki czegoś, beztrosko pływające w idealnej konsystencji Danio. Czy i tym razem były one równie wstrętne? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie.
Na etykiecie zapisano, iż są to „kawałki toffi”, ale z racji tego, że łudząco przypominają czekoladę z poprzedników, zaczęłam się zastanawiać, czy czasem nie jest to taka właśnie czekolada, ale o smaku toffi. Wątpliwości rozwiać się nie udało (mam ciekawsze rzeczy do robienia od wysyłania maili firmie Danone), zauważyłam zaś, że ze smakiem jest o wiele lepiej. Bynajmniej, nie oznacza to, że dobrze. Nadal czujemy sztuczny smak wyrobu mogącego być w przeszłości kawałkiem buta lalki Barbie, ale tym razem jest on jakby trochę mniej plastikowy (najwidoczniej w tym roku Mattel postawił na obuwie z naturalnego substytutu, co odcięło firmę Danone od materiałów). Prostokącików nie jest aż tak dużo, jak w wariancie banan-czekolada, ale nie trzeba też szukać ich z lupą. Smak serka nie został określony, ale według mnie również jest toffi, bo przypomina rożka firmy Nordis.
Kończąc wątek serii Danio extra, postanowiłam zaskoczyć siebie samą, przyznając piątemu wariantowi aż 5 chi. Za najmniejszy procent udziału obrzydliwości i plastiku w smaku, za konsystencję, zapach, kolor… no, za wszystko. Poza tym muszę jakoś ukoić żal po przyznaniu tak małej liczby chi kawowemu, który do tej pory wybierałam przecież najczęściej. Nawet pomimo foliowych kulek.
Ocena: 5 chi
Świąteczne ogłoszenie literackie
W księgarniach pojawiła się bardzo ciekawa świąteczna książka pt. Cicha 5. Jest ona zbiorem opowiadań siedmiu polskich autorek: Katarzyny Bondy, Małgorzaty Kalicińskiej, Katarzyny Michalak, Krystyny Mirek, Nataszy Sochy, Małgorzaty Wardy i Magdaleny Witkiewicz. Każda z kobiet zajęła się opisaniem fragmentu życia innego mieszkańca kamienicy stojącej przy ulicy Cichej. Historie te zazębiają się, jako że łączy je nie tylko miejsce, ale również czas akcji. Są bardzo ciepłe, optymistyczne, no i świąteczne właśnie. Uważam, że jeśli nie macie jeszcze pomysłu na prezent dla bliskiej osoby, a chcecie zainwestować w coś naprawdę klimatycznego, możecie odpuścić sobie dalsze poszukiwania.
Jeśli zaś interesuje was zapoznanie się z większą ilością informacji dotyczących fabuły i wydania książki (okładki itd.), zachęcam do przeczytania mojej najnowszej recenzji.
Po przeczytaniu 5 recenzji pozostaje mi przemyśleć, na który smak się zdecydować. ;)
I będzie recenzja zwrotna?
Na razie jest u mnie kolejka produktów, ale w sumie w razie co tak – porównamy doznania. ;)
Akurat wersja toffi w ogóle nam nie smakowała ;) Po prostu nie wyczułyśmy tam smaku toffi i stwierdziłyśmy, że wersja kokosowa nadal zostanie naszym faworytem :) A zaraz po niej kawowa z kuleczkami czekoladowymi (same się sobie dziwimy) :P
Dla mnie kawowa jest bezkonkurencyjna, bo mimo iż ma maksymalnie wstrętne kulki, to jednak jest kawowa. Ale toffi stoi tuż za nią, depcząc po homogenizowanych piętach Małego Głoda.
ooo, toffi jeszcze nie jadłam :)
Jak znajdziesz, weź :)
A ja tam z toffi jogurtów bardzo lubię taki kremowy z lidla :) On nie ma żadnego plastikowego gówienka w sobie i jest meeega gęsty i kremowy jak te Smakije z mascarpone :)
Bardzo nie lubię kremowych jogurtów, bo mi smakują czystą śmietaną :P
Najmniej ciekawy jest dla mnie ten serek – kojarzy się z turbo-nieznośną słodyczą.