10 powodów, dla których jestem Typową Kobietą #2

[C.D. 10 powodów, dla których jestem Typową Kobietą]

***

6. Uwielbiam ładne zapachy. Kocham używać perfum, smarować się balsamami, malować usta bezbarwnymi, ale za to pachnącymi błyszczykami, palić wieczorem aromatyzowane świeczki i kadzidełka, a także zatrzymywać się na półpiętrze i wwąchiwać w pieczoną przez sąsiadkę szarlotkę z cynamonem. Co roku z utęsknieniem czekam na wiosnę, a potem lato. Piszczę ze szczęścia, gdy pod blokiem zaczynają kwitnąć bzy, a potem białe kwiatki na dużym drzewie, które pachną tak wspaniale… Ponadto lubię benzynę, lakier do paznokci i farbę do malowania płotów. Myślę, że mogłabym zamieszkać w esencji ładnego zapachu, w takiej bańce, w której nie ma niczego innego prócz zapachu. Tyle że wtedy przestałabym wychodzić z domu już całkowicie. Poza tym nos po pewnym czasie się przyzwyczaja i znieczula, niestety.

7. Rozpływam się na widok wszystkiego, co jest różowe, miękkie, futrzaste i świeci. Być może ten powód powinien znaleźć się na liście 10 powodów, dla których wciąż jestem małym dzieckiem, ale myślę, że to wszystko ma ze sobą związek. Kobiety bowiem lubią być rozpieszczane, obdarowywane i mają w sobie dużo z dziecka. I nie mówię tu o kobietach, którym dogodzisz wyłącznie oryginalnym futrem czy torebką przewyższającą ceną wypłatę przeciętnego Polaka. Dziesięciokrotnie. Mi wystarczy świecąca plastikowa korona (taki przykład z ostatnich tygodni), breloczek z pieskiem, ciepłe różowe skarpety czy rękawiczki z uśmiechniętymi mordkami (byle nie miśków). Łatwo można mnie przekupić i wkupić się w moje łaski. A jeśli do obdarowywania drobiazgami dojdzie noszenie na rękach, przytulanie dające bezpieczeństwo i całowanie, od którego miękną nogi, to już w ogóle.

8. Lubię komedie romantyczne i romanse. Oczywiście nie wszystkie i nie przede wszystkim, ale nie pogardzę dobrym seansem, swoistą randką, sam na sam z laptopem. I paczką chusteczek. Bo nie ukrywam, że na tego typu filmach (raczej romansach i dramatach) buczę jak Buka. Weźmy na przykład takie Przeminęło z wiatrem albo Wichrowe Wzgórza. Dobrze wiem, co i kiedy się wydarzy, a i tak zalewam się łzami. I nie znoszę, kiedy ktoś z tych moich wzruszeń drwi, przechodząc obok pokoju, w którym właśnie leci romansidło (teraz, mieszkając sama, na szczęście nie mam już tego typu wątpliwych atrakcji). Poza tym zdrowo jest czasem oczyścić umysł i kanaliki łzowe.

9. Zaczytuję się literaturą kobiecą. Najchętniej pisaną przez kobiety dla kobiet. Zaliczam tu zarówno Katarzynę Grocholę, do której pełnej kolekcji powieści brakuje mi tylko dwóch tytułów, jak i Anais Nin, dawno już nieżyjącą, a będącą prekursorką erotyków kobiecych (moje recenzje: Delta Wenus i Małe Ptaszki). W większości są to książki lekkie, humorystyczne, zdatne do czytania zarówno „przy okazji”, jak i warte poświęcenia im całego wieczoru (np. papierowe Wichrowe Wzgórza; tak, też płakałam). Z najnowszych nabytków mogę pochwalić się trzema tomami o znanej wszystkim Bridget Jones, które zgodnie z zamówieniem dostałam od Świętego Mikołaja. Ponadto jestem zakochana w polskiej sadze o nazwie Historia pew… (-nego związku, -nej zdrady, -nego narzeczeństwa), które każdorazowo recenzuję. Wszystkie wymienione w tym punkcie pozycje gorąco polecam.

10. Uwielbiam tańczyć. Nie chodzę jednak na dyskoteki, nie wyrywam chłopaków i nie spadam pod stół po wypiciu miliona postawionych przez desperatów drinków. Od czasu do czasu tworzę sobie energetyczną playlistę, gaszę wszystkie światła (nie mam firanek ani zasłon, więc to warunek konieczny) i tańczę, aż braknie mi sił. W międzyczasie aktywizuję Rubi albo raczej dostosowuję się do jej samoistnie zaktywizowanego moim ruchem ciałka. Biegamy, skaczemy i gryziemy się po skarpetach (zdecydowanie częściej ona gryzie mnie). Ne tak dawno zostałam zapytana, przy mogłabym zatańczyć przy pewnej osobie. Nie, nie mogłabym. Taniec jest moją prywatną chwilą, czasem tylko dla mnie (ewentualnie dla Rubi) i nie chcę się nim z nikim dzielić. Co innego dyskoteki, koncerty „i ogólnie takie takie”. Ale nie dom. Tu jest inaczej.

THE END

***

Serdecznie zapraszam za tydzień (?) na kolejną dawkę powodów, tym razem takich, dla których nie jestem Typową Kobietą.


Bell-icon

Dziś życzę, żeby wszystko dobrze się strawiło.

 

13 myśli na temat “10 powodów, dla których jestem Typową Kobietą #2

    1. Uważam, że każdy jest pd pewnymi względami typowy, pod innymi nie. Ciekawie jest owe cechy zestawić :)

  1. Perfumy, balsamy i przeróżne kremy bardzo lubimy a jak już mają zapach np. czekolady to już w ogóle! :D Ostatnio młodsza siostra wysmarowała się balsamem do ciała o zapachu ciasteczek korzennych, to po prostu zjadłybyśmy niedługo ją żywcem :P
    Z Angeliką to sobie możesz pogadać o wszystkim co jest różowe, słodziutkie, mięciutkie i równie dobrze może podobać się naszej małej kuzynce :D Poważnie, Angelika potrafi się cieszyć godzinami z małej kolorowej torebki w której dostała prezent, niż z samego prezentu :D
    Romansideł nie lubimy czytać ale filmem nigdy nie pogardzimy, a już na pewno nie wyciskaczem łez. Jakiś czas temu miałyśmy fazę na filmy Bollywood, które są mistrzami w tej dziedzinie :)
    Też kochamy tańczyć, w końcu kiedyś należałyśmy do grupy tanecznej i po dziś dzień brakuje nam tego :( Za to nie lubimy jeździć na dyskoteki i ruszać się do muzyki typowo klubowej. Zdecydowanie taniec towarzyski bardziej nam odpowiada :)

    1. Bollywood był specjalnością moich dwóch koleżanek z liceum. Dla mnie trochę za długie i… egzotyczne :P Za to mam ścieżkę z „Czasem słońce, czasem deszcz” i bardzo ją lubię.

      1. Też właśnie za czasów liceum miałyśmy głównie ten szał :D Co do długości, to można się przyzwyczaić jeżeli ma się dodatkowo miękką, puchatą poduchę pod tyłkiem :)
        A „Czasem słońce, czasem deszcz” to jest klasyk, który gości na naszej playliście do dzisiaj :)

  2. O taaak ładne zapachy! Mój błyszczyk musi nawet ładnie pachnieć ;)
    A co do puchatych i świecących rzeczy – mam tak samo. Każdą taką pierdułką się zachwycam :D

    1. Dlatego kocham jeździć na wczasy nad polskie morze. Tam są miliony straganów ze wszystkim, co kolorowe, świecące, puchate, kiczowate, tandetne…, ale absolutnie urocze :)

      1. Ja morza nie lubię, wolę góry, ale tam przecież też pełno straganów z misiami, psami pasterskimi i owieczkami pod różnymi postaciami :3 (kaaapcie<3)

  3. To ja nie jestem typową kobietą, bo nie lubię komedii romantycznych i romansów, ani literatury kobiecej. Jednak nie jest z moja kobiecością bardzo źle, bo uwielbiam wszelkie ładnie pachnące rzeczy i błyskotki ;)

    1. Na pewno masz masę kobiecych cech, których mi brak, a o których już za tydzień – zajrzyj wtedy :)

  4. Gdy zaczęłam czytać akapit o komediach romantycznych i romansach, spodziewałam się jakichś polskich szitów, a tutaj takie piękne ekranizacje! Kocham „Wichrowe Wzgórza” i „Przeminęło z wiatrem”!!! Przecież to są arcydzieła kinematografii :). Gdy mam ochotę na coś romantycznego, sięgam po filmy kostiumowe, które z chęcią ogląda ze mną także mój Luby. Za typowe komedie romantyczne uprzejmie podziękuję… Jak dla mnie porażka. A potem kobiety oczekują od mężczyzn rzeczy niemożliwych.

    Ładne zapachy? Owszem. Ale najchętniej mój ukochany i nieraz na blogach wspominany Eisenberg Diabolique. Boję się głęboko wkraczać w świat zapachów, bo nieźle przeczyściło by mi to portfel. Zwłaszcza, że rzadko który zapach naprawdę trafia w moje gusta tak, abym chciała go nosić na sobie. W woski i kadzidełka się nie bawię, zamiennikiem są dla mnie aromatyczne herbaty – których woń po zaparzeniu i tak roznosi mi się po całym pokoju.

    Zawsze głupio mi się do tego przyznawać, ale już nie pamiętam, kiedy przeczytałam jakąś książkę… Mój Mężczyzna nadrabia moje braki, zaczytując się w literaturze wojennej i militarnej.

    Co do tańca, to… mam z nim problem. Nie jestem dobrą tancerką, poza tym taniec ma dla mnie zabarwienie mocno erotyczne. Ciężko mi się przełamać do tańca np. na firmowych imprezach, bo zaraz moje biodra zaczynają za bardzo się kołysać, niż by to wypadało. A jak sobie wypiję, to już w ogóle. Oczywiście wiele zależy od muzyki i przy przaśnych hitach mogę sobie luźno pląsać, zwłaszcza po wódzi. Niemniej jednak, marzy mi się niezobowiązujący wypad na tańce, gdzie zrobi mi się naprawdę gorąco na parkiecie z kimś obcym… ;) I już nie będę musiała się krępować.

    1. Ja też lubię filmy kostiumowe, choć przyznam, że musiałam do nich dorosnąć, tak jak do musicali.

      Co do tańca – marzy Ci się własne „Dirty Dancing”? :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.