„To najlepszy Mars ever!”
…napisał mój instagramowy kolega Marcin pod jednym ze zdjęć limitowanego produktu (pomijając fakt, że był to akurat Snickers, a kolega się pomylił). Czy miał rację?
Mars Hazelnut
Uwielbiam Marsy i kocham Snickersy, limitowana edycja tego pierwszego, wzbogacona o laskowe orzechy, musiała więc podbić moje serce. O tym zaś jak bardzo, miałam się dopiero przekonać.
Po niezbyt udanym laskowym wariancie Snickersa, a piszę „niezbyt udanym”, bo niewiele odbiegającym od pierwotnej wersji batona, od Marsa Hazelnut oczekiwałam pokazu podniebiennych fajerwerków. Liczyłam na to, że będzie w swej formie zbliżony do Snickersa, ale w smaku orzechowy w inny sposób.
Typowo marsowe są w nowej limitce proporcje: dużo nugatu, mało (ale standardowo wchodzącego w zęby) karmelu, pyszna i gruba mleczna czekolada. W przeciwieństwie do Snickersa, na warstwę będącą podkładką dla orzechów wybrano nugat, ponadto mamy tu do czynienia z samymi laskowymi, a nie mieszanką laskowe-fistaszki, wyraźnie niekorzystną dla liczby tych pierwszych.
Orzechy występują w całości bądź w połówkach, są świeże, smakowite, nawet nie zbliżają się do granicy zjełczałości. Chrupią cudownie i nadają batonowi pazura. W przyjemnie puszystym i gumkowym nugacie smakują jak… Toffifee, tak właśnie! Wchodząc zaś w zęby i lekko je zlepiając, przypominają storckowe łakocie również konsystencją.
O karmelu i czekoladzie pisać nie trzeba, bo każdy jadł choć jeden produkt firmy MARS, a jeśli nie, odsyłam was do którejkolwiek z poprzednich recenzji: miniaturowych batonów, cukierków odpowiadających batonom, Snickersa Hazelnut, Marsa Caramel, Twixa White, Milky Waya ameo czy Bounty’ego Dark.
Batona oceniam na 6 chi. Byłby unicorn, ale najwyraźniej moja prostacka gęba nie przyzwyczaiła się jeszcze do posiadania Karty Klubu Konesera, która zobowiązuje do wybierania szlachetniejszych (oczywiście droższych) produktów, i nadal woli plebejskie, pospolite, najtańsze fistaszki. Na nich się wychowała i ukształtowała, także sorry, drogie laskowe.
Mars Hazelnut jest jednak najlepszą edycją limitowaną firmy MARS od dobrych kilku lat. Konkurować z nim mógłby co najwyżej Twix White, choć by ocenić fundowane przez oba batony wrażenia, musiałabym je zjeść pod rząd, a póki co nie planuję zakupu któregokolwiek.
Kiedy po raz pierwszy znalazłam w sklepie (Społem) nowego Marsa, od razu kupiłam dwa. Po ich zjedzeniu, choć obiecywałam sobie, że już dość, że przecież mam tyyyle słodyczy i w ogóle (jak zwykle), pobiegłam po jeszcze jednego. Ale teraz już naprawdę dość. Wasza kolej!
Ocena: 6 chi
Wartości odżywcze i skład:
PS Szukałam ostatnio do recenzji Snickersa Crunchera. Bardzo go lubię, ale kupowałam sporadycznie, bo wiadomo, ca za dużo… I BUM, nie ma. Dotarłszy do domu, przejrzałam internety, by znaleźć odpowiedź. Baton wycofany. Aha. Wait… what? Toż to barbarzyństwo!
Ja też wolę fistaszki od orzechów laskowych. Te pierwsze znikają z szafki w przeciągu kilku(nastu) dni, w czasie gdy orzechy laskowe trzymam dłuższy czas i podejrzanie się nie kończą. :> A batonik wizualnie wygląda dobrze, apetycznie.
Z orzechów najbardziej lubię nerkowce <3
Pjona! Nerkowce górą! :D
Udało mi się go w końcu kupić :D Ile się nalatałam za nim to głowa mała. Teraz za karę będzie musiał poczekać na swoją kolei :)
Super, a gdzie zdobyłaś?
Tak jak już kiedyś pisałyśmy w naszym Marsie były wręcz ohydne orzechy :/ Gorzkie i miękkie zarazem.
Pamiętam. W moich trzech idealne, na bank trafiłyście na złą sztukę. Dajcie mu jeszcze jedną szansę.
O ile normalnie wolę Snickersy, to jeśli chodzi o edycję limitowaną bardziej pasuje mi Mars. Wprawdzie nie jadłam ani laskowego Marsa, ani pseudo-laskowego Snickersa – ale po Waszych recenzjach łatwo mogę wywnioskować, że ten Mars przypadłby mi do gustu.
To czemu nie spróbujesz? :D Na pół z Ukochanym i po sprawie.
Zazdroszczę Ci go tak strasznie…tak strasznie, że nie wiem co! Muszę go dorwać, ale nie wiem gdzie. Przeszłam tyle sklepów w poszukiwaniach i nic :c
A Snickersa Crunchera też uwielbiałam! Bardzo ubolewam nad jego wycofaniem :'(
Nigdy takiego nie widziałam, ale wizualnie wygląda bardzo zachęcająco i chętnie bym spróbowała i przy najbliższej okazji rozejrzę się dokładniej w sklepie :P A Twixy white także bardzo lubię :)
Nie? Ja je ostatnio często widuję, ale może przez to, że zawsze szukam wzrokiem nowości.