Wygrałam w konkursie Wedla, czyli kolejna dawka czekolady in da house

W ostatnim niespodziankowo-przesyłkowym tekście napisałam, że konkursy są świetne, niewiele nas kosztują (czasem nawet nic), sprawiają dużą frajdę, a i można wygrać coś fajnego. Zapowiedziałam wtedy, że niebawem stwierdzenie owo wyjaśnię, dziś zaś nadszedł dzień, w którym tego dokonam.

Nie tak dawno temu (jeśli śledzicie bloga, to pamiętacie) udało mi się wygrać nowe Beskidzkie Łakocie, czyli paluszki w czekoladzie mlecznej od firmy Aksam. Zadanie konkursowe polegało na zrobieniu i opublikowaniu zdjęcia na portalu Instagram, czyli w zasadzie nie do końca moja bajka, ale się powiodło. Co zaś oznacza wyrażenie „nie moja bajka” w tym kontekście? W wielkim skrócie to, że moje konkursy to te, w których polecenie brzmi: napisz coś. Do pisania jestem pierwsza, zawsze i wszędzie, w takich zabawach mogłabym brać udział non stop. Aż żal, że nieczęsto się pojawiają!

Paczka od Wedla konkurs (1)

Konkurs Wedla

Tym razem na zabawę z nagrodami postawił Wedel, o czym dowiedziałam się również przez Instagram (warto było założyć konto, oj warto). Zadanie polegało na zagłosowaniu na ulubiony produkt i uzasadnieniu wyboru w tekście do 1200 znaków. Żadnego logowania, przesyłania maili, płacenia, kupowania produktów, proszenia się o głosy internautów czy przepisywania kodów z opakowań. Po prostu wchodzisz, klikasz i piszesz (najpierw jednak musisz mieć ukończone 18 lat). Jeśli ci się nie uda, następnego dnia próbujesz od nowa i tak do usr… końca losowania, czyli ósmego marca tego roku.

Ja próbowałam trzy razy, choć udało się już za drugim. Dziewiczy tekst był wierszem do szacownego Pawła (wiadomo, co wybrałam), niestety komisji się nie spodobał. Drugi stanowił rozmowę telefoniczną z czekoladą mleczną truskawkową, którą udało mi się trafić w gust jury, trzeci natomiast – mój faworyt – nie miał już szans na wygraną, jako że ta może być tylko jedna. A szkoda! (Tzn. szkoda, że nie wygrałam trzecim, a nie szkoda, że nie mogę otrzymać tysiąca nagród, bo i tak nie miałabym co z nimi zrobić).

Konkurs Wedla – zadanie konkursowe

Teraz krótka przerwa na moją twórczość drugą, docenioną:

„- Halo, halo, czy tu Wedel? Mam ja sprawę, czekoladko, do Ciebie. Chciałabym, byś była truskawkowa, marzysz mi się bowiem kakaowa, ale i owocowa. Lekkim kremem możesz być muśnięta w środku, och!, ależ bym się w Ciebie wgryzła, kotku. Dostarczasz mi endorfin w każdej kostce małej, ups!, żebym tylko nie zjadła od razu całej! Bo oprócz szczęścia, jakie mi niesiesz, masz w sobie trochę kalorii przecież. Nie zważam na to jednak, patrząc na Ciebie w markecie, wiem bowiem, słodziaku, że dogodzisz każdej kobiecie. Więcej nawet, godzisz także facetom, ale, kochana, Ty przeznaczona jesteś kobietom! My się zrozumiemy, jedna drugą zjemy, staniemy się jednością, jedną wielką czekoladową radością. Także tabliczko Mleczna Truskawkowa ma kochana, czy zgodzisz się, bym dziś to ja została wylosowana? Czy wrócisz ze mną do domu, bym nie oddawała Cię już nikomu?”

A teraz na trzecią, która nie miała już szans na docenienie:

„Na zewnątrz rozległ się huk. Przykryta po czubek głowy kocem, bała się wyjrzeć przez okno. Wiedziała, że to niemożliwe, by podczas burzy panowała mgła. A jednak. Gdy lekko odchyliła koc, by zaczerpnąć świeżego, oczyszczanego przez zimny deszcz powietrza, pod koc napłynęły gęste, mlecznobiałe kłęby. Starała się ich nie wdychać, odwróciła głowę. Jej ciało pragnęło jednak powietrza, pragnęło wypełnić nim płuca, dotlenić komórki. Ile mózg wytrzyma bez paliwa? – pomyślała. Dała za wygraną. Zaciągnęła się głęboko, zachłysnęła gęstym oparem, poczuła, jak wypełnia jej wnętrze. Już miała zacząć panikować, kiedy – Cóż to? – zapytała samą siebie. Mgła wcale nie pochodziła zza okna. Była ciężka, żółtawa i karmelowa w smaku. Czy to możliwe, że…? Jej rozmyślania przerwało wołanie mamy: Olga, choć na deser, upiekłam ciasto z polewą z Karmellove!”

Wygrana w konkursie Wedla

Wygraną w konkursie jest „paczka słodyczy od Wedla” i nie wiem dlaczego, ale od pierwszego wejścia na stronę wierzyłam w to, iż dostanę KOSZ słodyczy. Zdecydowałam się zapisać ową nazwę opakowania dużymi literami, gdyż jest ona kluczowym czynnikiem, dla którego w ogóle tak gorączkowo grałam i pisałam tekściki. Wyimaginowałam sobie, że przyślą mi duży wiklinowy koszyk pełen drobnych słodkości i już nieważne nawet jakich, ważne że w koszu.

Wyobraźcie sobie zatem moją minę, gdy kilka dni czekałam na przesyłkę, a po jej otrzymaniu ujrzałam względnie spory karton, na którego dnie smętnie spoczywały czekoladowe wyroby. Tragedia i czarna rozpacz! Moje życie się skończyło.

Paczka od Wedla konkurs (2)

I gdzie ten kosz słodyczy Wedla…?!

Ale fakt, wina leży po mojej, nie po Wedla stronie. Na portalu jasno i wyraźnie napisano „paczka”. Dlaczego więc wyobrażałam sobie szacowny kosz? Nie mam pojęcia i chyba nigdy się nie dowiem. Może to przez instagramowe zdjęcie ze świąt na profilu producenta, na którym można było ujrzeć tę cudną kompozycję.

No ale nic, paczka też nie jest zła. Tym bardziej, że w środku znalazły się rzeczy takie jak: Pawełek toffi (tu zastrzeżenie i wielki żal, że tylko jeden smak, przez co nie zrobię recenzji, bo nie zamierzam dokupować – póki co – reszty, choć w przyszłości jak najbardziej), trzy czekolady: mleczna, gorzka i mleczna truskawkowa (dwie pierwsze – super, truskawkową już mam), Torcik Wedlowski (ciekawa rzecz, nigdy nie jadłam, nigdy mu się nawet nie przyglądałam) oraz waniliowe Ptasie Mleczko (produkt zupełnie mi obojętny, za to wiem, kto go lubi i kto dostanie na swoje święto).

Wedel pawełek toffi

Podsumowując zaś wątek osiągania sukcesów w tego typu konkursach, publikuję słowa mojego przyjaciela, wypowiedziane (napisane) zaraz po moim wybuchu entuzjazmu związanego z wygraną, jeszcze wtedy silnie wyobrażanego sobie, kosza:

„Kolejny kosz słodyczy! Ja Cie nie mogę! W Twoich żyłach zaraz popłynie czekolada!”

Ale to nieprawda, nie popłynie. Już płynie.

20 myśli na temat “Wygrałam w konkursie Wedla, czyli kolejna dawka czekolady in da house

  1. zdecydowanie nie przepadam (łagodnie powiedziawszy) za słodyczami od Wedla. :D aczkolwiek jak są za darmo to bym nie pogardziła! :D gratuluje wygranej, teksty świetne należało Ci się. jeżeli chodzi o paczkę to taka bieda trochę :< torciku jednak zazdroszczę bo próbowałam i jest bardzo dobry. czekolady Wedla? absolutnie nie… chociaż truskawkowa jest jeszcze całkiem znośna. :D

    1. Ja czekolad Wedla nie jadłam już sto lat, dlatego się cieszę. Za ptasim tego producenta nie przepadam (milkowe lepsze), choć szczerze mówiąc, mleczko w ogóle nie jest moim ulubionym słodyczem. Pawełki zaś uwielbiam, to smak późnych lat podstawówki.

  2. Powiem tak, zazdroszczę wygranego konkursu, zazdroszczę weny, ale nie zazdroszczę nagrody :D Jakby to był Lindt/Milka/Ritter Sport to pewnie bym zmieniła kolor na zielony i zdarła sobie żeby do dziąseł od zgrzytanie. Jednak Wedel to Wedel :D

  3. Niedawno wygrałyśmy kosz słodyczy od Lindta o wartości 250 zł, gdzie wystarczyło wysłać przepis z wykorzystaniem czekolady :P Natomiast tydzień temu Wedel przysłał nam ich firmowy kubeczek, którego można było wygrać na twitterze :)
    Podsumowując, też uwielbiamy konkursy xD

    1. Pospolite – fakt. I wolałabym całą linię Pawełków zamiast jednego, ale konkurs to konkurs, nie mogli od razu wysłać całego asortymentu :( :P

  4. Rozmowa telefoniczna czad! :D Nie dziwię się, że wygrałaś :). Gratuluję! Szczerze powiedziawszy, Wedel mało się postarał wysyłając swoją podstawową, klasyczną ofertę. Ale Torcika Wedlowskiego nigdy nie jadłam, więc czekam na recenzję :).

  5. Gratuluję wygranej! Osobiście podzielam zdanie Wedlowskiego jury i mnie bardziej podoba się zwycięski tekst. A co do Wedla to wiedziałam o istnieniu Wedlowskiego torcika i zawsze byłam ciekawa czy to po prostu zwykły wafel przekładany kremem i oblany czekoladą jak Prince Polo bądź Princessa czy może coś więcej ale nigdy na tyle zaintrygowana żeby go nabyć więc czekam z niecierpliwością na recenzję. I zawsze będę miała sentyment do klasycznego Ptasiego Mleczka (mimo, że obecnie uwielbiam i jadam tylko słodkie do bólu produkty czyli np. wszystko co milkowe w tym mleczko alpejskie). Wspomnienia jak dostawałam je z jakieś specjalnej okazji od cioć i wujków, jak otwierało się pudełko, zdejmowało białą karteczkę (teraz chyba jest nowocześniej z folią?) i odsłaniało się pierwszą warstwę kosteczek. Jak zjadałam to pierwsze pięterko i nie czułam się jeszcze taka winna, bo przecież został jeszcze parter! A potem jak już jednak troszeczkę było wstyd, że wsunęłam całe pudełko sama. Ale się rozmarzyłam, proszę wybaczyć. A tak w ogóle znalazłam przypadkiem w necie takie cudo http://4.bp.blogspot.com/-eCjXjrVTcp0/VEdq9kv2UyI/AAAAAAAApoM/dI1xQlQ3ZKQ/s1600/ferrero-rocher-bombones.png i http://i.ytimg.com/vi/57JABpv_uCE/maxresdefault.jpg Uwielbiam wszystko co Ferrero, chyba muszę tego poszukać i zamówić.

    1. Dziękuję :)
      Do ptasiego sentymentu nie mam, bo nigdy nie wiązało się z moją rodziną, nie przewijało się również zbyt często w moim życiu, co innego Pawełki.
      Zestawu ze zdjęcia nigdy nie widziałam, ale też kocham Ferrero, więc jak gdzieś go dorwiesz, daj znać gdzie <3

    1. Ja nie pogardzę żadnym słodyczem. Nooo, może niektórymi tak, ale tych wcale nie uważam za złe (obym po testach nie musiała zmieniać zdania!).

  6. Gratuluję wygranej. Oba teksty mi się bardzo podobają. Ile czasu od napisania dowiedziałaś się, że wygrałaś?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.