Jutrzenka Dobre Miasto, Krówka produkcji ręcznej: o smaku advocatu, orzechowa

Dzisiejszą recenzję dedykuję veli, która zmartwiła się, że to już koniec cukierkowych testów.

***

Dawno porządnie nie odwiedziłam Tesco. Co prawda byłam w nim kilka razy, odkąd zaczęła się zima, nie zagłębiałam się jednak w ulubione alejki, nie kontemplowałam nowości, tak naprawdę nie nastawiałam się na zakupy. Porządne odwiedziny bowiem to wyprawa samotna, tylko ja i granatowy plastikowy koszyk, z listą rzeczy potrzebnych (bądź nie), z portfelem pełnym zasobów (zawsze). Ponadto te kilka ostatnich wstąpień do marketu zakrawało o zdradę, bo nie było to „moje”, położone piętnaście minut piechotą od domu Tesco, ale inne, znajdujące się w jednej z galerii handlowych. Wstyd i hańba.

Do odwiedzenia starego przyjaciela w końcu skłoniły mnie, a raczej zmusiły, kończące się zapasy mrożonego szpinaku. Śmiejcie się bądź nie, ale Tesco naprawdę oferuje bardzo fajny szpinak w liściach: „bryłkowy”, nie zaś w formie wielkiego brykietu, który ostatnio waliłam młotkiem do mięsa i ochlapałam całą kuchnię zielonymi włóknami – nie było mi do śmiechu podczas ich szorowania, do tego o wiele tańszy od produktów znanych marek. Podczas ostatnich odwiedzin w markecie wzięłam od razu pięć opakowań, aaale nie miało być o szpinaku, tylko o czymś innym. Czymś, czyli krówkach produkcji ręcznej firmy Jutrzenka Dobre Miasto, których cztery smaki już prezentowałam. Z tego, co zdążyłam zauważyć na kartonie, do pełnego zestawu brakuje mi jeszcze jednej sztuki: waniliowej, co z czasem zapewne nadrobię.

Tym razem z kartonów wygrzebałam jedną krówkę o smaku advocatu, drugą orzechową. Muszę przyznać, że aby znaleźć odpowiednie sztuki, sporo trzeba się było naprzerzucać. Albo to Tesco ma problem z przechowywaniem słodyczy na wagę, albo same krówki z Jutrzenki są kiepskie jakościowo. Nie dość, że ich rozmiar rozciąga się od żałosnego po ogromny (ok, produkcja ręczna, wybaczam), to jeszcze pomadki są tak twarde, że można by złamać na nich ząb. Przy kartonach stałam dobrych kilka minut, grzebiąc i ściskając co okazalsze sztuki. Głaz, metal, kamień, drewno… o, ta się nada. W końcu trafiłam na miękką o smaku advocatu (tu zadziwia mnie inna rzecz: dlaczego czarne opakowanie?!) i jedną jako-tako zdatną orzechową, co łącznie dało 52 g i 77 gr. Czy będą dobre – to miałam dopiero odkryć.

Jutrzenka Dobre Miasto krówka o smaku advocatu (1)

Krówka o smaku advocatu

Kto jak kto, ale ja jako pierwszą musiałam wybrać pomadkę alkoholową. Spodziewałam się, że będzie jasna w kolorze, a w smaku jajeczna, jak to advocat (brandy + cukier + żółtka + śmietana + wanilia). Czarne opakowanie mogło stanowić „zmyłkę przeciwnika” z kolorystyką nieatrakcyjną dla dzieci, poza tym krówka musiała być inna od mlecznej, która zajęła już papierek żółty.

Jutrzenka Dobre Miasto krówka o smaku advocatu (2)

Po wyjęciu tajemniczego słodycza z opakowania okazało się jednak, że jest ciemny. Ciemny na zewnątrz, ciemny w środku, w zapachu trochę jak stary tłuszcz (i/lub jak Krówka Popularna z Sycowa, brrr), w smaku zaś likierowy. I bynajmniej, nie jest to żadna odmiana likieru jajecznego, na co wskazywałaby nazwa, ale twór kakowo-rumowy (za obecność rumu dałabym sobie nadkroić małego palca u stopy).

Alkohol, jak pisałam, czuć, ale niebyt mocno. Podczas konsumpcji o wiele bardziej zajmowała mnie przyjemna konsystencja krówki, czyli krucha skorupa połączona z wewnętrznym miękkim, ciągnącym się i likierowym karmelem. Muszę przyznać, że jest to pierwsza tak zbliżona do ideału krówka Jutrzenki, jaką udało mi się testować, a jednocześnie wyjątkowa, bo pozostałe w kartonie były kamiennymi kamieniami o strukturze kamieni. I nadal nie wiem kogo za to winić: producenta czy market.

Jutrzenka Dobre Miasto krówka o smaku advocatu (3)

Przyznaję jej 5 chi, bo uważam, że jest najsmaczniejsza z testowanych, ale poskreślam, że sądzę tak tylko dlatego, że miała najlepszą konsystencję. Nie wiem, jak przedstawiałyby się moje uczucia względem krówek, gdyby poprzednie były równie świeże lub ta podobnie twarda i nieżyciowa. Ocena dotyczy zatem tej konkretnej sztuki, a nie pomadek advocatowych z Jutrzenki w ogóle.

skalachi_5Ocena: 5 chi


Jutrzenka Dobre Miasto krówka orzechowa (1)

Krówka orzechowa

Jeśli narzekałam, że w poprzedniej krówce czuć stary tłuszcz, to tylko dlatego, że nie próbowałam jeszcze orzechowej.

Ta krówka jest zupełnie inna od jutrzenkowych sióstr. Nie dość, że zapachem przywodzi na myśl gorszą wersję Krówki Popularnej (choć myślałam, że to niemożliwe) albo pączka, którego właścicielka cukierni próbowała sprzedać przez tydzień, z nikłym rezultatem, codziennie odsmażając na głębokim, starym tłuszczu, to jeszcze konsystencją nie przypomina kruchej krówki, ale bezczelną, jednolitą mordoklejkę.

Jutrzenka Dobre Miasto krówka orzechowa (2)

Krojąc ją na pół, omal nie złamałam noża. Wcale nie żartuję! Może i nie posiadam zestawu kuchennego za kilka tysięcy, który dałby radę przekroić nawet diament, ale bez przesady. Jeśli nóż wygina się na boki, nie mogąc wejść w krówkę, to znaczy, że ze słodyczem coś jest nie tak.

I faktycznie, jest. Określenie krówki mordoklejką to bardzo łagodny, zachowawczy wręcz akt uchwycenia jej jestestwa. W rzeczywistości orzechowa wariacja jest stwardniałym dziegciem, który włazi w zęby, nie da się go pogryźć, przerzuć, połknąć ani zrobić niczego innego. Starotłuszczowy zapach przenosi się na smak, który atakuje podniebienie kilkuletnim, przemaślonym popcornem. W skrócie: nic gorszego.

Jutrzenka Dobre Miasto krówka orzechowa (3)

Nie rozumiem, jak można te pomadki kupować. Mam nadzieję, że trafiłam na wadliwy sort (w co wątpię), bo inaczej… nie wiem. Naprawdę nie polecam krówek o orzechowym smaku. Jeśli życie wam miłe i jeśli macie w sobie choć odrobinę litości, nie krzywdźcie żołądków tym czymś.

skalachi_1Ocena: 1 chi

.

Klijnij po krówki firmy Jutrzenka Dobre Miasto i Solidarność
 Kliknij po krówki firmy Syców i Śnieżka
Kliknij po krówkowy baton Grunchy firmy Ania

14 myśli na temat “Jutrzenka Dobre Miasto, Krówka produkcji ręcznej: o smaku advocatu, orzechowa

  1. wpis w sam raz do porannej kawy. :D jak już wspominałam, uwielbiam cukierkowe wpisy i dziękuję baaaardzo za dedykację! *___* narobiłaś mi ogromnego smaku na krówki, wiem już przynajmniej których unikać. jeżeli chodzi o szpinak to też taki kupuję! nie rozumiem po co producenci robią je w formie wielkiego bloku, którego nijak nie można podzielić chyba, że przy użyciu ciężkiego sprzętu czytaj tłuczek do mięsa lub nóż. :D

    1. A proszę, proszę :)
      Nóż to chyba bym połamała na takim brykiecie :P Na całe szczęście sięgam po niego tylko w ostateczności, np. kiedy zapasy „wyszły”, a do Tesco bardzo nie chce mi się jechać.

  2. O, tych nie jadłam i raczej nie zapowiada się bym miała je zjeść. Za to teraz przegryzam kolejną krówkę z Wawelu, która jest idealna, ale denerwuje mnie zdaniem mieszczącym się po wewnętrznej stronie papierka „A miałaś być ostatnia”. Żadna krowa nie będzie mi kontrolować ilość spożywanych łakoci!

    1. A to krowa :/
      Jak znajdziesz miejsce, w którym sprzedają wawelskie na wagę, to napisz. Też chciałabym spróbować.

        1. Spoko, Polomarket mamy we Wrocławiu jeden, w dodatku na końcu świata, gdzie nawet diabłu nie chce się mówić dobranoc. Jednak spasuję :P

          1. Wiesz co Olga? Ale opłaca Ci się kupić całe opakowanie tych krówek, bo popieram dziewczyny – to najlepsze krówki! Taka loteria w opakowaniu (pozytywna). Jedna ma bardzo kruszą skorupkę a nadzienie aż się wylewa, jedna jest krucha, jedna krucha z lekko wilgotnym środkiem, a i nawet na mordoklejkę trafi się! ;D

  3. Jedna firma, a takie skrajności! Jednakże w krówkach duże znaczenie ma długość i warunki przechowywania. Wiem to dobrze po moich firmowych krówkach. Zawsze są pyszne, ale im starsze tym robią się twardsze. Najbardziej lubię kruche z miękkim środkiem, czyli tak jak wyglądała Twoja adwokatka. Jej zdjęcie naprawdę pobudza apetyt.

    1. Wiem, aż mi się miło robi, jak sobie przypomnę jej konsystencję i smak. Za to na myśl o kamieniach mam ochotę nigdy więcej nie kupować krówek.

  4. I tak orzechowej wersji nigdy byśmy nie kupiły… Chyba, że ktoś miałby zbędną jedną sztukę i nam ją oddał :P Generalnie jeśli mamy skusić się na jakąś krówkę to tylko i wyłącznie na taką, która w składzie ma masło :)

    1. Te mają. Masło, które pięćdziesiąt lat temu spadło ekspedientce pod ladę i teraz, kiedy je odkryła, postanowiła dorzucić trochę orzechów i wytopić krówki.

  5. Jadłam te krówki, ale moje w ogóle były inne w konsystencji. Moje były twarde (aż zęby bolały) i suche jak wióry, fuj, źle je wspominam :P

    1. No właśnie, to ich problem. Trzeba się nagrzebać w kartonie, żeby znaleźć coś zdatnego do spożycia.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.