Jeśli sądziliście, że cztery sztuki GrießTraum oraz siedem sztuk Almighurtów (w tym zwykłych i Fantasie) to wystarczająca ilość zdobyczy jak na pierwszą wizytę w Realu, pragnę was poinformować, że nigdy nie byliście w większym błędzie.
Grand Dessert kleine Verführung
Do dnia dzisiejszego na blogu pojawiły się dwa rodzaje Grand Dessertów: pierwszym była biedronkowa podwójnie czekoladowa Dessella Premium (w lodówce czeka orzechowa, choć być w może w dniu publikacji niniejszej recenzji będzie już dawno po niej) oraz zwykły Grand Dessert z Carrefoura, w smakach czekolada-mięta oraz czekolada-śmietanka (tu znów wspomnę, że jadłam jeszcze waniliową – recenzja czeka na publikację, aczkolwiek trochę sobie jeszcze poczeka, bo planuję dokupić czekoladową).
Po tym długim opisie deserów, które bądź zjadłam, bądź zjeść zamierzam, mogę wreszcie przejść do sedna i powiedzieć, że Grand Dessert kleine Verführung jest „podlinią” (nie: padliną) albo „linią boczną” dużych Grand Dessertów. Kubeczki mieszczą zaledwie 125 g pseudobudyniu, co rozkłada się nie na dwie, ale aż trzy warstwy dobrodziejstwa (albo i nie?).
Minusem wizualności polskich wydań Grand Dessert kleine Verführung jest to, że mądry dystrybutor przykleił translację składu i wartości odżywczych wprost na przodzie deseru, przez co nie mogłam zrobić ładnego zdjęcia ani ocenić, czy rzeczywiście wyszłoby ładne. Inny minus to żelatyna – nie dla wszystkich, ale dla wegetariańskiej części społeczeństwa owszem.
Plusem deserów zaś jest to, że wreszcie stanowią nowość nie tylko w Polsce, ale w ogóle w ofercie Ehrmanna. Juhu! Ponadto ich nazwę można przetłumaczyć na „Wielki Deser małe uwodzenie”, więc już w ogóle nie ma innej rady, jak tylko kupować.
Dreifacher Schoko Genuss
„Deser mleczny kakaowy z sosem czekoladowym 18%, kawałkami czekolady, oraz bitą śmietaną o smaku czekoladowym 16%” – to brzmi jak niebo! W niebie owym otrzymujemy trzy równe objętościowo warstwy (tak przynajmniej sądziłam, przystępując do jedzenia), a im niżej patrzymy, tym ciemniej się robi.
Na samej górze wyleguje się czekoladowa pianka, niestety bezzapachowa jak cały deser, której zmieszanie z dolnymi warstwami byłoby barbarzyństwem. Grand Dessery bowiem, w przeciwieństwie do Deserów Satino, bitą śmietanę mają obłędną, zwłaszcza tę w wersji czekoladowej. Jest ona delikatna, puszysta, słodziutka… niech się schowają ptasie mleczka, rurki ze sztucznymi kremami i ciepłe lody! W tym przypadku jest powtórzeniem bitej śmietany z biedronkowej Desselli Premium, więc jeśli nie po drodze wam do Reala, a bardzo chcecie poznać jej smak, obierzcie kierunek na owada.
Warstwa środkowa ma kolor mlecznej czekolady, smak… kakaowy albo czekoladowy, dostojny i głęboki, znów ten sam co w Desselli Premium (do tego momentu deser jest jej stuprocentowym odwzorowaniem, po prostu w nieco mniejszym rozmiarze). Jedząc ją, zauważyłam, że zajmuje najwięcej miejsca, deser nie został więc podzielony na równe części.
Ostatnia warstwa jest sosem, o czym przekonałam się dopiero trafiając na nią. Im bliżej do jej wierzchu, tym częściej trafiałam na małe kawałki czekolady. Kiedy zaś odkryłam ją w całej krasie, momentalnie zaczęłam żałować, że nie zdecydowałam się na wymieszanie z poprzedniczką. Okazała się o wiele rzadsza, jak to sos, o dość dziwnym smaku. Jak zwykle wydzieliłam kilka kawałków czekolady, by spróbować ich samych. Wiecie co? Jest jeszcze gorzej niż w Danio extra, choć do tej pory sądziłam, że to niemożliwe. Kawałki owe są wstrętne i rozpadają się w ustach jak stara guma do żucia (nie pytajcie).
Ostatecznie cały deser byłby w porządku, gdyby nie ta nieszczęsna trzecia, zupełnie zbędna warstwa. Bez niej jednak wariant Dreifacher Schoko Genuss byłby zwykłą, podwójnie czekoladową Dessellą Premium, która i tak bije go na głowę faktem, iż jest: tańsza, lepiej dostępna, większa.
Ocena: 4 chi
Nuss-Karamell-Schoko
I znów miałam przed sobą trzy warstwy dobrodziejstwa (lub nie), tym jednak razem wiedziałam, że dwie ostatnie muszę wymieszać.
Pierwsza warstwa to bita śmietana pachnąca orzechowo-karmelowo (nie umiałam się zdecydować, ale obstawiałam, że bardziej orzechowo). Ma beżowy kolor, co sugeruje zmieszanie jej z drugim składnikiem (karmelem?). Jest puszysta i zdecydowanie umierałam z błogości, jedząc ją. Tuż po spojrzałam jednak na skład, gdzie jasno i wyraźnie napisano: „bita śmietana o smaku czekoladowym”. Say whaaat?! Chyba w ich snach, poważnie. To absolutnie nie jest warstwa czekoladowa.
Warstwa środkowa jest karmelowa (teraz już na pewno: „Deser mleczny karmelowy z sosem czekoladowym 18%, kawałkami orzechów laskowych, oraz bitą śmietaną o smaku czekoladowym 16%”). Ma śliczny karmelowy kolor, jest gęsta, aczkolwiek znów pachnie zwodniczo, bo orzechowo. Smak również nie jest wyraźnie karmelowy, ale karmelowo-orzechowy. Ehrmannie, ty kłamczuszku.
Warstwa trzecia, najniższa, niby jest czekoladowa, ale ma dziwny smak. Zamiast plastikowych płatków czekolady znajdziemy tu orzechy, to lepiej, aczkolwiek mają one lekko zjełczały posmak (z deszczu pod rynnę, biednemu zawsze wiatr w oczy i te sprawy). Jej konsystencja jest gęsto-wodnista, podejrzana. Po wymieszaniu z warstwą środkową tylko psuje tę drugą, w związku z czym dobrze zrobiłam, że nie uskuteczniłam miksowania już na początku.
Po zjedzeniu dwóch deserów pod rząd poczułam, że jest mi bardzo słodko, wrażenia tego nie miałam jednak w trakcie jedzenia (tacy to cisi zabójcy ci ehrmannowi deserowie).
Uważam, że Grand Dessert kleine Verführung warto zakupić, ale jeść wyłącznie do warstwy sosu, tę ostatnią zaś wywalić razem z kubkiem. A jeśli miałabym wybrać lepszą, padłoby na poprzednią.
Ocena: 4 chi
Te mnie „nie biorą”. Widziałam dziś w Auchan trochę nowych (lub po prostu nigdy na nie nie trafiłam) Almighurtów, ale tylko w dużych opakowaniach.
Duże z kolei mnie „nie biorą”. Tzn. ich zawartość może i tak, szczególnie orzechowego, ale rozmiar już nie.
W Realu byłam dziś i duuuużo nakupowałam, ale recenzji nie będzie, bo to same już testowane rzeczy. Cztery kaszki (czekolada, tiramisu, jabłko-cynamon, truskawka), trzy Almighurty (same rosyjskie ciacha), Danio kokosowe i takie pierdolety :P
O nie, zdecydowanie NIE. Już wolałabym jogurtowe wariacje ;).
Pomieszaj z jogurtem naturalnym i już będzie jogurtowa wariacja!
dzisiaj wreszcie odwiedziłam Auchan, do którego mi totalnie nie po drodze bo jest na drugim końcu miasta i ja z kolei dzisiaj do kawy zjem Ehrmann, Almighurt marcepanowy. tych niestety nie widziałam ale będę szukać w realu bo tam także pojawiają się już produkty tego producenta co mnie baaaardzo uszczęśliwia. :D
okej już po degustacji, hoho jak to brzmi wykwintnie. po raz kolejny zgadzam się z Twoją recenzją. mak to strasznie ciekawy pomysł, a do tego wyszło fajnie. jestem na plus. teraz czaję się na kaszki od Ehrmanna, co prawda czytałam Twoje recenzje na ich temat ale w takim ostatecznym rozrachunku, którą najbardziej polecasz? :D
Tiramisu, czekolada, jabłko-cynamon, ewentualnie truskawka (byłam dziś w Realu i kupiłam właśnie te). Cztery najlepsze :)
o, dziękuję bardzo to ja jutro chyba skuszę się na tiramisu. chociaż nie powinnam już nic dokupować bo mam jeszcze zapas jogurtów. :D
Jeszcze śliwkową! :D
właśnie wszamałam czekoladę, ambitne komentarze są nie na miejscu powiem tylko jedno – niebo!
Akurat jeżeli chodzi o te desery to nie żałujemy, że nie mamy tego sklepu w okolicy :P
Ja też więcej ich nie kupię, wolę biedronkową Dessellę <3
Macałam te desery Realu jednak nie mogłam się zdecydować czy chcę, czy nie chcę. Odłożyłam czekając aż rozum i żołądek dojdą do porozumienia, na razie jest pat.
Słusznie, bo i tak limitowane nie są, więc masz jeszcze czas :)
Jadłam oba?! Były w jakiejś ”specjalnej” promocji na święta w Biedrze, ale pod inną nazwą :)
Mnie baaardzo smakowały! Wariant czeko wymiata :)
Sosy też Ci smakowały? Brrr
Nie sosy były bleee…tak samo ble jak w tych Satino. Szczególnie ohydny był od czekoladowego sos, tak jak wspomniałaś, smakowało jak jakaś guma połączona z margaryną :/ I znowu te wyrzuty miałam…po uj oni dodają tą żelatynę?!