Mullermilch Kokos
Piliście kiedyś Malibu? Lubicie je? Jeśli tak, kokosowy Mullermilch powinien was oczarować.
Mleko z dodatkiem wyżej wspomnianego likieru to chyba najbardziej niemodny i żenujący drink, o jakiego można poprosić w klubie bądź barze. Tuż za nim stoi miętowe modżajto, a to i tak wyłącznie ze względu na źle wypowiadaną nazwę, i kłopotliwe kombinacje typu Blow Job czy Sex on the beach, zwłaszcza w sytuacji, gdy barman jest pryszczaty i ma jedno oko. Na czole.
Ja na całe szczęście lubię być passe, nosić bluzy z kapturem, gdy modne są swetry, ozdabiać pokój maskotkami, gdy wiek już nie ten, a także pić drinki, za które wyprosiliby mnie z lokalu, ale w domu któż zabroni? Wśród drinków tych znajduje się między innymi przywołane już Malibu z mlekiem, do którego odnoszę się ze względu na kokosowego Mullermilcha, ten bowiem jak palmowy drink pachnie, smakuje i wygląda. Aż chce się dorzucić plaster ananasa i kolejny niemodny drink gotowy.
Kokosowy Mullermilch jest gęstawy, choć mógłby być gęstszy, słodki, ale nie przesadnie, a już na pewno o niebo lepszy od kokosowych Hitów, które jadłam podczas tego samego podwieczorka. Jak dotąd jest to mój ulubiony smak mullerowego mleka. Jeśli w przyszłości skuszę się na któreś, będzie to właśnie to.
Ocena: 5 chi
Mullermilch Pistacja-kokos
Żaden, absolutnie żaden Mullermilch nie miał poprzeczki podniesionej tak wysoko. Duet pistacja-kokos bowiem nie tylko jest ulubieńcem dwóch bliskich mi osób, ale także większości tych, z którymi miałam okazję porozmawiać lub których opinie czytałam. Czy i ja postawiłam go na pierwszym miejscu?
Kiedy zawartość butelki przelałam do szklanki, poczułam lekkie ukłucie zawodu. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale chyba oczekiwałam ostrej, żywotnej, może nawet fosforyzującej na podobieństwo pistacjowego Riso zieleni. Zamiast niej moje oczy dostrzegły odcień blady, szarawy, smutny.
Mullermilch pachnie pistacjowo, ale także… marcepanowo. Może moje powonienie jest w jakiś sposób spaczone lub zepsute, ale bardzo często w produktach pistacjowych udaje mi się wyniuchać marcepan. Ale to dobrze. Nieco gorzej zaś dla kokosa, którego aromat zwyczajnie pominięto.
W smaku czułam głównie pistację, która ma posmak – tak, znowu – marcepana. Kłamałabym, pisząc, że kokosa nie czuć w ogóle, jest on jednak wyczuwalny dopiero przy wypiciu większej ilości napoju naraz lub tuż po, kiedy z przyjemnie napełnionym brzuszkiem leżymy na wygodnym łóżku i mlaskamy z zadowolenia. Jest to kokos świeży, może nawet z dozą mleka kokosowego, ale na pewno nie wiórkowy.
Mleka w całości nie czuć zbyt intensywnie. Nie tak, jak na przykład w wariancie bananowym. Nie ma też żadnych posmaków ani skutków ubocznych po wypiciu całej butelki. Jest smacznie i na pewno warto w pistacjowo-kokosowego Mullermilcha zainwestować, ale – tu zmartwię miłośników – dla mnie nie przebija on ani syropowego banana ani żelkowej truskawki. Świadomie na pewno nie kupię go nigdy więcej.
Ocena: 4 chi
Mullermilch Fistaszki w czekoladzie
O tym wariancie już pisałam, wtedy jednak byłam zupełnie zielona w kwestiach mullermilchowym, dziś zaś mogę połączenie czekolady i fistaszków porównać z innymi, tym samym oceniając prawidłowo.
Po odkręceniu butelki i zaciągnięciu się aromatem mleka poczujemy orzechy, a konkretniej fistaszki, za nimi zaś kryje się nuta kakao. To ostatnie jest zresztą wizualnym motywem przewodnim, gdyż czekoladowo-fistaszkowy Mullermilch bardzo je przypomina.
Napój nie jest ani gęsty, ani rzadki. Z racji, że smakuje czekoladowo, nie obraziłabym się, gdyby przygotowano go na podobieństwo czekolady pitnej z kawiarenki albo pitnego jogurtu. Pod tym względem od kakao dzieli go zatem wyłącznie temperatura.
Smak Mullermilcha to znowu kakao, tyle że orzechowe. Słodkie, a choć obiektywnie mogłabym zakładać, że za bardzo, dla mnie słodycz ta plasuje się na poziomie idealnym. Poza nią w mleku znajduje się jednak coś, co nazywam pierwiastkiem obrzydliwości. Coś gdzieś nie gra, coś do czegoś nie pasuje, ale nie do końca wiadomo, o co chodzi.
W tym wypadku czynnikiem odpowiedzialnym za obrzydliwość jest posmak fistaszków, który przypomina orzechowe „koszulki”, czyli to coś, w czym się znajdują (nie chodzi o skorupkę). Nie jest to smak stęchły, ale plastikowy, sztuczny, dziwny, acz uzależniający. Po wypiciu mleka miałam ochotę na więcej i dziś, gdybym miała któreś dokupić, wybrałabym albo to, albo niemodne kokosowe.
Ocena: 5 chi
Mullermilch Czekolada z bananem
Czas na ostatni smak Mullermilcha, limitowany, bananowo-czekoladowy.
Jeśli mam być szczera, dziś, w dniu pisania recenzji, kompletnie nie pamiętam smaku owego napoju. Wszystko, co mam, to parę zdań w notatkach i ocena. Jeśli więc zapytacie mnie, dlaczego zdecydowałam się dać mu aż lub tylko tyle chi, nie będę potrafiła odpowiedzieć. A drugiego kupować nie planuję.
Czekoladowo-bananowy Mullermilch wydał mi się smaczny, acz dziwny. W kolorze był zupełnie jak mleko czekoladowe, w zapachu zaś zupełnie jak bananowe. Jedyna rzecz, którą z testu pamiętam, to poczucie konsternacji i niepewności, co mnie za chwilę czeka.
Szata graficzna butelki jest zrobiona z przytupem, na bogato, podobnie jak w limitowanym wariancie czekolada-fistaszki, którego obecnie znajdziemy w edycji normalnej, w asortymencie stałym. Jest ładna, nie owija w bawełnę i nie obiecuje smaków, których w środku nie znajdziemy. Ale czy na pewno?
Jak napisałam wyżej, napój ma wygląd mleka czekoladowego, a zapach bananowego. Smak określiłam w notatkach jako dziwny, co dziś niewiele mi mówi, choć ocena wskazuje, że nie miał być to synonim złego. Konsystencja przywodzi na myśl zimne kakao z charakterystyczną dla niego proszkowością. Najbardziej czuć banany, czekolada jest stłumiona i przebrzmiewa gdzieś tam w tle.
Mullermilch jest gęstawy (tradycyjnie), mało słodki (tu zaskoczenie), a po wypiciu na ścianach szklanki zostają czarne kropki (to nawet pamiętam). Musiał być w porządku, skoro zdecydowałam się przyznać mu 4 chi, aczkolwiek testu trochę się boję ponawiać. A nuż kropki okażą się nasionami bananowca lub kakaowca, który postanowi wyrosnąć mi w żołądku.
Ocena: 4 chi
Składy i wartości odżywcze:
Ranking:
I Kokos
II Fistaszki w czekoladzie
III Czekolada
IV Banan
V Truskawka, Czekolada-banan
VI Kokos-pistacja
VII Wanilia
Nie przekonują mnie te napoje pod względem składu.
Rzadko patrzę na skład, chyba tylko żeby przepisać go lub wspomnieć o nim na blogu. Wiem, że to kiepsko, ale może z czasem ewoluuję :P
kokos u Ciebie na pierwszym miejscu?! świat stanął na głowie. :D aczkolwiek cieszy mnie to bardzo bo skoro w Twojej ocenie jest tak wysoko to naprawdę musi być dobry. więc ruszam po kokosa no i oczywiście wanilię bo mimo, że ona z kolei jest na ostatnim to muszę spróbować wszystkiego co waniliowe. czuje, że też się rozczaruje po przeczytaniu Twojej recenzji ale muszę się przekonać na własnej skórze nawet jeżeli podchodzi to trochę pod masochizm. :D żałuję tylko, że te opakowania są takie duże bo wiem, że 400ml nie wypiję, a wylewać szkoda. cóż, będzie na kilka podejść.
Ależ ja kokos bardzo lubię! To tylko wiórki stają mi kołkiem w gardle.
Też żałuję, że butelki są takie duże, wolałabym podzielić każdą na pół.
Napisz, jak już spróbujesz :)
Hmmm może na kokos kiedyś się skusimy… Ale ta myśl jeszcze w nas będzie dojrzewać :P
Spoko, dajcie jej czas :D
Pistacja-kokos było wielkim zawodem. Za mało kokosa a za dużo cukry. Te dwa ostatnie smaki nawet mnie ciekawiły, ale żołądek zadecydował za mnie i w chwili obecnej gwałtownie sprzeciwia się większej ilości nabiału. Dopóki nie przestanie histeryzować wolę nie ryzykować z takimi produktami.
Ty masz nietolerancję czy alergię? I na co? Na białko, laktozę, coś innego…?
Pewnie nietolerancja laktozy, czytałam, że z wiekiem może się wykształcić i oto jest :(
Zrób sobie badania z krwi :)
Dobra, to ja na tego kokosowego muszę się wreszcie zdecydować. :)
Czekam na recenzję zatem :)
„Pierwiastek obrzydliwości” – mogę zapożyczyć? Właśnie podpowiedziałaś mi, że to sformułowanie idealnie pasuje do czegoś niezidentyfikowanego w Heidi Winter Delight Tiramisu.
Sluze uprzejmie :) Tez mi sie podoba to okreslenie. Niby nic konkretnego nie mowi, a jednak tak wiele.
Malibu nie piłam (nie te lata), ale też potwierdzam, że kokosowy jest pyszny. W pistacjowym ja nie czuję marcepanu, nie wiem skąd to wzięłaś. Fistaszki w czekoladzie przypominają mi jedną z limitek i są pycha, ale ten bananowy…fuj, fuj, fuj! :P
Nie przypominają, tylko to ten sam napój :)
Niby tak, ale pamiętaj, tamta była o smaku orzecha laskowego, a nie fistaszków XD
A nie! Mój błąd był o smaku fistaszków! :P Pomyliła mi się kolejność limitek
Ta czekolada z fistaszkami coś trochę im nie wyszła, mimo, że niesmaczną nazwać jej nie można. Szkoda, bo mogło być tak pięknie.
Banan z czekoladą piłam i dla mnie smakował stęchłym, sztucznym bananem. Mi się wydawało, że słodkość zamienili na sztuczność (chociaż nie wiem, czy to stwierdzenie ma sens).
Ma sens, ma :)
Mullermilch w ogóle jest słabym produktem jak na Mullera.