Nestle, Lion mini: klasyczny, white, peanut

Gdyby ktoś zapytał mnie o nazwę ulubionego batonika, nie potrafiłabym odpowiedzieć, bo nie umiałabym wybrać jednego. Co prawda jako pierwszy przychodzi mi na myśl Snickers, ale to kwestia nie tylko jego wyjątkowego smaku, ale również marketingu, dostępności, kultowości. Tak jak inne produkty firmy MARS, pojawia się on w działach ze słodyczami i tuż przy kasach, w automatach, bufetach, a także w każdym możliwym sklepie, nawet w spożywczakach, o którym zapomniał czas. Trudno więc szukać odpowiedzi gdzieś w głębi siebie, gdy ktoś (w najgorszym przypadku: ankieter) zaskakuje nas szybkim pytaniem. Mówimy, co nam ślina na język przyniesie, a pominięte, zapomniane batony rzewnie płaczą.

Nawet po głębszym zastanowieniu nie potrafię określić, czy mam jakiegoś ulubionego batona. Na rynku bowiem znajdujemy tak różne kombinacje smaków i konsystencji, że naprawdę nie wiem, jak miałabym je porównać. Lubię na przykład Pawełki, ale lubię również Kit Katy. Jak je zestawić, jeśli każdy jest z zupełnie innej bajki? Na potrzeby wpisu uznam więc, że ulubione batony to takie, które najczęściej wybieram, mając ochotę na coś względnie małego, mniejszego od czekolady, ale nadal czekoladowego. Są to: Snickers (wybór oczywisty), Kit Kat (ze względu na obłędną czekoladę i treściwość), 3Bit (o nim zawsze, ale to zawsze zapominam, za to kiedy kupuję do domu zapas, znika w kilka dni) oraz bohater wpisu – Lion (przynajmniej do dnia dzisiejszego).

Nestle, Lion w kakaowej polewie, white, peanut

Lion mini

Był czas, kiedy Liony wydawały mi się lepsze od Snickersów. Tańsze, mniej kaloryczne i bardziej urozmaicone pod względem konsystencji. Potem jednak wróciłam do wyrobów firmy MARS, niczym syn marnotrawny, batony z lwem w nazwie i na opakowaniu zostawiając innym.

Tak minęło kilka lat. W tym czasie na rynek wprowadzono wersję peanut, na którą skusiłam się raz i szybko pożałowałam. Wycofano również innego, bardzo podobnego batona – Picnica, którego miło wspominam z wczesnego dzieciństwa. Pamiętam, że był to trochę większy Lion naładowany dodatkowo rodzynkami. Pyszny i ciągnący się. Taka jednak kolej rzeczy: jedne produkty odchodzą, inne się pojawiają.

Nestle, Lion w kakaowej polewie (3)

Klasyczny

Do dzisiejszego testu Lionów, swoistego powrotu po latach, skłoniła mnie biedronkowa oferta czekoladowych miniaturek (22,90 zł/kg; batoniki na wagę), która pojawiła się w październiku poprzedniego roku. Kupiłam wtedy po dwie sztuki z każdego smaku, na Halloween zaś zostałam obsypana dodatkowymi kilkoma tradycyjnymi. Od nich to właśnie postanowiłam zacząć.

Kiedy wyjęłam słodycz z opakowania, oczom mym ukazała się intensywnie najeżona bryłka czekolady kakao, pachnąca lekko gorzkim karmelem (i kakao), o budowie idealnej, składającej się z miliona struktur, przez które kolejno przechodzą zęby konsumenta. Podróż zaczyna się od cienkiej i miękkiej warstwy polewy (zawsze sądziłam, że to czekolada i czułam opór przed nazwaniem jej polewą kakaową, acz dziś muszę uczciwie przyznać, że po zjedzeniu kilku batoników pod rząd naprawdę czułam, że nie są pokryte czekoladą), później trafiamy na twardawy i lekko ciągnący się karmel, w który częściowo wtopiono chrupki pszenne, na końcu zaś chrupiemy kruchy, kakaowy jakiś wafelek.

Nestle, Lion w kakaowej polewie (2)

Całość jest niemiłosiernie słodka (cukrowa), choć bardzo lekka i wcale nie tak złowieszcza dla naszych bioder, jako że jedna miniaturka dostarcza tylko 95 kcal. Warstwa kakaowa, mimo że z czekoladą nie ma zbyt wiele wspólnego, smakuje dobrze, w żadnym wypadku nie tanio czy czekoladopodobnie. Szkoda, że nie ma pod nią dodatkowych rodzynek, ale cóż, Picnic może być tylko jeden.

Parę lat temu z pewnością przyznałabym tradycyjnemu Lionowi 6 chi. Czasy się jednak zmieniają, kubki smakowe dorastają wraz z ich posiadaczem, a i mózg oczekuje czegoś innego. Stąd baton otrzymuje tylko (i aż, bo do oceny doliczam sentyment) cztery psiaki ze wstążką. Nieprędko kupię go ponownie.

Ocena: 4 chi ze wstążką


Nestle, Lion white (3)

White

Drugi Lion, wersja biała, to znów baton w polewie, a nie w czekoladzie. Szkoda, ale co zrobić?

Wgryzam się w żółtawo-kremowego, mało (najmniej z testowanej trójki) najeżonego lwa i od razu pojmuję, że brak czekolady wcale nie jest dla niego szkodą. Polewa okazuje się mleczno-waniliowa, ze wskazaniem na waniliową, słodka i pyszna. Na pewno niezbyt zdrowa czy odżywcza, ale w końcu to niedrogi słodycz, po cóż oczekiwać od niego zbyt wiele?

Nestle, Lion white (2)

Lion white wyglądem różni się od swoich braci. Nie tylko kolorem i poziomem najeżenia (jak wspomniałam, ma najmniej wypustek), ale również pokryciem wnętrza. Polewy bowiem jest albo mniej, albo to wina jasnej barwy, gdyż od dołu prześwituje cały wafelek. Kruchy, słodki i waniliowy. Pyszny.

Baton jest przede wszystkim waniliowy, choć gdzieś z daleka dochodzi echo kokosa (albo mojego pobożnego życzenia). W zasadzie nie byłby to taki głupi pomysł, żeby waniliowy wafelek zastąpić kokosowym, choćby na próbę, w limitowanym produkcie (póki co limitowany Lion to kwiat paproci).

Całość jest słodka, przeraźliwie, zdecydowanie najbardziej z lwiej trójki. Może właśnie z tego względu, gdy już kupowałam Liona, brałam wersję klasyczną. A może nie? W każdym razie popełniałam tym sposobem faux pas względem własnego podniebienia, gdyż to wariant white jest najsmaczniejszy.

skalachi_6Ocena: 6 chi


Nestle, Lion peanut (4)

Peanut

I ostatni, znienawidzony smak. Tak, Liona peanut bowiem nie tylko nie lubiłam, ale wręcz nienawidziłam.

Orzechowy baton jest średnio najeżony chrupkami pszennymi, ma kakaową polewę i intensywnie pachnie solonymi fistaszkami, może nawet masłem orzechowym. Kiedy już się w niego wgryzłam, odkryłam, że masłem owym również smakuje. Dałabym sobie palec paznokieć uciąć, że to właśnie nim przełożony został wafelek. A jeśli nie, to na pewno fistaszkowe nadzienie szczodrze posypano solą (całą resztę zaś cukrem, bo znów jest okrutnie słodko).

Nestle, Lion peanut (2)

Fistaszki pojawiają się nie tylko w formie kremu, ale również siekanych cząsteczek zatopionych między karmelem a polewą. Urozmaicają konsystencję, stawiając większy opór zębom niż chrupki pszenne, nie wywołują jednak żadnych fal podniecenia.

Tak mocno, jak kiedyś nie lubiłam Liona peanut, dziś czerpałam radość z jego jedzenia. Najwyraźniej przez lata nie tylko osłabł mój entuzjazm względem klasycznego wariantu, ale również zwiększyła się tolerancja smaku słonych orzechów. Z racji jednak, że jadłam miniaturki, a nie pełne batony, zachowawczo obie wersje stawiam mniej więcej na równi.

Ocena: 5 chi


 Dane zbiorcze:
Producent: Nestle Polska S.A.
Waga: 20 g
Kalorie w sztuce: 95 kcal dla zwykłego i białego, 99 kcal dla orzechowego
Upolujesz w: Biedronka (co jakiś czas)
Cena: 22,90 zł/kg


Składy i wartości odżywcze:

 

23 myśli na temat “Nestle, Lion mini: klasyczny, white, peanut

  1. A mi biały totalnie nie przypadł do gustu właśnie przez tę polewę. Jeśli już musiałabym wybierać (bo fankom Lionów nie jestem) to wybrałabym peanuta, bo przynajmniej ma fistaszki.

  2. Widziałyśmy te miniaturki w Biedrze i nie mogłyśmy oprzeć się pokusie, więc też zakupiłyśmy sobie taki zestaw :) Nam z kolei najbardziej smakowała orzechowa wersja a najmniej biała ;) Z czego orzechowego kupiłybyśmy sobie z chęcią jeszcze nie raz :)

  3. biały też zdecydowanie najbardziej mi smakuję, uwielbiam tą polewę chociaż to sama chemia i nie ma nic wspólnego z czekoladą. :D również próbowałam go za czasu biedronkowych miniaturek, szkoda że już ich nie ma. gdybym miała wybrać ulubionego batona też miałabym problem. kiedyś uwielbiałam milky way, teraz wydaje mi się za słodki. byłam też fanką 3bitów, które akurat lubię do dziś chociaż nie w aż takim stopniu. chętniej chyba sięgnęłabym jednak po białego kitkata. za snickersem nie przepadam, ponieważ nie lubię takich dużych, całych orzechów w batonach, przeszkadzają mi w ich konsumpcji. :D myślę, że gdybym miała sięgnąć po jednego konkretnego zdecydowałabym się o dziwo na twixa, szczególnie jeżeli byłaby to biała wersja, którą kocham na zabój. niestety w Polsce można go spotkać raz na ruski rok nad czym płaczę gorzkimi łzami. ostatnio za to lubuję się bardziej w wafelkach, kokosowa princessa to mój faworyt. :)

    1. Twix biały jest w stałej ofercie Almy.
      Biały KK, o dziwo, nie smakuje mi aż tak bardzo, a już na pewno mniej od białego Liona.

      1. w mojej almie niestety nie ma chociaż fakt, kiedyś były :< jedyne co to czasem są w sklepach z niemiecką żywnością ale tam można kupić tylko pakowane po 5 sztuk. kit kat biały smakuje mi najbardziej chyba ze względu na to, że ze wszystkich czekolad biała jest moją ulubioną, a warstwa jej w nim jest pokaźna :D

  4. Jakbym miała wybrać ulubieńca wśród batoników to albo wybrałabym Snickersa albo Twixa, sama dokładnie nie wiem co wolę.
    Mi najbardziej z trzech Lewków smakowała wersja orzeszkowa, nie dziwota biorąc pod uwagę moje zamiłowanie do połączenia słodyczy i soli i do orzeszków. Biały przesłodzony a klasyczny mi się lekko znudził i przejadł.

  5. Kiedyś lubiłam te batony a moim ulubionym był taki w niebieskim opakowaniu (obecnie pomarańczowym) :) teraz sa dla mnie za słodkie ;)

  6. Nigdy nie przepadałam za 3Bitami, wiele moich koleżanek ze studiów szalało za tym batonikiem – zupełnie nie wiem dlaczego. Lionami faszerowano mnie w dzieciństwie, przez co strasznie mi obrzydły. Mój Mężczyzna parę razy zakupił je na wyprawę w góry, więc miałam okazję wypróbować wszystkie smaki na przestrzeni ostatnich lat – ale szału nie ma, mogą dla mnie nie istnieć. Snickers sto razy lepszy.

  7. Kolejny słodycz za którym jakoś nie przepadam. :/ Jadłam klasyczne rozmiary dwoch pierwszych wersji, o istnieniu orzechowym nie miałam pojęcia (a szkoda, bo akurat on mógł by mi posmakować:) ).

  8. Lubię liony,ale ten skład syrop g-f na pierwszym miejscu dyskwalifikuje ten produkt. Ja uwielbiam kit katy,snickersy,3bity,prince polo,knoppersy i oczywiście mo faworyt princessa kokosowa.

    1. O, a ja Knoppersa nie lubię, coś z nim jest nie w porządku.
      Z wafelków też najbardziej lubiłam kokosowe, potem orzechowe, a teraz nie wiem – z przyjemnością dowiem się podczas ich recenzowania :)

  9. Gdybym ja miała wybrać ulubione batony to nie miałaby z tym problemu – KITKAT’Y GÓRĄ! <3
    Na drugim miejscu jest Snickers, a na trzecim hm…nie wiem, ale chyba Lion :D Moja ulubiona wersja to peanut bo zalatuje masłem orzechowym, ale biała wersja też jest całkiem spoko :) Ogólnie lubię je, ale wybieram kitkat'y

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.