KingFrais, Grand Royal: Bourbon Vanilla Dessert, Chocolate Dessert

Dzisiejszy wpis rozpocznę stwierdzeniem, że lubię robić zakupy w Biedronce. Dyskont ten ma o wiele ciekawszą ofertę produktów od lidlowej, przynajmniej jeśli chodzi o działy, które cieszą się moim zainteresowaniem. Do pewnego jednak czasu, a konkretniej do chwili założenia terminali płatniczych, nieczęsto przekraczałam owadzi próg. Wynikało to faktu, iż jestem człowiekiem wygodnym i gdybym miała nosić przy sobie stosy papierowych banknotów, przy okazji pilnując, żeby żadnego nie zgubić, popadłabym w depresję. Dlatego ze względnego wyboru, czy raczej jego braku, przekonałam się do Lidla, w którym postanowiłam znaleźć odpowiedniki najbardziej lubianych produktów.

Jednym z nich jest unicornowa Dessella Premium, której – fakt – zastąpić nie może nic, ale da się znaleźć coś, co ukoi żal. Coś, co ma tę samą lub podobną konsystencję, ten sam rozmiar, podobną kaloryczność i nazywa się… Grand Royal, czyli w dodatku bezczelnie bazuje na ehrmannowym Grand Dessercie.

Grand Royal występuje w czterech smakach: waniliowym i czekoladowym, które w Lidlu widywałam najczęściej, a także toffi i orzechowym, które są najsmaczniejsze. W przeszłości jadłam wszystkie cztery, posiadam nawet notatki w papierowym pamiętniku, do dzisiejszego zaś testu udało mi się zdobyć wyłącznie pierwsze dwa. Co i tak było wyjątkowym szczęściem, jako że po wyprzedaniu partii… desery z Lidla zniknęły. I to nie tylko z „mojego”, ale również kilku innych. Osobiście żywię nadzieję, że wrócą, ale jeśli nie, to właśnie trafiliście na recenzję reliktu.

Bourbon Vanilla Dessert

Po zerwaniu wieczka waniliowego Grand Dessertu Royala, oczom mym ukazała się bita śmietana, którą ktoś próbował ułożyć w urocze, podobne do ehrmannowych rozetki, ale zdecydowanie mu nie wyszło. W konsystencji jest ona kremowa, tłustawa, w smaku zaś jak ze sprayu, słodka i lekko mdła, przez co wyraźnie gorsza od pierwowzoru. Niby lekka, ale nie w sposób piankowy.

Waniliowa warstwa jest mniej jaskrawa od ehrmannowej, ma odcień stonowany, jasny, na usta ciśnie się określenie „brudny”. Występują w niej liczne czarne kropki, prawdopodobnie będące startą wanilią, które sprawy wcale nie poprawiają. Odniosłam wrażenie, że deser został zrobiony w brudnej kadzi.

KingFrais, Grand Royal Bourbon Vanilla Dessert (4)

W konsystencji warstwa ta jest maślana i śmietanowa, trochę przypominała karmelową Smakiję. Nie twierdzę, że jest to wrażenie obrzydliwe czy odpychające, po prostu nieczęsto spotykane. No i liczyłam na coś zupełnie innego, budyniowego, podobnego Grand Dessertom.

Deser smakuje waniliowo, choć nie przede wszystkim. Na pierwszy plan wychodzą tu masło, śmietana i cukier, ze wskazaniem na dwa ostatnie. Dzięki nim robi się gęsto i słodko, dość osobliwie. Nie zapominajmy też, że wszystkiemu towarzyszą podejrzane czarne kropki (szkoda, że nie widać ich na zdjęciach), odwołujące raczej do brudnego sprzętu produkcyjnego w fabryce niż pysznej wanilii.

KingFrais, Grand Royal Bourbon Vanilla Dessert (3)KingFrais, Grand Royal Bourbon Vanilla Dessert (2)

skalachi_4Ocena: 4 chi ze wstążką


Chocolate Dessert

Drugi Grand Royal już na wstępie raczy nas przyjemnym, czekoladowym zapachem. A choć rozpostarta na górze bita śmietana znów pozostawia wiele do życzenia, bo jej twórca wykazał poziom profesjonalizmu niekoniecznie uzdolnionego plastycznie przedszkolaka, można optymistycznie założyć, że będzie dobrze.

Jak wspomniałam, pierwsza warstwa deseru została brzydko i niechlujnie „naciapana” na czekoladowy spód. Znów ma ona konsystencję śmietanową i ciężką, nie zaś przyjemną i piankową. Jest tłustsza od ehrmanowej, a w smaku przeszła czekoladą, choć w kolorze pozostała biała.

KingFrais, Grand Royal Chocolate Dessert (4)

Smak części budyniowej jest podobny do znanego mi z Desselli: głęboki, niezbyt słodki, mocno czekoladowy. W konsystencji wyczuć da się lekką proszkowatość, co odsyła do wyobrażenia o prawdziwym kakao. Poza tym jest ona gęsta, może nawet gęstsza od Desselli, bardziej kremowa, bez maślano-śmietanowego posmaku charakterystycznego dla wersji waniliowej.

We wszystkich Grand Royalach występuje żelatyna. Ponadto desery wychodzą spod skrzydła ODW Lebensmittel GmbH, czyli firmy, która stawia na produkty zdrowe i ekologiczne (certyfikat Bio-Genuss), oferując m.in. soki ze 100% owoców, musy czy konfitury. Jak pogodzić to z faktem, że dla Lidla pod marką KingFrais tworzy desery będące odwrotnością tego, co zdrowe i bio? Słodka tajemnica.

KingFrais, Grand Royal Chocolate Dessert (3)KingFrais, Grand Royal Chocolate Dessert (2)

skalachi_6Ocena: 6 chi


House of Cards Michael Dobbs

Z całego serca polecam wydany przez Znak dramat polityczny Michaela Dobbsa, na którego podstawie nakręcono dwa seriale, jeden współcześnie, z Kevinem Spaceym w roli głównej.
Jeśli sądzicie, że brakuje wam czasu na czytanie, po prostu go wygospodarujcie. House of Cards to kawał dobrej literatury, którą szkoda byłoby przegapić ze względu na lenistwo i wymówki.

> Moja recenzja <

house_of_cards

20 myśli na temat “KingFrais, Grand Royal: Bourbon Vanilla Dessert, Chocolate Dessert

  1. Pyszny deserek!
    Mam pytanie.. jak utrzymujesz figure przy slodyczach? Jesz je jako deser (bo chyba nie zastepujesz nimi posilku)? ;)

    1. Jem słodycze tylko i wyłącznie raz dziennie, w formie deseru. Jeśli ktoś mnie poczęstuje o innej porze, w odmowie jestem twarda jak skała. Poza deserami jem śniadanie, drugie, obiad, kolację i kompot ze śliwek przed snem, bo z pustym żołądkiem nie zasnę.
      Nigdy nie biorę gryzów od znajomych, nie podjadam, nie jem nadprogramowych rzeczy, które przeciętnemu człowiekowi wieczorem wypadają z głowy.
      Wolę schody od windy, w ciepłe miesiące spacery zamiast autobusów, absolutnie codziennie jakieś ćwiczenia.

      1. Spacery i schody lubię, ale ćwiczeń już stanowczo nie. Znacznie łatwiej było mi odstawić słodycze (oprócz kremów i jogurtów, mniam :} ).

  2. WIem :) Czytałam u CIebie recenzję tej czekolady i ciesze się że jej nie kupiłam kiedy była na promocji po 3,50zł bo bym pewnie wyrzuciła

    A takie deserki to jakoś mi nie smakują ;p

  3. widzę, że nie tylko lubimy podobne smaki ale również mamy podobny gust jeżeli chodzi o literaturę. :) bardzo bardzo baaaardzo (i tak jeszcze sto razy) chcę przeczytać tą książkę, serial też chcę zacząć oglądać ale wiadomo, najpierw książka pierwsza żeby sobie nie psuć przyjemności czytania. dziś miałam ostatni egzamin także biorę się do czytania bo już mi się ładny stosik książek uzbierał :D pytałaś w poprzednim poście czy gotuję sobie. hmm ja i gary to średnio udane połączenie… miłości z tego nie ma chociaż bardzo chciałabym w przyszłości nauczyć się porządnie kucharzyć. wiadomo przyrządzę jakiś makaron, zrobię nawet sama sos i fajne dodatki czy ryż lub kaszę z kurakiem (jedyne mięso jakie jadam) lub rybką i warzywami które pochłaniam w ogromnych ilościach ale to jest już apogeum moich kulinarnych umiejętności. :D często też z braku czasu bo zajęć na uczelni mam niesamowicie dużo i siedzę tam do późnych godzin stołuję się na mieście. ostatnio próbuję trochę kuchni wege i bardzo mi się podoba :D a jak to wygląda u Ciebie? :)

    1. Śmiało oglądaj serial, to w dużej mierze osobna historia, poza tym inny kraj, więc inne realia.

      Gotuję na tym samym poziomie, co Ty :D Mam kilka potraw, które umiem zrobić i się ich trzymam. Nic wyszukanego ze składnikami na pół A4, raczej kasza z sosem, gotowanym mięsem i warzywami, kotlet ze szpinakiem i roztopionym plastrem sera + warzywa, spaghetti. Same takie rzeczy, które robi się z maksymalnie 5 składników i nie trzeba stać na garami, bo obiad gotuje się sam. Na chwilę obecną chciałabym się nauczyć robić własne sosy, bo jadę na torebkowych. Niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

      1. widzę, że dogadałybyśmy się jako współlokatorki (albo razem umarłybyśmy z głodu) bo u mnie sprawa wygląda identycznie. kasza/ryż i gotowane warzywa plus gotowany kurczak albo makaron + sos. szpinak też zjem w każdej postaci. mało składników, mało roboty. :D spróbuj zrobić taki sos sama, ja od niedawna się przerzuciłam z torebkowych na takie własnoręcznie robione i wierz mi, że smakują o niebo lepiej (nawet przy moich ograniczonych zdolnościach kulinarnych).

          1. to zależy jaki sos i jak bardzo mi się chce, a raczej nie chce i ile mam czasu. do makaronu często robię pomidorowy i jak mam mało czasu to z przecieru, jak więcej to wystarczy sparzyć pomidory, zblendować i siup na patelnie. do tego na oliwie z oliwek podsmażam cebulkę czerwoną albo dymkę, dodaje czosnek, dużo bazylii, tymianku, oregano, chilli, ziół prowansalskich, suszone pomidory i voila! lubię też sos jogurtowo-koperkowy to jeszcze łatwiejsza sprawa – jogurt, czosnek, koperek, pieprz. jeżeli ktoś lubi ser to fajnym połączeniem najbardziej znanym na świecie jest szczególnie np. do szpinaku jogurt+ser pleśniowy/ser brie albo nawet zwykły topiony. tak to czasem sobie kombinuję, często dodaje to co akurat pod ręką :D

  4. A wiesz, że jak ostatnio byłam w Lidlu to przeglądając lodówki zastanawiałam się czego brakuje. Wiedziałam, że czegoś nie ma, ale sam anie potrafiłam określić czego. Teraz wiem :D
    Deserki z Biedry na razie odpuściłam, bo w mojej Biedronce znalazłam tylko jedno opakowanie i to na najwyższej półce w głębi. Nie mogłam dosięgnąć, a wyciągać się jak postać z Fantastic Four też nie zamierzałam.
    Nie lubię tematyki politycznej w książkach, może kiedyś sie przekonam, ale na razie pozostaję w mojej sferze bezpieczeństwa.

    1. Też myślałam, że nie lubię, bo filmy polityczne zanudzają mnie na śmierć, ale ta książka to moja nowa miłość.

  5. No to ja mam odmienne zdanie, bo 100 razy bardziej wolę Lidla. Lepsze owoce, lepsze pieczywo, fajniejsze słodycze…nawet nabiał dla mnie mają lepszy.
    Z tych deserków jadłam tylko i wyłącznie smak karmelowy i bardzo mi smakowało, ale Destella z Biedronki wymiata i na razie nic jej dla mnie nie przepije :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.