Jeśli istnieje ktoś, kto nie miał do czynienia z wyrobami Cadbury, to na wstępie pragnę wyjaśnić, może również przestrzec, iż mleczna czekolada tej brytyjskiej firmy jest idealnym odpowiednikiem bardziej znanej w Polsce Milki, prawdopodobnie jeszcze od niej słodszym.
Roses Mini
Roses od Cadbury to zestaw osobno pakowanych czekoladek, które do tej pory pojawiły się w ponad dziesięciu smakach, w zależności od kraju docelowego. Roses Mini zaś to, jak sama nazwa wskazuje, minizestaw, w którego skład wchodzi sześć wybranych wariantów: Hazel in Caramel, Golden Barrel, Signature Truffle, Strawberry Dream, Caramel i Coffee Escape.
Moje róże upolowałam w Kuchniach Świata. Niestety nie pamiętam, ile za nie zapłaciłam, ale mając na uwadze ceny tego sklepu, zapewne niemało. Czy się opłacało? Dla poznania nowości – jak najbardziej, dla odkręcania papierka każdej z czekoladek – tak, tak, tak!, dla samego smaku – absolutnie nie.
Hazel in Caramel
Na pierwszy ogień poszła pralina z orzechem w karmelu, tym razem nie przypadkowo, ale dlatego, że czekoladki, których przecięcie nożem uwolniło płynny karmel, po prostu musiały dostać pierwszeństwo.
W przypadku Hazel in Caramel porównanie firmy Cadbury do Milki zdaje się być „oczywistą oczywistością”. Nadzienie czekoladki jest tego samego rodzaju, co w batoniku czy tabliczce Caramel. Ten sam poziom płynności, kleistości i słodyczy, smak jednak inny, prawie żaden. Różnicę robi także obecność orzecha, którego skądinąd jest tak mało i wydaje się być tak żałosny, że mogli sobie podarować umieszczanie go wewnątrz. Nazwa kusi, a w środku dupa orzech zawód.
Czekolada jest typowo milkowa, pachnie intensywnie, słodko, czekoladowo, w smaku zaś jest taka, jak w zapachu. Ukształtowano ją na podobieństwo rogala, trochę przypomina mi to lidlową bombonierkę alkoholową Alte Excellenz, którą absolutnie zawsze ma u siebie w szafce mój dziadek i którą bardzo lubię. Niestety, praliny Hazel in Caramel są od niej dużo gorsze.
Ocena: 4 chi
Golden Barrel
Kolejna czekoladka z płynnym karmelem, tu już sto procent odzwierciedlenia milkowej serii Caramel. Tożsama mleczna czekolada, tożsamy środek. Najlepiej ująć to w słowach: dużo, słodko, miękko.
Palce się lepią, gęba się cieszy. Jest intensywnie, ale mało i drogo.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Caramel
Jeśli Golden Barrel jest odpowiedzią na milkowy Caramel, to ten Caramel jest…?
Cukierkami Werthers Original zaklętymi w konsystencji chamskiej mordoklejki. Znajdujący się w czekoladce karmel bowiem jest twardy i jasny, od razu widać, z czym będziemy mieli do czynienia.
Dół pralinki zdobi krateczka przypominająca tę z wafli, nic bardziej mylnego, tu na chrupiącą warstwę szans nie ma. Jest tylko mleczno-karmelowy smak wyżej wspomnianych cukierków i zaklejone zęby.
Ładna prezentacja: długa i wąska czekoladka z podwójną, marsopodobną falą na górze, ale cała reszta to zło. Zjadłam połowę, druga wylądowała w śmieciach.
Ocena: 2 chi
Strawberry Dream
Śliczna czekoladka, po której wyglądzie od razu widać, że mamy do czynienia z truskawką.
Nadzienie Strawberry Dream jest bardzo miękkie, bardzo owocowe. I bardzo słodkie, bez żadnych kwachów, które czasem towarzyszą tabliczkom z truskawkowym nadzieniem (patrz: Ritter Sport).
Jest to bezsprzecznie najbardziej bombonierkowa czekoladka z całego zestawu Roses, a choć owocowe kremy, zwłaszcza truskawkowe, mogą się wydawać niektórym kontrowersyjne, ja uważam, że na tę wariację jak najbardziej warto się skusić.
Ocena: 5 chi
Signature Truffle
Uwielbiam trufle. Dobrze by zatem było, gdyby Signature Truffle rzeczywiście okazała się jedną z nich.
Nic z tego. Przedostatnia czekolada, choć najpiękniejsza i formą odpowiadająca nazwie całego zestawu, truflowa z całą pewnością nie jest. Wypełnia ją coś w rodzaju czekoladowego kremu, może z lekkim posmakiem orzechów, taka pseudo-Nutella, ale też nie do końca. W zasadzie nadzienie najlepiej określić „jakimś kremem do kanapek”, nie uściślając jakim.
W środku znajdują się ziarenka cukru, które podczas konsumpcji trzasnęły mi pod zębem (mam nadzieję, że to nie ząb!). Brr. Całość jest dobra, ale bez rewelacji. No i nie truflowa, czego oczekiwałam.
Ocena: 4 chi
Coffee Escape
W trakcie jedzenia czekoladek uznałam, że tę, w której pokładam największe oczekiwania, zostawię na koniec. Jeśli wszystkie dotąd były średnie, to może ta jedna… może chociaż ona…
Coffee Escape, prawdziwa kawowa ucieczka od firmy Cadbury (oby jak najdalej), w przekroju wygląda jak Crispello. A że pralinki owe lubię, optymistyczna o niej myśl tylko się umocniła.
Zapach przywodzi na myśl kawę, niestety cappuccino, ale za to dobrą, nie tanią, choć nadal z proszku, jak w ritterowym Eiscafe. Proszku na szczęście nie czuć podczas jedzenia, choć znów po zębem niemiło strzeliło parę ziaren cukru (albo resztki mojego zęba).
Nadzienie jest gęste, twarde. Bardzo słodkie, ale też kawowe – zdecydowanie najlepsze ze wszystkich.
Gdybym tylko mogła zmienić proporcje w Roses, wywaliłabym pozostałe czekoladki, może poza Strawberry Dream, zostawiając same Coffee Escape. Tak, to byłoby dobre rozwiązanie.
Ocena: 5 chi ze wstążką
W połączeniu zestaw jest dla mnie trochę dziwny, niespójny.
To fakt.
Jakby cena była w miarę przystępna to i tak chętnie każdego rodzaju byśmy spróbowały :)
No własnie za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć, ile kosztowały.
Ratujesz mi dupę tym wpisem bo już miałam je zamawiać u wujka, ale raczej się nie skuszę :P
O tak, smakowo kompletnie się nie opłaca! Zamów u wujka czekoladę Cadbury Wonka Creme Brulee, om nom nom nom ^^
Jadłam już, mnie nie zachwyciła ;) Jadłam z Wonka też wersję taką :
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSRwdbtJQeEQ0imKtZGjNYxatGzHX7MZTubBNNmbgRIaYDP5Q9G3Q
Też jadłam, ale w formie batonika. Mniamciu :)
Pamiętam, jak kuzynka mi mówiła, że te czekoladki są niedobre. Chociaż u mnie pewnie truskawkowa byłaby nie tknięta(nie przepadam za truskawkowymi smakami), a kawowa tak jak u Ciebie – byłaby górą :)
Środek jako tako, tylko czekolada słodka, że aż zęby dzwonią ze strachu.
Cadbury – specyficzny smak ma ich czekolada. Ja bardzo lubię batona Wispa Gold.
A co do cukierków, sama bym nie kupiła, ale jeśli zostałabym poczęstowana to Coffe Escape chwyciłabym jako pierwszą.
Oczywiście jadłam Wispę, mniam :)
Z całego zestawu to pewnie bym się skusiła na kawową i ewentualnie na trufle, która truflą nie była. A całość rzeczywiście jakaś niespójna, trzy karmele, jeden owoc, kawa i krem kanapkowy.
Dla Ciebie to truskawka :D
Czy będzie niestosownym pytanie o to, w jaki sposób regulujesz wielkość swoich porcji? Liczysz kcal? Wybacz, jeśli to zbyt osobiste…!
Co rozumiesz poprzez „regulujesz”? Mam opracowane ilości, którymi się najadam, trudno byłoby wypisać teraz każdy możliwy produkt :) I tak, liczę, weszło mi w nawyk i przydaje się.
Dziękuję :-) Ja się tak wypytuję, bo też liczę, już od tak dawna… i czasami się zastanawiam po prostu, na ile jestem w tym normalna. A mogę się jeszcze spytać, czy masz jakiś dzienny limit tych kcal? Głupio mi tak wypytywać, ale w otoczeniu nie mam nikogo, z kim mogłabym o takich rzeczach pogadać. A w Twoich wpisach zauważam wiele podobieństw między naszym sposobem myślenia :-)
Nie ma sprawy. Wyślij mi maila z pytaniami i problemami, napisz, czego nie wiesz albo jak się odżywiasz, postaram się na wszystko odpowiedzieć :)
Od nadziewanych czekoladek i pralin wolę gorzką czekoladę ale moja siostra lubi wszystko co toffi i carmelowe ;)
Ja też uwielbiam karmel, ale jeszcze bardziej kawę. Pozdrów siostrę! :)
Bałabym się tego spróbować :>. Zwłaszcza, że nigdy nie miałam do czynienia z czekoladą Cadbury.
A myslalam, ze jadlas juz produkt z kazdej firmy.
Wszystkie czekolady jakie jadłam od zakończenia mojego postu słodyczowego odnajdziesz na moim blogu ;)