Czas na pożegnanie z babeczkami Reese’s, a jednocześnie ostatnim masłoorzechowym produktem, jaki znajdował się w moich słodyczowych szafkach.
Czy warto na tę okazję rozmrażać truskawki i otwierać szampana?
Reese’s minis
Do tej pory na blogu pojawiły się dwie recenzje amerykańskich orzechowych słono-słodkości. Pierwsza z nich zapoznała was z wariantami okołoreese’sowymi, czyli drażetkami, kupą batonem i wafelkami, druga zaś z produktem podstawowym: w czekoladzie mlecznej, białej oraz w rozmiarze big.
Żeby było śmiesznie (komu jest, temu jest), żadna z wersji Reese’s mnie nie uwiodła, mając więc przed sobą perspektywę starcia z 226-gramową paczką miniaturek, odczuwałam psychiczny dyskomfort. Był czas, że chciałam ją wymienić na jakieś ciekawe, nieposiadane jeszcze Ritter Sporty, ale dość szybko zrezygnowałam. Raz, że uznałam, iż warto zmierzyć się nawet z czymś, czego się nie lubi, tak dla zaspokojenia ciekawości (i napisania recenzji), dwa, że wszystkie Reese’s dostałam w prezencie od przyjaciela. Dobre czy niedobre, trzeba było się przemóc.
Pierwsza rzecz, jaka uwiera mnie w wersji minis, to rozmiar kubeczków. Ani się w to wgryźć, ani najeść, takie pitu-pitu. Co innego, gdybym gotowała na śniadanie owsianki, kasze manny, piekła ciasta, smażyła naleśniki. Wtedy małe Reese’s rzeczywiście mogłyby znaleźć zastosowanie. Jako dodatek smakowy, ale i ozdoba. Spoczywając jednak w miseczce samodzielnie, wyglądają smętnie i niezbyt zachęcająco.
Zrozumiałam, że nie zjem nawet jednej trzeciej paczki (ostatecznie poprzestałam na całych 22 g…).
Kubeczki pachną intensywnie masłoorzechowo, lekko kakaowo, smacznie. Przypuszczam, że proporcje czekolady i nadzienia w każdym maluchu są takie same, jak w wersji oryginalnej. Z racji wielkości jednak warstwy trudniej od siebie oddzielić, by ocenić jakość czekolady, acz nie jest to niemożliwe. Ani wskazane. Po zgryzieniu polewy okazuje się bowiem, że jest równie proszkowa, cukrowa i nieciekawa, jak w reszcie produktów Reese’s. Nie wiem, czym tu się zachwycać (ale jestem otwarta na dyskusję).
Znajdujące się wewnątrz babeczek masło orzechowe jest jednocześnie za słodkie i za słone (skomponował je prawdziwy geniusz). Jedyny element, który zasługuje na uznanie, to maleńkie kawałki orzechów zatopione w kruchej masie. Choć ja i tak wolę duże, jak w lidlowym maśle orzechowym McEnnedy.
Duże babeczki Reese’s otrzymały cztery chi ze wstążką, Sticks zaś cztery. Oba produkty były jednak o dziesięć poziomów lepsze od miniaturek, którym przyznaję pospolitą trójkę, a to i tak z łaskawością oraz mając na uwadze fakt, iż pasują do owsianek, kaszek i deserów.
Ocena: naciągane 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Nowości, nowości
Dla osób, które nie śledzą profilu bloga na FB ani Instagramie, taka informacja: w Społem pojawiły się nowe Magnumy. Póki co jeden zwykły (biała czekolada + truskawka) i dwa z serii Kisses (tiramisu i creme brulee), ale zapewne z czasem dojdą pozostałe smaki. Info tutaj.
Błe, nie lubię ich. Dawno, dawno temu, za górami, za lasami miałam okazję próbować – nigdy więcej. A wszysycy inni (znajoma częstowała) byli zachwyceni.
Natalie się oburzy naszym gustem :P
GIŃCIE! :D
A niech Was piorun trzaśnie! xD
Czoko też się oburzy waszym gustem, NIECH WAM NIEBO SPADNIE NA GŁOWY !11!!
Ależ jesteście rozkoszne <3
Na udobruchanie możecie przyjechać i podzielę między Was resztę, czyli 200 g miniaturek Reese's :)
Nigdy ich nie jadłam :3
Nie ma czego żałować ;)
Jeeest! Cicho Olga :D
Nie ma, kropka :D
Mimo nieprzychylnej opinii gdyby ktoś mnie poczęstował z chęcią bym spróbowała ;)
Ja też! Ba, całą paczuszkę chętnie bym przygarnęła :D
Zostało mi 200 g, prześlę Ci trochę mailem :P
Jak, jak,jaaaak?! To jest najlepsza rzecz na świecie *foch*
A Milka Oreo? Bo zaraz ona się na Ciebie sfocha i będziesz miała za swoje!
Milka Oreo do Reese’s się chowa, o!
Wow, masz spaczone kubki smakowe :P
Taką malutką babeczkę włożyć na środek języka i czekać aż się błogo rozpuści w buzi :D PYCHA :D
Taaa i kryształki soli wbijają się w kubki smakowe :P
To nawet ma swój urok xD
Przypomniało mi się powiedzenie mojej babci, że „jak nie urok to sraczka” :P
Pozostaje mi jedynie zapłakać nad niedocenianymi babeczkami. Taki cenny dar, taki pokrzywdzony :( Przynajmniej do ritterek się przekonałaś, więc nie jesteś całkiem stracona i potępiona
;)
Przede mną jeszcze nadziewane Lindty, które także są dziewiczym lądem, ale tu przewiduję, że będzie dobrze.
Na prawdę nigdy nie jadłam – u nas w domu nie było kasy na tego typu produkty.. Tato nie chciał dawać… ale i tak nie żałuję… zawsze śmiałam się że równie dobrze moge jeść bułkę z czekoladą :) Nie zmienia to jednak faktu, że chciałabym poznać jej smak, ale w moim mieście nie ma takich 15g pudełeczek
15-gramowych? A nie lepiej kupić normalny słoik? Nie ma szans, że jej nie polubisz, po prostu nie ma. A Nutella może stać nawet sto lat i się nie zepsuje.
Coraz bardziej mnie ekscytuję te produkty Reeses. Kocham masło orzechowe i czekoladę, ale… no właśnie :P Czy to by był produkt dla mnie? Wątpię… Choć z drugiej strony, przecież potrafię obdarzyć miłością takie potworki jak Studenstka… Kto wie…
Mam nadzieję, że doczekam się dnia, w którym na Twoim blogu pojawi się recenzja Reese’s. Serio!
Jak gdzieś kiedyś dorwę czekoladę w tabliczce, to na pewno kupię.
hahaha nie uwierzysz. dzięki Twojemu wpisowi o wygranej w konkursie wedla pomyślałam sobie: czemu by nie, siedzę i nie mam nic do roboty to wezmę udział. dzisiaj z ciekawości wchodzę na ich stronę, patrzę wyniki, wygrałam! :D widzisz jaką Twój blog ma siłę sprawczą!
Super! Bedziemy jesc razem i porownywac opinie. Chociaz ja zabiore sie za wedlowe zapasy milion lat po Tobie… Poki co tylko Pawelka wciagnelam :P
W miniaturkach akurat ta czekolada nawet dla mnie przeszkadzała (nawet ocenę obniżyłam! haha), ale to fakt, że w owsiance jest lepiej. :P
nigdy nie jadłam oryginału :( sama zrobiłam otaczając orzechowe wnętrze gorzką czekoladą http://spadeknapiecia.blogspot.com/2015/11/amerykanskie-czekoladki-reeses.html niestety nie mam porównania, a moje czekoladki bardzo mi smakowały, mąż za nimi przepada więc zrobiłam je ponownie ( z 3 czekolad i szklanki masła orzechowego) na Sylwestrową noc, niestety już się kończą i będę zmuszona zrobić je dzisiaj ponownie :-)
Myślę, że niewiele straciłaś, bo smaku Reese’s nie lubię, a Twój odpowiednik wygląda bardzo ładnie :)