Blogowa degustacja Hitów trwa w najlepsze. Za nami tubowe kokosowe oraz białoczekoladowo-borówkowe, a także Sticks w wersji z karmelem i samą mleczną czekoladą. Przed nami zaś tubowe klasyczne, waniliowe i orzechowe, a na końcu dwie wariacje pod nazwą Hit Twist.
Dzisiaj drugi smak z markiz niedawno wprowadzonych, a rok temu należących do edycji limitowanej:
Caramel & Brownie
Na wstępie napiszę o tym, co oczywiste, czyli o kompozycji smaków: w karmelowych Hitach znów mamy do czynienia z kakaowymi herbatnikami, które skrywają między sobą jasny, słodki krem. O tym jednak, czy całość współgra i jeśli współgra, to jak bardzo, dowiecie się za moment.
Jeżeli na recenzję jakimś cudem trafił osobnik, który nigdy w życiu nie miał w ustach klasycznych bahlsenowych markiz, dla niego załączam krótkie wyjaśnienie, iż prezentowany tu herbatnik właściwie herbatnikiem nie jest, raczej nieformalnym krakersem. Suchym, napowietrzonym, leciutkim, bardzo kruchym i wrażliwym uczuciowo (łatwo go zranić). Nie nadaje się do maczania w ciepłych napojach, chyba że chcemy poddać go torturom i wyciągnąć jakieś ważne informacje, ale wtedy polecam bardziej wysublimowane metody, jak wbijanie szpilek między jego warstwy, po których nie pozostaje żaden widoczny gołym okiem ślad, przez co trudniej będzie ciastku zaskarżyć nas przed sądem.
W wariancie Caramel & Brownie najbardziej zaskakującym elementem jest nadzienie, kolorem nawiązujące do zbliżających się świąt Wielkanocy, gdyż przypominające zbiegłego z koszyczka kurczaczka (ksiądz, zamiast wodą święconą, chlapał kwasem i się biedak wystraszył), żółtko gotowanego jajka (bo nie każdy kurczaczek zdążył się wykluć i uciec, wszak msza wielkanocna trwa krócej niż zwykła niedzielna) albo sztuczny krem advocatowy. Aż się odechciewa jeść.
Zapach ciastka, choć krakersy mają aromat kakaowy, jest intensywnie karmelowy, ale przywodzi na myśl raczej sztuczny krem karmelowy z ptysiów zalegających w podrzędnej cukierni albo perfumowany perfumami starej kokoty deser creme brulee niż cudowny płynny karmel, chociażby z Milki Caramel. Szkoda, bo spodziewałam się, że w ciemnobrązowym kremie brownie wydrążono dziurę i nalano karmelu w konsystencji miodowej. Czyż nie to sugeruje piękna nazwa Hitów?
Produkt jest smaczny, ale nie sprostał moim fantazjom na temat połączeniu karmelu i brownie. Pierwszego bohatera czuć w nim z całą pewnością, ale jakością odpowiada on swojemu aromatowi. Jest przede wszystkim słodki, w dalszej kolejności sztuczny. Całkiem dobry, ale bez rewelacji. Drugiego bohatera nie ma wcale, uciekł wraz z kurczaczkiem przed wspomnianą już kropielnicą księdza. Krem jest tłusty, ziarnisty, proszkowaty. Herbatnik kruchy i wyraźnie kakaowy, lekko gorzkawy. Całość wyszła lepiej od markiz kokosowych, przede wszystkim nie tak potwornie słodko, ale gorzej od borówkowych. Ponadto, choć jestem przeciwniczką moczenia Hitów w herbacie, bo nabierają konsystencji topielca, tu kontakt z ciepłym napojem nadaje im smaku świątecznego ciasta (ale nadal nie brownie).
Gramatura ciastek jest podejrzana, gdyż sześć sztuk waży aż 82 g (trzecia tura nawet 84), przez co paczka liczy prawie 250 g, nie zaś sugerowane 220. Po kaloriach ani widu, ani słychu, mamy więc dwie opcje: albo założymy, że Hity zawierają ich 510/100 g, albo uznamy, że brak informacji równa się brakowi wartości odżywczych. A wtedy hulaj dusza, piekła nie ma (ale jest ksiądz z kropielnicą pełną kwasu).
Recenzję trzecich Hitów tubowych podsumuję tymi słowy: jest dobrze, ale nie urywa. Przede wszystkich ciastka są niezgodne z nazwą – brak w nich karmelu-karmelu, jak i brownie (tego to już w ogóle). Same pachną sztucznie, za to po zjedzeniu nie mogłam przestać wąchać ręki.
W przeciwieństwie do wariantu kokosowego, tu jest szansa, że sięgnę po nie ponownie, ale nie w najbliższym czasie. Teraz bowiem czeka mnie powrót do klasyki oraz rozdziewiczenie wersji mini.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Skład:
A mi kolor kremu się właśnie podoba. :>
Taka jaszczurka, co połknęła żarówkę? :P
Taki wielkanocny kurczaczek:D
Pamiętam, jadłam je kiedyś tam w bliżej nieokreślonym czasie :) Napaliłam się na nie niesamowicie. Po czym klapa! Dla mnie totalnie nie. Sztuczne, zupełnie nie umywają się do (5/5) zwykłych, prostych HIcików :) Ale wiadomo, może ja trafiłam jakąś słabą partię lub nie wiem co mam w tych ustach.. ;)
Klasyków już nie pamiętam, ale że I ran out of cookies, to niedługo idę polować.
Ja nie przepadam za hitami, według mnie są takie troszkę za 'suche’ :P
To prawda, są, ale jak wszystkie tego rodzaju markizy.
jak to miło z rana do kawki przeczytać recenzje produktu, który tak znamy i lubimy :D szkoda tylko, że mogę w tym momencie jedynie czytać o ciastkach, a nie je konsumować ale dobre i to. ta wersja jeszcze przede mną i niestety za szybko się nie przekonam o jej smaku bo chociaż karmel i brownie w połączeniu brzmi bajecznie to chyba ciekawość jednak bardziej mnie skłania ku wersji borówkowej z prostej przyczyny – dzisiaj co drugi produkt ma wariant karmel+brownie, a borówka nie jest jednak taka oczywista. szkoda, że ciastka średnio przypadły Ci do gustu bo to prognozuje, że raczej przy konsumpcji ja też nie umrę ze szczęścia. po raz kolejny sprawdza się tu reguła, że co klasyk to jednak klasyk i naprawdę dzisiaj mało która limitka jest w stanie go przebić.
W tym momencie czyli w tym-w tym, bo nie masz ich w domu, czy ogólnie jesteś ostatnimi czasy nieciastkowa?
bo nie mam ich w domu niestety ale kupić obecnie nie kupię bo w szafkach zalega mi już wystarczająco dużo rzeczy, a terminy ważności gonią :D
Z ciekawości: ile? ;>
Rzeczywiscie troche przesadzili z tymi karotenami. Zupelnie inaczej wyobrazalam sobie markizy Caramel & Brownie, co uswiadcza mnie w przekonaniu, że ten rodzaj ciastek nie jest dla mnie.
Nie wiem, skąd się wzięła ta nazwa…
Zawsze miałam na nie ogromną ochotę, gdy tylko zobaczyłam je na sklepowej półce. Na szczęście włączało mi się myślenie i „kiedy ja to niby zjem?” i w końcu nigdy nie kupiłam. Po Twojej recenzji doszłam do wniosku, że dobrze się stało, bo już tu moje chore fantazje poleciały w kierunku słonawego palonego karmelu i wyrazistego, kakaowego brownie. Bym się trochę zdziwiła, z tego co widzę. :P
Miałam te same skojarzenia, a tu wielkanocne jajo :P
Jakoś nie przepadam za Hitami i nigdy ich nie lubiłam…
Ja bardzo nie lubiłam, potem bardzo polubiłam, w przyszłości zaś – kto wie? :)
Bardzo ale to bardzo przeciętne ciastka… Klasyk o wiele lepszy ;)
Jeszcze przede mną :)
Te hity twist sa obledne <3 idealny poziom chrupkosci.
A zwykle hity, coz… lubie, ale bez rewelacji ;)
Od Twistów dzielą mnie trzy tuby. Będzie smacznie! :)
Bedzie bedzie! :)
Wydawało mi się, że napisałam komentarz, musiałam nie kliknąć na odpowiedni przycisk :(
Wydaje mi się, że nawa pochodzi od tego, że jak się producenci zastanawiali jak nazwać ten produkt ktoś wpadł na pomysł żeby wylosować odpowiednie połączenie z kapelusza. Tadaam, i tak mamy caramel brownie.
Prędzej z dupy, ale kapelusz w cenzurowanej wersji też być może :)
Przyznam ,zasadzałam się na te ciastka ,ale jako maniak sprawdzania tabelek kalorii ,nie mogłam sobie na nie pozwolić. ” Yyy ,jak mam zjeść kilka ciastek ,nie wiedząc ,ile kalorii właśnie w siebie wpakowałam?!” . Jak już trzymam się własnych reguł ,to od początku ,do końca :D
A co myślisz na temat czekolady Michałki Białe? Podobno Wawel wypuścił słynne ( swoją drogą ,moje ukochane) białe cukierki w wersji tabliczki. Słyszałaś coś o niej?
Też nie kupuję produktów bez podanych kalorii. Dla dzisiejszych i borówkowych musiałam zrobić wyjątek, więc założyłam, że mają wartość najbardziej kalorycznych dotąd Hitów.
O tabliczce słyszałam, ale nigdy nigdzie jej nie widziałam, oprócz zdjęć w necie. Wspominałam o niej w recenzji Michałków: http://livingonmyown.pl/2014/10/30/michalki-prosto-z-wawelu/
Tak, ten kolor kremu jest paskudny :P Nie smakowały mi one i nie kupię więcej, nigdy.
Piekła nie było, ale nieba też nie ;)