Kolejny tydzień amerykański w Lidlu, a wy zastanawiacie się, co warto kupić? Jogurty to jeden z produktów, które ze względu na nietypowe smaki kuszą. Czy warto ulec? – o tym poniżej.
Yogurt Chocolate Muffin Flavour
Czekoladowy muffin zawsze był moim ulubionym smakiem z tygodnia amerykańskiego. Tym razem kupiłam go w liczbie sztuk… siedmiu.
Kiedy szłam do Lidla po raz drugi, we wtorek (pierwszy raz miał miejsce już w niedzielę), przytrafiła mi się śmieszna sytuacja. Stojąc nad jogurtami i wybierając smaki (dokupowałam po dwa z muffina, żurawiny i karmelu), zagrodziłam drogę do lodówki jakiejś pani, no oko czterdzieści plus lat. Zobaczyła, że odkładam muffina z powrotem do kartonu, spojrzała więc na mnie podejrzliwym wzrokiem i zapytała, czy go nie lubię. Powiedziałam, że wręcz przeciwnie – najbardziej, ale kubek jest lepki od dołu, a nie chcę ubrudzić torby. Wtedy kobieta się ożywiła i zaczęłyśmy rozmawiać o tygodniu amerykańskim i jogurtach właśnie. Okazało się, że czekoladowy muffin to również jej ulubiony smak i przyjechała specjalnie po to, by się „nachapać”, bo odczuwała lęk, że pod koniec tygodnia już ani jednego. Pożegnałam ją i z uśmiechem na twarzy poszłam do kasy. Zrozumiałam bowiem, że wariactwo nie ma wieku i poczułam się mniej samotna na tym konsumpcyjnym spożywczo świecie.
Chocolate Muffin Flavour jest deserem o konsystencji dość gęstej, choć nie aż takiej, jaką zapamiętałam z przeszłości (a już na pewno nie takiej, jaką bym sobie życzyła; powinien przypominać wersję z kawałkami toffi!), pszenno-gorzko-czekoladowym zapachu i smaku surowej masy do ciasta: kakaowego sernika mojej mamy, opcjonalnie czekoladowego batonika twarogowego (Pinas, Magija i te sprawy).
Wewnątrz jogurtu znajdują się różnej wielkości i kształtu kawałki ciastek. Po oczyszczeniu mają nijaki smak, raczej czuć ich mączną, ziarnistą konsystencję. Rozpadają się szybko, nie robią na konsumencie wrażenia. Co innego, gdy nabierać je z jogurtem, wtedy stają się urozmaiceniem bardzo przyjemnym.
Wariant ten jest „wstępem do marzenia o kakaowym serniku”. Przypomina mi Almighurta o smaku rosyjskich ciach, a raczej na odwrót: to ehrmannowa propozycja przypomina mi lidlową, z racji że to ją próbowałam jako pierwszą. Dziś co prawda myślę, że Almighurt jest o niebo lepszy, ale jak się nie ma, co się lubi… (to się kradnie, co popadnie).
Ważna jest jeszcze jedna kwestia, mianowicie jogurt, owszem, ma smak czekolady, ale nie mlecznej, a wytrawnej, wyraźnie kakaowej, lekko kwaśnej – twarogowej, stąd moje skojarzenie z sernikiem. Z przyjemnością podkręciłabym w nim gęstość i powiększyła kawałki muffinów. Wtedy byłby i na 5 chi.
Choć Chocolate Muffin nie dostaje najwyższej noty, to i tak ubolewam, że nie ma go w stałej ofercie. Po cichu liczę, że skoro z desery z tygodnia włoskiego dało się wprowadzić na półki jako Italieri, amerykańskie specjały również z czasem znajdą swe miejsce na grządce chłodziarki.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Yogurt with Cranberries & Chocolate Sprinkles
Ostatni prezentowany jogurt był moim ulubionym okresowo, zamiennie z Chocolate Muffin Flavour. Podczas tego tygodnia kupiłam go w liczbie sztuk pięciu, szybko żałując, nie tylko z powodu zawodzącego smaku, ale terminów i przymusu jedzenia przez najbliższy miesiąc samych amerykańców.
Żurawinowo-czekoladowy jogurt na oko jest gęsty, posiada bogate wyposażenie ciemnych płytek, ma przyjemny różowy kolor: raczej wiśniowy niż truskawkowy. W zapachu na pierwszy plan wysuwa się żurawina, nie do pomylenia z żadnym innym owocem, dopiero w poniuchu czuć ciemną, może deserową czekoladę. Połączenie owo przywodzi na myśl pralinę z bombonierki, która w ciemnej czekoladzie skrywa delikatny żurawinowy krem (nie całe owoce).
W masie jogurtu znajdują się przepołowione paciorki żurawiny, niezwykle świeże, nawilżone, mięciutkie i całkiem spore. W połączeniu z sokiem z zagęszczonych żurawin nadają deserowi specyficznego, słodko-kwaśnego (a raczej kwaśśśno-słodkiego) smaku. Dla malkontentów powinno to stanowić plus, bo lepiej mieć jogurt z owoców niż aromatów, czyż nie?
Podczas jedzenia na języku przyjemnie rozpuszczają się czekoladowe blaszki, pozostawiając deserowy posmak. Same w sobie, po oczyszczeniu i wzięciu do buzi kilku naraz, nie są zbyt dobre, ale też nie równie paskudne, co ich dalecy krewni z Danio extra. Określiłabym je jako coś między plastikiem a źle przechowywaną (ale nie w barku mojego taty) gorzką czekoladą, wyraźnie proszkową i rozpadającą się w wyniku długiego przebywania w jogurcie. Z jednej strony miazga kakaowa na pierwszym miejscu dobrze o nich świadczy, z drugiej jednak trafiamy na rzeczywisty smak. Cóż.
Jogurt powinien przypaść do gustu miłośnikom wyraźnego kwasku w deserach. Nie jest on równie ordynarny i wstrętny co we Froopach Tropical, wynika raczej z naturalnych walorów żurawiny. Dla mnie początkowo super, choć przy którymś jogurcie z rzędu miałam ochotę wyskoczyć przez balkon.
Ocena: 4 chi
Składy, wartości odżywcze i konsystencja:
Na koniec mała anegdotka o poświęceniu i desperacji zarazem. Czytelników wrażliwych na ból i krew proszę o opuszczenie bloga. Dla ich własnego dobra.
W niedzielę, kiedy wiedziałam, że jest duża szansa na dostanie części produktów z amerykańskiego tygodnia, który miał wystartować dzień później, udałam się do Lidla po jogurty. Absolutnie zawsze jest tak, że wystawiane w tematycznym okresie rzeczy pochodzą z jednego sortu, co oznacza, że mają tę samą datę ważności i numer partii, ale ja – uparta i zdesperowana – postanowiłam, że i tak sprawdzę wieczka kubeczków stojących na samym dole. Istotne dla opowieści jest to, że przez cały okres sesji egzaminacyjnej i poprawkowej (łącznie około trzech tygodni) nie miałam czasu, żeby ściąć paznokcie. Śmieszne, ale naprawdę… tyle pisałam i czytałam, w dużej mierze do pracy magisterskiej, że po prostu nie miałam wolnej chwili, a jak już miałam, to byłam zbyt zmęczona i wolałam tępo wgapiać się w ekran laptopa, oglądając powtórkę mojego ukochanego serialu (Gotowych na wszystko). W Lidlu więc, podnosząc wszystkie te ciężkie, bo wypełnione po brzegi nietkniętymi jeszcze ręką konsumenta jogurtami palety, sama prosiłam się o to, co nastąpiło zaledwie sekundę później. Karton zarwał się pod ciężarem amerykańskiego dobrodziejstwa, a mój paznokieć z kciuka zrobił fikołka, zaginając się w jednej trzeciej do tyłu. Ja – szok, ale z deserów przecież zrezygnować nie mogłam. Szybkim ruchem odgięłam go z powrotem, nałożyłam jogurty z górnej palety i z zakrwawionym paluchem poszłam do kasy. A przez kolejny tydzień musiałam oklejać palec taśmą medyczną, bo między skórą a paznokciem zrobiła się ziejąca dziura ozonowa, która piekła, jak tylko dostało się do niej powietrze.
Także tego… przyjemność wymaga poświęceń.
***
Kliknij po Toffee Popcorn Flavour oraz with Toffee Creme & Toffee Sprinkles
Nowości, nowości
Jeśli ktoś nie załapał się na kakaowe Loffel Ei z Biedronki bądź pragnie spróbować jajek z mlecznym wnętrzem, od najbliższego czwartku, tj. 19.03, będzie mógł w Tesco nabyć to.
haha, znam to poświęcenie z paznokciem bo ostatnio kiedy miałam zbyt wiele rzeczy w jednej ręce poświęciłam kubek, który z trzaskiem rozbił się na podłodze ale jogurt, który również w tej ręce trzymałam pozostał nienaruszony. :D recenzje jogurtów to jedne z moich ulubionych, a tu pojawiają się dwa dni pod rząd czuje się wniebowzięta :D jeszcze do tego czekoladowy też mi bardzo smakował to już w ogóle pełnia szczęścia. nie wiem, naprawdę nie wiem jakim cudem nie kupiłam wersji z żurawiną. przypuszczam, że miałam już zbyt dużo w koszyku i dla niego nie znalazło się miejsce – ubolewam ogromnie ale to też powód do tego by jeszcze bardziej tęsknie czekać na kolejny tydzień amerykański. jajo z tesco bym spróbowała bo zjadłam łyżeczkę kiedyś dla spróbowania wersji kakaowej i całkiem była smaczna choć pamiętam, że pomimo mojej wielkiej tolerancji na cukier więcej nie mogłam zjeść tak bardzo to było słodkie. słyszałam, że podobno wersja śmietankowa lepsza więc kto wie może to też byłoby udane bo wygląda przekomicznie z tą rurką. :D
Ja pojadę do Tesco, zmacam opakowanie i wtedy podejmę decyzję. A podczas kolejnego tygodnia amerykańskiego muszę zapolować na ciastka brownie.
Ja ostatnio rozmawiałam z kasjerką na temat Piątusia bananowego. :) Akurat dziś u mnie powinien być post o nim. ^^
I co fajnego mówiła?
Patrzyła taka zaciekawiona, to myślałam że coś nie tak z kodem, że nie może nabić, a stwierdziła tylko, że to chyba nowość, bo nie widziała wcześniej. :p
Jak smak jest podobny do Almighurtu to stwierdzam, że nic nie straciłam. Rosyjskie ciasto było takie se.
To z paznokciem znam, oj znam. Najbardziej widowiskowe było jak podczas pracy na kasie tak walnałam palcem, że pazur nie tylko się odgiął, ale także się naderwał. Pod koniec pracy nie miałam dość sporawego fragmentu paznokcia. Do tej pory widać różnicę.
Ja raz oderwałam sobie cały, ale to było u nogi i w czasach podstawówki. Przez kolejne tygodnie przeszedł przez całą paletę barw, aż zszedł i mogłam obserwować, w jaki sposób narasta nowy.
Ajj ,kurcze ,sama ostatnio miałam okazję obserwować ,jak przytrzaśnięty paznokieć w kolorze dojrzałej śliwki schodzi i narasta nowy. Tylko dziękować pancernym drzwiom stajni.
Jeśli chodzi o amerykański tydzień to zwyczajnie go przegapiłam:( A było na co polować..
Ostatnio polubiłam tego bloga nawet bardziej ,uwielbiam w nim to ,że dodajesz posty codziennie i to w godzinach rannych. Zawsze podczas przerw czuwam ,czy coś się czasem nowego nie pojawiło ,a potem tylko szukam okazji na lekcji ,aby wyjąć z torby małe mobile urządzenie i zagłębić się na chwilę w lekturę bloga .. ;)
O kurczę, teraz to mi miło ;*
Posty publikuję przeważnie po wstaniu, kiedy kręcę się na Twisterze, bo najpierw dwukrotnie je czytam i szukam ominiętych błędów do poprawienia. Tylko w czwartki i piątki ustawiam „samododawanie się” na 8:00, bo wtedy mam zajęcia na wczesną godzinę i musiałabym publikować po 15:00, a to z kolei za późno.
O, już prędzej po te smaki bym sięgnęła. O ile kocham jedzeniowe eksperymenty, o tyle smaki z poprzedniego wpisu mnie autentycznie przerażają :D
Haha, poczekaj na Desery z koroną – jestem już przy końcówce. Nawet masz tam dedykację ;>
Ojojojoj :D.
Ja Ciebie proszę o recenzję tych lodów Deluxe, pistacjowe mnie bardzo kuszą, a więc fajnie byłoby jakbyś się poświęciła i na dniach coś o nich skrobnęła :D
A co do powyższych jogurtów, to mój wciąż zalega w lodówce, a już niedługo jego data zdatności do spożycia dobiega końca :D Chętnie bym Ci go oddała!
Nie chcę, bo Ty masz żurawinowego, a on jest za kwaśny :P
Pistacjowe lody postaram się zjeść w tym tygodniu (pojutrze), wtedy w weekend opublikuję recenzję, bo dopiero w piątek albo w sobotę znajdę czas na napisanie czegoś nowego. Może być? Z lidlowej zamrażarce widziałam, że jest ich cała masa, więc nie wykupią na bank. Kawowe leżały dłuuugo.
Ostatecznie został oddany koleżance, nie przemogłam się. Zdecydowanie jogurty owocowe odpadają w moim przypadku :)
To w takim razie czekam na lody. Może kupię pistacjowe, a z resztą się wstrzymam. Na lody o smaku masła orzechowego nie zdążyłam, bo lodożercze bestie wszystko wykupiły :P
Ale o lodach teraz piszesz jeszcze w kontekście tygodnia amerykańskiego? Na tamte szybciej się rzucają, niż na Deluxe. Te są „mniej wybajerzone”.
No nie wiem, nie wiem. Zabajone i orzechowe co prawda jeszcze są, ale pistacjowych były chyba ostatnie trzy sztuki! Więc jedno pudełeczko przygarnęłam :)
To się ludzie rzucili :D Ciekawe, jak u mnie. Od czasów ostatnich zakupów nie byłam w Lidlu.
Ja na wf ostatnio paznokcia złamałam i mam teraz tak krótkiego, że do takiego ”mięsa” ludzkiego i muszę owijać plastrem. :/
Jeszcze raz się powtórzę, jogurty dla mnie nie smaczne, ale muffinkowego bym kupiła ponownie :)
U nas w gimnazjum nie wpuszczali z długimi na salę. Wfistka wręczała nożyce ogrodowe (!) przed zajęciami, jeśli u kogoś zauważyła.
Nie ma to jak zawrzeć nowe znajomości w Lidlu :D Widać teraz jak tygodnie tematyczne mogą zbliżać ludzi :D
Tych wersji też nie jadłyśmy, więc się nie wypowiemy.
No i życzymy zdrowia Twojemu palcu :)
Palec już prawie ok, czasem jeszcze piecze. Niedawno obcinałam pazury i przez to, że ten jeden jest naderwany, przycięłam go za bardzo i znów się zaczęła zabawa, grr.