Sante, Go On! protein bar orzechowy z inuliną

Za nami dwie recenzje proteinowych batonów firmy Sante: żurawinowego i waniliowego, przed nami zaś, wykluczając dzisiejszą, kolejne dwie.

W tym miejscu warto przypomnieć i podkreślić, że spożywając batony, nie miałam złudnych nadziei ani oczekiwań, że urosną mi mięśnie, stanę się żeńską formą Pudziana lub w przyszłym roku wystartuję w triatlonie bez żadnych przygotowań. A jednak, mimo zupełnej obojętności wobec walorów odżywczych i ignorowania przeznaczenia batonów dla osób trenujących, coś zaczęło się ze mną dziać. Najpierw myślałam, że to pryszcz. Później, że guzek lub coś jeszcze gorszego. Początkowo nie wiązałam tego z degustacją kolejnych Go On!, ale kiedy naszedł poranek tuż po wieczorze, w którym spożyłam trzecią, orzechową sztukę, wiedziałam, że to ich zasługa, a nowy twór na moim ciele nie jest ani pryszczem, ani guzem. Czym wobec tego jest?

Otóż, proszę państwa, na prawym pośladku wyrosły mi maleńkie koła od roweru, będące zalążkiem wielkiej i wspaniałej sportowej maszyny, zapewne tej, którą zaprezentowano na opakowaniu. A ponieważ swój rower, który jest stary i z bazaru, ale bardzo go kocham, posiadam, to zainteresowanych kupnem nowego, wykluwającego się, zapraszam do kontaktu drogą mailową.

Go On protein bar orzechowy z inuliną Sante (1)

Go On! orzechowy z inuliną

Na wstępie się poskarżę: ten kolega był uparciuszkiem, niechętnie współpracował podczas wyciągania go z opakowania i robienia zdjęć. Do plastiku się kleił, a potem na przekór lekko pękł, co widać na zdjęciu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Czyż nie?

Go On protein bar orzechowy z inuliną Sante (4)

Orzechowy Go On! pokryty jest, jak pozostałe batony z serii, ciemną, kakaową, aromatyczną czekoladą, która grubością swą przypomina tę z żurawinowego wariantu, a więc z jednej strony trudno ją odseparować od nadzienia (zgryźć), z drugiej zaś jest na tyle gruba, by czuć jej wyraźny smak.

Wnętrze ma kolor ciemnobeżowy lub jasnoorzechowy, widać w nim maleńkie drobinki laskowych dobrodziejstw, w smaku niestety niewyczuwalnych, które podczas konsumpcji wchodzą w zęby. Jeśli mają występować tylko w takim rozmiarze, to wolałabym, żeby nie było ich wcale.

Baton z początku jest mniej słodki od poprzedników, wyraźnie orzechowy i nieco wytrawny, trochę dziwny, jakby orzechy były sztuczne. Z czasem jednak, gdzieś tak w połowie konsumpcji, do kubków smakowych dochodzi słodycz, a Go On! zaczyna przypominać chałwę albo blok baaardzo gęstego syropu orzechowego. Gumkowa konsystencja w połączeniu z tym osobliwym wrażeniem smakowym przywodzi na myśl Toffifee, tylko bez całego orzecha laskowego w środku (a szkoda!).

Jedząc ten wariant, przechodziłam przez trzy etapy: „niedobre”, „intrygujące”, aż w końcu dotarłam do „w zasadzie to całkiem smaczne!”. Dziś sądzę, że mogłabym go kupić ponownie, właśnie ze względu na ów dziwny, nieokreślony pierwiastek orzechowej sztuczności, którą na potrzeby recenzji chciałabym zamknąć w jednym określeniu, ale zrobić tego nie potrafię.

skalachi_4Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Go On protein bar orzechowy z inuliną Sante (5)

Go On protein bar orzechowy z inuliną Sante (3)

27 myśli na temat “Sante, Go On! protein bar orzechowy z inuliną

  1. Bardziej od batonów Go On (chociaż te również zwróciły moją uwagę ,po twoich wpisach już w ogóle zastanawiam się ,czy czasem nie spróbować) interesują mnie ciasteczka owsiane od Sante. Najbardziej wariant zwykły i z żurawiną ,zaraz potem czekoladowy. Kiedyś bardzo mi smakowały ,ale biorąc pod uwagę Desery z Koroną , „kiedyś” nie musi oznaczać „teraz”.
    Tak z innej beczki: szykują się recenzje jakichś pralinek? Albo krówek?
    Jestem ciekawa ,jak oceniłabyś cukierki z Mieszanki Wedlowskiej lub jej limitowanej edycji – Party. Obydwie jadłam bardzo dawno ,ale obydwa zestawy zapadły mi w pamięć jako przepyszne. Szczególnie mieszanka Party ,dosłownie miód na ustach :D Jestem również ciekawa ,jak wypadły by krówki Wawelu (podobno są idealne).
    Podobno Terravita wypuściła pralinki w 4 smakach , bodajże czekoladowym ,kawowym ,truflowym z wiśnią i ajerkoniakowym. Słyszałaś coś może?

    1. Ciastka Sante mam na liście rzeczy do wypróbowania, więc pojawią się na pewno. Jak szybko? Tego nie wiem. Cukierki z Mieszanki ostatnio miałam w rękach z planem zakupu, bo znalazłam na wagę, ale były twarde jak kamień, a takich nie uśmiecha mi się jeść, cała zaś paczka to za dużo. Dodam na listę, może znajdę na wagę gdzieś indziej. Za pralinkami/krówkami itd. się nie rozglądałam ostatnio w ogóle, bo to kolejne czekoladowe twory, których mam w zbiorach pełno, a grzęźnięcie w nich przystopuje wykańczanie posiadanych zapasów. Wczoraj zeszłam do 49 produktów (z nieustających 65+, bo dokupowałam) i umieram ze szczęścia :P Póki co nie mogę zbyt wiele przygarniać, bo zanim zjem te wszystkie rzeczy, terminy zjedzą mnie najpierw. A nie każdą rzecz mam ochotę spróbować i oddać, niektóre są wielkie, a chcę je zjeść całe (np. Milka Oreo 300-gramowa).

      Także tego… największa szansa na ciastka Sante, bo one są jakby na osobnej liście, muszę mieć w domu jakieś zawsze. Niedawno kupiłam nowe kupcowe (wczoraj schrupałam pierwsze) i małe Karmelio. W planach wykończenie Hitów, no i, ok, będę przygarniać Sante. O ile nie kosztują dychę za mini-paczkę, jak te nieszczęsne proteinowe Go On!

      1. Proszę, proszę. Nawet sztuczne Toffifee jest to Toffifee, więc na sto procent wrzucę go do swojego koszyka ;). Zresztą i tak miałem zamiar „przelecieć” całą trójkę.

        Jeśli chodzi o ciastka Sante – jest ich sporo, także jestem ciekaw Twoich (w stosunku do moich) odczuć. Polecam wchodzić do kiosków w centrach handlowych – tam nierzadko… są wersje kieszonkowe, niedostępne w większych sklepach :) 4 ciastka to nie 24 do zjedzenia. Tzn. nie to aby 24 stanowiło jakieś wyzwanie… zwłaszcza, że wszystkie herbatniki/ markizy jem w hurtowych ilościach. A połączenie lodów z ciastkiem to już istny obłęd ;)

        PS. Z ciekawości, a i musu… czym fotografujesz swoje produkty? Posłuszeństwa odmówił mi właśnie mój aparat :/

        1. Wszystkie zdjęcia robię telefonem. Jestem nieaparatowa dziewczyna :P

          A ciastka już przejrzałam, tzn. ceny, i rzeczywiście będę polowała na mniejsze opakowania. Nie jestem aż taką fanką owsianych, żeby wydawać 6 zł na każdą 150-gramową paczkę.

            1. Od kilku wpisów nowy, ale różnicy nie ma żadnej. Najpierw Samsung Galaxy SIII, teraz SV. Cenię sobie oba, naprawdę świetne telefony :)

  2. Gdzie kupiłaś te batony? Ostatnio pod wpływem Twojej recenzji wybrałem się do Rossmana, bo oni mają takie cuda, ale niestety nie znalazłem tych batonów. Były inne Sante, ale tych nie.

  3. niby zwykły orzech wariant jaki posiada chyba każdy słodycz świata, a jednak w smaku się broni, fajnie. czekam jeszcze na recenzje kokosa i robię swoją listę co kupić w pierwszej kolejności (zaciera rączki) :D

    1. Kokos wypada w poniedziałek, żeby codziennie monotonnie nie dodawać wpisu o batonach proteinowych. Wytrzymasz? :P

      1. absolutnie rozumiem, że musi być różnorodność bo sama nie jem nigdy podobnych rzeczy dwa dni pod rząd :D Ty to potrafisz dawkować napięcie! w takim razie uzbrajam się w cierpliwość chociaż łatwo nie będzie… w końcu to kokos! :D

          1. no ja jeżeli chodzi o jogurty/serki to potrafię swoje ulubione jeść trzy dni pod rząd i mi się nie nudzi :D

  4. Zdecydowanie tę wersję jadłam. Smaku chałwy nie wyczułam i dzięki bogom, bo inaczej batonik by poszedł do kosza. Powodzenia w znalezieniu osoby chętnej na dupny rower :D

  5. Jakoś nie zachęciłaś mnie do tego sztuczno-orzechowego smaku, chociaż takie Toffifee lubię i w sumie nie wyobrażam sobie, jak taki baton może je przypominać. :P

  6. Spodziewałam się tego, że ten smak będzie najlepszy, a tu taka niespodzianka ;) Chyba skuszę się jednak na waniliowego, bo czekoladowy to kompletnie nie moje klimaty.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.