Mars, Milky Way Magic Stars

Aleją gwiazd, aleją gwiazd biegniemy, Milky Way drogę zna…?

Każde dzieciństwo ma swoje kształty, kolory, zapachy i smaki. Byłabym jednak wielką oszustką, gdybym napisała, że moje smakowało słodko niczym magiczne gwiazdki Milky Way. Wczesne lata przeżyłam bowiem w izolacji od produktów, o których marzyłam, widząc je u znajomych: płatków Nestle, Nutelli, jabłkowo-brzoskwiniowego Lifta, pewnie jakichś tam jeszcze, późniejsze zaś poświęciłam odkrywaniu innych rzeczy, między innymi FrugoHyperówPałeczek, metrowych gum do żucia, ciepłych lodów, sękaczy… dużo by tu wymieniać, w każdym razie na liście tej nie znajdziecie Magic Stars.

Z przyczyn przedstawionych powyżej jasne jest zatem, a przynajmniej powinno być, że dzisiejszy produkt recenzuję jako nowość dla moich kubków smakowych. Choć posiadam maleńkie przebłyski, że gdzieś tam kiedyś popularnych gwiazdek próbowałam, ale uznałam za niezbyt smaczne, wolę założyć, że co wydarzyło się dawno – nie ma znaczenia. I dlatego zaczynam z czystą kartą.

Mars, Milky Way Magic Stars (5)

Milky Way Magic Stars

Czekoladowe gwiazdki mogłam kupić w Tesco, płacąc 7,99 zł za 117 g, co ludzie uważają za przesadę, więc czekają na promocję. Czekoladowe gwiazdki mogłam również kupić w Społem, gdybym tylko je tam znalazła, na 33-gramową paczuszkę wydając jedynie złotówkę z hakiem. Ale nie. To byłoby zbyt piękne i proste. Ja Magic Stars nabyłam w Kuchniach Świata, za wspomnianą przed sekundą miniaturkę płacąc… 5,90 zł. Gdyby na domiar złego były to moje pieniądze, rzuciłabym się na ziemię, rzewnie plącząc. Jedynym logicznym uzasadnieniem owych desperackich zakupów była możliwość spróbowania nowości w dogodnym dla siebie terminie, bez przymusu jeżdżenia od Społem do Społem tudzież martwienia się, co zrobię z ponad stugramową paką pełną czekoladek, jeśli mi nie posmakują.

Magic Stars nie otworzyłam jednak tak prędko, jak zamierzałam. Ale nadal dość prędko (tak, usprawiedliwiam się i pocieszam). Miałam nadzieję, że poprawią mi humor po degustacji Lindta Pistache, którego zostawiłam ponad połowę, by przekazać rodzince. Nadal byłam głodna, nadal miałam ochotę na porządną czekoladę. Czy gwiazdki pomogły?

Mars, Milky Way Magic Stars (3)

Zacznę od zapachu. Otworzywszy paczkę i zaciągnąwszy się zawartością, uznałam, że coś mi to przypomina. Hej, one pachną jak Milky Way! – pomyślałam, po czym spojrzałam na opakowanie i mina mi zrzedła. Olga, jesteś prawdziwym geniuszem, marnujesz się na studiach humanistycznych. Czekoladki jednak skrywają w aromacie coś jeszcze, mianowicie… suszone grzyby. I nie, moje gwiazdki nie były przeterminowane, a szarawy osad (identyczny jak na Reese’s minis, też z Kuchni Świata!) najprawdopodobniej zawdzięczały wysokim temperaturom panującym w sklepie (albo milionom paluchów, które macały je przez plastik, fuuuj). Nic nie poradzę, że według mnie tak właśnie pachną.

Ich konsystencja jest zadziwiająca: krucha, delikatna, dziecinnie jednolita (żadnych proszkowatości). Gwiazdki bezproblemowo i szybko rozpuszczają się na języku, pozostawiając miły czekoladowy muł, czego nie robią na przykład produkty Wedla. Są wyraziście mleczne, czuć jednak coś jeszcze, ów czynnik, który – jak podejrzewam – sprawia, że szaleją za nimi miliony ludzi. Jest to pewna osobliwa goryczka, zupełnie niepodobna do goryczy rozumianej jako pierwiastek wstrętotwórczy, choć obrzydliwości może tak – lekkiej. Sprawia ona, że smak gwiazdek jest nie do pomylenia z żadnym innym.

Mars, Milky Way Magic Stars (1)

Magic Stars są „lekkostrawne”, mleczne i czekoladowe, a także słodziutkie, na szczęście nie cukrowo. Uważam je za produkt poprawny i ciekawy do udekorowania deseru, owsianki, kaszy manny czy czegoś tam jeszcze, ale nie tak rewelacyjny czy rewolucyjny, żeby oszaleć na jego punkcie. Sama wiem, że nigdy więcej nich nie kupię, bo: 1) szkoda pieniędzy, 2) stanowią esencję słowa przereklamowany.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Mars, Milky Way Magic Stars (4)

Mars, Milky Way Magic Stars (2)

30 myśli na temat “Mars, Milky Way Magic Stars

          1. Nie kupuję, bo mam ich tyle, że szuflada się nie domyka, a terminy jakoś nie chcą dać się przebłagać i cudownym sposobem się przedłużyć.

  1. Ja raz je jadłam w dzieciństwie i pamiętam dokładnie ten smak – idealna puszysta czekolada. Poezja!
    Ostatnio kupiłam, aby spróbować, czy smakują tak samo – i nie smakują.
    Nie wiem, być może to kwestia niepowtarzalności chwili oraz ilości poznanych do tej pory smaków, ale te gwiazdki nie były pyszne. One były po prostu dobre.
    ;)

    1. Ja nie mam wyraźnego odniesienia do przeszłości, ale z ostatnim zdaniem się zgadzam. Były po prostu dobre.

    1. Są rzeczy, do których nie warto wracać, żeby się nie zawieść. Najlepszym przykładem są bajki, które często zapamiętujemy jako diametralnie inaczej, niż postrzegamy je dziś. Kwestia wieku, przebytych doświadczeń, zmiennych gustów itd.

  2. Coś czuję, że ten post będzie miał z miliard komentarzy. Czekoladowe gwiazdki, dla takich ludków 30+, są niczym sklepy Baltona, Pewexy, pierwsze MarcPole. Gumy Turbo, Donald, Vibovit… no te klimaty.

    Strasznie sentymentalnie, wręcz chorobliwie, podchodzę do takich smaków dzieciństwa. Ostatni raz jadłem je…. nawet nie wiem kiedy. Najzabawniejsze jest to, że kiedy widzę je na półce (Biedronka chociażby ostatnio, Kuchnie Świata regularnie) to gęba mi się cieszy… ale ich nie kupuję. Nie wiem. Może to taka obawa przed utratą dobrych wspomnień?

    Aha. Z zamierzchłych czasów tę chropowatość w smaku i wyglądzie pamiętam doskonale. Także to raczej nie wynik towaru macanego… chociaż nie ma co się łudzić, że nie był „obtulany” :)

    1. Przykład Vibovitu przypomniał mi o innym specyfiku z lat dzieciństwa, mianowicie o wapnie w granulkach, które zażywałam codziennie (?) jako przedszkolak. Później wapno zaczęto sprzedawać w postaci smakowych oranżadek i syropów, a biały granulat, który chrupał i chrzęścił pod zębami wycofano. Straaaszna szkoda. Po wielu latach próbowałam to moje dziecięce wapno znaleźć, ale pani w aptece oznajmiła, że próżny trud.

        1. Żel? Daj obrazek, to Ci powiem, bo raczej sobie nie przypominam. A jadłam dużo dziwactw i obrzydlistw. Przypomniały mi się na przykład kwaski w spray’u, takie dziwne substancje o smaku jabłka, coli, cytrusów, truskawek…, które rozpylało się na język. W składzie same E, ale jaka radość, że kwaśne :D

          1. o ile się nie mylę to żel kinder biovital :D
            niepowtarzalny smak… :D
            zapewne są w nim same „witaminy” z grupy E. :D

            kwaski też jadłam :)
            i takie lizaki-stópki, do których dołączone były kwaśne i strzelające oranżadki :D

            1. Nieee, Biovitalu nie przyjmowałam (nie jadłam – można tak powiedzieć o leku/suplemencie?). Stópki za to kojarzę, ale nie wiem, czy jadłam. Na pewno kupowałam same strzelające oranżadki, w saszetkach i w plastikowych rurkach. Te drugie były do dupy, bo jak wpadła ślina, to reszta nie chciała wylecieć. A wpadała zawsze :P

  3. ach, te gwiazdki to wielkie rozczarowanie… to już nie to samo co kiedyś, a szkoda bo pamiętam z dzieciństwa że były pyszne. leciutkie, puszyste, rozpływające się w ustach. nie wiem co się zmieniło ale smak już niestety nie ten. chociaż może to też wynik tego, że gust i smaki się zmieniają i już nie tak łatwo zaspokoić moje podniebienie i nie wystarczy już kilo cukru w czekoladce żebym była szczęśliwa :D

    1. Też trudno wyczuć, czy nie zmienił Ci się smak, a gwiazdek przez lata ich niebytności nie idealizowałaś.

  4. O zapomniałam o nich! Kolejny smak dzieciństwa. Ostatnio dostałam wielką paczke takowych prosto z UK, jednak zjadłam je nie zapisując wrażeń. Także będę miała możliwość porównać do tych które dostępne są w PL :) Koooocham je, są urocze :)

  5. Siostra nas nimi poczęstowała a my jak je zobaczyłyśmy to sobie pomyślałyśmy, że to cud, bo od dawna ich szukamy :D Jednak po spróbowaniu niczego nam nie urwało i w sumie zjadłyśmy po dwie gwiazdki a resztę oddałyśmy właścicielce :P

  6. Przeczytałam wstęp i początek, bo obecnie czytanie o jedzeniu jest raczej ryzykowne przez nagły bunt organizmu przez tabletki. Ale z tego co wywnioskowałam to tak jak ja nie miałaś jakichś wielkich wspomnień związanych z gwiazdkami i tak jak mi, chociaż ci smakowały to nie na tyle żeby je znowu kupować. Pjona
    A teraz idę się położyć, z położona niedaleko miską .

  7. Dla mnie to one szału nie robią. Zwykła mleczna czekolada w fajnych kształtach, ot co. Nie kupuję, bo za mleczną czekoladą to nie przepadam. Ale fajnie mogłyby się sprawdzić w muffinach :D

    1. Tak, jako dodatek to wypieków i innych kulinariów są bardzo fajne, właśnie przez ów kształt i wytłoczone minki. Nie uważam jednak, by była to zwykła mleczna czekolada, wyróżnia je delikatna goryczka.

  8. Ja je kupiłam, bo wszyscy się tak zachwycali, a szczerze to one szału kompletnie nie robią. Kasy szkoda, jak to napisałaś, wolę kupić Lindt’a bądź rittera :D To taka zwykła, lekko nadmuchana mleczna czekolada, która ładnie wygląda.

    1. Dla mnie nie zwykła mleczna, bo z charakterystyczną goryczką, ale nadal zbyt przeciętna, by się zachwycać.

  9. Witam w klubie, to też nie jest mój smak dzieciństwa. Powiem jednak, że ciekawi mnie, co bym poczuła, gdybym zjadła teraz parę takich gwiazdek. Mam nadzieję, że nie byłaby to tylko hiperglikemia :D. Skład mają w porządku.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.