Sante, Go On! Energy Guarana + Ginseng + Goji

Witam w ostatniej części przełomowej serii recenzji, którą przełomową uznaję z jednego, ale bardzo ważnego powodu. Otóż po raz pierwszy w życiu wzięłam się za coś po bożemu, opis linii produktów zaczynając od tych najstarszych, kończąc zaś na najnowszych. Dzięki temu nie wpadłam w błędne koło oczekiwań, które zrodziły się na podstawie edycji limitowanej lub ostatniego krzyku mody. Zamiast tego zdanie wyrabiałam sobie powoli i bez nerwów, będąc niczym nenufar na tafli jeziora.

I tak pierwszy Go On!, żurawinowy, otrzymał cztery punkty, waniliowy już pięć i pół, orzechowy znów cztery, kakaowy marne i łaskawe dwa, a kokosowy… zapraszam do czytania!

Sante, Go On! Energy Guarana + Ginseng + Goji (1)

Go On! Energy

Czarna szata najnowszego Go On! wyróżnia go z serii, podobnie jak podnazwa Energy oraz brak napisu protein bar. Czynniki te składają się na odbiór batona jako lepszego, wyższej klasy, dostarczającego większej energii, bardziej pomocnego w budowaniu sylwetki i kondycji.

Zmianom szaty graficznej towarzyszy także bardziej zaawansowana, rozbudowana tabelka wartości odżywczych oraz zakamuflowany smak produktu. Któż by się bowiem zorientował, że baton jest kokosowy, skoro na opakowaniu widnieje tylko guarana, żeń-szeń i jagody goji?

Sante, Go On! Energy Guarana + Ginseng + Goji (5)

Wewnątrz produktu znajduje się 1,6% wspomnianej już suszonej goji. Ja podczas krojenia trafiłam tylko na dwie sztuki, choć później, w trakcie jedzenia, zarejestrowałam ich więcej. Dla zdrowia to dobrze, dla smaku obojętnie, owoców bowiem ani trochę nie czuć. Zagłusza je dominujący kokos, o czym za chwilę.

Czekolada okrywająca wnętrze jest podobna do tej z poprzedników, jednak zdecydowanie miększa, lekko tłusta pod palcami. W smaku nadal rewelacyjna, może nawet nieco bardziej gorzka.

Środek batona składa się z gęsto posklejanych wiórków kokosowych, niestety nieprzetworzonych (nieuprażonych i chrzęszczących). W dotyku są one lepkie od słodyczy, przypominają znanego wszystkim Bounty’ego. Z tego powodu, przygotowując się do konsumpcji, zadałam sobie jedno, acz kluczowe pytanie: czy przyjdzie mi wznieść się na wyżyny egzystencji, żeby dać radę całemu Go On! Energy?

Odpowiedź przyszła szybko i brzmiała: nie. Baton okazał się zdecydowanie mniej słodki, nawet od Bounty’ego Dark, czyli w ciemnej czekoladzie, którego bardzo mi przypominał. Podczas żucia kolejnych kawałków odkryłam w nim jednak pewien posmak, zapewne guarany lub żeń-szenia, który definitywnie wyklucza ewentualną pomyłkę produktu Sante z kuzynem (pierwowzorem?) firmy MARS.

Go On! Energy jest zatem przyjemny, nie za słodki, intensywnie kokosowy, no i zatopiony w najlepszej możliwej ciemnej czekoladzie. Dla mnie – ze względu na wiórki – produkt nie do powtórki, ale jestem przekonana, że miłośnikom małych kokosowych morderców przypadnie do gustu.

skalachi_3Ocena: 3 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Sante, Go On! Energy Guarana + Ginseng + Goji (2)

30 myśli na temat “Sante, Go On! Energy Guarana + Ginseng + Goji

  1. Fajnie wygląda (o tak, wiórki), chociaż dla mnie obecność goji kompletnie zbędna – nie lubię tego. Jak kupiłam jakiś czas temu, to część poszła do owsianek, ale większość do miski mojej świnki morskiej.

  2. A tego nie widziałam, jednak rozejrzę się za nim. Skoro jest mniej słodki od Bounty to możliwe, ze będzie mi smakował.

  3. Dobrze, że tym razem nie nazwali batona proteinowym, bo na biały cukier mógłbym od dziś wołać „niskokaloryczny słodzik o znikomym IG” ;)

    Co do samego testu: Nigdzie go nie widziałem do tej pory. Ograniczam się (jak większość zapewne) do tego co blisko, ale w PiP, Almie, Carreforurze, Żabce, hmmm Simply… Nigdzie go nie widziałem. Albo to zdecydowana nowość, albo mój wzrok już jest tak przeżarty reklamami, że reaguje tylko na pstrokate opakowania :)

    Szczerze? Zniechęciłaś mnie skutecznie. I to zdecydowanego zwolennika kokosa (ew. kupię by się „wyżyć”, jak i Ty chyba ;) ) Czemu? I tu pojawia się zagadka. Przekrój przypomina mi coś, z wiórkami, czego nie mogłem nawet przełknąć. Coś paskudnego (słodycz) z dawnych lat. Wiórki w tamtym czymś były mdłe, a nawet śmierdziały alkoholem – nijak nie przypominającym Malibu ;)

    Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

    1. To bardzo nowa nowość, ja sama widziałam go w tylko jednym Społem.

      Co to za produkt? Dla mnie najgorszym dotąd batonikiem kokosowym był taki złożony w niemal 100% z wiórków (posklejanych czymś). Znajdował się w półprzezroczysto-zielonym opakowaniu, a dostępny był chyba w Empiku. Ohyda.

      1. Czyli dziecięce „nowe, zobaczę co co” jeszcze działa poprawnie :)

        Produkt? Sęk w tym, że właśnie nie wiem. Zapamiętałem tylko obrzydliwy smak. Wątpię aby było to coś z Empiku, chociaż wykluczyć się tego nie da. Sprzedają tam różne rzeczy. Wiórki w opisywanym tu batonie i tak… przypominają mi marcepan, więc nawet bez wspomnień z produktem X, zostałem skutecznie odstraszony :D

        1. Co do dziwnych dziwactw, kusisz mnie tylko batonikami dla sportowców, ale kurde… dycha za sztukę? :/

  4. Mógłby mi smakować, gdyby nie to, że połączenie kokos i jagody goji zdecydowanie mi się nie podoba. Mam do tego uraz. Ogromny. Przez duże „U”. Kiedyś zrobiłam sobie owsiankę właśnie z wiórkami i goji i trafiłam na… kamień. Oczywiście, z płatków owsianych, ale niee, mój jakże logiczny umysł zakodował sobie, że to przez połączenie wiórki&goji i na samą myśl o tym przypomina mi się przerażenie, że prawie złamałam ząb, hahaha. :P Oddzielnie – jak najbardziej, razem – nigdy w życiu.
    A może ten baton mnie nawróci?

    1. Haha, wiem, że mózg tak działa. Sama nie raz zraziłam się do rzeczy towarzyszących zamiast do tej, która była źródłem zła.

        1. Btw, ostatnim razem znalazłam nawet nie kamień, a głaz wielkości zęba, w lidlowych naleśnikach z serem i rodzynkami. Sklep zachował się rewelacyjnie i przeprosił, nie to co Indykpol, w którego parówkach znalazłam jedną całą zieloną (!).

  5. Ja bardzo nie lubię (no może przesadzam) jagód goji, więc to raczej nie dla mnie. Goji dla mnie smakują dziwnie, ni to słodkie ni gorzkie, takie nijakie.

  6. gdzie tys go dorwała?! ja przeszłam już pól Torunia za nim od miesiąca, ale nigdzie go nie ma :( W Społem mówicie? muszę go dooorwać xD przetestowałam cale rodzeństwo w prawdzie rok temu,ale muszę go mieć!!! :D

    1. Ostatnio się dowiedziałam, że sklep, który nazywałam Społem, jakiś czas temu przestał być Społem, bo wykupił go prywatny człowiek, także teraz to już nie wiem. Nadal korzysta z „bazy produktów społemowych”, bo nic się nie zmieniło, ale może ma mniejsze restrykcje odnośnie doboru, cholera wie. Trzymam za Ciebie kciuki :)

  7. Dałam się nabrać, że to niby białkowy batonik ale to już się okazało niestety po zakupie. Nawet wiórki kokosowe, które tak kocham nie pomogły – on jest fatalny. Mocno przesłodzony, nawet kokos nie pomaga. Czekolada jedynie chyba była zjadliwa, nie pamiętam jej dokładnie.

    1. Łe, bez przesady, aż tak źle nie było. Bounty jest tysiąc razy słodszy. Choć fakt, że na Go On patrzę jak na zwykłe batony, a nie dla sportowców.

  8. Hehe ty jednego nie mogłaś dokończyć ja po kolacji – zjadłem pol kostki sera bialego , pomidory i wypilem mleko i do tego jednego jem teeraz batona a zastanawiam się nad drugim czy potem nie bedę załował tej ilości cukrów na noc , no cóż zobaczymy :)

    Juz w tym momencie sam nie moge dokonczyc pierwszego za slooodki ale nawet gut :)

    1. Nie, źle zrozumiałeś. Napisałam, że nie musiałam wznosić się na wyżyny egzystencji (tj. męczyć się), by go dokończyć, ponieważ był całkiem w porządku i miło było go jeść :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.