Ritter Sport, Karamell Nuss

Czasami niezwykle miło i wygodnie jest oddać własny los w ręce innych. Robimy tak, głosując na wybranych polityków, wzruszając ramionami, gdy sklepowy towarzysz pokazuje nam dwa rodzaje produktu, którego wybór jest nam obojętny, machając ręką na wyciągniętą do nas dłoń z pilotem od telewizora, w myśl zasady: niech leci, co puszczają, i tak dalej. Ja zrobiłam to, wyciągając z szafy czekoladę, o której degustacji zadecydowała za mnie Annie.

Ritter Sport, Karamell Nuss Caramel Nuts karmel orzechy (1)

Karamell Nuss (Caramel Nuts)

Na tę czekoladę zaczęłam polować, jak tylko zobaczyłam recenzję u czoko. Pamiętam, że przy najbliższej wizycie w galerii handlowej przejrzałam wszystkie możliwe sklepy ze sprzętem sportowym, nigdzie jej jednak nie było (Decathlona mam, delikatnie mówiąc, nie po drodze). W końcu jednak (ze dwa tygodnie później) na Karamell Nuss trafiłam w starej dobrej Almie. A że termin przydatności do spożycia upłynąć miał dopiero w listopadzie, tabliczka wylądowała w puszce bez nadziei na rychłą degustację.

Wszystko się zmieniło, gdy o recenzję zostałam poproszona. Z braku lepszych pomysłów, ochoty na konkretne smaki oraz przymusu zjedzenia czegoś, co na dniach się przeterminuje, postanowiłam spełnić prośbę i zjeść karmelowo-orzechową tabliczkę już teraz.

Ritter Sport, Karamell Nuss Caramel Nuts karmel orzechy (5)

Pierwsze, co podoba mi się w wariancie Karamell Nuss, to opakowanie. Niby jednokolorowe, czyli standardowe i wszystkim znane, a jednak udekorowane małym obrazkiem przedstawiającym dwie kostki czekolady, karmelowe pomadki oraz laskowe orzechy, wszystko to zaś na wyraziście pomarańczowym, poruszającym kubki smakowe do tańca tle. Mniam!

Po wstępnych oględzinach plastiku, skąd przy okazji dowiedziałam się, że tabliczka jest wypełniona maślano-karmelowym, a nie samym karmelowym nadzieniem (mmm), a także że jej skład pozostawia wiele do życzenia (miejsce pierwsze: cukier, drugie: tłuszcz palmowy, trzecie: tłuszcz kakaowy – suchość jej nie groziła), wyciągnęłam zaskakująco ciemną, ale pachnącą słodko, mlecznie, choć i wyraziście kakaowo czekoladę. Połamałam ją na rządki, nie słysząc charakterystycznego chociażby dla gorzkich tabliczek trzasku, lecz chrzęst chrupek ryżowych i orzechów.

Ritter Sport, Karamell Nuss Caramel Nuts karmel orzechy (2)

Zadziwiająco ciemny był również krem, miał kolor kawowy lub orzechowy, pachniał jak coś między Toffifee a Ferrero Rocher, ze wskazaniem na silną obecność laskowego orzecha. Karmelu było w nim mało, jako i że w składzie samo słowo „karmel” się nie pojawiło (!). Już na tym etapie wiedziałam, że piękne pomarańczowe opakowanie miało zwieść konsumenta, który w środku otrzymywał coś szaro-burego i raczej tłusto-orzechowego niż kremowo-karmelowego.

Powłoka zewnętrzna Karamell Nuss smakuje czekoladowo, czyli mlecznie i kakaowo, przyjemnie, choć bardzo słodko. Środek skłania przede wszystkim do zauważenia konsystencji: bardzo tłustej (zostawia ślad na palcach i wargach), ale także chrzęszczącej. I bynajmniej, nie pomyliłam się przy użyciu określenia „chrzęszczącej”. W tym Ritter Sporcie bowiem tradycyjne chrupanie orzechów zostało zastąpione miażdżeniem przez zęby delikatnych wafelków (tak naprawdę chrupek ryżowych), które nadają czekoladzie lekkości, mimo jej maślaności i pod tym względem ciężkości.

Ritter Sport, Karamell Nuss Caramel Nuts karmel orzechy (3)

Dodatków, czyli wspomnianych już orzechów i chrupek, jest naprawdę dużo. Kostki nie rozpuszczają się przez to szybko i łatwo, co dla mnie nie stanowiło problemu, jako że i tak zawsze wybieram plebejskie gryzienie. To za ich sprawą Karamell Nuss nabiera charakteru, staje się niepowtarzalny i wart zakupu. W smaku nie jest bowiem wyjątkowy, a już tym bardziej klasycznie karmelowy (karmel, owszem, czuć, ale delikatnie i dopiero po wysiłku włożonym w poszukiwania). Jego silną stroną jest wyłącznie konsystencja, bo cała reszta: niespójność z nazwą, tłustość i przesłodzenie, to raczej minusy (aczkolwiek małe).

Czekoladzie przyznaję ponad 5 chi, bo była na tyle dobra, że postanowiłam zjeść ją sama do końca*, zamiast oddawać rodzince. Nie była jednak tak porywająca, żebym chciała kupić ją ponownie. No i, choć nie lubię w słodkich produktach soli, tu wręcz miałam cicho-głośną nadzieję, że w pewnym momencie się pojawi. Słodycz Karamell Nuss obezwładnia i piszę to w nie do końca pozytywnym kontekście.

* Pierwszego wieczora zjadłam 3/4 tabliczki, resztę nazajutrz. Dla wystawienia oceny i napisania recenzji jest to informacja nieistotna, ale zauważyłam, że niektórzy są takimi wyznaniami zainteresowani.

Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Ritter Sport, Karamell Nuss Caramel Nuts karmel orzechy (4)


Jutro będzie futro

Podążając wyręczycielskim torem, macie niepowtarzalną okazję wybrać, jaką recenzję opublikuję jutro: 1) czekoladkową, 2) batonikową, 3) ciasteczkową, 4) deserową (parajogurtową), 5) owsiankową.

Głosy podliczę wieczorem.

 

34 myśli na temat “Ritter Sport, Karamell Nuss

  1. Ha! Zgrałyśmy się dziś z ritterkami, całe szczęście, że przynajmniej smaki oceniłyśmy inne.

    Hm, potwierdziły się moje domysły, że pewnie słodka, tłusta i mało karmelowa. Pewnie i tak się skuszę, jak ją kiedyś gdzieś znajdę.

    O! Ja chcę czekoladkową recenzję! :D

    1. Haha, zostawiłam Ci podobny komentarz, czyli że też się pewnie skuszę, jak znajdę :P A o zgraniu się również pomyślałam. Wiosenne limitki w niemieckim sklepie były?

  2. Trzymałam w ręku jej 250-gramowa wersję i ostatecznie wymieniłam na taką z ciasteczkami (recenzja po świętach, bo trzeba większej ilości osób, żebym sama nie „musiała” jeść).
    Ta fajnie wygląda, ale to nadzienie na bazie tłuszczu palmowego mnie zniechęca.

  3. To jakaś zmowa producentów czekolad jest. Im bliżej lata, gdzie człowiek chce zrzucić to i owo, pojawiają się nowe smaki. Ok, powyższy może do limitek nie należy, ale jest jednym z takich „zbiegów okoliczności”, gdzie wysyp możliwości następuje właśnie teraz. Zresztą, bardzo podoba mi się opakowanie od RS-ów, przez co jestem podwójnie narażony na ich konsumpcje. Nie wiem… prostota, a trafia w oczy.

    Patrząc po rysunku spodziewałbym się nadzienia na styl krówki, ew. takich cukierków mlecznych/ maślanych. No, kolor identyczny. A jak widzę z opisu… tłustość też się zgadza, także mogę już chyba śmiało powiedzieć, że by mi smakowała. Wpisana na listę ;)

    W planach mam jednak zgrzeszenie wersją ciasteczkową (opisywaną przez wspomnianą już tu czoko, jak i Basię), oraz Ciebie tu: http://livingonmyown.pl/2014/12/15/ritter-sport-mini-fruhjahrs-mix-1-cookies-cream/ (jestem niezrażony opinią :D ). Opakowanie znów jest inne, co trochę dziwi… ale i tak zjem :)

    PS. Mając jeszcze lodową pistację „w tle archiwum”, chciałem tylko powiedzieć, że lody Daim (które uzyskały u Ciebie wiadomą ocenę), w wersji 0,5L są… jeszcze lepsze. Mały kubek smakował mi baaardzo. Ten wielki z osiem razy bardziej. Są masakrycznie nieziemskie. Bardziej karmelowe (niż w wersji „mini”, gdzie czułem więcej czekolady), także dużo więcej twardych fragmentów do chrupania.

    1. No i przez Ciebie kupię te lody :P
      A Ritter Cookies & Cream, choć był paskudny, też jest na mojej zakupowej liście. Tamten pierwszy mix był cały obleśny, wnioskuję zatem, że trafiłam na złą partię. Druga szansa się należy. Jak gdzieś znajdziesz, daj znać.

  4. Zdecydowanie kolejna rzecz którą będę musiała wypróbować! :) Karmel i orzechy zawsze super się komponują, do tego czekolada.. Moja bajka. Z resztą, w sumie większość słodyczy to moja bajka. Liczę, że wreszcie wyrobię sobie jakiś smak :)

    1. Spokojnie, ja też wychodziłam z punktu zero, gdzie moim smakiem był każdy słodycz. Z biegiem czasu odkrywałam siebie i swój gust. Teraz nawet inni mogą zakładać, co mi posmakuje, a co nie.

    1. Jeśli lubcie chrupki i orzechy, to czekolada rzeczywiście dla Was. Chrupania jest w niej duuużo :)

  5. I po raz kolejny najpierw zjechałam na sam dół by obczaić ocenę a dopiero potem uspokojona wzięłam się za czytanie opisu. Dziwne, ze dla mnie jeszcze nie osiągnęła poziomu przesłodzenia, a dla ciebie tak, może to też zależy od czekolady. Jestem ciekawa tylko czy w ońcu ktokolwiek da polakom posmakować wiosennej limitki, nie ma jej i nie ma :(
    Wybieram 3 czyli ciasteczka, chyba, że ta owsianka to nowość od Mokate, w tym wypadku głosuje za 5.

  6. Chcę recenzję ciasteczkową! :D

    Ten Ritter brzmi i wygląda bosko. Jeszcze do tego chrupiąca, mmmm….

    Ale najlepszą czekoladę przywozi mi zawsze narzeczony z DE – Moser Roth Mousse au Chocolat weiss – biała czekolada z nadzieniem-musem z białej czekolady. Obłędna!!!

    1. O boże, to nawet brzmi obłędnie <3 Wpisałam sobie w Google grafikę, aaa! Dodaję na listę czekolad do spróbowania i kupię ją, choćbym miała powędrować do Niemiec!

        1. A! I najlepsze jest w tej czekoladzie MR to, że każdy pasek czekolady jest w oddzielnym opakowaniu – to są takie mini batoniki, coś a’la kinder czekolada :)
          Świetne rozwiązanie, bo można sobie zabrać kawałek tej pyszności do torebki :D

          1. Ee, ja i tak nie zabieram słodyczy w drogę, bo to profanacja :P

            A białą Lindta najwyraźniej też muszę wciągnąć na listę. ECH, TYLE JESZCZE PRZEDE MNĄ :D

  7. wygląda tak nieziemsko, że spodziewałam się większych fajerwerków ale koniec końców ocena jest pozytywna. czekolady z nadzieniem nugatowym i karmelowym zawsze są dla mnie w czołówce więc ten wariant muszę spróbować nawet jeżeli jest to już moja 186639201 chyba czekolada na liście :D do tej pory widziałam taką tylko w bodajże 250g wersji ale jak tylko znajdę mniejszą to biorę bez wahania! jeżeli chodzi o kolejną recenzję to ja oczywiście jestem zawsze najbardziej za deserkami/jogurtami :) jeśli nie serek jednak to ciacha!

      1. skoro piszesz pierwszą to domyślam się, że jesteś w posiadaniu wszystkich trzech co mówię z nieukrywaną zazdrością i smutkiem bo słyszałam, że oprócz wersji podstawowej pozostałe są już nie do kupienia, a ja próbowałam jedynie własnie bez dodatków :< ale zawsze możesz być dobrą duszyczką i zostawić mi po kosteczce i wysłać gołębiem!

        1. Wow, nawet nie wiedziałam, ale rzeczywiście – sprawdziłam w trzech sklepach online (Tesco, Leclerc, Alma) i jest tylko podstawowa. Jeśli naprawdę chcesz spróbować pozostałych dwóch, to przejdź się na pocztę i zapytaj o cenę przesyłki (takiej do 200 g) i prześlij mi kasę internetem, to Ci wyślę. Z dzisiejszej degustacji Karmellove z orzeszkami zostało mi 2/3 tabliczki, z wafelkowej będę wiedziała, jak ją otworzę. Mogę Ci wysłać całą pozostałość, nie tylko po kostce.

  8. Ojej ,jak mi miło ,że napisałaś tą recenzję :) Dodatkowo ,kocham Toffifee i Ferrero Rocher ,więc ich mieszanka może być w domyśle czymś wspaniałym!
    Jako ,że mieszkam przy granicy z niemieckimi sąsiadami ,mam dostęp do ogromu produktów niedostępnych w Polsce ,w tym do wypasionej półki Ritterów i już zacieram ręce ,aby zdjąć z niej wariant Karamell-Nuss i zabrać do domu..
    W moim (niewielkim)mieście mam nikły dostęp do Ritterów ,mogę liczyć co najwyżej na wariant mleczny i gorzki ,przy farcie uda się upolować Wholenuss ,więc bez wyprawy do Niemiec (nie żebym miała daleko ,pół godziny rowerem) nie ma co liczyć na interesujące zdobycze.
    Jeśli chodzi o jutrzejszą recenzję ,głosuję na coś ,co kocham miłością ogromną ,czyli owsiankę :D

    1. Kurczę, zazdroszczę :) Jak wykończę swoje zapasy, to mam trzy różne plany zakupowe, ale jeszcze nie wiem, który zrealizuję. Jeden z nich obejmuje wycieczkę do Niemiec właśnie.

  9. Chcę recenzję czekoladową oczywiście :D.

    Smakował mi ten Ritter, naprawdę. Nie mniej jednak, drżę nad wypróbowywaniem trzech ostatnio zakupionych Ritterów. Po Kaffe + Nuss naprawdę mam strach ;).

  10. Ona jest pyszna, szkoda, że miałam okazję jeść tylko 1 rządek, jak była w gościach ;( 100 razy bardziej mi smakuje niż wersja milki toffiee wholenut :D

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.