Nestle, NesVita Naturalnie na śniadanie owsianka: golden syrup, wanilia

Rzadko jadam proszkowce typu budyń, kisiel, galaretka (te jeszcze rzadziej), kaszka manna czy owsianka. Wiedziona poczuciem nachodzącego kataklizmu nie dopuszczam jednak do sytuacji, w której w domu nie miałabym przynajmniej połowy z tych produktów. Podczas zakupów wybieram tylko małe saszetki, które zalewa się wodą, miesza, pozostawia na kilka(naście) minut i gotowe. Nie lubię się bowiem zajmować gotowaniem mleka, robieniem litrowego budyniu, a potem męczeniem go przez kolejny tydzień, odmierzaniem właściwych proporcji i zastanawianiem się, czy jeśli otworzyłam mleko dziś, to za równy tydzień będzie jeszcze zdatne do spożycia. Stawiam na wygodę i radioaktywność.

Podczas jednej z takich akcji uzupełniania zapasów, gdy byłam w znacznie oddalonym od domu dużym Carrefourze, a więc poznawałam tamtejszą przestrzeń niczym planetę Obcych (tyle że bez wbijania flagi z różowym unicornem), w oczy wpadły mi dwie względnie (!) nowe śniadaniowe propozycje od Nestle, mianowicie wyglądające dość ekologicznie, a to ze względu na papierowe, półprzezroczyste opakowania, owsianki NesVita o podnazwie Naturalnie na śniadanie. Naturalnie, że je wzięłam.

Wróciwszy do domu, zaczęłam spisywać daty ważności zakupionych słodyczy oraz odpowiednio ustawiać w lodówce jogurty, aż w końcu dotarłam do produktów najmniejszej wagi, czyli proszkowych, przeznaczonych do zabunkrowania w drugiej szufladzie od góry mojej słodyczowej szafeczki. Odwróciłam je tyłem, by zobaczyć co i jak, i osłupiałam. Kupiłam dwie owsianki, których zjedzenie stanęło pod znakiem zapytania, do obu potrzeba było bowiem mleka. No to nieźle – pomyślałam, po czym wrzuciłam je na dno szuflady, przykrywając stertą innych proszkowców.

Minęło równe pół roku (sprawdziłam datę recenzji deseru, który kupiłam podczas tych samych zakupów) i nadeszła wiosna. Co nie jest bez znaczenia, ze zmianą pory roku wiąże się bowiem zmiana produktu śniadaniowego. Tak jak przez całą jesień i zimę tłukę Łowickie 2% ze Zdrowym Błonnikiem, sporadycznie wymieniając go na Bran Flakes, tak przez wiosnę i lato jem wyłącznie biedronkowe bezlaktozowe 1,5% (też z Łowicza) z oryginalnymi Corn Flakesami (nadal szukam tańszego odpowiednika, który dorównałby im smakiem). Owo przejście pociągnęło za sobą konsekwencję otwarcia, ale niedopicia Łowickiego. I co tu z nim zrobić? Przecież nie wyleję, bo szkoda, a z kukurydzianymi płatkami najlepiej komponuje się lekko karmelowe bez laktozy, więc czemu mam się zmuszać do picia ze zwykłym? Wtedy właśnie przypomniało mi się, że w szufladzie zalega parę produktów, do których wykonania potrzebne jest mleko, więcej nawet: producenci sugerują użycie takiego z zwartością tłuszczu 2%. Bingo!

Naturalnie na śniadanie golden syrup

Jako pierwszą postanowiłam zrobić owsiankę w zachęcającym i obiecującym wariancie smakowym golden syrup, gdyż dotąd żadnego śniadania z syropem nie jadłam, poza tym kojarzą mi się z nim oglądane w amerykańskich filmach pancakes. Których też nigdy nie jadłam.

Tym razem, chyba po raz pierwszy w życiu, postąpiłam zgodnie z zaleceniami i płatki zalałam 110 ml wrzącego mleka. Odczekałam jednak nie trzy minuty, bojąc się sparzyć ryło, a kilkanaście. Po tym czasie owsianka, jak to absolutnie zawsze bywa, przyjęła konsystencję betonu, utrudniając konsumpcję i sprawiając, że czułam się jak nietrzeźwy budowniczy, który pomylił śniadanie z materiałem pracy.

Wynagrodził mi to jednak zapach produktu: słodko-gorzki, rzeczywiście syropowy, w pewien sposób karmelowy (coś między karmelowym popcornem prażonym w kinie a gorzkawymi orzechami włoskimi), a zaraz potem odpowiadający mu smak: również gorzkawy, orzechowo-karmelowy. Czułam się, jakbym jadła bardzo gęstą i lepką pastę z włoskich orzechów, lekko tylko słodką, zupełnie nieprzypominającą niedalekich kuzynów od Nestle do zalewania wodą (znaczy się NesVit).

Odpowiedzi na pytanie o obecność i smak syropu nie udało mi się wywnioskować ze składu, jako że znalazłam tam wyłącznie „aromat”. A choć pewnie zabrzmię co najmniej głupio, to wyznam, że nie rozumiem, jak aromat, czyli zapach, może wpłynąć na smak. I to tak wyraźny.

Po zjedzeniu Naturalnie na śniadanie uznałam, że produkt jest zaskakujący i pyszny. W niczym nie przypomina klasycznej, przesłodzonej NesVity, a jego smak określić można jako sernik z masą serowo-orzechową (i taką nazwę powinien przybrać). Trochę szkoda, że nie posłuchałam głosu umysłu (tak, słyszę głosy) i nie zalałam płatków większą ilością mleka, ale przynajmniej mam nauczkę na przyszłość.

Ach, i rozbraja mnie nazwa oraz sugestia producenta, że ktoś mógłby zjeść to na śniadanie i się najeść.

skalachi_5Ocena: 5 chi


Nestle, NesVita Naturalnie na śniadanie owsianka wanilia ramka

Naturalnie na śniadanie wanilia

Drugi wieczór i drugie podejście do Naturalnie na śniadanie. Albo raczej na deser?

Nie ma głupich. Drugą NesVitę zalałam 150 ml wrzącego mleka 2%, uzyskując konsystencję idealną. Płatki przyjemnie napuchły, były miękkie, ale nie rozciapane, po bokach zaś zostało jeszcze trochę wolnego płynu, jakbym się nagle zakrztusiła, umierała i musiała popić.

Zapach tego wariantu nie jest ani trochę waniliowy, po prostu owsiankowy i słodki, ale w najlepszym tych słów znaczeniu. Przypomina zupę mleczną, którą w dzieciństwie robiła mi mama, a miejcie na uwadze fakt, że ostatni raz jadłam ją jakieś dwadzieścia lat temu (pamięć ludzka jest zadziwiająca!). Uważam, że nie ma lepszego komplementu dla firmy niż przyrównanie jej produktu do czegoś, co pamięta się z dzieciństwa, z własnego domu, i kojarzy z rodziną, ciepłem oraz miłością.

Zapowiedziana wanilia pojawia się dopiero w smaku, gdzie czuć ją wyraźnie, nie jest jednak nachalna. Towarzyszy jej delikatna słodycz, odpowiadająca tej z golden syrup, choć niezawierająca żadnych orzechowych posmaków goryczy. Całość nie przypomina sernika, jak poprzednia owsianka, ale zwykłą, domową i pyszną zupkę, którą zrobił dla nas ktoś, kto nas kocha.

Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak i tej „zalewajce” przyznać 5 chi. Do obu na pewno wrócę.

skalachi_5Ocena: 5 chi


Składy i wartości odżywcze:

Nestle, NesVita Naturalnie na śniadanie owsianka golden syrup (1)Nestle, NesVita Naturalnie na śniadanie owsianka wanilia (1)

30 myśli na temat “Nestle, NesVita Naturalnie na śniadanie owsianka: golden syrup, wanilia

  1. Przyznam ,że jeszcze jakiś rok temu nałogowo jadłam te właśnie owsianki Nesvity ,wanilię na przemian z golden syrup. Kupowałam je zawsze hurtowo ,nierzadko w towarzystwie owocowych smaków Nesvity ,Fitelli i Kupca z serii Coś na ząb. Jednym słowem – byłam maniakiem śniadań z saszetki :)
    Zawsze jednak miałam mały problem – malutką porcyjką takiej owsianki się nie najadałam ,a nigdy nie miałam pomysłu ,co zjeść na dokładkę ,żeby zapewnić sobie w miarę wartościowe śniadanie.
    Teraz zajadam się płatkami Nestle na zmianę z lidlowskimi , moje ulubione to Cini Minis (wariant klasyczny i truskawkowy) i Vanilla Pillows z Lidla. Na pierwszym miejscu stawiam jednak zawsze dostępne w Niemczech Cookie Crisp Chokella Toasts ,są po prostu cudowne. Delikatne ,lekko chrupkie ,wilgotnawe „tościki” obsypane czymś mocno orzechowym i również lekko nawilżonym. Są naprawdę mocno orzechowe i idealne. Pisałam chyba o nich kiedyś na blogu .
    Co do budyni ,wolę Słodką Chwilę i tego typu produkty ,porcja na małą miseczkę ,akurat na podwieczorek i nie trzeba zwoływać rodziny ,żeby zjadła resztę ugotowanego deseru ,którego wyszło jakoś dziwnie dużo…

    1. Owsianki do zalewania wodą wychodzą gorzej, bo są okrutnie słodkie, nie wiem dlaczego. Co innego te, mmm.
      Inna sprawa, że ja ich nie traktuję jako śniadania (padłabym z głodu pięć minut później). Codziennie rano od dobrych kilku lat jadam płatki z mlekiem, moje ulubione na ciepłe miesiące to: zwykłe Corn Flakes (ale koniecznie Nestle), Cookie Crisp (tu nawet podróbki lepsze), Mlekołaki Zwijaki Cinis od Lubelli (jak lubisz Cini Minis, to koniecznie musisz ich spróbować, recenzowałam TU) oraz lidlowe kukurydziane z miodem i orzechami (Nestle się przy nich chowa). Do poduszek jakoś nie jestem przekonana, a tych niemieckich nie jadłam – zjadłabym.

      1. Haha strasznie mnie rozśmieszyłaś,ale też zaciekawiłaś sezonową zmianą śniadań i płatków ;) Ile zjadasz tych płątków zeby się najeść? bo 30g sugerowanymi to ciężko ;P

        1. Haha, 30 g + 200 ml i za pół godziny byłabym głodna ;)
          Waga płatków zmienia się w zależności od rodzaju, np. kukurydziane są lekkie i przy 40 g miseczka jest już wypełniona (tyle też sypię, do tego 250-300 ml mleka, w zależności od nastroju), ale przy cięższych (podrabiane Nesquicki i te sprawy, ale nawet Zdrowy Błonnik) to już 40+.

  2. Golden syrup średnio mi smakowała, chyba z powodu dziwnego gorzkiego posmaku przypalonego na kamień cukru.Wolę owocowe wersje, których nie trzeba zalewać mlekiem. Odpada brudzenie dodatkowego garnuszka by podgrzać ten nabiał. No i organizm nie będzie protestował z powodu spożycia laktozy :D

  3. Ostatnio jem tylko prawilne owsianki, więc nie kupię, ale fajnie że zrecenzowałaś tym razem coś takiego. Może kiedyś się skuszę. ^^

      1. Hjeh, gdy nocowalam u Przyjaciółki postanowilam przyrządzić nam na sniadanie moja slynna owsianke. Gdy stanelam przy garach, Przyjaciolka szykowala sie na moj dluzszy pobyt w kuchni – i byla w szoku, gdy po chwili wyszlam z dwoma talerzami wypelnionymi goraca owsianka. Teoria o dlugim przygotowywaniu owsianki do dla mnie bzdura. Nie siegne po takie gotowce za zadne skarby ;).

  4. lubię owsiankę i jak miałam manię zdrowego odżywiania to gotowałam taką codziennie SAMODZIELNIE na mleku lub na jogurcie z tartym jabłkiem i cynamonem (że też mi się chciało…). jako, że obecnie brak mi czasu chętnie zakupiłabym jakiś gotowiec wszak owsiankę lubię nadal. którą ze wszystkich wypróbowanych najbardziej polecasz? :) takie gotowce jem rzadko bo ani to zdrowe ani się tym człowiek nie naje ale od czasu do czasu bym chętnie zjadła. największy problem mam z budyniami, które też czasem zdarzy mi się kupić bo do tej pory nie mogę znaleźć dobrego, same chemiczne posmaki albo grudy wielkości kamieni.
    ps. znowu Cię zamęczę informacjami, dzisiaj kupując mleko widziałam limitowaną wersję mullermilch o smaku białej czekolady i orzechów makadamia :D ja nigdy nie piłam żadnego mullermilcha ale widziałam, że kiedyś je recenzowałaś więc informuję :D

    1. Widziałam ją na Instagramie. Gdzie ta limitka? (Dziękuję za info bardzo, bardzo ;*)

      A co do owsianek – napisałam, że najlepsze są te dwie, bo do zalewania wodą mają zbyt duży poziom słodyczy. A z tych kupuj, którą chcesz. Obie pyszne.

      1. ależ nie ma za co :) limitka jest w carrefour, patrzyłam też za nią dzisiaj w realu ale tam nie było. to w takim razie którąś z tych jutro zakupię na drugie śniadanie, dziękuję baaardzo!

        1. Dlaczego Carrefour?! Za daleko. Ale jak się w ciągu miesiąca nie pojawi nigdzie indziej, to pojadę.

  5. Czyli nie takie one niesmaczne, niedobre jak je malują. Przynajmniej ja takie głosy słyszałam. Tak czy siak i tak wolę domową owsiankę. Może kiedyś, kiedy będę już sexi zgrabniachą będę się objadać takimi cudownościami jednak póki co redukcja :) No i koniec końców, mnie bardziej przekonuje wariant pierwszy :)

    1. Jeśli tak, to jak zwykle – dajcie znać.
      Btw, napisałam dziś recenzję tych jogurtów z Lidla, którego wariant borówkowy spróbowałyście przede mną. Wrzucę pewnie w przyszłym tygodniu. Mam taaaaaką kolejkę wpisów, ale to dobrze, bo od jutra zakopuję się w magisterce.

  6. Ok. Teraz to ja zaczynam się bać. W poprzednich wpisach można było ujrzeć stwierdzenia typu „mam tak samo!”, „robię identycznie”. Niby nie ma/ nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ten wpis.

    Kupiłem wanilię i syrop pół roku temu. Może ciut więcej. Nie wiem czy nie było wtedy nawet jakiejś promocji na nie, bo kosztowały naprawdę mało.

    1. Szukałem czegoś do zalania jogurtem (tu jedyna różnica, że nie mlekiem) ale nie chciałem by było to coś „wodnego”
    2. Wrzuciłem oba opakowania do kartonu z różnymi duperelami, przekładając je ciągle na spód. Bo przecież małe, bo przecież będzie czas.
    3. Mając dość jogurtowej walki, pomyślałem by wyłowić kilka takich „kilkuminutówek” – przypominając sobie o syropie, który bardzo bardzo lubię (na klonowych też można się przejechać, niestety :/)
    4. Odpalam bloga… i zaczynam się bać. Przecież te „potem”, „przy następnym wpisie” to ruch w ruch moje poczynania :D

    Podbiegłem więc do kartonu, rzucając się na opakowania i… pech. Termin ważności upłynął w zeszłym miesiącu. Następnym razem zawiążę kokardkę ;) Wyłowiłem tym samym dwie sztuki „szybkich dań” od Kupca, więc na dobre wyszło. Ale co się zdziwiłem to moje.

    Do samych zalewajek oczywiście wrócę. Tym bardziej, że widzę pozytywne reakcje. No i przy okazji spróbuję wspomniane mleko. Może stanie się tym, którego sam zapach nie wywoła u mnie wiadomych odruchów ;)

    1. Suche produkty, które mają termin typu „najlepiej spożyć przed” można śmiało jeść kilka miesięcy po dacie. Tylko „należy spożyć do” są bezwzględne. Także nie wywalaj, szkoda kasy. Proszek nie ma się jak zepsuć.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.