Tak jak Ferrero ma swoją Kinder Chocolate (dla dzieci lub z dzieci), tak Milka oferuje Milkinis.
W oba produkty zostałam zaopatrzona przez przyjaciela, choć prawdę mówiąc, moje miały być wyłącznie batoniki od fioletowej krowy. Kiedy jednak z oczami kota ze Shreka poprosiłam o odłożenie mi jednego Kinderka, tak dla porównania i napisania recenzji, przyjaciel uznał, że odda mi cały kartonik. Bo dzieciom się nie odmawia, zwłaszcza tym mentalnym (nigdy nie wiadomo, jaki cyrk z rozpaczy odstawią).
Milkinis
Moje Milkinis znajdowały się w dużym opakowaniu, w którym było aż osiem batoników (mniejsze, na podobieństwo Kinderków, składa się z czeterch). Każdy z nich został zawinięty w łaciate, biało-fioletowe sreberko opatrzone nazwą i wizerunkiem szczęśliwej krowy. Na tym etapie muszę przyznać, że przemawia to do mnie nawet bardziej niż klasyczna biel i czerwień Kinder Chocolate.
Czekoladkę tworzą cztery duże kostki, a na każdej z nich widnieje wypukła krowa z dzwoneczkiem na szyi. Nie jest to już uśmiechnięty pluszak z opakowania, ale dostojna sylwetka żywego zwierzęcia.
Warstwa polewy jest grubsza niż u konkurencji, pod nią znajduje się odpowiednio mniej nadzienia. Całość pachnie mleczną czekoladą, ale nie milkową, raczej taką, którą znajdziemy na śmietankowym lub waniliowym lodzie na patyku. Słodką, mleczną i cienką, charakterystycznie trzaskającą pod zębami.
Krem – serce batonika, jest miększy, tłustszy i mniej mleczny w smaku, po prostu gładki i słodki. Jeśli przy Kinderkach porównałam go do Vanillekipferl, to tylko dlatego, że Milkinis jadłam dwa dni później. Teraz jednak wiem, że struktura produktu Milki odpowiada ritterowej zdobywczyni unicorna o wiele bardziej. Całość jest mniej smakowita, a jednocześnie lepsza w budowie od ferrerowej. Kosteczki rozpuszczają się na języku momentalnie, pozwalając na chwilę zapomnieć o całym świecie.
Wyrób ostatecznie smakuje tak, jak pachnie, czyli jak śmietankowe lody z cienką czekoladową polewą. Ja tu typowej Milki nie wyczuwam, a z zamkniętymi oczami nigdy nie zgadłabym, kto jest producentem.
Jednocześnie Milkinis, choć gorsze od Kinderków, mają w sobie coś, co czyni je lepszymi*. Nie chcę wyjść na heretyczkę, ale zastanawiałam się, czy nie przyznać im nawet o wstążkę więcej. Poprzestanę jednak na ocenie uzyskanej przez produkt Ferrero, bo czekolada linii Kinder jest niepowtarzalna i nie z tej ziemi.
* Dla jasności: gorszy od Kinderków jest smak, lepsza konsystencja.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Nowości, nowości
Jak zdążyłam już zdradzić na Instagramie, w sklepach pojawiły się Jogobelle będące wariacją na temat deseru panna cotta. Dostępne są w czterech smakach: truskawka, wiśnia, jagoda, brzoskwinia. Póki co widziałam je wyłącznie w Carrefourze, gdzie przy okazji trwa promocja na wszystkie Jogobelle, za które zapłacicie 99 gr. Nie wiem jednak jak długo potrwa, więc spieszcie się kochać jogurty.
Co ciekawe, nowa seria nie jest zupełnie nowa, bo mogliśmy ją kupić zaledwie parę lat temu, tyle że wówczas miała inną szatę graficzną. Czy i smak? To musimy sprawdzić sami.
Chciałam je kiedyś kupić, potem mi ochota przeszła w ogóle.
Mam w szufladzie kinderki, czekają na odpowiedni dzień, bo już od dłuższego czasu chciałam je zrecenzować, ale teraz tak się zastanawiam, czy w te milkowe też się nie zaopatrzyć. Przez tę smakowo-konsystencyjową różnicę aż mnie zaciekawiły.
Jadłam kiedyś tę Jogobellę, ale pamiętam, że średnio mi smakowała, to znaczy, najzwyklejsza na świecie taka. Nie wiem, jak to jest z tymi, co pojawiły się teraz. Ja chyba nie będę ich testować, poczekam na recenzję u Ciebie. :P
A zaopatruj się w Milkinis, każde porównanie na własną rękę jest dobre.
Jogobelle kupiłam od razu po dwie, więc lepiej, żeby były dobre. W chwili obecnej mam w lodówce czterdzieści jogurtów rozłożonych datami, więc chcąc nie chcąc, Panna Cotta przypada dopiero na maj, bo ma datę do 14 albo 16.
ile?! toż to jogurtowy raj! nie potrzebujesz czasem kogoś do pomocy przy recenzowaniu? :D chociaż dobra, sama jestem nie lepsza bo w mojej lodówce jest zdecydowanie skromniej aczkolwiek kilkanaście to liczba niezmienna i stała, są tylko po kolei wyjadane także według dat coby się biedactwa nie zmarnowały, a w ich miejsce dokupowane nowe. :D
co do jogobelli nawet je widziałam! teraz pytanie: brać czy nie brać? obawiam się, że piękna nazwa panna cotta okaże się równie pięknym chwytem marketingowym, a wyjdzie z tego najzwyklejszy smakowy jogurt chociaż dobry jak to jogobella (pewnie i tak kupię bo nie byłabym sobą ale dylemat jest :D).
Tym razem nie do recenzowania. Na bloga trafią tylko dwie serie – wspomniana Jogobella Panna Cotta i COŚ. A, i jeszcze jeden pojedynczy. Reszta to te nowe jogurty z Lidla, o których na blogu prawdopodobnie w środę, Muller Mixy i takie rzeczy. Robię sobie jogurtowy odpoczynek od nowości i zajadam się sprawdzonymi pysznościami.
A z jogurtami przesadziłam, wiem. Muszę jeść dwa dziennie, bo inaczej nie wyrobię i się przeterminują, ale w sumie i tak zawsze tak jem: jeden na drugie śniadanie, drugi wieczorem z czekoladą.
jogurtowe recenzje lubię to w sumie szkoda, że tak mało będzie nowości chociaż rozumiem to doskonale bo i ja mam trochę dosyć ,,próbowania” po dwóch nowych riso i wypróbowaniu po kolei wariantów muller mixów. też obecnie bardziej wracam do tych ulubionych aniżeli sięgam po coś co ma napis ,,nowość” na opakowaniu ale jeszcze tylko jogobella panna cotta i te nowe greckie od mlekovity bo bym sobie nie darowała. :D
robię identycznie, jem jeden rano, a drugi obowiązkowo wieczorem.
Greckim już nie ufam po tych niedobrych z Piątnicy. Tak, tak, wszystkim smakują, a mi nie i co poradzić?
Btw, mam Mullermilcha i nowe Riso, więc jednak trochę nowości będzie ;)
Nowego Mullermilcha? Tego o smaku białej czekolady, czy coś tam?
Kurczę, a myślałam, że to ja mam zawsze nadmiar wszystkiego, a o dziwo, z jogurtami u mnie jeszcze nie jest tak źle (policzyłam, mam „tylko” 19 :P )
Białej czekolady i orzechów macadamia, tak.
Ty wiesz, że nawet nie wiem czy ja jadłam te batoniki. Nie kojarzę ich smaku, czy nawet samego faktu kupna, ale też na razie nie chcę kupować nic z Milki. bo jeszcze trochę rzeczy mam
Trochę z Milki czy trochę w ogóle?
jadłam dawno temu te jogobelle więc chętnie się skuszę, ale gdzie tu jest Carrefour, chyba jednak obliżę się smakiem ;) co do milkins jadłam porównywałam wszystkie z kinderkami czekoladki… i moja opinia się nie zbiegła trochę z twoją, ale fakt jest to dobry wyrób ;) Dla kinderek dałabym, się pokroic ;)
Nie dawaj się, lepiej żyć :P
w sumie… jak tak mówisz :)
Dla mnie jednak Milkinis są o wiele gorsze od Kinderów. Sztucznie smakują.
Nie wyczułam.
bo kinderki number one! :D też mi się tak wydawało, ale najgorsze zdecydowanie z Alpen Golda, ratujcie się póki się da ^^
Mleczna Kraina? To smak mojego dzieciństwa :) Opakowanie się jednak od tamtych czasów zmieniło, skład pewnie też. Ale i tak bym kupiła.
uwierz mi skład to przeszłość, jakby dwa zupełnie inne produkty, spróbuj i porównaj ;)
Nigdzie ich nie widzę :/
fakt, czekoladki wyglądają bardziej solidnie niż ich kinderkowe odpowiedniki, a raczej pierwowzory bo wydaje mi się, że kinderki były pierwsze. wątpię, że kiedykolwiek powstanie w smaku coś lepszego niż właśnie kindery bo to jest niedościgniony wzór aczkolwiek te prezentują się na bogato. wolę zdecydowanie większą porcję nadzienia niż polewy więc tutaj preferuje kinderki ale jeżeli jest to milka (nawet jeżeli odbiega od standardowej czekolady)+nadzienie mleczne to jestem pewna, że tak czy siak nie może to być niedobre. :D muszę kiedyś kupić kinderki, kinder maxi i te i zrobić sobie porównanie. są jeszcze takie odpowiedniki niemieckie i może uda mi się ubłagać pana na stoisku z niemieckimi artykułami, żeby sprezentował mi jedną sztukę z opakowania (już raz mi się to udało – jego mina była bezcenna kiedy zamiast całego opakowania poprosiłam o sprzedaż jednego batonika bo ludzie biorą od niego słodycze kartonami :D)
U mnie na niemieckich stoiskach da się wszystko kupować na sztuki, ale cena… bez przesady ;)
u mnie niestety nie bo przemiły pan mówi, że potem ich już nie sprzeda bo wszyscy biorą całe kartony, a nie bawią się w jakieś tam rozdrabnianie jak ja… such a shame :D
cena? nic mi proszę nie mów bo za tego jednego batonika małego zapłaciłam złotówkę, a całe opakowanie w liczbie sztuk 12 kosztowało 6 zł, więc interesu życia raczej nie zrobiłam. :D
Ooo, to u mnie takie same przeliczenia są.
Te czekoladki też lubiłam, ale jadłam nie tak często jak wczorajsze.
Za jeśli chodzi o Jogobelle, to fajnie, że dajesz znać i poszukam, ale jednak smaki (konkretnie owoce) trochę nudne i przewidywalne, mogli bardziej poszaleć. ;)
Standardowa Jogobella chyba nigdy nie mała żadnego jogurtu innego niż owocowy.
Tak, tak, chodzi mi o dobór owoców. Mogli dać coś mniej popularnego, bo jagoda czy brzoskwinia to smak, jaki ma niemal każdy możliwy jogurt.
Aha. No według mnie jagoda akurat fajna, bo rzadziej spotykana, natomiast truskawka, wiśnia i brzoskwinia – rzeczywiście. Tylko że robią takie, bo Polacy je lubią. Jakby wrzucili jakieś „dziwne owoce”, to by się ludzie bali kupować :P
Hmmm na pewno jadłyśmy je kiedyś ale naprawdę nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć jak one smakowały. Czy były lepsze czy gorsze od Kinderek? Nie mamy pojęcia. Pewnie dopóki kuzynka nam kiedyś ich nie sprezentuje to same sobie tych czekoladek nie kupimy ;)
Nie na temat, ale widziałam wczoraj w Carrefourze te Wasze kukurydziane rurko-pałeczki z kremem. Oczywiście nie kupiłam :P
Jadłyśmy też ich wersję kakaową i orzechową i już takie super nie były. Jedynie na kokosowe byśmy się jeszcze kiedyś skusiły :)
Widziałam ale nie smakowałam. Nigdy!
Nie wiem dlaczego ale samo opakowanie mnie nie zachęca – pewnie dlatego że takie „dzieciowe” a ja taka „dorosła” :D Dla mnie zero zachwytu :)
Jogobelle.. Nie mogę się jeszcze przemóc do smakowych jogurtów. Chora ma głowa.
Nie martw się, na wszystko przyjdzie czas ;* Choć to rzeczywiście dziwne – ciastka i czekolady wpierdzielasz, a jogurtu owocowego nie możesz. Mózgi to jednak bywają wybredne.
Jadłem wielokrotnie i muszę się zgodzić: są bardziej tłuste niż Ferrero-wa konkurencja. Czy gorsze? Nie. Inne. Gdyby miał je porównać do tabliczki, byłaby to ta:
http://proddb.kraft-hosting.net/prod_db/proddbimg/1170.png
Może nie w 100%, ale tłustością bym w nią celował. Nadzienie inne – ale to wiadomo.
Krówki na kostkach uważam za czadowe :D
PS. Jogo w Lidlu dziś też widziałem po niższej cenie. 99 groszy dotyczyło tylko wybranych rodz. Jakich – nie pamiętam. Akurat było wykładanie towaru na półkę, to nie chciałem stać pracownikom nad łbem i oglądać pudełek ;)
No ja już miejsca na nowe jogurty nie mam, także do połowy przyszłego miesiąca wszelkie promocje mogą ze mnie drwić.
Btw, zjadłabym tę tabliczkę.
Pozostanę wierna Kinder czekoladkom. I Kinder Bueno w gorzkiej czekoladzie się już pojawiło :)
A tak nawiązując do Milki to w netto jest taki popcorn w czekoladzie.
W gorzkiej? Gdzie? Szlag… jeszcze nie pisałam o dwóch zwykłych. No trudno, na razie nie kupię, chyba że to limitka.
O popcornie słyszałam, ale Netto nie po drodze. Pamiętasz, ile kosztuje?
Na opakowaniu jest napisane, że edycja limitowana. Milka około 5zł
KB też z Netto?
Te Jogobella Panna Cotta to były moje ulubione Jogobelle i dziękować Bogu, że wróciły. Teraz tylko je znaleźć :D
Ja wolę Kinderki choć tu czekoladki są bardziej urocze! :)
PS. Naprawiło się!
Welcome back ;*
Milkins w formie tabliczki kiedyś próbowałam. Poczestowala mnie kolezanka. Moja opinia pojawiła się nawet na moim blogu. Wyrób, w którym dominuje znienawidzona przeze mnie biała cześć nadziewanych Milek i Wedli – to zdecydowanie nie jest rzecz dla mnie.
Nawet nie wiedziałam, że jest też w formie tabliczki.