Nestle, Princessa: czekoladowa, śmietankowa

Dawno, dawno temu, za górami, lasami i siedmioma morzami…

Owszem, zdaję sobie sprawę z faktu, że w wyżej przedstawiony sposób rozpoczynają się klasyczne bajki, przez co zdanie może nie być zbyt wiarygodne w kontekście recenzji, ale co poradzę, że tym razem właśnie tak było? Dawno, dawno temu, za górami, lasami i siedmioma morzami, w jednej z wrocławskich Biedronek odbyła się bowiem promocja wafelków Princessa na wagę, w dwóch smakach: czekoladowym i śmietankowym. A że wafelkożerna jak najbardziej jestem, zakupiłam oba.

Nieregularna praktyka w sferze wafelkowej konsumpcji nie pozwoliła mi jednak wydać jakiejkolwiek przedwstępnej opinii na temat tego, która firma robi swoje produkty dobrze, a która źle. Do dnia dzisiejszego na blogu pojawiły się zaledwie trzy sztuki z omawianego gatunku: Grześki skrajnie fajne, klasyczny ChocoWafer od Milki oraz drugi, w wariancie Hazelnut. W przyszłości zamierzam zabrać się za Prince Polo, pozostałe Princessy i Grześki, pewnie Góralki… no, dużo tego jest. Póki co jakoś mi jednak nie po drodze do dużych testów i zadowalam się promocjami na miniegzemplarze.

Princessa czekoladowa

Wiedziona przeczuciem, że śmietankowy wafelek Princessa okaże się lepszy, zaczęłam od czekoladowego.

Wafelek po wyjęciu z opakowania pachniał deserową czekoladą i kakao. Był to zapach miły dla nozdrzy, acz nie urzekający. Odpowiadał kompozycji kolorystycznej, która przedstawiała się następująco: ciemna polewa plus ciemny między warstwami wafla krem.

Czekolada okazała się bardzo cienka, nie dało się jej oderwać od wnętrza. Była smaczna, klasycznie deserowa – tu nic do zarzucenia, ale i dodania nie mam.

Nestle, Princessa czekoladowa (4)

Krem był wyraziście czekoladowy, a jednocześnie słodki i tłusty (zwyczajowo rozebrałam produkt na części pierwsze, żeby zgryźć i ocenić sam środek). Okalająca go warstwa waflowa na oko wydawała się dość krucha, acz z czasem odczułam jej lekkie zawilgocenie.

Całość powinna wypaść deserowo i zachowawczo, przystępnie w kwestii cukru, a jednak była nazbyt słodka (prawdziwy cukier w cukrze) i pozostawiała tłusty posmak. Jedyny plus mogłabym przyznać wafelkowi Princessa za prowizoryczną chrupkość, ale ostatecznie i ją poddałam wątpliwości.

Może z dużą wersją wafla byłoby inaczej, ta jednak do ponownego zakupu mnie nie przekonała.

skalachi_4Ocena: 4 chi
(do herbaty, kawy; same około 3 chi ze wstążką)
skalachi_3


Nestle, Princessa śmietankowa (5)

Princessa śmietankowa

Po deserowym zawodzie przyszedł czas na śmietankową ulgę.

W tej wersji wafelka Princessa użyto czekolady mlecznej, która była tak cienka i jasna, że prześwitywał przez nią wafelek. Za wizualność zatem minus. Pachniała po prostu mleczną czekoladą, bez żadnych wyraźnych (ani nawet niewyraźnych) śmietankowych nut. Tu więc ani plus, ani minus.

Nestle, Princessa śmietankowa (3)

Czekoladowa polewa, słodziutka i mleczna, przedstawiała konsystencję zupełnie inną niż poprzedniczka. Była lepka, łatwo się rozpuszczała, brudziła usta i palce. Zawierała pierwiastek plastelinowatości, przez co ściągałam ją nie „płytkowo”, jak z Ptasiego Mleczka, ale jak z cukierków zawartych w Mieszance Wedlowskiej Party. Problem w tym, że dla nich jest to plus, dla wafelka Princessa zaś minus.

Biały krem był śmietankowy i tłusty. Słodki, a zarazem… słony (i jakby skwaśniały)! Przylegające do niego warstwy wafelka okazały się z jednej strony kruche, z drugiej jakby przeszłe wilgocią, nieco oporne dla zębów, jak w wariancie czekoladowym (zaryzykuję stwierdzeniem, że nawet bardziej).

Ostatecznie więc drugi wafelek Princessa okazał się jeszcze gorszy od pierwszego. O ile tamtego mogłabym zjeść ponownie, gdybym tylko go od kogoś dostała, o tyle z tym miałabym kłopot.

skalachi_3Ocena: 3 chi
(i tak jestem łaskawa)


Składy i wartości odżywcze:

Nestle, Princessa czekoladowa (2)

Nestle, Princessa czekoladowa (3)

Nestle, Princessa śmietankowa (2)

Nestle, Princessa śmietankowa (4)

46 myśli na temat “Nestle, Princessa: czekoladowa, śmietankowa

  1. hahahaha zawsze jak widziałam reklamę jak byłam mniejsza i widziałam jak świętej pamięci Anna Przybylska rozgryza ten kruchy wafelek, to mi tak ciekła ślinka… mam do nich niesamowity sentyment, muszę być szczera- bardzo je lubię ;) ale do tej pory nie mogę odżałować, że dwa lata temu zbagatelizowałam lody orzechowe z princessy i wzięłam te kokosowe… kokosowe są do tej pory… o orzechowych słuch zaginął :<

  2. Zawsze uwielbiałam kokosową, a jak tylko zmienili jej wygląd, to od razu kupiłam (leży i czeka) sprawdzić, czy i w smaku jej nie zmienili.

    Ta śmietankowa mnie trochę kiedyś ciekawiła, ale doszłam do wniosku, że pewnie nic szczególnego. Dobrze, że nie kupiłam, bo w ogóle straciłabym serce do Princessy. :P

      1. Właśnie mi też (w ogóle, jeden z moich dwóch, czy trzech ulubionych wafelków), ale ten nowy wygląd opakowania jakoś mi się nie podoba…

  3. Z takich wafli zawsze najbardziej lubiłam Prince Polo, a jeśli chodzi o Princessę to wersję kokosową (mimo tego że jest sztuczns i za słodka).

  4. Trochę głupio przyznać,ale od czasu zmiany szaty graficznej nie kupowałam Princessy w obawie, ze przy okazji zmienili jeszcze smak. twoja recenzja tylko podsyca te obawy. No cóż, teraz mam jakąś wersję limitowaną, więc za jakiś czas sprawdzę czy jest to dobre czy paskudne.

  5. Princessa to klasyk nad klasykami, najczęściej wybierany wafelek i guru wśród wszystkich pozostałych. Poza tym powiedziałabym, że jest poprawna niemalże do bólu. Niczym nie zaskakuje, po jej jedzeniu nie widzisz gwiazdek przed oczami i fajerwerków, to po prostu smaczny wafelek i tu spełnia swoją rolę. Czekoladowa kiedyś smakowała mi mniej niż śmietankowa z racji tego, że gdy byłam młodsza lubiłam wszystko co jak najbardziej słodkie. Obecnie mi też czekoladowa smakuje znacznie bardziej bo mniej słodka i bardziej jakaś taka wyrazista choć śmietankowe wafelki są moimi ulubionymi nadal.
    Próbowałaś tej najnowszej ,,zebry”? Jest bardzo mleczna, tylko problemem tutaj moim zdaniem jest suchość tego wafelka bo nie ma polewy stąd może lekko poharatać podniebienie. Niemniej mi smakuje bo ja właśnie lubię takie smaki.

    1. Próbowałam, nawet kilku. Tak jak z Grześków to czyste kakaowe są moimi ulubionymi, tak wśród Princess pierwsze miejsce ma Zebra. I nie przeszkadza mi suchość.

      1. Znaczy mi też ten brak polewy nie przeszkadza, wręcz przeciwnie bo rzadko można spotkać takie wafelki jednak dla wielu osób wiem, że to minus. :-) Mi też bardzo smakuje ten wafelek.

  6. Zapomniałam dodać, że jako iż preferuje wafelki nad batonami co często powtarzam nie mogę się doczekać pozostałych recenzji! Zwłaszcza góralków bo jestem bardzo ciekawa Twojej opinii na ich temat bo co do prince polo to mniej więcej przypuszczam co może wyniknąć z tego spotkania. :D Za to góralki mogą się okazać ciekawostką.

    1. No właśnie Góralki, JEŚLI będą, to na samym końcu. 50 g wafla to przesada, wolę mniejsze. Do dzisiejszego dnia próbowałam wyłącznie nugatowych i cóż… nic nadzwyczajnego.

      1. Góralki nugatowe nienadzwyczajne? U… Dla mnie najlepsze z całej serii. Po nich kokos i… reszta ok. Można powiedzieć, że nijaka.

          1. Serio? Dla mnie to zdecydowanie inny smak niż czekoladowego. Kiedy po nie sięgałem, ograniczałem się do dwóch smaków. Oczywiście po wcześniejszym wypróbowaniu całości.

            Nie jadłem ich przed zmianą nazwy, a ponoć teraz są znacznie gorsze. No nic. Dobrze, że rynek słodkości jest pełen pokus ;)

      2. Ja też zdecydowanie wole mniejsze – ach ta kaloryczność. Ja próbowałam wersji kokosowej i mlecznej bodajże? Kokosowa bardzo na tak, a drugiej nie pamiętam. Nudatu raczej nie próbowałam bo to względna nowość, a ostatnio jadłam je 2 lata temu w wakacje.

    2. Warto teraz spróbować tej „ciekawostki” ;) Góralki organizują Loterię na Wypasie z ciekawymi nagrodami. To dobry moment żeby zobaczyć jak smakują, a przy okazji powalczyć o skuter czy instaxy. Dla mnie wafelki pychaaa!

  7. Nie kręcą mnie te mini Princessy ani trochę. Nie przepadam za wafelkami ogolnie, ale z dwojga złego wolałabym sięgnąć po jakis klasyczny jej smak dla przypomnienia, albo limitke – ale w normalnym formacie.

    1. Też wolę normalne formaty, ale jak widzę miniatury, to wariuję. Nie próbuj szukać w tym logiki :P

  8. Dla mnie istnieje WYŁĄCZNIE kokosowa. Bo o ile ona jest cudowna, to jej siostry… Jedyne nadzieje wiążę z mleczną, bo tej jeszcze nie próbowałam. W sumie, to czekoladowej i orzechowej spróbowałam przez przypadek – pierwszą w postaci ”gryzka” od koleżanki. Do dziś cieszę się, że był to tylko gryzek, bo jakbym dostała cały wafel, musiałabym go po gryzku wyrzucić. Wg mnie jest okropna, ale nic nie przebije orzechowej. Zwykle jem w domu śniadania, chyba że rzeczywiście nie mam czasu. Taka właśnie sytuacja przytrafiła właśnie tamtego dnia. W dodatku – o zgrozo – zapomniałam wziąć cokolwiek do jedzenia. Po kilku lekcjach udałam się do szkolnego sklepiku – z gigantycznymi cenami, ale cóż robić – i jedyną rzeczą, na jaką było mnie stać, była właśnie owa Princessa orzechowa. Powiem tak: zjadłam, bo byłam głodna i wykończona. I tak ledwo się udało. Ta wersja jest po prostu NIEJADALNA.

    1. Coś z tymi Princessami jest nie tak. Zobaczymy, jak przyjdzie czas, żeby przetestować i porównać wszystkie. Póki co jakie wafelki są Twoimi ulubionymi?

      Co do sklepiku szkolnego: pamiętam te czasy, jak się szło pooglądać, co nowego i dobrego, a tam kanapki za 5 zł wzwyż. Potem się ministrowie zdrowia i edukacji dziwią, że młodzież wybiera batona za złotówkę.

      1. Taaak…
        Moje ulubione wafelki? Hmm… princessy kokosowe? Albo grześki – i tutaj uwielbiam wszystkie, choć najbardziej ciągnie mnie do tego bez polewy… Dlaczego? Nie wiem, może po prostu lubię takie „wybrakowane” słodkości.

        A tak odchodząc od kuszącego wafelkowego tematu – nie planujesz może kiedyśtam się wybrać gdzieśtam na bubble tea, i może coś niecoś o niej napisać…?

        Tak,wiem, co komentarz to się wypytuję o inne rzeczy, ale po prostu tak uwielbiam tego oto bloga – no i ciebie,wiadomo, że za każdym razem jedząc coś słodkiego, zastanawiam się, czy pojawiła się recenzja tego, czy może planujesz…

        1. Ja też najbardziej lubię wafelki bez polewy: Grześki kakaowe, Princessę Zebrę (próbowałaś tej drugiej?).

          Bubble tea… pierwsze raz słyszę, aż musiałam wygooglować. Gdzie takie coś się w ogóle kupuje? :D

          1. O, no właśnie, Zebra, już o nirj zapomniałam – tak, pyszna jest!
            Jeślu chodzi o bubble tea to tylko w specjalnych lokalach, a tych jest coraz więcej, w dużych miastach jest ich pełno.
            Jakbyś się kiedyś zdecydowała, to radzę ci – sbuerz kulki owocowe, a od tapioki trzymaj się z daleka.
            Jeśli masz niedaleko jakąś galerię, to prawie na pewno coś takiego tam znajdziesz (szczególnie to ci mogę polecić BoBoQ). :-)

  9. Co jakiś czas pojawiają się w Biedronce, tuż przed kasami. Małe, fajnie wyglądające. Kupiłem, po długiej przerwie, i się mocno zawiodłem. Albo sam wafelek poszedł jakościowo w dół o kilka stopni, albo ja mam inne wymagania. Princessa kokosowa, w białej polewie, jest jedyną, którą ew. bym kupił obecnie.

    Jak kojarzę, małe gramatury nie są spotykane w orzechowym i całej reszcie. Będziesz musiała zaryzykować ;)

    1. Ooo, a co Ci przeszkadzało w wafelku? Bo dla mnie też coś z nim było nie tak. Niby kruchy, a jednak nie. Jakiś taki przeszły wilgocią czy cholera wie co.

      O reszcie wiem, będę ryzykować – po to żyję. Życie na krawędzi i te sprawy :P

      1. Sam wafelek, jako płat, był nawet ok. Ok, jak na swoją cenę oczywiście. Smakował trochę jak napowietrzany wyrób. Ni to opłatek, ni to podpłomyk. Taka wydmuszka ;)

        Winiłbym bardziej, za to, przekładańca. Intensywność była – jak na mój język – gorsza niż te nawet 8 lat temu. Jakby ktoś stał ze szmatą i wyciskał z niej ostatnie krople aromatu, które „jeszcze do jednego wafelka można dolać”.

        Zdecydowanie wolę Góralki. Price Polo jeszcze trzymało fason… tylko jego to już ze 3-4 lata nie jadłem. Czekam na kolejne testy ;)

  10. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam princessę. Raz w jakimś sklepie dostałam taką małą, kokosową i chyba ją komuś oddałam myśląc, że nie lubię jej. Ostatnio mnie ciągnie do kokosu i chyba żałuję jej oddania. A tak to z takich wafelków zawsze wybierałam grześki klasyczne, toffi bądź princessę, ale orzechową.

    1. Jeśli orzechowe, to też biorę Grześki, choć najbardziej lubię kakaowe, bez polewy :)
      Skoro masz ochotę na kokosową Princessę, to nie możesz kupić? ;>

      1. Nie powiedziałam, że na princessę mam ochotę, tylko na kokos. Do princessy mnie nie ciągnie. Z wafelków jak już mówiłam – Grześki! I góralki oczywiście też :) Chociaż i tak u mnie górę biorą innego typu słodycze :P

        1. Myślałam, że jak Cię ciągnie do kokosu i żałujesz oddania miniaturki, to masz ochotę również na Princessę, no ale jak nie to nie :P

  11. Mam je, ale po Twojej recenzji jakoś mi się do nich nie spieszy :P Princesse jadłam lata świetlne! Ostatnio chyba wzięłam tylko gryza od mamy tej ”Zebra”, a taka w całości to jadłam w podstawówce :P Czyli jakieś 4-5 lat temu.

  12. Princessa nie jest zła, ale zdecydowanie wolę Góralki, jak już mowa o wafelkach. No i mają większy wybór smaków niż princessa. zdaje się, że marketingowo też stoją lepiej, teraz mają loterię z dużą pulą nagród, ciągle coś sie u nich dzieje… no ale wiadomo, chodzi raczej o smak a nie o to ze jest o nich głośno :D

    1. Jeśli chodzi o marketing i wafelki, to Góralki w ogóle mają chyba najlepszy (marketing) i są bardzo prospołeczni :)

  13. Teraz w Biedrze wyszły nowe. O smaku kawy i karmelu. Dziś zakupiłam karmelowych 6 sztuk bo kocham wszystko co ma w sobie karmel/toffi. ;)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.