Czas na ostatnią, po zwykłej i z orzechami, wedlowską czekoladę Karmellove.
Karmellove z wafelkami
Trzecie podejście. Zaciśnięcie powiek… wstrzymanie oddechu… otworzenie jednego oka… odblokowanie jednej dziurki nosa… No dobra, nie da się odetkać tylko jednej. Poza tym po teście zwykłej karmelowej nie stresowałam się już tak bardzo. Wiedziałam, że może być albo tak samo, albo… lepiej?
Po otworzeniu trzeciej Karmellove przywitał mnie ten sam zapach co poprzednio, a więc z jednej strony będący połączeniem Kinderków z Karamell Nuss, z drugiej zaś wyraźnie wesołomiasteczkowy, zawierający w sobie wszystkie dobrodziejstwa z festynów, czyli cukrowe waty, lody z automatu, kolorowe chrupki, gofry, rurki i szczypiącego w pośladki klauna-pedofila. No dobra, tego ostatniego może nie.
Zatrzymajmy się chwilę przy stronie wizualnej, czyli opakowaniu i samej czekoladzie.
Co jest z nimi nie tak, że postanowiłam poświęcić na opis osobny akapit, a nawet trzy? Niby nic. Szata graficzna, jak już wspomniałam w recenzji pierwszej Karmellove, jest bardzo udana: schludna, minimalistyczna, a jednocześnie zaprojektowana z pomysłem i nowoczesna. Informacje o składnikach i wartościach odżywczych znajdują się na granatowym tle, przez co są idealnie widoczne, nie ma żadnych przemilczeń czy niedopowiedzeń. Temu, kto odpowiada za projekt, należy się premia.
A tabliczka? Cóż… jeśli pamiętacie, Milka Oreo otarła się o unicorna. Do najwyższej pozycji w hierarchii zabrakło jej dopracowania w wyglądzie właśnie. Taki drobny szczegół, takie niby nic jak ciastka prześwitujące przez taflę czekolady. Kto by się przejął? Ja. Ubolewałam nad tym długo, wahałam się nad oceną bardzo, ale nie mogłam postąpić inaczej. A teraz przyszło mi otworzyć trzeciego karmelowego Wedla i zobaczyć to samo: nakrapianą tabliczkę.
Ale jaką! Trochę bawarkową, trochę beżowo-kremową, usianą brązowymi punkcikami niczym lico piegowatej panienki w środku słonecznego lata. Absolutnie cudowną. I tak, sama nie wierzę w to, co piszę, ale wizualnością Wedel przebił Milkę. Wielkie brawa.
Smak Karmellove jest wyraźnie karmelowy, a czekolada słodka – zdecydowanie najbardziej z całej trójki, co tym bardziej mnie kupiło (taki ze mnie łasuch na cukier). Drobne kawałki wafelków nie są typowymi kruchymi i lekkimi wafelkami, przypominają wafle duńskie (lub te na opakowaniu, proste). Gdyby nie fakt, że zapowiedziano je już w nazwie, oddałabym rękę za to, iż są karmelizowanym cukrem (jak w polewie Magnuma Creme Brulee). Całe szczęście, że w Polsce nie odcina się rąk od tak.
Czekolada jest bardzo twarda, lekko proszkowa, lekko zaś tłusta – zupełnie jak poprzedniczki, co mnie nie zachwyca, ale mogę jej wybaczyć przez wzgląd na zapach, smak i dodatek wafli. W tym miejscu wypada mi także wyrazić ubolewanie, że przestała być dostępna. Ze wszystkich trzech to ona, jako jedyna zresztą, przemówiła do mojego serca i rzucała cień szansy na ponowny zakup.
Ocena: 5 chi
Wiedzę, że zastosowałaś tendencję zwyżkową, z pełną premedytacją wystawiając na początku niską notę. To co, Ptasie Mleczko teraz? ;)
Czekolady dawno nie jadłem. Ostatni raz, właśnie tuż po pokazaniu się. Wafle były zagadką od początku. Bo nie okazały się kruchliwe, jak te w Price Polo, Princessie itp. Nie były też przesadnie twarde, dołączając do nich grubą warstwę czekolady, jak to ma miejsce np. w KitKatach.
Nie wiedziałem w sumie do czego je porównać. Smak miałem gdzieś z tłu głowy. Przy takiej ilości cukru, jaką spożyłem przez całe życie, musiałem natrafić i na niego. Teraz znalazłem odpowiedź. Szkoda tylko, że samej czekolady już nie widzę. Półki zdobi jedynie wersja bez dodatków ;)
Ktoś tam napisał na forum, że mają się znów sezonowo pojawić.
Sprytna strategia, co? :D
Jakoś trzeba sobie radzić z nienawiścią kiełkującą w czytelnikach w związku z przywaleniem wersji z orzechami.
Są, były, są… Jak na zawołanie. Wszystkie trzy smaki widziałem dziś w Carreforurze.
Cholera, coś za dużo tych zbiegów okoliczności z Twoimi postami. Może Ty wiedźma jesteś? :P
Niech już „wleci” jakiś kolejny unicorn no… Jestem ciekaw co Cię (z)łamie najskuteczniej, skoro nawet Karmellove nie dały rady ;)
Ja nie, ale moja mama jest wiedźmą, więc na pewno coś po niej odziedziczyłam. Jestem wiedźmą półkrwi :)
P.S. Nie chcę uprzedzać faktów, ale unicorn już jutro!
Myślałam, że sama czekolada we wszystkich tabliczkach będzie mniej więcej taka sama.
Tę, tak jak z orzeszkami, także bym z chęcią spróbowała, szczególnie po Twojej recenzji. :P
A ja bym do tej wróciła. Do orzeszkowej niiigdy :P
5chi!!! Hurra!!!! No, nareszcie smak ci wrócił ;)
Jadłam wszystkie trzy tego samego dnia, więc to nie może być kwestia zaniku smaku, przykro mi :P
Ja pozostaje przy wersji z orzeszkami, a tobie pozostawiam z wafelkami :D (jeżeli to prawda, że wróciły). Mi słodycz tej czekolady nieco przeszkadza, dlatego też solone orzeszki są IMO idealnym dodatkiem.
Jeśli wróciły, to i tak nie kupię, za dużo już posiadanych. Mogłyby jednak wracać co sezon, ludzie by się dziko cieszyli.
Hm, wolałabym chyba samego w sobie wafelka. ^^ Ale fakt, że wygląda dobrze. Obecnie i tak wszystko mi jedno, nie czułabym różnicy. ;)
A jak tam zdrówko?
Ujdzie, prawdopodobnie jutro wracam z recenzjami. ^^
Cieszę się niezmiernie, że tak Ci smakowała bo ze wszystkich trzech to w niej pokładałam największe nadzieje. Słodko-słone orzeszki no ciekawy pomysł ale jednak wolę CUKIEEEERRRR, zwykła bez dodatków jest… zwykła, a słodkie wafelki? Toż to idealny dodatek! Teraz już wiem, który wariant kupię jak tylko pojawią się na półce. :D
Przeglądałam fanpage Wedla i znalazłam komentarz dementujący plotkę, jakoby miały wrócić. Albo grają cwaniaczka i wyskoczą z wieścią w ostatniej chwili, albo naprawdę plotka jest tylko plotką.
Hmm ciekawe ciekawe, obawiam się, że to w takim razie tylko plotka, a szkoda bo naprawdę chciałam spróbować tych wariantów z dodatkami, nawet tych z orzeszkami (ciekawość jak zwykle wygrywa :D).
Wróciły, bo 2 dni temu wreszcie dorwałam z orzeszkami :D Tylko, nie wiedzieć czemu, wszystkie były połamane (te z wafelkami i zwykłe już nie, ot zagadka).
Jak to nie wiedzieć czemu? Ktoś na nich usiadł :D
Właśnie widziałam przed chwilą w Carrefour! :D Wróciły wróciły ale uwaga Nesta ma racje, nie wiem dlaczego ale wszystkie były połamane… oO
Muszę zapytać… kupiłaś połamane? :D
Oczywiście, że nie. :D Nie cierpię i nie zjem czegoś co jest pokruszone, połamane czy w inny sposób wybrakowane. :D Wiem jak głupio to brzmi, wiem doskonale. Pocieszyłam się waniliowym Grand dessertem haha. Czekam na nową dostawę i mam nadzieje już bez uszczerbków!
No proszę, szaleństwo! Co za ocena, aż dziw że to „tylko” nasz Wedel ! :)
Czekolada faktycznie wygląda na pyszną! Mam nadzieję, że uda mi się ją dostać gdzieś.. Jeżeli nie będę wielce zawiedziona i rozczarowana :)
Jak piątka Cię zaskoczyła, to poczekaj jeszcze tydzień, hihi :)
Co do dostępności, patrz odpowiedź wyżej.
Moj Men kupowal je w ten weekend w Carrefourze. Widzialam je tez w Empiku. Wrocily na pewno.
No to się sympatycznie wstrzeliłam recenzjami w wielki powrót :)
Przyznaj się, dostałaś cynka od Wedla :> ;)
BTW, mi w wersji wafelkowej bardzo, ale to bardzo przypasowała delikatność tych wafelków. Ale i tak wolę opcję orzeszkową :D
Nie musiałam. Jak zdradziłam Marcinowi w komentarzu kilka pięter powyżej, jestem wiedźmą półkrwi, po mamie.
O taak ,ostatnia recenzja tej cudownej serii:)
I wreszcie się z tobą zgadzam ,że czekolada jest bardzo smaczna. Dodam jeszcze coś od siebie: cudowna ! ;)
Bardzo się cieszę ,że powstały te wpisy i mam nadzieję ,że będzie jeszcze takich wiele (tzn. takich ,w którym opisujesz akurat moje ulubione słodycze ,a o to nie trudno ,bo jestem wyjątkowym słodyczożercą i naprawdę trudno o to ,żeby coś mi nie podeszło…)
Odnośnie Twojego gustu i próśb o recenzje – kupiłam jeszcze jedną rzecz z myślą o Tobie, tylko nie wiem, kiedy uda mi się zjeść i napisać tekst.
O ,jak miło ! :)
Będę czekać ,oj będę ;)
No popatrz jak kiepsko zaczęłaś a jak świetnie skończyłaś :D Jedno jest pewne, że Wedel zrobił słusznie wydając te czekolady, bo każdy znajdzie coś dla siebie :D
Ja mimo wszystko wolę nadziewajki :P
YUUUUUUUUPPI!!! ale mi radochę sprawiłaś tą oceną i opinią! trochę się cykałam, że ją tak zachwaliłam, a ty mi ją zjedziesz w dzisiejszej notce… czytałam ten post z takim przejęciem… i Jeny! dziękuje Ci xDD jednak nie wyszłam na tak tępą dzide :D zgadzam się z Tb ta czekolada to naprawdę niezwykłe zaskoczenie ze strony wedla, oby więcej takich ^^
Nie nazywaj się tępą dzidą! :P ;*
już nie będę <3 ( stan radochy )
A ja tej pragnę, bardzo! Nigdzie tej cholernej tabliczki nie mogę dorwać :/
Moze przyjdzie razem z Marsem Hazelnut :)