Lindt, Whisky

Ameryka i Anglia to jedno i to samo państwo, Kanada zaś należy do USA. Jeśli sądzicie inaczej, najwyraźniej nie jesteście na bieżąco. Taką wiedzę posiada bowiem pewna znana mi osoba, która codziennie chodzi do szkoły, gdzie przyswaja i utrwala podawane przez nauczycieli wiadomości, przy okazji – albo przede wszystkim – przygotowując się do rozpoczęcia gimnazjum. I dlatego pierwsze zdanie jest prawdziwe. Przynajmniej w teorii.

W praktyce bowiem między Ameryką i Anglią istnieje taka sama różnica, jak między whisky a whiskey. Niby jeden pies, bo język czy smak do złudzenia podobne, a jednak coś zupełnie innego. W pierwszym przypadku, żeby porozmawiać z sąsiadem bez używania nowej technologii czy techniki w ogóle, trzeba by przepłynąć ocean wpław lub puszczać znaki dymne, co do drugiego zaś warto zapoznać się ze źródłem trunków (whisky – Szkocja, whiskey – Irlandia, Ameryka) oraz procesem produkcji.

By nie popaść jednak w nazbyt dydaktyczny ton*, wiadomości pozostawiam do zgłębienia na własną rękę, a tu dopowiem tylko tyle, że Lindt w czekoladzie zdecydował się użyć alkoholu z kratą w tle.

* Nie mogę się powstrzymać, więc korzystając z okazji pisania o Szkocji, dodam jeszcze jedną rzecz: KOBZA TO NIE DUDY! 99% społeczeństwa myli owe instrumenty, a jakiekolwiek próby wytłumaczenia, że popełniają błąd, kończą się pełnym politowania spojrzeniem w stylu: „mam więcej lat niż ty, więc wiem lepiej”. Nie, najwyraźniej nie wiesz. Dudy to dudy, ewentualnie koza, kobza zaś to kobza. Koniec.

Lindt, Whisky (1)

Whisky

Co na blogu osoby z chorawym i wrażliwym żołądkiem robi czekolada z alkoholem, który na pewno ów biedny żołądek poturbuje? Cóż, po prostu jest.

Nie muszę nikomu tłumaczyć, że niektórym rzeczom nie da się opierać w nieskończoność. Wyobraźcie sobie sytuację, w której cała wasza rodzina przechodzi na wegetarianizm, a wy dopiero po roku możecie wgryźć się w polską kiełbasę, najlepiej z grilla, którą sąsiedzi szczuli was każdego dnia. Pomyślcie, że w Polsce wprowadzono stan wojenny, wróciły kartki i dopiero po długich latach dostaliście w ręce tabliczkę prawdziwej czekolady. Albo że na cały okres wakacyjny odłączyli wam bieżącą wodę i musieliście kąpać się w stawie lub u sąsiada podglądacza, a pierwszego września z powrotem ją włączyli. Tak się bowiem czułam ja, gdy w Piotrze i Pawle mama zapakowała do koszyka dwie czekolady Lindta: Whisky i Grog, po czym obiecała, że zostawi mi po rządku. Tak albo nawet gorzej, bo o ile kiełbasa, smaczna tabliczka lub czysta woda nie zrobiłyby mi krzywdy, o tyle alkohol – cóż, mogło nie być kolorowo.

Lindt, Whisky (4)

Wódka to najgorszy alkohol dostępny na rynku. Oczywiście nie sądziłam tak zawsze, nie uciekałam też od niej w młodości po ukończeniu osiemnastego roku życia, kiedy polewali. I może właśnie dlatego pewnego dnia stwierdziłam, że to nie dla mnie. Ze wszystkim można przegiąć, do wszystkiego można się zrazić. I tak oto w kolorowych, urodzinowych (choć nie moich) okolicznościach znienawidziłam wódkę, a wraz z nią pojawiła się niechęć do „perfumowanych wódek” typu whisky, brandy, koniak…

Nie byłabym jednak sobą, gdybym czekolad od mamy nie przyjęła, cierpiąc na alkoholowy głód, tęsknotę i uporczywe myśli o czerwonym wytrawnym. Nie powiem, bałam się wieczora, kiedy po nie sięgnę, bo przewidywałam kataklizm dnia następnego. Podjęłam jednak desperacką decyzję: jem*.

* Czy przeżyłam, dowiecie się z następnej recenzji.

Lindt, Whisky (2)

Rządek, który otrzymałam, liczył trzy obficie wypełnione rzadkim płynem alkoholowym (whisky) kostki, przez co nie mogłam zrobić mu zdjęć w przekroju. Czekolada od pierwszego niuchu zapowiadała mleczną i słodką, typowo lindtową warstwę wierzchnią, we wnętrzu zaś coś wyraźnie procentowego. Był to aromat kuszący i iście szatański. Wprost dla miłośników bombonierek z alkoholem.

Przegryzłam pierwszą kostkę i poczułam, jak alkohol wypełnia mi usta, rozkładając się równomiernie na języku. Był taki szczypiący, świeży, alkoholowy… Nie wiem, czy zgadłabym, że to whisky, bo dawno jej nie piłam, ale na pewno nie pomyliłabym wnętrza z pospolitą i okropną wódą. Ani z likierem, na to był za rzadki. Na dole kostki zebrała się pokaźna warstwa skrystalizowanego czegoś: albo alkoholu, albo cukru z alkoholu. Niespecjalnie mi to przeszkadzało, skupiłam się bowiem na obłędnym smaku czekolady i procentach, które czułam w sobie już w połowie pierwszego rządka.

Czekolada okazała się więc zarówno słodka i mleczna, jak i ostra. Bałam się, że alkohol zagryzie smak całości, tak się jednak nie stało. Na każdą kostkę przypadała skrystalizowana powłoka czegoś, co jednak zupełnie mi nie przeszkadzało. I rzecz najważniejsza: okryłam, że whisky samo w sobie jest pyszne.

skalachi_5Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Lindt, Whisky (3)


Przypomnienie

Pamiętasz o konkursie, w którym do wygrania jest Snickers Peanut Butter? Wysłałeś już swoje zgłoszenie? Wygospodaruj chwilę… zostały już tylko (i aż) cztery dni!

 

22 myśli na temat “Lindt, Whisky

  1. Uwielbiam! Kurde, już zaspoilerowałam własną recenzję i ocenę. :P Lepiej więcej nic już nie napiszę o samej czekoladzie.

    Dziewczyno, jak ja Ci współczuję tych problemów z żołądkiem! Nie wyobrażam sobie, jak ja bym przetrwała… Musisz mieć naprawdę silny charakter na coś takiego. Ja bym się pewnie załatwiła tak, że nawet nie chcę o tym myśleć.

    1. Przychodzi z czasem. Najpierw lekkomyślnie lekceważysz ból, ale po którymś razie, kiedy leżysz wieczorem i płaczesz z bezsilności, przechodzi ci ochota na łamanie diety.

  2. Nazwałaś whisky perfumowaną wódką? Me serce pękło i krwawi :D

    Nie lubię czekoladek z wiśniówką, za to wszystkie inne chyba już mi wejdą. Czekolada z whisky.. To idealne połączenie. Nie jestem typową damulką, nie dla mnie kieliszek winka na dobranoc. Ja wolę uraczyć się whisky z lodem właśnie. Pychotki. A i czekoladę lubię. Więc dla mnie mix ideał.

    Przykro mi z powodu Twojego żołądka. To musi być ciężka sprawa! Ale cieszę się że mimo wszystko przeżyłaś! Dzielna!

    1. Swoją drogą… czekolada z czerwonym winem… spróbowałabym :D Zaraz sobie wygoogluje, czy istnieje (nie grzańce z musem, ale z płynnym winem).

  3. Do whisky jeszcze nie dorosłam. „Zbeszczeszczona” z colą może być, ale czystą co najwyżej przełknę bez przekonania. No bo można, ale w sumie.. po co? ;>

  4. Nie dość, że środek jest płynem to jeszcze jest to alkohol, erghh. Wpisz w google Nope Octopus i w grafice znajdziesz moją reakcję. Przy pierwszym zdaniu szczęka mi opadła i oczy wypadły na dywan, hmm właściwie wspomniana już grafika też by tu pasowała.

    1. Znam, znam :D Ale jesli szczeka opadla Ci przy pierwszym zdaniu, to chyba musisz sie doedukowac! Nie wiesz, gdzie bylas, co za wstyd…

  5. Jak przeczytałam o bombonierkach z alkoholem to automatycznie się wzdrygnęłam. Jak. Ja. Ich. Nienawidzę. Alkohol i słodycze to dla mnie nieudane połączenie i skazane na klęskę choćby nie wiem co. Dzisiaj czytałam na blogu Basi o czekoladzie z brandy i tu na chwilę pojawił się cień nadziei, że takie połączenie mogłoby mi zasmakować ale i tak to graniczyłoby z cudem. :D
    Czekolada Lindt pewnie jak zwykle trzyma poziom, dla mnie jest fantastyczna, nadzienie dla mnie akurat nieudane ale inne ich przygarnę zawszę z miłą chęcią.
    Co do whisky to raczej ogólnie nie przepadam bo nie lubię mocno aromatyzowanych alkoholi. Wódka na czysto z kieliszka to dla mnie to zło, w drinku zniosę. Za to winem zwłaszcza wytrawnym nigdy nie pogardzę. :D

    1. Wódki nie tknę nawet w drinku, bleee. Chyba że ktoś ją zaleje dziesięcioma sokami i likierami.

  6. To zdecydowanie czekolada nie dla nas. Mimo naszego zamiłowania do Lindt’a to wersję z alkoholem ominęłybyśmy szerokim łukiem, a jakby była prezentem to na pewno oddałybyśmy ją komuś innemu (pewnie młodszej siostrze, bo ona takie alko-słodkości bardzo lubi) :P

      1. ha i ja! ostatnio polubiłam słodycze z alkoholem, a dla tych z rumem dałabym się… nie ważne :D 3bit o smaku rumu i coli od dwóch lat nie mogę wydarować, że nie powrócił… ta czekolada to coś dla takiego wyrafinowanego podniebienia jak dla mnie ( hahaha nie martw się ja też buchnełam śmiechem, i powiedziała to dziewczyna, która dojada pasztet ze słoika xD). A co do ,,KOBZA TO NIE DUDY!”- wymiatasz xDD

    1. Pamiętam, jak Cię wypytywałam, czy mocno dają alkoholem :) Szykowałam się na jeszcze jeden smak, ale że mama już go próbowała, to nie chciałam jej naciągać. Dla mnie mimo wszystko za wcześnie na całą tabliczkę z procentami. Kilka kostek wytrzymałam, więcej mogłoby mnie poturbować.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.