Po degustacji Whisky, czyli mlecznej tabliczki Lindta w wersji dla dorosłych, przyszedł czas na Grog. O ile ta pierwsza budziła moje wątpliwości ze względu na smak użytego alkoholu (perfumowanej wódki), o tyle druga nie pozostawiała pola do niepewności. Miało być narciarsko i obłędnie.
Grog
Grog to dość enigmatyczna nazwa, przynajmniej dla mnie. Kiedy spojrzymy na tył opakowania, przeczytamy, że do produkcji czekolady użyto rumu. Wikipedia podpowiada jednak, że grog to nie tylko rum, ale również „inny silny trunek, rozcieńczony wodą”. Inny… silny…? Wszytko, byleby nie wódka! Ale skoro producent zapowiedział rum, to niczego niedobrego spodziewać się nie mogłam. Rum uwielbiam.
Otrzymany rządek czekolady pachniał podobnie jak poprzednik, łącząc aromat idealnej mlecznej czekolady i alkoholu. Wiedziałam, że po rozgryzieniu kostki wypłynie ciekła zawartość, dlatego i tu zdecydowałam się nie robić zdjęć. Niektóre rzeczy trzeba zostawiać dla siebie (poza tym szkoda zmarnować procenty).
Po wgryzieniu się w pierwszą kostkę odczułam jednak niepokój. Wtf? Znalazłam rum, na który się nastawiłam, ale jakże inny od rumu, który sobie wymarzyłam. Rumu w gorącej herbacie na stoku narciarskim, którego mogłam w takiej kompozycji wypić i kilka kubków (wyzwaniem byłoby jechać po nich nie poprawnie, ale prosto, na krechę), czy rumu z drinka z colą, gdzie tej drugiej jest zdecydowanie więcej. Sam rum bowiem okazał się okropny, a każda kropla, która wypłynęła na sreberko (wcale nie trzęsłam kostkami, żeby pozbyć się go jak najwięcej), była ulgą dla kubków smakowych.
Jaką naukę wyciągnęłam zatem z degustacji rządka Whisky i Grogu pod rząd? Po pierwsze, że alkohol to jedno z najlepszych dobrodziejstw, jakie wynalazł świat, a po drugie, że obrzydliwa z pozoru whisky okazała się pyszna i dajmiwięcejjąca, idealizowany zaś rum nie do przejścia.
No i po trzecie, że choć żołądek jest chory, na drugi dzień nie było mi absolutnie nic. Coś pięknego.
Ocena: 3 chi ze wstążką
(a to i tak dopiero po wylaniu części rumu z kostek)
Tej wersji nie jadłam, ale intryguje mnie, co takiego niemiłego jest w tym rumie :D. A nawiązując do poprzedniego wpisu, dobra ciemna czekolada połączona z dobrym ciemnym winem to jest niebo…
Czerwone wino samo w sobie jest niebem :(
Dobra ciemna czekolada też, wiec to podwójne niebo :>
Widzę, że tworzymy podstawy pod nową religię :D
Spróbowałabym, co jest nie tak z tym rumem. :P
Śmiało :P
Apage Satanas. Miałam raz wątpliwą przyjemność wąchać rum, moja reakcja wywołała rozbawienie wszystkich obecnych. Więc tej czekolady tym bardziej nie miałam zamiaru nigdy ruszyć.
Haha, na szczęście na blogu to już ostatnia alkoholowa propozycja w najbliższym czasie.
hahaha ja też koooocham! kocham rum :3 ale widzę, że dobrze, że nie zauważyłam tej czekolady bo przeżyłabym niemiłosierne rozczarowanie ;) nie wiem czemu taka nie chęć na blogosferze do alkoholu, jakby wszyscy święci byli xDD ale no nic, więcej dla mnie :D a opakowanie… nie powiem śliczne ^^
Też mnie to dziwi! Ja, przyznaję bez bicia, kocham alkohol i gdyby nie mój stan żołądka, pewnie dalej usypiałabym się kielonem czerwonego wytrawnego każdego dnia. To dużo, ale co zrobić, jak dobre? :P
:D
Znów ten alkohol, oj Olga Olga, nieładnie! :D Niestety jego dodatek do czekolady sprawia, że jej nie kupię chociaż prędzej już chwyciłabym chyba za rum niż whisky. Nie znam się jednak na tych alkoholach bo prawie wcale ich nie pijam. :D Czekolady te za to budzą przyjemne skojarzenia, z odpoczywaniem przed kominkiem w jakiejś drewnianej chatce w górach po całodniowym szaleństwie na nartach. <3
Otóż to, rozgrzewanie się po/na nartach :)
Tak to w sumie i ja bym mogła się rozgrzać szczególnie po nartach. :D
ps. w Żabkowej, nowej gazetce wyczytałam, że mają te nowe Snickersy – Intense Choc. :-) Mają też wszystkie Magumy łącznie z nowościami za 2,99! Poza tym Muller milch są też przecenione i jest nawet ten nowy smak z białą czekoladą o dziwo. Oprócz tego nowe jogurty od mullera ale o ile w innych krajach widziałam, że są one smakowe tak u nas chyba jest tylko wersja naturalna. :< Z kolei w Biedronce widziałam Princesse zebrę w mniejszej wersji ,,na wagę", a pamiętam że ją lubisz. :-)
Haha co za informator ze mnie. :D
O Żabie już dostałam info na Insta, dzięki, a jogurty Mullera tylko w gazetce są naturalne, w sprzedaży podobno również smakowe.
Za Biedrę dzięki, kupię na bank! :)
O, to dobrze, że mi powiedziałaś! W takim razie biegnę jutro do Żabki. :D
Nie ma za co, smacznego! :-)
Żołądek chory a tu seria alkoholowych czekolad ;). Kiedyś jadłam czekoladę z Jackiem Danielsem i była mega dobra. Po tej degustacji stwierdziłam, że whisky i czekolada to jedno z najlepszych połączeń.
Czytając Twoją recenzję Whisky, ciekła mi ślinka. Grog natomiast od początku mnie zniechęcała.
Ja czekam aż mój żołądek się zregeneruje i potem ruszam do sklepów (ale już mi się kończą zapasowe recenzje ;().
O, masz recenzje (teksty) w zapasie? Czy chodzi o recenzje produktów z zapasu? Jeśli to pierwsze, to ja też (drugie również :P). Najgorzej, że z czasem ostatnio kiepsko i zamiast myśleć o zaliczeniach, siedzę nad blogiem. Potem będzie dużo pisania prac naraz, aaale… ;) Trzeba poustawiać sobie priorytety i jakoś to idzie.
Znów tabliczka wylądowałaby w rękach kogoś innego xD
Ale dobrze, że przynajmniej Twoje zdrowie na tych degustacjach nie ucierpiało :)
Tej nie chcę, niech Szpilka bierze :P
Spoko będziemy pamiętać na przyszłość :D
Bo whisky to whisky a nie jakieś „siki” :) Przykro mi że musiałaś tego próbować! :)
Az tak zle nie bylo, w koncu to nie 1 chi :P
O nie, fuj, ohyda, a kysz. Po raz kolejny dałam sie zrobić Lindtowi, kupując tą czekoladę. Wcześniej kosztowałam jeszcze „świątecznego pączu” i też nie miało ze świątecznym pączem nic wspólnego. Ale za to polecam dorwać zimą ich czekoladę nadziewaną kolendrą i innymi korzennymi pierdołami, 10/10. Jak nie próbowalaś, to MUSISZ nadrobić.
A problemów z żołądkiem współczuję, bo też się zmagam, ale dla odmiany niczego sobie nie odmawiam xD
Jakbym ja niczego sobie nie odmawiała, to mogłabym wylądować w szpitalu z pękniętą ścianką, nie ma tak kolorowo :P
Za poleconego Lindta dziękuję, kupię na pewno. Już po wymienieniu kolendry i „korzennych pierdół” poczułam ten słodki, czekoladowo-pierniczkowy zapach. Mogłabym tylko prosić o nazwę albo linka do zdjęcia?
A po czekoladzie żadnych żołądkowych sensacji nie ma? Ja się dowiedziałam, że z moim żołądkiem powinnam ją ograniczyć do minimum, ale…nooo…nie można tak.
http://ecx.images-amazon.com/images/I/61tRuX6UAGL._SL1000_.jpg tak wygląda to cudo ;p Kiedyś była jeszcze jebitna 300 gramowa wersja, ale zniknęła ze sklepów ;_; A szkoda, jak spróbujesz, to przekonasz się, że klasyczne 100 g to zdecydowanie za mało
Po czekoladzie, o dziwo, nic mnie nie boli, chociaż czekolada rzeczywiście jest na liście produktów bezwzględnie zakazanych. Tak samo, jak wszystko ostre, alkoholowe, drażniące, surowe, bla bla bla… krótko mówiąc: więcej nie mogę niż mogę.
Na widok zdjęcia moje ślinianki zaczęły wariować. Poproszę zimę! :D
Noo : D W zeszłą zimę wykupiłam prawie wszystkie, które były w Almie XD Kiedyś jeszcze czekałam na świąteczną Milke, bo w sprzedaży było takie oto cudo http://ecx.images-amazon.com/images/I/41l6IPLI8wL._SL500_AA300_.jpg ale teraz daaaaaaaaaaaawno tego w Polszy nie widziałam, zamiast tego zwykła łaciata, tyle, że w kształcie choinek ;_; A tamta była taka doskonała…ech
W życiu takiej Milki nie widziałam! Ale oczywiście zjadłabym…