I na sam koniec – jak w lustrzanym odbiciu – dwa smaki, które powinny być pierwsze.
Bajeczny
Dziesięć cukierków w paczce. Dziesięć powodów do świętowania?
Możliwe. Ten cukierek bowiem już od wyciągnięcia z opakowania roztaczał wokół siebie cudny kakaowy aromat, wzbogacony o delikatną nutę orzechów, których prawdopodobnie wcale nie zawiera.
Jego środek wypełniony jest maleńkimi, bo pokruszonymi wafelkami, których zagadki istnienia nie rozwiązałam przez trzy czwarte czasu trwania mojego życia. Zabawne, ale zawsze myślałam, że jest to coś, czego nie da się zweryfikować. Coś, co ma chrzęścić pod zębem i tyle.
Przez co zresztą Bajecznego nie lubiłam. Tym razem jednak miałam szansę przekonać się, że nie tylko przez to. Środek cukierka jest bowiem tym samym margarynowym kremem, co w Krejzolce, może odrobinę lepszym pod względem smaku (wyraźniej czuć kakao i orzechy).
Wafelki chrzęszczą. Z jednej strony nie namokły – to plus, z drugiej są zbyt małe, żeby chrupać – to minus. Nie stanowią zbyt dobrego urozmaicenia tłustej i kakaowej bryłki, tak samo jak pseudociasteczka w poprzedniczce. Nie ten czas, nie ten smak, nie to połączenie.
Jedyne, co jest bezwzględnie dobre w Bajecznym, to polewa: mleczna, słodka, plastelinowa. Taka, jaką na cukierkach lubię. Nie ratuje jednak całości, bo nie o czekoladę w produktach tego typu chodzi.
Choć miałam nadzieję, że po latach nielubienia Bajecznych przekonam się do nich, nic podobnego się nie wydarzyło. To nadal ta sama kakaowo-orzechowa kostka margaryny z chrzęszczącymi wafelkami. Można zjeść, ale tylko do mocnej kawy lub herbaty, które zneutralizują nieco smak.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
Huhuh, ciekawe jakby wygladalo moje podejście do Bajecznego po kilku latach. Bo cukierka jadlam dawniej niz batonika.
Proszę zrecenzuj Mieszanke Teatralna od Goplany :>
Jeśli dostanę :P
Pamętam, że już o niej pisałaś i mam to na względzie.
Ja zawsze je lubiłam, ale ostatnio jadłam batonika i… rozczarowałam się i to bardzo. Cukierków wolę sobie nie przypominać i łudzić się, że są bardzo ok i że zawsze takie były, a nie mój gust był do dupy, haha.
Dobrze, że przynajmniej ja nie musiałam doznawać rozczarowania, bo i tak ich nie lubiłam.
Wersje batonikowe są o wiele gorsze, serio, ich lepiej nie próbuj. Pewnie to przez to, że na upartego można w niewielkim cukierku zignorować słabą jakość nadzienia, a w batonie już nie.
Wiem, że są :/ Z dwa lata temu robiłam podejście do Bajecznego i Pierrota, właśnie w postaci batonów.
Ja z mieszanki lubię te z galaretką, ale coś mi chodzi po głowie, że ten też jest niezły. W końcu już sama nazwa jest sugestywna- bajeczny :D Dawno nie jadłam mieszankowych cukierów :) Pozdrawiam ciepło. miłego dnia :)
To nie ta Mieszanka, tu nie ma galaretek ;)
Uwierz mi, cukierki to i tak ta lepsza wersja bajecznego, baton baaaardzo się pogorszył pod względem smaku. Kiedyś kochałam, teraz jestem dość obojętna, o czym trąbiłam podczas recenzji http://slodkieabstrakcje.blogspot.com/2015/04/e-wedel-bajeczny.html . Co dziwne, cukierków to pogorszenie nie dotyczy, według mnie dalej są bardzo dobre :) I zastanawiam się jak sprawa wygląda z czekoladą :)
Wiem, przecież czytałam :P
Myślę, że baton jest dokładnie tej samej jakości, tylko cukierek mniejszy, więc mniej przeszkadza jego okropność. Kłócić się jednak nie będę, fanką nigdy nie byłam.
Jadłyśmy kiedyś Bajeczną czekoladę i była bardzo przeciętna. Jakoś specjalnie nam w pamięci nie zapadła. Przede wszystkim nie smakowała nam na tyle aby kupować cukierki czy batona ;)
Czekolad nie jadłam i nie planuję.
Kolejny cukierek zdecydowanie nie dla mnie z tych samych powodów co moja ulubienica z nazwy – krejzolka. Czekolada dobra to plus ale dokładnie tak jak sama napisałaś, w takich cukierkach to nie ona decyduje o tym czy zaliczyć go możemy do udanego czy też nie. Chyba już nigdy nie przekonam się do tych cukierków. :<
A michałki lubisz?
Wiesz co nie wiem jak określić mój stosunek do nich… napisałabym, że obojętny. :D Smakują mi bo owszem są smaczne ale sama bym ich nie kupiła i zjem jedynie od niechcenia jak ktoś poczęstuje albo w gościach. Jednak to też raczej tylko przy sporej ochocie na słodkie. Za to białe michałki uwielbiaaaam. <3
Białe dobre, ale zwykłe też :)
Tak, zwykłe zdecydowanie są dobre, ja im niczego nie odmawiam. Tylko, że ja ogólnie za takimi cukierkami nie przepadam stąd zjeść zjem ale bez większych zachwytów. Chyba, że mają nadzienie mleczne to wtedy nawet zamknięte w formie takiej pokaźnej sztabki zjem z ogromną ochotą. :D
postrzel mnie… 3 chii… chociażby przez sentyment mogłabyś dać 3,5 xDD ale jak najbardziej szanuje i wezmę rozważę tą kwestię :)
Sentyment? Ja nie mam sentymentu, bo nigdy ich nie lubiłam i przez to nie jadłam.
a ja za nimi przepadałam, zawsze z opakowania wyjadałam bajeczne i pieroty ^^ piękne czasy :D
Mogłybyśmy się zatem dzielić bez stresu i kłótni!
ooo ile ja kotów darłam o nie z rodzeństwem :D świetna za pewne z Cb była by współlokatorka :)
Kiedyś lubiłam, ale zwykle jadłam w postaci batoników. Szkoda tylko, że tak słodki.
Słodki, nie słodki… najgorsza konsystencja :P
Zero litości. Nic człowieczeństwa. Nie musiałaś pewnie walczyć z rodzeństwem o każdego Bajecznego z paczki ;)
Po latach sam nie wiem jakbym go odebrał. Gust się zmienił, język poznał wiele (lepszych) smaków. A pewnie i sam cuks został zmodyfikowany pod współczesny rynek, zamieniając połowę składników.
Nie miałam rodzeństwa :D Pierwsze pojawiło się, ja byłam 12-letnim bykiem.
Połowę – jakiś Ty delikatny, hihi. Ludzie mówią, że to całkiem inny cuks.
Za młodu mój ulubiony. Teraz mi smakuje to wypełnienie trocinami…
Smakuje może nie, ale w konsystencji ewidentne trociny.
Miało być *nie smakuje