Żyjemy w czasach permanentnego zalewu reklamami, a jednocześnie permanentnego na te reklamy narzekania. Strategie walki przybierają różne formy. Czasem bardziej, czasem mniej pomysłowe. Czasem bardziej, czasem mniej prospołeczne. Czasem bardziej, czasem mniej legalne.
W domowym zaciszu, na własnych komputerach i laptopach, możemy na przykład założyć programy blokujące reklamy w Internecie, na skrzynkach e-mailowych zaś korzystać z anty-spamu. Gdy oglądamy telewizję, przerwa na reklamy to jednocześnie przerwa na zrobienie siku czy kanapek, zaparzenia herbaty, przedyskutowania dotychczasowych zdarzeń w filmie. Przerwa reklamowa w radio to często pretekst, by zmienić stację lub przerzucić się na płytę CD. Najgorzej sprawa wygląda w kontekście reklam na dworze, bo tych zagłuszyć nie możemy, co najwyżej możemy odwrócić wzrok.
A przynajmniej tak się może zadawać. Są bowiem różnego typu prospołeczne akcje mające na celu uświadomienie szarym ludziom, że są traktowani przez państwo nie jak obywatele, ale jak konsumenci tudzież jelenie, które pobiegną w jednym kierunku, jak się je odpowiednio zachęci (wystrzałem z dubeltówki). Dla przykładu wymienię nazwy dwóch takich akcji, które poznałam dzięki studiom, są to: i chuj oraz po co ci to?. Zainteresowanych zapraszam do poszperania w Internecie.
W tym zalewie głupich i bezpłciowych reklam z proszkami do prania, smarowidłami do kanapek czy kredytami, istnieją jednak również takie, które oglądać się chce, a po latach od wycofania szuka się ich w Internecie. Dla mnie na przykład jedną z takich reklam, pierwszych zresztą, które zapamiętałam i wielbię do dziś, jest słynna Gierappa, a w dalszej kolejności Kopytko. Bardziej współczesną zaś, bo z roku 2008, jest reklama Twixa z ukochanym momentem w 0:11. Ilekroć widzę tę scenę, spadam z krzesła lub – jak to napisał mój znajomy – spadam z krzesłem.
Z ostatnią z reklam wiąże się także druga ważna kwestia niniejszego wstępu, mianowicie parytety. W polityce szeroko dyskutowane i wprowadzane, w reklamie – jak każdy widzi – nie bardzo. Podczas jej kręcenia i dobierania aktorów, parytetów zdecydowanie nie dopilnowano. Skąd moja propozycja, w zawiązku z recenzją przeszłą, dzisiejszą i przyszłą, aby zatrudnić trzy nowe aktorki. Jedna będzie krzyczeć „whiiiite” – przy białym Twixie, druga „Cappucino!” – przy nowej limitce, a trzecia (ja się zgłaszam!):
PEEEEAAAANUT BUUUUTTTER!
Kobiety zainteresowane rekrutacją proszę o maila.
A teraz czas na reklamę recenzję.
Twix Peanut Butter
Twix Peanut Butter jest dla mnie najbardziej zaskakującym z twixowych wariantów, jako że zamiast tradycyjnego jasnego ciastka posiada ciemne, kakaowe. Kiedy to odkryłam, przeglądając zdjęcia w Internecie (takie małe zboczenie – nie lubię czytać cudzych recenzji, zanim sama czegoś spróbuję, za to zdjęcia oglądam z wielką przyjemnością), przeżyłam niemały szok. A kiedy nadszedł wieczór degustacji, przeżyłam szok jeszcze większy, gdyż Twix okazał się w środku… zupełnie jasny.
Parę kliknięć w klawiaturę, kilka linków otwartych w nowych kartach i już wiedziałam, o co chodzi. Pierwotnie baton z masłem orzechowym rzeczywiście posiadał ciemne ciastko i jeśli ktoś trafi na „starą linię”, zapewne będzie miał z nim do czynienia. Mój Twix to jednak „new recipe”, gdzie jasne masełko fistaszkowe łączy się z równie jasnym i kruchym herbatnikiem.
Standardowy Twix to połączenie ciastka, karmelu i czekolady, za które to właśnie miłośnicy go uwielbiają. Czy wykluczenie któregoś ze składników musi oznaczać, że baton się nie uda bądź przestanie być Twixem? Ortodoksi pewnie powiedzą, że tak. Bo co to za Twix bez ciastka? Albo bez karmelu? Ja jednak nie stawiałabym na nim krzyżyka zbyt wcześnie.
Brak karmelu wynagrodzić ma masło orzechowe, w tym miejscu mogę już zdradzić, że zupełnie inne niż w nielubianych przeze mnie Reese’s (za to równie aromatyczne), podobne do wypełniającego unicornowego Snickersa Peanut Butter (nic dziwnego, w końcu to ten sam producent). Jest ono rzeczywiście „creamy”: jedwabiste, krucho-zwarte, baaardzo fistaszkowe, a przy tym i słodkie, i słone. Położone zostało dość cienką warstwą, przez co jest go mniej niż ciastka, ale tyle wystarczy, żeby poczuć jego smak. Na dodatek w z pozoru jednolitej masie występuje skupisko maleńkich orzechowych cząstek. Na określenie tego smaku i konsystencji nie mam innego słowa niż niebo.
Ciastko, jak to w Twixach bywa, jest bardzo kruche, twarde, przyjemnie chrupie pod zębem. Gdy oddzieliłam je od czekolady i masła orzechowego, odkryłam, że samo w sobie jest słodkie, ale nie nadmiernie, co mnie zaskoczyło. Myślałam bowiem, że MARS pcha do swoich produktów tyle cukru, ile tylko można. Nic bardziej mylnego.
Czekolada jest mleczna i słodka, położona znacznie szczuplejszą warstwą niż na Snickersach, Marsach, Bountych i innych. Z racji, że batona jadłam w ciepły dzień (wieczór), część została mi na palcach, które po konsumpcji wymagały porządnego oblizania.
Ostatecznie muszę się niestety podpisać pod stwierdzeniem ortodoksów, że Twix bez karmelu to już nie Twix. Snickersa bez nugatu jestem w stanie zaakceptować, bo jego wspaniałość opiera się na karmelu i przepysznych orzechach. Tu jednak zdecydowanie otrzymujemy inny produkt, zupełnie nowego batona.
Co wcale nie oznacza, że ów nowy twór jest zły. Wprost przeciwnie, przy wystawianiu oceny wahałam się, czy czasem nie sięgnąć po unicorna smaku, ale stwierdziłam, że przyznawanie go zbyt często mija się z moimi założeniami. I wyłącznie z tego powodu baton otrzymuje 6 chi ze wstążką (inna sprawa, że karmel by tu nawet nie pasował).
Ocena: 6 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę sklepu Coś Dobrego)
Wyniki konkursu
Ogłaszam, że w konkursie na opis pierwszego razu z masłem orzechowym wygrywa Justyna F. i jej radosna twórczość. Gratuluję i życzę smacznego, masłoorzechowego!
Przyznaję jednak, że wybór był trudny, bo wszystkie zgłoszenia okazały się ciekawe. Sama miałam aż trzech faworytów, więc ostateczną decyzję podjęła właścicielka sklepu Coś Dobrego.
Obawiam się, że dziewczyna krzycząca Whiteeee, mogłaby zostać oskarżona o rasizm :(
Hmm, Twix bez karmelu, hmmm, masło orzechowe zawsze jest mile widziane, ale ten brak karmelu jest dla mnie pewną wadą. W końcu kiedyś kupie i sama spróbuje, kiedyś tam, może.
Do masła orzechowego karmel by nie pasował, naprawdę. Smaki by się pogryzły i trzeba by je rozdzielać.
Kurde! Niedawno recenzowałam Twix’a PB i… i… nie mogę uwierzyć w zmianę. Teraz znowu się ślinię, bo chciałabym także tę wersję spróbować…
A myślałam, czytając, że unicorn będzie. :(
Nie chcę szastać unicornami, ale jest pyszny :)
Ale kusisz tymi słodkościami. Jeju, takiego Twixa to chyba jeszcze nie jadłam. Ciekawe czy to tylko limitka czy na dłużej zagości na sklepowych półkach, bo z tym różnie bywa- raz piszą, że limitowany, a zostaje, a raz niby ma wejść na stałe, a potem gdzieś znika. Miałam tak z białym Twixem- bardzo mi smakował, a tu masz- zniknął na dobre :( Pozdrawiam i miłego dnia :)
To nie jest limitka :)
Ale jak białe ciastko!? To kakaowe zmienia wszystko.
I do tego Twixa nie można podchodzić jak do Twixa – bo brak karmelu wiele zmienia (ale nie na gorsze).
Czyli się zgadzamy: nie jest to Twix, ale nadal pyszny baton.
Twix bez karmelu to faktycznie nie Twix, choć podejrzewam, że faktycznie nie może być to produkt zły ;) Wygląda smacznie, bardzo smacznie. To jeden z tych produktów, które zawsze chciałam spróbować :)
Ja nawet o nim nie wiedzialam, poki nie znalazlam go na stronie :P
Heh…
Nawet nie wiem czy pisanie o złości (na Ciebie) ma sens. Połączenie Twixa i masła orzechowego… nawet po zmianie ciastka, brzmi obłędnie. Trochę szkoda, że baton nie pasuje w konstrukcję mojej strony, bo byłby to idealny powód na jego zakup. Wiem, wiem. Nie wszystko musi przecież „lecieć” na niego, ale jakaś tam blokada jest.
Choć zapewne, gdy wejdę do jakiegoś sklepu z zagranicznymi cudami i go zobaczę… złamię się. Dzień wysoko-węglowodanowy okaże się dniem spod znaku masła orzechowego ;)
PS. Szasta, jak jest okazja, unicornem! Kiedy jak nie teraz? Dla cukierka, którego zakup jest możliwy jedynie na wagę w jedynym z warzywniaków go wystawisz? To bez sensu. U mnie wielkimi krokami zbliża się właśnie coś wybitnego… i mam gdzieś, że może nie jest do końca fit. Zniszczyło moją konstrukcję, jak zapewne i Twix zniczy(ł) Twoją.
I nie ważne, że jest to „nowy, nie Twix” baton. O to właśnie chodzi. By nie traktować go jako linię standardową, a coś zupełnie nowego. Tak jak jest i Pawełek orzechowy, toffi czy inny. Jak są Prince-Polo mleczne i czekoladowe. Łączy je nazwa, ale smak MA być inny.
Domagam się unicorna, wszędzie tam, gdzie jest to warte. Niech ich będzie i 20 na 150 wpisów. Warto wiedzieć co zmasakruje nasze kubki smakowe!
Cieszy mnie Twój komentarz, nawet jeśli pisząc go, zaciskałeś pięści ze złości na mnie.
Unica dać nie mogłam, to było wbrew mnie, co oznacza, że może jednak nie zasłużył. A może gdybym go jadła miesiąc później, jednak by dostał…? Kurczę, teraz trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: to zajebisty baton!
Haha, nawet wiem kto powinien dostać rolę ,,krzykacza” batonika white z białą czekoladą! :D
Mój ukochany Twix i to jeszcze w wariancie z masłem orzechowym, które bardzo lubię jako dodatek do wszelakich produktów. To po prostu nie mogło się nie udać powiedzmy sobie szczerze. Brak karmelu smuci ale reszta składników to wynagradza więc chociaż nie jest to typowy Twix i tak być nazywany nie powinien to przecież SO WHAAAAT?! jest pyszny i tyle wystarczy. :D
To szukamy jeszcze krzykaczki Cappuccino! :)
To jeszcze szukamy trzeciej i robimy karierę w reklamie. :D Hollywood stoi przed nami otworem!
Przede mną już od dawna stoi, miałam swój debiut :D
wdech i wydech, wdech i wydech… dlaczego mi to robisz!? xDD przez Cb przetestuje prawdopodobnie twixa cappucino, a miałam zjeść coś zdrowego… nie no zabić Cię to mało… cudo… ;)
i gratuluje Justynie, świetna robota ^^
Nie zabijaj, kto Cię będzie potem za złą drogę sprowadzał? :D
no fakt… zagiełaś mnie, znowu :D oj Olga :)
Umieramy z żalu :'( Do naszego błogiego snu, w którym zajadamy się samymi słodyczami z masłem orzechowym dołącza nowy produkt xD
Jesteśmy otwarte na Twixa bez karmelu xD
Cieszę się, że smakuje Wam sama myśl o nim. Sama zjadłabym drugiego!
Na bank by mi zasmakowal :D
Lubię, jak piszesz, że kusi Cię batonik. Pisz tak do mnie jeszcze! :D
Ale pod tą notką, czy przy kolejnych recenzjach batonów? ;)
Jak wolisz.
Muszę spróbować! Od dziś moją misją jest wypatrywanie nowego Twix’a w sklepach :D
W sensie z masłem orzechowym? Jeśli w normalnych sklepach, to powodzenia :P
Wiedziałam, że nie wygram :P
Olga! Ja Cię normalnie spalę za to wszystko na stosie! Najpierw Snickers peanut butter, teraz twix…może masz jeszcze coś w zanadrzu aby mnie kusić? :P :D
Z masłoorzechowych zostały same z naszego podwórka :)