Obiecałam i sobie, i wam, że zanim zacznę recenzować nową serię ciastek, zakończę sprawy związane z Hitami. Po drodze do spełnienia obietnicy wypadła mi jednak podróż do Delikatesów T&J, gdzie znalazłam zbożowe, czekoladowo-karmelowe Karmelio pakowane po dwie sztuki. I gdybym tylko była rozgarnięta oraz umiała trzymać się przyrzeczeń, pewnie nie byłoby żadnego problemu. Niestety, jak na miłośniczkę cukru zaklętego w smakowitych formach i bloggerkę słodyczową przystało (pocieszam się, bo wiem, że to nie tylko moja przypadłość), zboczyć z obranej drogi musiałam*.
* Ale to by było na tyle. Do końca roku biesiaduję z Fig Barami.
Karmelio zbożowe z karmelem i czekoladą mleczną
Tam gdzie w grę wchodzi karmel, tam na pewno prędzej czy później pojawię się ja. Jest to bowiem taki dodatek do słodyczy (czekolad, ciastek – obojętnie!), który rozpala moje serce do czerwoności. Podejrzewam nawet, że gdyby ktoś przywiązał do moich pleców wędkę, a na jej końcu zaczepił coś karmelowego, pobiłabym rekord świata w biegu na dłuuugi dystans.
Oczywiście o ile wcześniej zostałabym odpowiednio otumaniona, bo nie jestem aż tak głupia, żeby biec zamiast sięgnąć ręką w tył i odczepić wędkę.
Kiedy wyjęłam moje Karmelio z opakowania, przeżyłam wielki i głęboki zawód. Ciastka bowiem, nie obrażając osoby, która je zaprojektowała, są wprost okropne. Nie te kolory, nie to wykonanie (choć pomysł ewidentnie jakiś tam był; ze wskazaniem na jakiś). Po prostu nie.
Albo może jednak… Nie.
Te dwie niewyglądające bryłki pachną lekko mleczną czekoladą, lekko zaś zbożowym ciastkiem (z podkreśleniem słowa zbożowym, gdyż jest to taki zdrowy aromat), należy jednak kłaść nacisk na lekko, gdyż żaden z komponentów nie jest wyrazisty ani jednoznaczny.
W przekroju widać, że w Karmelio karmelu, który powinien stanowić serce produktu, jest tyle, co świeżo narodzony kot napłakał. Nawet czekolada położona została na niego grubszą warstwą.
Samo ciastko zaś jest bardzo twarde, dobrze wypieczone (stąd ciemniejszy kolor), w konsystencji „zbożowe”, a więc niejednolite. Takie… zdrowe.
Podstawa Karmelio w smaku zdecydowanie przypomina mi kruche ciasteczka mojej babci, które piekła, gdy w dzieciństwie przyjeżdżałam do niej na weekendy. Jest słodka, lekko tłusta, podczas jedzenia niestety wchodzi w zęby i klei się do nich. Nie przypomina typowego ciastka, które ściąga się z taśmy w jakiejś wielkiej fabryce plastiku. Zdecydowanie sprawia wrażenie bycia wyrobem domowym.
Czekolada mleczna jest bardzo dobra, miękka, w ustach rozpływa się w sekundę. Jak już wspomniałam, położono ją na karmelu dość grubą warstwą.
Karmel jednak – główny bohater Karmelio – to nie żaden karmel. Ma konsystencję krówki mordoklejki, a smak maślanego toffi. Sprawia, że całość jest zamulająca i bardzo przeciętna.
Samo kruche ciastko oceniłabym na 6 chi, z przyjemnością sięgając po całą paczkę. Nawet kruche ciastko z czekoladą oscylowałoby w górnych granicach punktacji, z karmelem pseudokarmelem jednak traci.
Jako całość Karmelio nie zdały jednak egzaminu. Aby je uratować, proponowałabym oddzielić dodatki od ciastek i albo połączyć je z innymi (zwykłymi herbatnikami, jak w Hit Sticks z karmelem – przecież Bahlsen udowodnił, że potrafi!), albo w ogóle z nich zrezygnować i sprzedawać same zbożówki.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Tak to jest gdy chce się upchnąć za dużo do produktu, zachowując jednocześnie cenę. A z opakowania kusiły pewnie nie tylko mnie. Zwłaszcza małej wersji… przecież to talie niewinne ;)
PS. Hity muszą się pojawić. Przecież limitki creme brulee nie odpuścisz :D
Wiem, wiem… wpis powstał zanim vela napisała mi o nowych Hitach. Niech to szlag! :P
A już chciałam kupić! Dobrze, że się powstrzymałam.
Ich wygląd kojarzy mi się z ohydnymi (tak przypuszczam, nie próbowałam) i tanimi ciastkami na wagę no-name…
Dokładnie. Są lepsze od tanich ciach, które przeleżały rok w sklepiku i pani zza lady z nudów codziennie je macała i kaszlała na nie, ale zdecydowanie za dużo chcieli w nich upchnąć, tak jak napisał Marcin.
Dziś próbowałam i… Twoja recenzja jest w 100 %-ach trafiona, aczkolwiek odebrałam je nawet nieźle przez czekoladę, którą zostałam poczęstowana razem z nimi.
Btw… samo ciasteczko jest pyszne i w pierwszym momencie byłam zachwycona. Kolejny kęs, trafiłam na karmel i czekoladę (według mnie ona też jest taka sobie i przecukrzona) i… dokończyłam rozczarowana z takim „meeh”.
Już się boję, co to za czekolada w takim razie :D
Pożyjemy zobaczymy jak to będzie z twoim przyrzeczeniem, że nie zboczysz już z wyznaczonego celu :D.
jadłam, nie recenzowałam, ale smakowały. Nie miałam do nich żadnych oczekiwań. Było zboże, była czekolada i była niewylewająca się słodka masa karmelowa-toffii. Miałam wtedy taką chcicę na słodkie, że pewnie i Wedel by mi smakował.
Tak mi źle życzysz? ;( Już nowe Hity na horyzoncie, łeee!
Nie jesteś jedyna, ja również łaszę się na te produkty zwłaszcza w tych małych, „kompulsywnych” opakowaniach :)
Liczyłam, że będzie to produkt naprawdę smaczny, dobry.. Idealny. A tu cóż za zawód;( Jednak i tak będę musiała spróbować. W końcu jestem czekolado i karmeloholiczką :)
Zawiedziesz się, ale jesteś specjalistką od zawodów (patrz: oceny na blogu), więc bierz śmiało :D
Miałam nadzieję, że to jednak udany wyrób… a tu takie zaskoczenie :o
Ja też miałam nadzieję, ja też…
Wyglądają tak apetycznie, że znając moje dobieranie słodyczy po wyglądzie to od razu bym je kupiła. Szkoda, że wygląd nie idzie w parze z jakością do końca, zwłaszcza karmelu, którego jestem fanką i nie lubię podróbek w tej dziedzinie. Nie miałam okazji jeszcze ich próbować i sama nie wiem czy się skuszę- z jednej strony fajnie, bo smakują jak domowe, a z drugiej… hmmm… Pozdrawiam serdecznie :)
Serio Ci się podobają? Chyba jesteś jedyna na milion.
a mi bardzo smakowały mimo mordoklejnej krówki za którą tak przepadam :D ciastko ze słodkim karmelem i pokrywką czekolady <3 baaardzo mi smakowały, jedynie słoność mnie trochę drażniła… smakowo dałabym wysoko, ale za ominięcie toffi, a danie krówki trochę bym zaniżyła… ale nie wiele :D ech naprawdę mam słaby gust ^^
Zrecenzuj :)
po co skoro twoje recenzje są zawsze takie wypolerowane, a moje to czysty chaos i harmider :) zresztą masz lepszy smak ode mnie, ja mam zajechany ^^ ale faktycznie jeżeli ponownie się na nie skuszę, to je zrecenzuje… żeby poleciała lawina komentarzy, jak to nie zwróciłam uwagi na skład, że za słodkie, że nie wyczułam margaryny xDD że są lepsze na jakimś tam rynku :D nie żebym źle znosiła krytykę, ale czuję, że jeśli mam czasami coś zrecenzować subiektywnie, a pół społeczeństwa uważa inaczej, to dziwnie się czuję :D
Nie ma czegoś takiego jak niesubiektywna recenzja. Jeśli nie ma subiektywności, to nie jest recenzja. A kwestia składu i smaku margaryny w słodyczach – i co z tego? Ja też nie odróżniam, kiedy producent dodaje tłuszczu kakaowego, a kiedy roślinnego, poza tym skład mi zwisa i powiewa, bo oceniam sam smak.
nie łap mnie za słówka! nie znoszę tego xDD wiem, że to odchodzi od gatunku recenzji, ale jak miałabym inaczej zachęcić do czytania moich notek? zapraszam na moją subiektywną opinię? wolę już zapraszam na recenzje i mimo że subiektywną to z pewnym oglądem smaku, a czy ona mi smakuje czy nie to i tak napisze i tak :)
Kupiłam w zeszłym roku jak tylko się pojawiły zjadłam jedno czy dwa do kawy i na tym koniec nie to,że by mi nie smakowały,ale szału nie było . Resztę mąż dostał do pracy:)
Ale dbasz o męża… :P
Według mnie też niedobre nie są, w końcu ponad trzy chi, po prostu przeciętne do bólu.
Jak zobaczyłam co dzisiaj jest recenzowane to prawie zawyłam z zachwytu! Te ciasteczka są na czele mojej niekończącej się listy ,,do kupienia”. Dlaczego? Ciastko. Mój ulubiony gatunek słodyczy. Po drugie jest to ciastko zbożowe – dla mnie najlepsze. W dalszej kolejności ma czekoladę mleczną – zawsze to więcej słodkości. Co najważniejsze – karmel. Identycznie jak Ty, gdzie karmel tam ja, mogłabym się w nim kąpać.
Ciasteczka te jednak wyglądają zupełnie inaczej niż na cudownym rysunku z opakowania. Zdecydowanie… biedniej. :< To, że ciastko samo w sobie jest takie smaczne bardzo mnie cieszy, że dobra czekolada także. Jednak to karmel powinien grać pierwsze skrzypce, co więc się stało drogi Bahlsenie?! Pewnie i tak kupię, no bo spójrzmy prawdzie w oczy, chora bym była jakbym nie spróbowała jednak mój entuzjazm opadł… Jednak kupię je i od razu dla porównania hity choco sticks w wersji karmelowej. Będą dwie pieczenie na jednym ogniu. :D
Czekam też na limitki hitów, gdziee one sąąąąą.
W ogóle to jest tyle nowości, że nie wiem za co się brać. :D
np. nowe herbatniki od Leibniz nazywają się ,,rożki” i są z kremem czekoladowo-orzechowym i truskawkowym, produkt idealny dla Ciebie – kinder pinqui z malinką, mniam mniam. :D Oprócz tego nowe Sunbites – twarożek ze szczypiorkiem, mentosy oprócz tych z toffi i nadzieniem z mleczną czekoladą obecnie pojawiła się biała wersja – toffi z nadzieniem z białej czekolady, nowe rewersy od lajkonika z ziołami prowansalskimi i druga wersja z sezamem, napoje kawowe takie w butelkach mrożone jak te z biedry amorres ale od Nescafe o smaku latte macchiato i latte cappucino – mają ładne opakowania tak btw. :D Nie wspomnę już o tym, że teraz dzień dziecka więc pewnie na to wszystko będą promocje i weź tu żyj człowieku. :D
Widziałam te Rożki, są mega urocze i na pewno je kupię, ale w przyszłym roku. W tym na bank nie – i to akurat wiem :) Po limitowane Hity sięgnę tylko dlatego, że limitowane. Przez Fig Bary póki co ciastka są poza moim zasięgiem.
Kinder Pingui wstawiłam na Insta, chyba jako pierwsza.
Sunbites – nienawidzę, bleee, kojarzą mi się z kuracją antybiotykową i na myśl o nich, tak jak na myśl o biszkoptach w jogurcie i żółtym serze, robi mi się niedobrze.
Mentosy widziałam na Insta – pewnie kupię, ale nie wiem… nie lubię Mentosów, a tych z czekoladą mleczną nadal nie otworzyłam, bo mają odległy termin.
Rewersów nie jadłam żadnych, więc tym bardziej nie kupię nowych. Z paluszkowych chrupaczy kupuję tylko Lajkoniki dla dzieci, te bez soli. Kocham je.
Napoje kawowe kocham, ale w tej chwili najmniejsza ilość kawy mnie zabija, wolę sobie darować. Spróbuję może w wakacje… zobaczymy.
A na dzień dziecka złożyłam skromne zamówienie mailowe u mamy. Chcę jeden słodycz, góra dwa. Naprawdę nie narzekam na brak czegokolwiek, wręcz odwrotnie.
Te rożki są takie urocze, że już tylko z tego względu je kupię! :-) Nie przypominaj mi proszę szczęściaro o tych fig barach chyba, że chcesz mieć ,,najazd na chatę”. :D Tak, Kinder wstawiłaś jako pierwsza co mnie szczególnie rozbawiło, że to akurat Ty ze względu na Twoją miłość do tych owoców. :D
Próbowałaś wszystkich sunbites? Wersja wiosenne warzywa jest dla mnie fenomenalna papryka też jest bardzo smaczna. Za to pomidory z bazylią tragedia. Owocowych nie próbowałam.
Ja z kolei mentosy lubię i nie lubię. Z jednej strony w dzieciństwie się nimi objadałam, teraz zjem bo zjem. Taki dziwny w sumie produkt, już wolę Skittlesy w czerwonym opakowaniu jak już.
Rewersów też nigdy nie jadłam, z krakersów tylko kocham sezamowe, te takie trójkąciki z Biedry. <3 Na drugim miejscu są wymienione przez Ciebie paluszki, te też kocham.
Napoje kawowe też kocham stąd pewnie zakupię. Współczuję, że nie możesz pić kawy… serio. Nie wiem jakbym to przeżyła, pewnie wcale.
Wierzę Ci na słowo, że szuflada Ci się nie zamyka. :D Ja muszę pomyśleć jaki słodycz bym chciała na Dzień dziecka, dobrze że mi przypomniałaś. A Ty co sobie wybrałaś jeżeli nie jest to owiane tajemnicą przyszłej recenzji?
Owiane nie jest, ale nie chcę pisać, bo potem nie dostanę i będzie mi przykro. Jeśli dostanę – pochwalę się na Insta :)
To w takim razie czekam na fotkę!
Co do hitów, są już do kupienia w Carrefour. :D
Za daleko, ale dzięki :) Poczekam, aż pojawią się w moim osiedlowym markecie (dawnym Społem).
Nam właśnie głównie nie smakowały te ciastka. Spodziewałyśmy się maślanego smaku, którego się nie doczekałyśmy. Ogólnie dla nas były mdłe i niczym nie dorównywały na przykład naszym ulubionym Sante.
Sante nie jadłam, a maślane nie były, to nie miały być. Pozostaję przy zdaniu, że są smaczne :)
Jak wiesz, ja takich nie jadam, ale w razie co odradzę dziadkom ich zakup. ;)
A dziadkowie kupują takie nowości? Moi to zawsze brali najtańsze i najprostsze smakowo no-name :D Albo pseudodelicje, albo maślane okręgi. I herbatniki, o.
Bałam się gorszego składu, ale o dziwo nie jest aż tak strasznie. Te ciastka wizualnie przypominają mi najtańsze ohydztwa z margarynowatym brązowym kleksem imitującym czekoladę. Dobrze, że jednak smakują lepiej.
Tyle że średni smak plus wizualna klapa nie wróży im najlepiej :P
Zawsze mogło być gorzej :D
Jakoś bardzo mnie do nich nie ciągnie, aczkolwiek jakbym spotkała takie małe opakowanie to może i bym się skusiła. Spróbować zawsze można :P
Mniejsze opakowanie – mniej żalu, jeśli niedobre.
Wszędzie szukam tych małych cholerstw pakowanych po 2 sztuki, ale dostać nie mogę :/
Przetrząsaj wszystkie Społem.
Przez te czekoladowe kółeczka nieco kojarzą mi się z Milka Choco Minis!:D Musze spróbować:)
Pamiętam, że chciałam ich spróbować, ale zniknęły.