Pierwszymi słodyczami, które zobaczyłam w Kuchniach Świata i które na zawsze wpisały się w moją świadomość jako klasyka zagranicznego dobrodziejstwa, są Reese’s Peanut Butter Cups oraz czekolady Hershey’s. I nieważne, że po spróbowaniu tych pierwszych, a przy okazji trzech produktów „pobocznych”, uznałam, że nie są niesmaczne. Nieważne również, że znalazłam w Internecie pełne oburzenia komentarze, że czekolady Hershey’s są niedobre i plastikowe. Wiedziałam, że uporczywe myśli nie dadzą mi spokoju, póki sama nie sprawdzę i nie ocenię, jak jest naprawdę.
Cookies’n’Creme
Ze wspomnianych Kuchni Świata zapamiętałam, że tabliczki Hershey’s dostępne są w standardowych rozmiarach (100 g; drobne przeoczenie), za sztukę oddaje się pół przeciętnej polskiej wypłaty, a w rezultacie każda z nich znajduje się poza moimi możliwościami (czy raczej chęciami) zakupowymi.
Na całe szczęście przygoda z blogiem nauczyła mnie, że na świecie jest trochę więcej sklepów niż jedne i sporo się ceniące Kuchnie Świata. Istnieje na przykład taka strona Coś Dobrego, na której można znaleźć nie tylko tytułowe coś dobrego, ale wręcz całą masę cosiów, które pozwolą rzeszy konsumentów (mi na pewno) spojrzeć idealizowanym słodyczom z zagranicy prosto w oczy kostki.
Do testu wybrałam czekoladę Cookies’n’Creme, z racji że czysta mleczna jest zbyt zwykła, a we wzbogaconej o migdały obawiałam się zastać bakalie w formie drobinek (chyba niesłusznie – możliwe, że czekolada posiada je w całości, co z przyjemnością w przyszłości sprawdzę).
Kiedy nadszedł wieczór spotkania z nią, byłam wniebowzięta, zwłaszcza po wyciągnięciu tabliczki z opakowania. Moim oczom ukazał się bowiem trzeci odcinek dziecięcej serii o wykradzionych przez Cruellę de Mon pieskach: 103 dalmatyńczyki. Oto w biało-beżowej tafli zatopiono masę okrągłych czarnych kuleczek, już po wyglądzie ocenionych na chrupkie i kruche.
Najpierw zabrałam się za zdjęcia. Podczas ich robienia Cookies’n’Creme zdawała się bawić równie dobrze co ja, doskonale wchodząc w rolę kostek do gry w domino. Po paru minutach znużyła się jednak i aby dać mi do zrozumienia, że czas przejść do pokoju obok i zabrać za konsumpcję, zaczęła wydobywać ukryte aromaty białej czekolady idealnej. Daję słowo, że jeśli jesteście fanami białych wyrobów, tę tabliczkę Hershey’s pokochacie jeszcze przed spróbowaniem.
Zanim przystąpiłam do jedzenia, czekoladę musiałam jeszcze połamać. Wieczór był ciepły, więc temperatura na pewno wpłynęła na konsystencję, podejrzewam jednak, że i w mroźny zimowy dzień Cookies’n’Creme zachowałaby się podobnie, mianowicie nie łamała z trzaskiem, a gięła na podobieństwo batona musli. Taka tam plastelinowa ciekawostka.
Cookies’n’Creme jest bardzo cienka i została podzielona na cztery rządki po trzy kostki, każda z firmowym nadrukiem („Hershey’s”). Na jej odwrocie widnieje morze ocean ciasteczek.
Czekolada ma smak odpowiadający zapachowi, czyli białej czekolady idealnej. Jest miękka, lekko proszkowa, na języku rozpuszcza się momentalnie, tworząc przyjemne i gęste bagienko, a przy okazji zostawiając twarde i okrągłe ciasteczka, w smaku wyraźnie kakaowe, gorzkawe, porównywalne do Oreo, acz nieco bardziej napowietrzone i kruche.
Cookies’n’Creme jest spełnieniem dla tych, którzy czekoladę lubią rozpuszczać, jak i dla tych, którzy chcą zawiesić na czymś ząb. Jest słodko-gorzka, delikatna, kobieca. Wizualnie przepiękna, być może najładniejsza ze wszystkich tabliczek o smaku cookies and cream, które dotąd widziałam.
Szkoda, że nie waży pełnych 100 g, bo chciałoby się ją jeść i jeść, zwłaszcza w asyście gorzkiej herbaty lub kawy. Ponadto, gdybym miała jeszcze jedną, spróbowałabym ją rozpuścić w filiżance gorącego mleka, żeby zobaczyć, co wyjdzie. Tę jedną, którą posiadałam, zjadłam niestety szybko i samotnie.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę sklepu Coś Dobrego)
Zgodzę się z opiniami, że Hersheys nie ma super jakości i może być odrobinę plastikowy, ale i tam mi smakuje. Tę wersję jadłam w postaci łezek, znaczy pocałunków i była naprawdę dobra.
Dobrze, że miałam tabliczkę, bo czekoladki zawsze oceniam niżej.
Jadłem, jadłem, jaaadłeeem :D
Nareszcie coś, co jadłem. Ciasteczka (gorzkie), słodka czekolada (plastik? oddajcie mi go, z chęcią zajmę się recyklingiem!)… dla mnie totalne szaleństwo. Z chęcią bym do niej powrócił. Najchętniej pod postacią lodów ;)
Nie pamiętam kiedy ją jadłem, ale faktycznie łamała się jak plastelina. Bez trzasku. Może to i dobrze. Nikt obok nie będzie wiedział (nie słyszał), że ją jemy ;)
Haha, recykling i łamanie z przyczajki wygrały dziś internety :P
Wyprzedziłaś mnie z tą recenzją! A u mnie miała być już tak niedługo… bo na jesieni pewnie! :P
Jednak jadłam ją już wcześniej i w sumie zgodzę się z Twoją opinią.
To czekaj, cofam i opublikuję po Tobie… w zimie? :D
Weź, nie szalej, bo się jeszcze nie wyrobię! :P
Człowiek już taki jest, że jak coś jest niedostępne lub zakazane, to jakoś tak… smakuje lepiej ;)
Spróbować na pewno warto, ale żeby aż zamawiać z internetu :/ to wolę kupić ze dwie milki oreo :p
Masz rację z tymi niedostępnymi słodyczami. Z góry podchodzę do nich jako do innej, osobnej kategorii. Nie tylko do tych, które dostaję w ramach współpracy, ale i do tych, które kupuję sama. Na pewno od słodyczy zagranicznych wymagam więcej, mają być lepsze niż nasze i zafundować mi coś, czego jeszcze nie doświadczyłam.
Dokładnie tak ;) To ma być wręcz mistyczne przeżycie, bo przecież to takie niedostępne… więc musi być luksusowe i niesamowite ;) A bywa jednak różnie ;)
Baaardzo różnie. Ludzie z zagranicy, którzy mają do tych słodyczy dostęp na co dzień, pewnie dziko się z nas śmieją.
Również spotkałam się z opiniami iż Hershey’s jest plastikowa. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam póki nie spróbuję. No i podobno to najlepsza opcja ze wszystkich smaków :)
Teraz marzy mi się z migdałami.
Nigdy nie próbowałam Hersheys – słynna opinia o wymiocinowym posmaku wersji mlecznej skutecznie mnie odstrasza, poza tym wszystko co bardzo popularne jest dla mnie podejrzane… Biała wersja zaciekawiła mnie, ale… Czytając Twoją recenzję nie mogłam się doczekać końca i przeczytania składu. O stara… Choćby nie wiem jak wybornie smakowała ta „czekolada”, to koło idealnej bieli to to nawet nie leżało. Miks wręcz porównywalny do białych polew w Michałków czy Lionów. Tak wielki udział oszustwa w postaci tłuszczy innych niż kakaowy i jakichś dziwnych ulepszaczy jestem w stanie wybaczyć tylko Studentskiej. Taniość i marność.
Wymiociny? Tego jeszcze nie słyszałam. Póki co dochodził do mych uszu (oczu) tylko plastik. A skład… wiesz, że ja jestem na etapie cieszenia się słodyczem zwykłym i plebejskim oraz niepatrzenia na składniki.
Wymiociny taak, ale to tylko w zapachu, jak dla mnie przynajmniej. :P Potrafię tym czekoladom to wybaczyć, chociaż jak już Hershey’s to wolę ciemne, albo białe, bez tego… ekhem… specyficznego aromatu.
Kupiłam z ciekawości i po przecenie za 2 zł. Najohydniejsza czekolada na świecie. Posmak margaryny i wymiocin.
Wymiociny w białej Hershey’s? Nie czułam ich ani trochę. Za to w mlecznej są tak wyraziste, że aż trudno uwierzyć :P
Moja ulubiona czekolada biała:) dla mnie ma taki pyszny smak kojarzący się z dzieciństwem próbowałam dojść co mi przypomina i już wiem mleko w proszku w niebieskim woreczku wyjadane łyżeczką:) . Teraz zamówię ją w tym sklepie co polecasz bo mi kilka produktów wpadło w oku a tych czekolad to ze 2szt wezmę :)
O, a jakie? :) A nuż coś, co będę recenzowała.
Oczywiście białą czekoladę,m&msy o smaku masła orzechowego dużą paczkę bo uwielbiam,czekoladki Hershey’s Kisses with Almonds bo nigdy ich nie jadłam i chcę wreszcie spróbować no i ulubione babeczki Reese’s White 2 Peanut Butter Cups :) jestem ciekawa tych czekoladek Kisses jadłaś jakieś?
Niee, ale mnie nie interesują. Jeśli przypadkiem kiedyś nie dostanę, to sama nie kupię. Wolę czekoladę i batona od czekoladek.
Hersheys są najlepsze na świecie!
Hmm, po jednej tabliczce jestem pełna entuzjazmu, ale nadal brakuje mi bazy. Potrzebuję mlecznych i gorzkich, by cokolwiek mówić o całości produkcji firmy. Jakie Ty jadłaś?
Oj, różne. Na pewno nie jadłam białej, za to różne mleczne, gorzkie, deserowe…. i są to jedyne czekolady gorzkie, które toleruję, powiem więcej – lubię. Ja miałam to szczęście, że nie musiałam wydawać fortuny, właściwie to nie straciłam ani grosza, bo cały karton nimi wypchany po brzegi (no dobra, nie tylko nimi, była tam też kawa czekoladowa – i to nie taka jaka zwykle gości na sklepowych półkach, czyli czekoladowa tylko z nazwy i obrzydliwa, o nieeee, tu połączenie czekolady i kawy roznosiło się po całym domu po otworzeniu opakowania, w smaku też niebiańska). Tak, one są po prostu pyszne, ja najbardziej lubię bez dodatków, ale to już kwestia gustu. U mnie dostały też kolejnego plusa za wykorzystanie w kuchni – nigdy nie grymasi, współgra z kucharzem w każdej sytuacji i nadaje wypiekom więcej pierwiastka cudowności niż jakakolwiek inna czekolada. Nie bez powodu znajdziemy ją w niemal każdej amerykańskiej książce kucharskiej i nie bez powodu w jej ojczyźnie określa się ją jako ”czekolada do wypieków”, tudzież ”najlepsza do wypieków”. Bo, muszę przyznać, że rozpuszczona w kąpieli wodnej, lub upieczona w rogaliku jest jeszcze lepsza niż, tak po prostu, na chama, niczym duży, płaski baton, zeżarta prosto z opakowania.
Zaczęłaś opowiadać o kartonie, przeszłaś do nawiasu i… urwałaś :D
Faktycznie, już za sam wygląd dostaje dużo punktów :D Kiepskie recenzje Hershey też czytałyśmy ale dobrze wiedzieć, że przynajmniej ta wersja jest na pewno warta zakupu :)
Jest opcja, że plastikiem czuć wszystkie mleczne, a biała to cudowny wyjątek, kto wie? :)
Ta czekolada robi furorę w Ameryce więc muszę zjeść kiedyś choćby jej kawałek aby przekonać się czym się tak wszyscy zachwycają. :D Zazwyczaj jednak pomimo tego, że faktycznie porównywana jest do plastiku to jednak raczej słyszę o niej pochlebne opinie, a zwłaszcza widzę tysiące zdjęć na IG. Czekolada wygląda pięknie, nie ma co się oszukiwać, więc nie dziwię się, że można na nią wydać tyle pieniędzy mimo tragicznego składu. :D Nie będę się rozwodzić za długo, bo po prostu zazdroszczę Ci niesamowicie jej zwłaszcza, że zawsze to powtarzam uwielbiam czekoladę białą o czym już chyba wiesz i taką, która rozpuszcza się na języku ale przy tym ma jakiś fajny dodatek, który podkręca jej walory i sprawia, że nie jest zwykła, nudna.
Wiem, wiem, Ty mi się kojarzysz głównie z białą.
Na Insta po hasztagu Hersheys nie chodziłam, muszę zajrzeć.
No ja widzę tą czekoladę ogromnie często i wszyscy się nią zachwycają niesamowicie. Chociaż jej niczego nie odmawiam to jednak głównie własnie chyba te zachwyty idą w parze z marką i jej popularnością. :D
Nie wiem czy śledzisz tego bloga dlatego pozwolę sobie go podlinkować:
Look at this! *.*
http://oceniamy-nowinki.blogspot.com/2015/05/kinder-colazione-piu.html
Pierwszy raz go widzę. Kinder ciastka – zajebiste, ale 13 zł już mniej :D
Dokładnie mam takie samo odczucie. :D Mogliby sprzedawać na sztuki… :<
Ha, tez jadlam ale szczerze powiedziawszy gdybym miała możliwość zjeść ją jeszcze raz to bym się nie pokusila. nie dlatego, że jest niedobra czy coś ale po prostu nie jestem fanką białej czekolady. A kupiłam ją w Holandii za grosze, kosztowała parę euro centów. O.o
Ja bym ją wzięła raz jeszcze, żeby zobaczyć, co się stanie, jak wrzucę całość do filiżanki ciepłego mleka. Ogółem jednak wolę czekolady mleczne.
Ja tak samo uwielbiam mleczne i gorzkie, biala to ulepek, nawet slawna czekolada z migdalami z tygodnia alpejskiego z lidla.A kiedys babalada to byla moja milosc! Ale zgadzam sie z jakims komentarzem wyzej, wszystko czego w polsce sie nie dostanie i nie mozna na miejscu sprobowac smakuje dobrze :D juz czekam az pojade do holandii i nakupie smakolykow hehe
Babalada… co to? :O
Białą z alpejskiego mam, zjem pewnie pod koniec roku.
Nie wiem dlaczego, ale ostatnio myślę o białych czekoladach z niesmakiem. Gdybym wróciła do słodyczy, to sięgnęłabym może po tą i przeszłaby mi taka awersja. :>
Na pewno :)
To mi narobiłaś smaka :D Na czekolady tej firmy od dawna się czaję ,teraz mnie tylko utwierdziłaś w przekonaniu ,że warto! Oj ty niedobra… :P
Przepraszam :D
oooo matko! uwielbiam wszyyyystko co z ciasteczkami <3!!! lody, czekolady, kremy! to moje ulubione… łaaaaaaa…. jak możesz znowu mi to robić xDD co do dalmatyńczyków… kocham je <3 mam ich wszystkie wersje na kasetach VHS, pierwszą i drugą część, bajkowe i niebajkowe :)
To jeszcze musisz zdobyć tę czekoladę, bo bez niej dalmatyńczykowa kolekcja będzie niepełna ;)
szantaż xDD ale masz racje jak zawsze ;)
Już po samym wyglądzie mogę powiedzieć, że bez dwóch zdań jest w moim guście- wizualnym na pewno, smakowym- sądzę, że pewnie też. Wyglądem przypomina mi takie czekolady z Żabki, które kocham jak nic innego na świecie :D Jednak jakość tu zdecydowanie jest wyższa na pewno :) Pozdrawiam serdecznie :)
O nie, wydaje mi się, że czekoladę z Żabki, o której piszesz, recenzowała czoko. Jeśli dobrze zakładam, że to ta, to… jak możesz?! Fuj :D
http://3.bp.blogspot.com/-YP8sftTh-C0/VOMtGQuY3AI/AAAAAAAAFWo/iCqUzD3GwM8/s1600/DSCN0058.jpg – dobrze piszę? To ta?
Jak kiedyś będę w Kuchniach Świata i będzie(bo kiedyś była) to biorę! :)
Ja ją widuję w KŚ przy 90% moich wizyt tam.
Jadłam ją, ale w formie takich cukierków o nazwie ”Kisses”. Słaba, sztuczna i mdląca. Mnie nie smakowało.
Czoko pisała, że też jadła w formie czekoladek. Ja się cieszę, że miałam tabliczkę, no i że mi smakowała :)
To moja ukochana czekolada, chociaż zwykła mleczna wersja też mi pasuje, ba uratowała mi życie przy pierwszych dniach z aparatem ortodontycznym. (Nie mogłam gryźć, więc zostawało mi ssanie kostek, a ona była w tym bardzo dobra)
Muszę kiedyś spróbować czystej mlecznej. Wiele osób uważa, że śmierdzi i smakuje wymiotami :P