Są takie zagraniczne słodycze, które nie pozostawiają obojętnym absolutnie nikogo. Myślę, że należą do nich Reese’s Cups (batoniki, wafelki i drażetki już nie), japońskie Kit Katy w tysiącach milionach smaków, Pocky, obrzydliwe fasolki oraz nieoczywiste wariacje na temat popularnych batonów. Proporcjonalnie do trudu zdobywania rośnie nasza na nie chęć. Zalewamy się śliną, gdy czytamy recenzje, robimy się purpurowi, gdy oglądamy nagrania z taste testów i zieleniejemy, gdy komuś uda się cudem ściągnąć je do domu. Znam te uczucia, bo jeszcze parę miesięcy temu przerabiałam każde z nich.
Nie żyjemy jednak na końcu świata, nasze domy to nie lepianki, a i Internet złapać wcale nie jest tak trudno (nie trzeba nawet używać lasso ani strzałek usypiających). To z kolei oznacza, że jeśli naprawdę mamy na coś ochotę, nie musimy zawistnie zaciskać pięści, biadoląc, że temu to dobrze. Wystarczy, że wyjdziemy z domu, przespacerujemy się do rynku lub wybierzemy na wycieczkę do większego miasta, gdzie znajdziemy co najmniej jeden stacjonarny sklep, który ma w ofercie dobrodziejstwo z całego świata. Więcej nawet: z domu wychodzić nie musimy wcale, upragnione pyszności zamawiając przez Internet. Może i obedrze nas to z przyjemności macania opakowań, przebierania w kolorach i wczytywania się w wartości odżywcze oraz składy, ale za to będzie szybciej i wygodniej. I prawie bezboleśnie (taki tam mały plaskacz dla konta bankowego, ale od czego są święta, np. Dzień Dziecka, i listy prezentów?).
Jednym z produktów, które poznałam niedawno i uważam za zagraniczne wow – a obserwując wypowiedzi na forach wiem, że nie tylko ja – jest Nutella B-ready. Nutella chlebkowa, Nutella „bądź gotów”, Nutella… co za różnica. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jej zdjęcie, wiedziałam, że musimy się poznać.
Nutella B-ready
Długo się zbierałam do otworzenia kartonika, skądinąd przepięknego, chyba go sobie zostawię na pamiątkę, a jak nie, to wytnę fragmenty i powieszę na ścianie (naprawdę tak robię), przodem przepuszczając wszystkie mniejsze produkty, które można zjeść na raz i mieć z głowy. Bałam się, że Nutella B-ready nie zaspokoi mojego wieczornego głodu i będę musiała dobierać coś na szybko, biegać od puszek ze słodyczami do kuchni, robić kolejne zdjęcia, męczyć się… ach. W końcu jednak udało mi się zmobilizować, a to dlatego, że zauważyłam zagęszczenie komentarzy jej dotyczących.
Do degustacji zasiadłam z czterema paluchami (według producenta ważącymi 76,4 g, w rzeczywistości zaś 82 g) i herbatą w filiżance robiącą za wsparcie nawadniające.
Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam u wagę i jaka bardzo mnie zaskoczyła, była wielkość chlebków. Sądziłam, że są małe i tylko dlatego bałam się otworzyć paczkę. Nic bardziej mylnego. Są duże, większe niż Milky Way (może długości Marsa, ale mają inny kształt), do tego gołe i suche – to akurat wiedziałam – podzielone na trzy duże kostki, na których widnieją ledwo zauważalne litery N jak Nutella.
Zdecydowanie nie jest to słodycz, który skusiłby mnie wyglądem. Gdyby został obdarty z opakowania, uznałabym, że należy do podrzędnej firmy, a przy okazji jest tani i niedobry. Poza tym, zabierając się za Nutellę B-ready, liczyłam na coś podobnego do Kinder Bueno, w końcu to ten sam producent (Ferrero).
I rzeczywiście, w przekroju można stwierdzić, że chlebek coś z paluszka Bueno ma, ale niewiele. Łączy je wizualność: kruche ciastko podzielone na kostki wypełnione kremem (inna ilość), dzieli cała reszta. Podczas gdy baton z linii dla dzieci jest delikatny, kruchy, a jego krem doprowadza do orgazmu nasze kubki smakowe, B-ready to twór dziwny, będący pogrubionym opłatkiem kościelnym, w którym umieszono zawodząco małą ilość Nutelli i wetknięto w nią pszenne chrupki.
Słodycz pachnie obłędnie, to mu trzeba przyznać. Wspomniany już opłatek jest niewyczuwalny, dowodzenie obejmuje czekoladowo-orzechowy krem, znany wszystkim głównie z wersji słoikowej. Smakuje dokładnie tak samo: słodko, czekoladowo i orzechowo, urozmaicają go jednak chrupki: okrągłe, twarde i… słone! Ponadto słony (bez żadnego innego smaku własnego) jest opłatek.
Konsystencja B-ready pozostawia wiele do życzenia. Opłatek, jak to opłatek, rozmięka, oblepia wnętrze ust i jest nijaki (btw, należę do osób, które nienawidzą opłatków i w święta nigdy ich nie jedzą). Brakuje mu kruchości wafelka z Kinder Bueno, brakuje czekoladowej nuty, która wynika z rezygnacji z polewy. Nutelli jest środku mało, o czym już wspomniałam, a chrupki są zupełnie zbędne.
Sytuację ratuje gorąca herbata. Kiedy zamoczyłam w niej drugiego paluszka, potrzymałam chwilę, aż opłatek nasiąkł i lekko się rozflaczył, a potem wsadziłam całość do ust, poczułam tak długo wyczekiwane zadowolenie. Czekoladowo-orzechowy krem stał się ciepły, opłatek stracił pierwiastek styropianowości, a lekka słoność chrupek pszennych przyjemnie łączyła się z wszechogarniającą słodyczą. Takim też sposobem pokonałam resztę naszykowanych chlebków.
Nutellę B-ready uważam za średnią zabawę. Cieszę się, że jej spróbowałam, bo inaczej natrętne myśli nigdy nie dałyby mi spokoju, wiem jednak, że nigdy więcej po nią nie sięgnę. Uważam, że jest jak syrena na środku morza, która śpiewem wabiła marynarzy, by rozbijali swe statki o skały i ginęli. Pachnie bowiem pięknie, przez co ślinianki zaczynają pracować niczym fabryka części do najnowszego smartofna, potem zaś dostajemy to, co dostajemy: mało Nutelli w zbyt grubym opłatku.
Szansę na poprawę produktu jednak widzę, mianowicie w zamianie chrupek pszennych na orzeszki, zwiększeniu ilości kremu i zastosowaniu kruchego wafelka.
Ocena: 4 chi
(z herbatą!, bez byłoby 3 chi ze wstążką)
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę sklepu Coś Dobrego)
Jak zwykle reklama i marka robi swoje, że ludzie się tak na to rzucają. Mnie nie kuszą ani trochę, bo po prostu – lubię Nutellę, ale tylko i wyłącznie lubię, mogłaby dla mnie nie istnieć.
3 chi bez herbaty? Tak myślałam, że tyle gdzieś będzie, niezbyt kuszący wynik. Chociaż myślałam, że to z orzeszkami właśnie jest…
Mnie kusiły, męczyły i dręczyły, na szczęście ciekawość została już zaspokojona :)
Nie mam parcia na ten chlebek:) . Słodycze zagraniczne hmm ostatnio kupiłam w Biedronce maltesers podbiły na chwilę obecną moje serce . Za 2dni poszłam dokupić i już nie było:(,ale się już nie smucę brat męża mieszka w Londynie i mi wczoraj kupił dwa duże opakowania i w lipcu je dostanę:)
Jakoś mnie omija szał na Maltesers. Próbowałam tylko batona (też z WB).
Widziałam zdjęcia opakowania w necie i myślałam, zę to coś w stylu biszkoptowego, czuję się lekko oszukana. Lubię opłatki, w porządku, ale równie dobrze moge posmarować wafla Nutellą i na to samo wyjdzie. :(
A nawet lepiej, bo ten opłatek jest gorszy od wafelka.
Nie należę do grupy szukającej tego produktu na gwałt. Nie jestem bowiem superfanką nutelli. Tak czy siak, jeśli nadarzyłaby się okazja.. Z chęcią bym przygarnęła. Sama jednak nie kupię. :)
Może w jakiejś hali targowej będą na sztuki. Coś Dobrego sprzedaje tak na przykład podczas pikników w Warszawie.
Ooooo, to jest myśl! :) Trzeba będzie koczować :D
Fajne. Mi się podobają. Przypominają trochę Happy Hippo :) Tylko tamtymi, by się chociaż odrobinę zasłodzić, musiałbym zjeść z pięć ZOO. Tu, jak sądzę, niestety byłoby podobnie ;)
Nieeeee, Kinder Hippo są delikatne i kruche, a krem subtelny. Nutella B-ready nie jest ani trochę jak hipcie.
kinder hippo *____* jadłam raz udało mi się dorwać w kisoku i odpłynełam … kinder wymiata… :D to mnie o dziwo wcale nie kusi, dziwnie wygląda ale gdyby mnie twoja piękna ślicznotka poczęstowałaby mnie, nie zawachałabym się :D
Raz? U mnie w rynkowym Społem kakaowe Hippo są w ofercie stałej :)
O.O Dawaj namiary! :D
To może nawet lepiej ;)
Jako, że to Nutella, a wszystko co z Nutellą wydaje się, że nie może być niedobre liczyłam na większe: wow. Jednak po odpakowaniu też nabrałam wątpliwości. Zdecydowanie nie powiedziałabym po odpakowaniu, że to produkt od Ferrero. Nawet po przekrojeniu sytuacja nie wygląda lepiej. Liczyłam na krem wyciekający wręcz z tego wafelka, a tu takie tyci tyci. Takich wafeleczków też nie lubię z tych samych powodów co wszystkich serków w formie musów. Zbyt to takie mdłe i delikatne, ja muszę czuć, że coś jem jak już jem. :D Na wypróbowanie jak najbardziej jestem łasa – norma, jednak po recenzji niestety bez większego entuzjazmu. :<
Dla wypróbowania koniecznie, żeby zaspokoić ciekawość :)
I tak bym spróbowała. Wiadomo, ciekawsze by było po wprowadzeniu Twoich modyfikacji (szczególnie zamiana chrupek na orzeszki), ale zawsze to coś nowego, zagranicznego ;).
Wszystko, co zagraniczne, kusi. Skąd ja to znam :)
Nigdy takich nie widziałam/nie czytałam o nich. Ah, jak ja kiedyś kochałam Nutellę. :} Według mnie fajniej by było, gdyby środek był nieco bardziej lejący.
Pierwszy raz widzimy takie cudeńka i w pierwszej chwili myślałyśmy, że to są takie małe bułeczki a nie wafelki :P Ale faktycznie jakby zamiast chrupek w środku były orzeszki to całość mogłaby wypaść o wiele lepiej :)
Nie jadłam. W sumie to mogę spróbować. W ogóle się z czymś takim nie spotkałam. A co do psiaka to ja mu wierzę. Ja swojemu nie daję czekolady ani żadnych słodyczy, ale jak nawet coś zniucha to i tak by się nie chwycił. Takie ma francuskie podniebienie Wybredniś. SA z tego psiaka niezły słodziak- tak swoją drogą :) Pozdrowionka :)
Patrząc na opakowanie myślałam, że to orzeszki a nie chrupki, a zamiast opłatka mamy normalne ciastko… Skoro jest inaczej, no to w ogóle mnie to nie jara. I tak nie lubię Nutelli :P
Fajny gadżet ;) Bardzo chciałabym spróbować, ale nie jestem aż tak zdesperowana aby bulić tyle kasy :P
Szukaj na sztuki.
Jadłam ? powiem tak szalu nie ma ?
Uważam tak samo :)
Dostępne nawet w Wałbrzychu ?