Twixowa strategia marketingowa firmy MARS jest bardzo poprawna politycznie i daleka od rasizmu. Do standardowej wersji brązowej (afroamerykańskiej) dodano kolejno: białą (europejską), masłoorzechowo żółtą (azjatycką), a teraz cappuccino (mulacką).
Tylko czekać, aż pojawi się jakaś czerwona (australijska bądź południowoamerykańska).
Twix Cappuccino
Nie ma nic wspanialszego dla osoby z chorym żołądkiem, która z dnia na dzień musiała zrezygnować z ukochanych używek, jak produkty zawierające ich dodatek. Ponadto za niesamowity uważam fakt, że w sytuacjach kryzysowych nastawienie do życia można zmienić diametralnie. Ale dziś nie o tym.
Jeszcze rok temu na propozycję napicia się whisky z kieliszka popukałabym się w czoło. Wyśmiałabym również osobę twierdzącą, jakobym miała woleć batonik o posmaku napoju kawowego niż kubek świeżo zaparzonej (rozpuszczalnej, bo ekspresowego kwachu nigdy nie lubiłam) czarnej bestii. Ale to było rok temu. Dziś bowiem drżącymi rękami rozwijam ze sreberka rządek lindtowej Whisky, a kilka miesięcy później biegam po Wrocławiu jak szalona, by znaleźć jakąś Żabkę (lub Fresha), w której pojawił się limitowany Twix. I to właśnie, moi drodzy, nazywa się zmiana!
Jak już zdradziłam, za Twixem Cappuccino nalatałam się sporo, jako że w każdej odwiedzanej Żabce i Freshu albo dowiadywałam się, że „nie było na magazynie”, albo stawałam przed pytaniem „to coś takiego istnieje?”. Ręce opadają, zwłaszcza w drugiej z wymienionych sytuacji, gdy ekspedientka nawet nie wie, co sprzedaje. Uwielbiam ludzi z pasją, nie ma co.
Przejdźmy jednak do rzeczy, bo nie o narzekanie na osobników, którzy minęli się z powołaniem tu chodzi. Kiedy już zdobyłam mojego batona – a z niewiadomej przyczyny kupiłam tylko jednego – zaczął się pościg za drugim, gdyż „Żabka Zero” znajdowała się daleko od domu, a ja chciałam mieć oba Twixy teraz, zaraz (czasem zawsze targają mną silne emocje). Historii poszukiwań przedstawiać nie będę, tym razem bowiem była ona krótka i pozytywna. Dzieci odnalazły swoją mamusię.
Kiedy nadszedł wieczór degustacji, a ja wyciągnęłam Twixa z opakowania – skądinąd ładnego, ale też bez przesady – dotarł do mnie obłędny zapach czekolady wymieszanej z kawą, a raczej napojem kawowym, jakim jest cappuccino (aromat słodko-mleczno-kawowy). I bynajmniej, nie było to cappuccino serwowane w modnej knajpce pełnej hipsterów w sweterkach w serek, ale chamski proszek zmieszany z wodą w domowych warunkach. Niewyszukany, niewymagający, niewyrafinowany, po prostu słodki i pyszny, przywołujący na twarz błogi uśmiech zaspokojenia cukrowego pragnienia.
W przekroju baton wydawał się normalny: żadnych dodatkowych warstw, żadnych kolorowych nadzień. Gdzie więc to cappuccino? – głowiłam się. Odgryzałam po kawałku z każdej warstwy, szukając szafy, w której kryłby się trup. Ciastko… zdecydowanie nie. Czekolada… może. Karmel… bingo! Napój kawowy z proszku został zaklęty w tym gęstym i delikatnym, w żadnym razie nie właziwzębowym karmelu.
Charakterystyki czekolady i ciastka nie ma natomiast co przeprowadzać. Pierwsza była cienka, ale mleczna i słodka, typowo MARSowa, chrupacz zaś maślany i delikatnie tylko słodki. Pełnia klasyki.
Twixa Cappuccino uważam za limitkę zdecydowanie udaną. Tak udaną, że po zjedzeniu dwóch sztuk (w dwa następujące po sobie wieczory) poszłam do Fresha po kolejne dwie, bo kto mi zabroni wydłużyć listę słodyczy? Terminami będę się martwić później. Ponadto miałam okazję porównać batona z oryginalną wersją, która wypadła… blado i przeciętnie. Była „po prostu” Twixem, podczas gdy Cappuccino to coś więcej, wyższy poziom. Żałuję tylko, że nie mogłam nigdzie zdobyć wariantu White.
Baton jest baaardzo słodki, choć początkowo myślałam, że nie, nie włazi jednak w zęby, ani nie zapycha (nie zamula). Jest idealnym odzwierciedleniem nazwy, którą posiada. Daleko mu do kawy, ale do napoju kawowego, jakim jest cappuccino… no, nawet nie blisko, to po prostu jest cappuccino.
Ocena: 6 chi ze wstążką
(byłby unicorn, gdyby baton nie okazał się aż tak słodki)
Dołożyłbym jeszcze do tego:
Eskimosów: Twix kokosowy
Portorykańczyków: Twix korzenny (piernikowy)
;)
No, ale. Co ja mam tu pisać. W Żabce, polując na ciemnego Snisckersa trafiałem wyłącznie na Twix’y. I gdyby nie fakt, że w trzeciej go znalazłem, pewnie uległbym pokusie i zjadł kawę z ciachem. Niech już go wycofają, bo zbyt mocno lubię Twixy by przechodzić długo obok nich obojętnie…
Szczerze? Też bym chciała, żeby już zniknął, bo zjadłam cztery, a wcale nie mam dość.
A mnie będzie odstraszał brak kawy w składzie. Jestem składowym nazistą i basta, bojkotuję! Tak samo, jak bojkotuję kawę rozpuszczalną (którą Ty uwielbiasz). Mam nadzieję, że za jakiś czas gdy nabędę ekspres do kawy – zbojkotuję również kawę mieloną…
Może ja po prostu nigdy nie piłam poprawnie zrobionej kawy z ekspresu? Chociaż jak tu mówić o poprawności, skoro wszystko kontroluje maszyna. W domu czy w kawiarni… zawsze czuję kwach i mnie odrzuca :/
Uwielbiam kawę, ale ten baton leży sobie w szufladzie i jakoś nie spieszy mi się do niego – gdzie kawa w składzie? Po Twojej recenzji to już się waham – z jednej strony odpycha, że taki słodki, z drugiej… cappuccino…
Cappuccino zawsze jest słodkie. W zimie walę je sobie (waliłam, bo teraz w ogóle kawy nie mogę) kilka razy w tygodniu, tylko zmieniam proporcje proszku i wody, by zamiast 120 ml uzyskać 250-300 :) I ta pianka na górze. Mmm, mmm.
Dla mnie był za mało kawowy. Tak wiem, cappuccino ma w nazwie, ale ja nawet cappuccino piję mocne jak szatan.
Co nie zmienia tego, że jest to smaczny baton
Lepszy od oryginału!
Lubię kawowe słodycze, ale ten Twix mi nie za bardzo podszedł. Sztucznie smakuje i jakoś mi się gryzie aromat kawowy z herbatnikiem. Ble.
Kwestia gustu. Jak pisałam wyżej, po czterech wcale nie mam dość.
Miałam podobne odczucia! :) Z tą jednak różnicą, że dla mnie była to kawa :)
Tak czy siak, limitka godna polecenia :)
Cudowna i wspaniała limitka. Podnieśli sobie wysoko poprzeczkę.
Wszystko co z kawą jak na prawdziwą kawoholiczkę przystało – biorę! Ostatnio coraz bardziej przekonuje się do słodyczy z tym dodatkiem, bo szczerze mówiąc parę lat wstecz te produkty smakowały mi średnio mimo, że kawę od gimnazjum piję litrami. Było to spowodowane tym, że od słodyczy oczekiwałam CUUUUKRUUU, a słodycze z dodatkiem kawy czy o kawowym smaku jednak posiadają tę charakterystyczną dla niej goryczkę. Teraz jednak odzwyczaiłam się od cukru na tyle, że ostatnio nawet zamiast kupić rurki z nadzieniem waniliowym, które były zawsze oczywistym wyborem wybrałam właśnie te cappuccino, szok i niedowierzanie. :D
Wiesz doskonale, że Twix zajmuje najwięcej miejsca w moim sercu z batonów, wersja White to dla mnie już zupełne mistrzostwo więc ten zapewne też skradnie moje uczucia.
Tu goryczy kawy nie znajdziesz, tylko sam cukier i cappuccino z proszku. I cukier.
Tak jak Twixy stały się nam już od dłuższego czasu obojętne ale jak nam ktoś podsunie pod nos to trudno odmówić, tak obok wersji cappuccino możemy przechodzić setki razy i nawet na niego nie spojrzymy :)
Ja tak mam z większością zdrowych słodyczy, rzeczami z dodatkiem malin i wiórków, więc wiem, jak jest :P
Mnie również zachwycił :) Oby było więcej takich udanych limitowanek :)
Taak, biodra skaczą z radości na samą myśl ;)
Taka wysoka ocena, a jak obok niego przeszłam obojętnie. Moją uwagę zwróciła całkowicie czekolada z PB :)
Też wzięłam, ale nie wróżę jej dobrze, bo baton mi nie smakował.
nie podszedł mi za bardzo…. za mocno mam zakodowany smak twixa i z tym smakiem kawowym gryzł mi się… ale to dlatego, że jestem uprzedzona, dobrze, że prawdziwym smakoszom kawy smakuje :P aż 4 kupiłaś! O.O Szacun… xDD szczerze nie pamiętam białego twixa jak smakował, chętnie bym się na niego teraz skusiła po takim czasie, tylko, że skoro u Cb go nie ma to u mnie tym bardziej :D
Obdzwoniłam kilka sklepów, póki co nie ma i koniec. Trzeba czekać.
Ja jeszcze nie jadłam, ale musi być dla mnie idealny :D Obecnie mam fazę na Snickersa w gorzkiej (tfu, deserowej) czekoladzie, ale powoli mi się zaczyna przejadać :P
A tak na marginesie to nominowałam Cię do LBA! :)
Za nominację dzięki, a Snickers w ciemnej… serio? U moim harmonogramie recenzja w przyszły poniedziałek, niezbyt pochlebna.
W Żabce blisko mnie go widziałam. Jednak nie kupiła, teraz żałuję. Ja to chyba jakaś dziwna jestem – kawy nie pijam i nie lubię, za to kawowe słodycze to dla mnie nie lada gratka, kocham, uwielbiam takie smaki. Muszę tego Twixa dorwać w końcu w tej Żabce ;) Albo gdzieś indziej, jak mi się tylko nawinie :D Pozdrawiam serdecznie :)
Są jeszcze w Żabkach :)