Zanim całkowicie i ostatecznie skreślę jakiś słodycz z listy produktów zdatnych do spożycia, w większości przypadków daję mu drugą szansę. Wyjątki stanowią te rzeczy, które odrzuciły mnie tak bardzo, że musiałam nimi pluć, szorować przez godzinę zęby albo było mi niedobrze. Cała reszta, choćby była naprawdę zła i powodująca dreszcze (śliwka Luximo Premium, Ritter Sport Cookies&Cream, Fantasia z sosem czekoladowo-migdałowym, Krejzolka Wedla i tak dalej), zasługuje na powtórkę.
Nie inaczej jest z kanapką lodową Oreo, najczęściej przytaczaną przeze mnie w kontekście produktów zdecydowanie nieudanych. Tak ona, jak i kubeczkowa wersja, pozostawiają wiele do życzenia, choć mam wobec nich nieco inne zarzuty. Opcja w kubku to przerost formy nad treścią (przerost ciastek nad lodem oraz nijaki smak tych drugich), a sandwich przy pierwszym spotkaniu wydał mi się rozmiękłą, gorzką i dziwną ciapą. Od czasu zjedzenia go minął jednak rok, w którym kubek dostał drugą szansę (i jej nie wykorzystał), a kanapka nie. Dlatego postanowiłam to zmienić.
Ice Cream Sandwich Oreo
Lody z Oreo
Jest jedna rzecz, której kanapce Oreo odmówić nie mogę, mianowicie atrakcyjnego wyglądu. Nie dość, że sprawia wrażenie potężnej i zdolnej do zaspokojenia nawet większego głodu, to jeszcze doskonale odwzorowuje klasyczne amerykańskie biało-czarne „medalionowe” markizy, którym dla podkręcenia charakteru do kremu dodano pokruszonych ciasteczek. Amerykancja-elegancja.
Niestety, na tym dobre strony loda Oreo się kończą. Już przez plastik czuć bowiem, że mamy do czynienia z dwoma rozmiękłymi, uginającymi się pod palcami niczym plastelina ciastkami. Co prawda spotkałam się z komentarzem, że można trafić na chrupiące i twarde sztuki, ale jakoś w to nie wierzę. Póki nie zobaczę (a kupować już nie zamierzam), zdania nie zmienię na pewno. Poza tym to moje drugie podejście do tego sandwicha i za każdym razem było identycznie.
I rzeczywiście, jakie ciastko jest przez opakowanie, takie również okazuje się w obcowaniu gębowym. Bardzo grube, miękkie, plastelinowe, przeszłe wilgocią loda. Z łatwością możne je oderwać od kremu i… zrolować, robiąc oreową batutę czy coś tam innego.
W ustach rozpada się na tysiąc kawałków, w rękach trochę się kruszy (i spada na ubranie). Sprawia wrażenie raczej ciasta niż ciastka (to akurat na plus) i niby jest słodkie, ale przede wszystkim gorzkie. Tak gorzkie, że aż robi się nieprzyjemnie. I bynajmniej, nie jest to zwykła gorycz Oreo – to gorycz Oreo zintensyfikowana do granic możliwości.
Ale to nie ciastko jest w niniejszej kompozycji najgorsze. Zdecydowanie bardziej szatański jest sam lód: według opisu śmietankowy, w rzeczywistości smakujący jak zamrożona kostka taniej margaryny. Jedząc go, nie byłam w stanie zrozumieć, jak komukolwiek może smakować i jak można nie czuć tej paskudnej, nędznej margaryniochy. Przysięgam, to obrzydliwość nad obrzydliwościami.
Lód ma konsystencję nieco piankową, zdecydowanie najgorsza jest warstwa z zewnątrz: jakby ktoś ją dziesięć razy roztapiał, a potem zamrażał z powrotem (wątpię, by na złość firmie znęcano się nad sandwichami). Tworzy taką gęstą skorupkę, lodowy kożuch czy nie wiem, co jeszcze. Jest wstrętna.
Ice Cream Sandwich Oreo to dla mnie szczyt obrzydliwości, wyżyny wstrętu i koszmar letniego wieczoru. Nawet wersja w kubku nie jest aż tak zła. I o ile to gorzkie niczym miód z ucha ciastko dałoby się jeszcze znieść, o tyle lód o smaku margaryny za pięćdziesiąt groszy dopełnia czary oblechizmu. Nie pomagają tu nawet liczne oreowe okruszki, które mają urozmaicić wnętrze.
Jedna wielka tragedia smaku, konsystencji i jakości, tortury dla kubków smakowych. W przeciwieństwie do wersji na patyku, kanapki nie kupię absolutnie nigdy więcej.
Nigdy nie mów nigdy. Kanapkę z lodami Oreo jednak kupiłam, by porównać ją z nową na rynku wersją Peanut Butter. W pierwszej chwili poraził mnie gorzki smak ciastka, a jego rozpadająca się struktura, przez którą w pięć minut ubrudziłam całą siebie, kołdrę oraz połowę sąsiadów z bloku, wywołała głębokie oburzenie, lecz w toku degustacji uznałam, że da się to przeżyć, podobnie jak strzelające pod zębem kryształki cukru.
Zdecydowanie gorzej wypadł lód, w którym wciąż czułam smak taniej margaryny – w tym aspekcie nic nie uległo zmianie. Kanapką udało mi się zaspokoić słodyczowy głód, ponadto doszłam do wniosku, że jest całkiem smaczna w swojej obrzydliwości. Pewnie w przyszłości jeszcze ze dwa razy ją kupię, oczywiście uprzednio wkładając stary dres, który po degustacji będzie można wyrzucić.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
No i fajno. Jeden blog mniej do oglądania z samego rana.
Nie obraaażaj sięęęę :D
Aż jeden chi ze wstążką za takie obrzydlistwo? ;) W wielu produktach IMO jadących margaryna na kilometr Ty jej nie czułas, więc tu musi być naprawdę źle. Całe szczęście, że nigdy nie wybieram takiej formy lodów.
Ludzie lubią tę kanapkę, nie wiem za co. Brrr. I nie wiem, jak można nie czuć tej margaryniochy.
Kurcze, mi w sumie nawet smakował. Wprawdzie masa lodowa była dość słaba i tłusta, ale jeszcze nie taka koszmarnie zła
Właśnie że koszmarnie, łe łe :P
Nie jadłam i jako fanka Oreo nie zrobię sobie tego. W ogóle skutecznie zniechęca mnie sama forma tego. A już po Twojej opinii… Przeraża mnie ten lód.
I słusznie, i słusznie.
Lody Oreo – Oreo samo w sobie.. I nóż mi się w kieszeni otwiera :) Nienawidzę tych ciastek z całego serduszka! O fuuu.
Lód.. To już w ogóle musi być apogeum wszystkiego. Dlaczego oni nam to robią, nam naiwnym konsumentom ? :)
Dlaczego oni to robią sobie?! Wyprodukowanie dobrego jedzonka = ludzie dużo i chętnie kupują, wyprodukowanie ohydztwa = jelenie się raz nabiorą i papa.
Nigdy ich nie jadłam. Nawet nie wiedziałam, że istnieją. Z wyglądu można by się naciąć i powiedzieć, że całkiem fajne. A tu taki bubel. Ja w ogóle za Oreo samymi w sobie nie przepadam jakoś szczególnie. Wolę je w innych słodyczach na przykład ;) Nie skuszę się ;) Jest wiele innych lodów godnych polecenia, więc tych nie muszę próbować :P Pozdrowionka :)
A może jednak? Tak na śniadanie, zamiast przeszłej wilgocią bułki z tanią margaryną? :D
Mmmm ciastko z zamrożoną margaryną jak to smakowicie brzmi. :D O tej kanapce nie słyszałam chyba ani jednej pozytywnej opinii i teraz już wiem dlaczego. Nie lubię w ogóle lodów w takiej formie, bo nie cierpię jak mi się coś rozpuszcza w dłoni, jak to w ogóle jeść? Pomyśleć jednak, że wszyscy szturmem je kupują tylko dlatego, że nazywają się Oreo. :D
Dokładnie! Nawet jak rozgotowane flaki z anyżem nazwie się Oreo, to ludzie i tak będą kupowali.
Dziękuję, właśnie zaoszczędziłam nie tylko 4zł, ale i nie naraziłam swoich kubków smakowych na traumę ;) A to wszystko dzięki Tobie :*
Zatem na razie sprawdzona pozycja – kubeczkowy Daim :D
Kubeczkowy Daim… niebo <3
zgadzam się kubeczkowy Daim i odpływam ;) jadłam go dwa razy pod rząd rok temu ^^ co do oreo w kubeczku też mi smakowały bardzo zaraz bo Daime, ale co do tej kanapki koszmarnie się zawiodłam… bodajże ją w tamtym roku w biebrze kupiłam ale w jakimś czteropaku czy coś… tak samo się rozczarowałam jak na big milk cookie… te ciastka są obleśne…
Fakt, w Biedrze można kupić w czteropaku. Poczwórna rozpacz, ble :P
nie jak ma się pięcioosobową rodzinkę :P
Oryginalne ciasteczka Oreo jadłam chyba ze dwa razy w życiu, bo po prostu w ogóle do mnie nie przemawiają, nie powiem żeby były niedobre, ale po prostu nijakie. Kojarzę niesłodkie, twardawe ciastko a smaku kremu w ogóle nic. Za to uwielbiam wyroby, które (podobno) zawierają w sobie Oreo. Czekoladą, którą kocham najbardziej na świecie jest Milka Oreo (mała bo wielkiej jeszcze nigdy nie próbowałam), bardzo lubię lody w kubku (są trochę zbyt masłowe ale i tak coś w nich jest, że je strasznie lubię, najbardziej mi smakują z całej serii), a te nowe na patyku to po prostu pierwszego dnia jak ich spróbowałam to zjadłam 3… Ta ciasteczkowa polewa jest niesamowita. Tej kanapki nie próbowałam, ale właśnie nie przepadam za lodami typu Śnieżka, gruby blok zwykle śmietankowych (dla mnie nijakich) lodów i twardawe aczkolwiek zwilgotniałe ciastko/wafel. Więc raczej nie spróbuję, zwłaszcza po takiej recenzji. A smaki nam się często pokrywają ;)
Małą Milkę Oreo recenzowałam, duża jeszcze przede mną – opiszę ją pewnie jakoś w lipcu. O kubeczkowym wariancie też pisałam, jak dla mnie to ciasteczka z lodem, a nie lód z ciasteczkami, na dodatek bez smaku. Wersja na patyku – tu fakt, zaskoczyła mnie i dostała 5 chi. Rożek – jeszcze czeka. Kanapka… jak widzisz :P Ohyda.
Ta duża trochę przeraża wielkością i w ogóle wydawało mi się, że nie przypadnie mi do gustu opcja więcej ciacha niż kremu, ale zostałam poczęstowana dużą Milką Choco & Bicuit i była taka pyszna, że się jednak napaliłam na wielką Oreo. Czekam zatem na recenzję :)
Nie jadłam Choco & Biscuit, ale jestem na nią napalona, jak Ty na Oreo :)
Rok teku miałyśmy okazję taką Oreową kanapkę zjeść i ten rozmiękły kapeć w ogóle nam nie przypadł do gustu. Dlatego nasz ostatni lodowy tort skutecznie zaspokoił naszą zachciankę na takie smakołyki :D
Wasz cudowny tort a ta wstrętna kanapka to zupełnie inna liga, w ogóle nie ma porównania!
Już sama nazwa „Oreo” mnie nie przekonuje. Raz spróbowałam ciastek i mam awersję do inspirowanych nimi produktów.
Inspirowane produkty są dla wielu osób lepsze od Oreo.
Kurcze, nie wiem co jest ze mną nie tak, ale mi ten lód nawet smakuje. Nie jest może żadną rewelacją, ale aż tak nisko bym go nie oceniła. Teraz poluję na wersję na patyku, ale nigdzie go dorwać nie mogę :(
Tesco i Carrefour, patrzyłaś tam?
Już od zeszłego roku poluję na te oreowe lody :)
To poczekaj jeszcze z rok, może znikną z rynku i zaoszczędzisz sobie koszmaru :P
Jak ja nienawidzę lodowych kanapek! Czy jestem jedyną osobą, która nie może/nie umie ugryźć loda? :P
Ja nie gryzę, to barbarzyństwo! Czekam, aż się trochę roztopi i liżę dookoła.
No ja też tak robię, ale mnie poprawiają, że to się gryzie :P
Zwariowani wariaci ;)
Ja ,szczerze mówiąc ,nie mam w kwestii tego „ciastka” żadnych zarzutów ,a nawet (aż wstyd się przyznać po tak niskiej ocenie:D ) można powiedzieć ,że je uwielbiam :P
Nie spodziewałam się ,że zostanie ocenione tak nisko ,mimo twoich wcześniejszych wzmianek ,że nie jest ono najlepszej jakości. 2 chi ze wstążką – to minimum ,jakie przewidywałam. A tu… niespodzianka!
Sorry :D Dla mnie to dno dna.
Nie jadłam tej kanapki lodowej i nie mam ochoty bo jakbym miała ją kupić to tylko dla tych ciasteczek które sądziłam,że są chrupiące . Srodka oreo nie lubię od zawsze i jak jem te ciasta to nadzienie zostawiam.
Ja do nadzienia ciastek Oreo nic nie mam, natomiast wnętrze loda Oreo… masakra.
Aż tak słabo? Cóż, przeciwnie oceniłyśmy Oreo – zarówno to jak i wersję na patyku. Wydaje mi się, że w 4-paku są mniej słodkie, ale to być może dlatego, że to pojedyncze ciacho jest większe.
Ale ja mu wcale nie zarzucam bycia za słodkim. To po prostu margarynowa bryła, a nie lody.