Wawel, Krówka mleczna

Po opublikowaniu czterech krówkowych recenzji, w których zaprezentowałam produkty firm: Jutrzenka Dobre Miasto i Solidarność, Syców i Śnieżka, Ania oraz Jutrzenka Dobre Miasto – ponownie, miałam okazję zapoznać się z waszymi typami krówek idealnych. Dzięki temu zapamiętałam, że powinnam spróbować tych z Wawelu, z Lidla i z firmy Basi (choć realizacja ostatniej propozycji jest mało prawdopodobna). Zadanie utrudnia jednak niemożność kupienia ich na wagę, a branie całych opakowań tylko po to, żeby zjeść kilka, a resztę oddać, też nie bardzo mi się uśmiecha.

Na wprost moim oczekiwaniom wyszła Biedronka, oferując krówki z Wawelu na wagę. Kiedy spostrzegłam je w gazetce promocyjnej, od razu przypomniały mi się poprzednie recenzje i pobiegłam do dyskontu, gdzie do woreczka trafiło pięć sztuk (79 g). Tym sposobem nie tylko złamałam obietnicę niedokupowania nowych słodyczy (która wówczas obowiązywała, teraz zaś zwisa i powiewa), ale również mogłam spełnić kolejną prośbę (sugestię?) z komentarza Annie.

Wawel, Krówka mleczna (1)

Krówka mleczna

Poszukiwania mojej krówki idealnej zakończyłam sukcesem, przyznając produktowi Śnieżki 6 chi. Nie byłabym jednak sobą, gdybym po znalezieniu czegoś, co mi smakuje, zupełnie zamknęła się na całą resztę wołowych pomadek. Szczególnie na takie, które poleciliście.

Krówki z Wawelu wyróżniają się na tle wcześniej testowanych, ich szata graficzna odbiega bowiem od zachowawczych żółci, bieli, beżów czy w ogóle jasnych barw, ukazując łaciate połączenie bieli i czerni. Dopiero na nim znajduje się wyraźny, bo żółty napis „Krówka”, a niżej dopisek „mleczna”.

Wawel, Krówka mleczna (6)

Ciekawym rozwiązaniem w produkcie z Wawelu jest umieszczanie haseł na każdym z papierków, tyle że od wewnątrz. Chętni mogą je kolekcjonować i traktować jako karty gry Flirt, którą zna, ba!, w którą grał za młodu chyba każdy. Na moich znalazłam następujące sentencje:

„Krówka = słodka wymówka”
„Dla Ciebie wszystko”
„Ach jak przyjemnie!”
„Wróć do mnie”
„Pojechałbym z Tobą na koniec świata”

Czy po zjedzeniu krówek i ja mogłam skierować do firmy Wawel te słowa?

Wawel, Krówka mleczna (4)

Pierwszym faktem, jaki zarejestrowałam po rozebraniu krówek i przygotowaniu do zdjęć, była ich różnorodność. Choć wielkością od siebie nie odbiegały, kolorem zdecydowanie tak. Jedne były ciemne – zupełnie jak kuzyni z Sycowa – przez co sprawiały wrażenie tłustych, drugie zaś jasne niczym delikatne toffi. Odmienność powłoki nie przekładała się jednak na środek krówek podług jakiejś reguły, choć i ten nie był jednolity. Część była bardziej sucha i skrystalizowana, część półpłynna, gęsta i lepka.

Najbardziej cieszyłam się oczywiście na te lepkie, gdyż moja krówka idealna jest krucha na zewnątrz, mokra i delikatna w środku.

Wawel, Krówka mleczna (5)

Pomadki pachniały cudownie i krówkowo, a ich kruchą powłokę uznałam za idealną: delikatną, chrupką, krystaliczną. Pod nią znajdował się mniej lub bardziej nawilżony środek, który powinien być subtelną, półpłynną krówką, a w rzeczywistości był dość twardym i bardzo, ale to bardzo właziwzębowym karmelowym w smaku dziegciem.

Po dwóch sztukach, którymi początkowo byłam oczarowana, zrobiło mi się bardzo słodko – w sposób cukrowy – a w rezultacie niemiło. Po trzech miałam dość, nie chciało mi się jednak szukać na szybko niczego innego, więc cukierki zjadłam do końca.

Wawel, Krówka mleczna (2)

Krówkę mleczną z Wawelu uważam za smaczną, ale absolutnie nie wyjątkową. Jej krucha powłoka spełniła moje oczekiwania, jeśli chodzi o konsystencję, w połączeniu z zalepiającym zęby karmelem jednak zupełnie zanikała. Do tego całość była przesłodzona, więc zanikał również smak krówek.

Można kupić i zjeść do gorzkiej kawy lub herbaty, ale moim numerem jeden pozostaje Śnieżka.

Ocena: 4 chi


Skład:

Wawel, Krówka mleczna (3)

43 myśli na temat “Wawel, Krówka mleczna

  1. Z tymi krówkami to jest różnie. Jedni lubię całe ciągnące, inni chrupiące z ciągnącym środkiem, jeszcze inny najchętniej by jedli całe chrupiące. Ta jest taka pół na pół. Ja takie lubię. Tylko, że za samymi krówkami jakoś bardzo nie przepadam. Po prostu po jednej, dwóch już nie daję rady ;) Zasładzające na maksa. Nie wiem nawet czy te akurat jadłam, ale jak są w Wawelu to pewnie tak. Pozdrawiam ciepło. Udanego weekendu :)

  2. Ja je bardzo lubię, ale za wyjątkowe nie uważam. Dla mnie w smaku czuć trochę papier, ale te teksty w środku umilają jedzenie, haha. :D

  3. Jeden z nielicznych produktów z Wawelu, które lubię. Ten środek ni to płynny ni to stały, ciągnący się, taki jaki lubię. Ale więcej niż 2 na raz nie zjem, bo wolę w żyłach mieć krew a nie płynny cukier.

  4. O raju, ja potrafię zjeść całą paczkę na raz, bez popijania! No, ale czego się spodziewać po osobie, która po kryjomu pożera cukier puder łyżką stołową ;)

    1. Miałam w liceum koleżankę, która robiąc sobie herbatę, wyjadała łyżką cukier ze słoiczka :P

  5. Co do Śnieżki to jestem niemalże pewna, że widziałam w którejś gazetce promocyjnej, że pewne jej cukierki na wagę są gdzieś teraz przecenione. Krówki jem strasznie rzadko, tutaj ten sam powód co Michałki. :D Jednak zdecydowanie chętniej zjadłabym krówkę niż właśnie Michałka. Uwielbiam te takie kruchutkie, niekoniecznie właśnie płynne w środku. Tych nie kojarzę abym jadła ale jak będę w Biedronce to kupię dla taty, bo on jest fanem tego rodzaju cukierków to mu podkradnę jedną. Ostatnio jadłam przywiezione z Anglii ,,vanilla fudge” i jak na fankę smaku waniliowego totalnie odpłynęłam. :D

      1. Nie nie, absolutnie nie mordoklejka. :D Dobrze, bo też ich nie znoszę. Też taka przyjemnie krucha chociaż faktycznie miała już strukturę taką bardziej trochę jak cukierek toffi. Jednak nadal pyszna, waniliowo-śmietankowa. Po zjedzeniu jednej myślałam, że wyemigruję do Anglii. :D

        1. Mów, mów. Trochę kiepski czas na rzucanie słodyczy, skoro właśnie nawiązałaś pierwsza współpracę :P

  6. nie jadłam tych krówek z śnieżki, ale widzę że muszę się za nią porozglądać :) bo mi ta bardzo smakowała… jadłam też w postaci batonika i odpłynęłam, lubię takie produkty, dupy nie urywają, ale zasładzają co lubię ^^

    1. Batonikowe krówki jadłam raz w dzieciństwie, babcia mi kupiła. Niestety, były to ciągutki-mordoklejki, błeee.

      1. uuu to ja sporo ich przejadłam i to nawet tych nie markowych… jakieś półtora roku temu nawet o smaku orzechowym z jakąś wiewiórką na opakowaniu :) babcia kochana jak to babcia, ukochanej wnusi nie da zginąć :D

  7. Dziwna sprawa. W paczkach, jeśli kupowałem, krówka potrafiła być miękka i ciągnąca, jak i twarda i krucha. Nie przypominam sobie czy zdarzało się to w jednym opakowaniu, ale w kilku osobnych (u tego samego producenta) na bank tak.

    O tym, że krówka – jako taka – jest sama w sobie wspomnieniem najmłodszych lat, wie każdy. Wykorzystują to teraz lodziarnie robiąc smaki na ich walory właśnie. Cuks jednak zawsze pozostanie cuksem… i sumie nie wiem czy byłbym w stanie wybrać tę najlepszą. Musiałbym mieć przed sobą postawionych kilka próbek :)

    1. Rzeczywiście dziwna, ale chyba każdy ma podobne doświadczenia. Kupujesz raz i pycha, kupujesz drugi i wtf?! W obrębie jednego opakowania też czuć różnice.

      Krówki i dzieciństwo? Oł jess!

  8. Te krówki są fajne, bo raz się trafi na mega kruchą, raz na kruchą z wierzchu i ciągnącą w środku, a raz na totalną ciągutkę! Gdy trafi mi si e krucha to oddaję mamie :P Bardzo je lubie i mam do nich sentyment

  9. Krówki lubię czasem najdzie mnie ochota to kupuję kilka sztuk . W tej chwili jestem na głodzie dwa dni bez słodyczy,ale czasem muszę sobie je odpuścić . Za kilka dni coś zjem:)

            1. Zależy o której godzinie (studia), ale z chęcią bym Cię zobaczyła :) Mogłabyś wpaść na herbatę czy cóś.

  10. Nie pamiętam firmy ale to była prywatna mała firma produkująca Krówki. Choć słodka ale bardzo dobra. Nigdy nie pamiętam tak dobry krówek ;)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.