Kubeł, kubełek, kubeczek… jak zwał, tak zwał. Małe opakowanie familijnych lodów to zazwyczaj od 400 do 500 ml zimnej zawartości, przeliczanej na gramy podług zawartości wody/mleka/śmietany. Wiadomo, że im gęściej, tym waży więcej. Dla przykładu: Grycany to 500ml i 300 g – na pierwszych miejscach woda i śmietanka, a Carte D’Ory już tylko 450 ml i 245 g – z odtłuszczonym mlekiem na czele. Nieporównywalne konsystencje, inne smaki, ogromne rozbieżności kaloryczne. Dla każdego co innego.
W tej swoistej hierarchii smaków, jakości, kaloryczności, urozmaiceń, nietypowych kompozycji i tak dalej, Big Milk wychodzi z propozycją kubełkową w rozmiarze 450 ml/215 g, którą serwuje miłośnikom niskokalorycznych lodów na patyku w pięciu smakach: Choco Zebra (śmietankowe z sosem czekoladowym), Fruity Parrot (śmietankowe z sosem truskawkowym), Toffee Lemur (śmietankowe z sosem karmelowym), Cinnamon Giraffe (śmietankowe z kawałkami cukru w cynamonie) oraz Cookie Panther (śmietankowe z kawałkami biszkoptów). Choć równie mocno kusiły mnie dwa smaki, mianowicie cynamonowy i herbatnikowy (skądinąd posiadający najgłupszy i najbardziej niepasujący opis z całej serii… biszkopty, serio?), zdecydowałam się na ten drugi, mając już pewną praktykę w produktach paraoreowych (kubeczek, patykowiec, kanapka, przede mną jeszcze rożek).
Cookie Panther
Nieczęsto kupuję lody w kubełkach, mając problem z zebraniem się do ich zjedzenia. Niby to mniej niż familijne opakowanie (posiadam dwa, jeszcze trudniej mi się do nich zebrać!), jednak wyraźnie więcej niż „lód impulsowy” (bardzo nie lubię tego sformułowania). Jak już podejmę decyzję, że czas je wykończyć, rezygnuję z wybranego na ten wieczór jogurtu, a potem wpycham całość aż do dna, nie mogąc się w następstwie ruszyć. Kubki smakowe świętują, żołądek przewraca niewidzialnymi oczami, a biodra płaczą.
Cookie Panther to bielusieńkie lody posypane na wierzhcu brązowymi ciastkami, po których zgarnięciu (zjedzeniu) widać, że w środku panuje lekka bieda. Im bardziej zagłębiamy się bowiem w kubek, tym jest ich mniej, a i napotykane kawałki są dość małe. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie dość, że kupując tego Big Milka otrzymujemy lody z ciastkami, a nie ciastka z lodem, jak w kubeczku Oreo, to jeszcze dostarczymy organizmowi tylko 360 kcal (od razu biodra przestają płakać, zostaje nam tylko zezujący z zażenowania, pękający w szwach żołądek).
Zanim zabrałam się za Cookie Panther, miałam okazję jeść raz albo dwa razy lodową kanapkę Big Milk Cookie. Piszę o tym, ponieważ ciastka, które skrywają w sobie śmietankową treść, są dokładnie tym samym tworem, co znajdujące się wewnątrz naszego kubka kruszyny. Różnica polega jedynie na ich wielkości: tu są bowiem mikroskopijne, przez co mniej czuć ich smak.
Po otwarciu loda w nos rzuca się aromat wspomnianych już kakaowych herbatników. Jest on słodki i delikatny, przyjemny. Sam lód nie pachnie niczym szczególnym, ba, w ogóle nie posiada zapachu. Kolorystycznie jest rewelacyjny: biało-czarny (no, biało-ciemnobrązowy), tylko wielkość trochę onieśmiela. Ale dobra, już nie narzekam!
Smak… zacznę od ciastek, bo je nabrałam na łyżeczkę jako pierwsze. Są kakaowe i bardzo słodkie, przeszły wilgocią, więc są również miękkie (jak w Big Milku Cookie). Otaczający je lód smakuje wyraźnie śmietankowo, prawdopodobnie każdy zna tę charakterystyczną bigmilkową nutę, pysznie mleczną – czuć, że woda nie jest składnikiem głównym. To przekłada się na konsystencję: aksamitną, lekko tłustą, jednolitą. I w zasadzie wszystko byłoby cudownie i idealnie, gdyby nie cukier. Cukru tu jest bowiem tyle, że oczy odlatują pooglądać tył czaszki, ręce trzęsą się jak u osoby chorej na Parkinsona, a z ust wylatują glukozowe bańki. Zresztą oceńcie sami: drugie miejsce w składzie zajmuje syrop glukozowo-fruktozowy, trzecie cukier, a piąte syrop glukozowy. Wtf?!
Planowałam przetestować całą serię kubkowych Big Milków, ale dziś nie jestem już taka pewna, czy podołam. Jest smacznie, ale słodko… naprawdę słodko. W połowie loda umarłam, a i tak dopchnęłam go do końca, oglądając Pieniądze to nie wszystko. I rzeczywiście, po seansie stwierdziłam, że pieniądze to nie wszystko. Liczy się również skład i zawartość cukru.
Cookie Panther mogę pochwalić za pomysł i zestawienie smaków (niekoniecznie oryginalność), konsystencję, ładne opakowanie i wrażenie ogólne. Minusy należą mu się za słodycz, mizerną ilość lub wielkość ciastek… i tyle. Jeśli za jakiś czas zapomnę o cukrowym szoku, to pewnie kupię Cinnamon Giraffe. Jeśli nie… cóż, może znajdzie się ktoś inny odważny.
Ocena: 5 chi
(niech znają moją litość!)
Nie jadłam, ale słyszałam od koleżanki, że kiepskie. Ja osobiście Algidy nie lubię, a Big Milk to jeden z mniej lubianych lodów. Nie dla mnie…
A ja lubię i Algidę (moje dzieciństwo <3), i Big Milki.
A ja kocham wszystkie kubelki, zyrafa nie jest tak slodka. Przecukrzenia dostałam tylko od papugi :)
Przestań, bo będę musiała kupić już teraz zamiast za rok! :D
Serio! Jeszcze sobie polalam sosem karmelowym :)
Ja lubię Bigmilki na patyku,a kubeczkowe ciekawiły mnie od dawna(szczegolnie zebra i lemur =)) ale teraz coś czuję, że nie warto.nie próbowałam jeszcze tylu lodów, że tymi nie będę sobie zawracać głowy :) ale nigdy nie pomyślałabym, że mogą być tak słodkie, jak mówisz :o. przecież bigmilk patyczkowy nie jest taki xdd zawiodłam się na składzie i całej algidzie :(Od dzisiaj jem tylko ich Magnumy :/Nie no, żartuje, kanapki big milk i na patyku też :)
Jeden Big Milk nie jest aż tak słodki, bo jest jeden, ale jak byś zjadła kilka, mogłabyś uzyskać ten sam efekt. Za jakiś czas to sprawdzę, bo kupiłam na początku roku 2-litrowe (czy ile ono tam ma) wiadro Big Milka w Biedrze. Nie chciałam ani nie planowałam, ale była promocja i dałam się ponieść, haha.
Hahahahah,tez tak czasem mam :) wczoraj wieczorem pochłonęłam srebrnego Magnuma i kanapkę Oreo lodowa(wiem,ze nie lubisz, ale ja tam uwielbiam ją :P)
Ja wczoraj przed snem pochłonęłam Magnuma Black espresso, bo mnie przycisnęło na czekoladę, a trochę ich w zamrażarce mam.
Jadlam cynamonowe, tam do samego dna producent nie zalowal dodatkow ;-)
Tak bardzo wiem, że się złamię i je też kupię :/ Równie słodkie, prawda?
Oj tak, cukier w cukrze z dodatkiem cukru, po skonczonej degustacji mialam ochote zwrocic cala zawartosc pudelka… ale chrupiace w zebach kawalki cynamonu z karmelem byly tego warte :)
Panterki nie jadłam :) próbowałam Fruity Parrot, a ostatnio Jogurt Strawberry i powiem Ci, że sos truskawkowy jest taki sam, tylko jogurtowy jest kwaśniejszy i nie jest tak przesłodzony ;) Też jestem ciekawa jak smakuje żyrafa, ale obawiam się, że nie podołam takiej dawce słodyczy :p
Jak ja podołam, to i Ty :P
Nigdy nie jadłam lodów z tej serii, ale raz przyglądałam się w sklepie dla smaku cynamonowego i było tam coś w stylu „kawałki cukru w cynamonie” albo „kawałki cynamonu w cukrze” (nie pamiętam dokładnie) i… to mnie odstraszyło. Skutecznie. Od całej linii.
Na początku wpisu jest: „Cinnamon Giraffe (śmietankowe z kawałkami cukru w cynamonie)” ;)
Mi nie smakowały. Ciasteczka bez wyrazu, bez szału. Mało ich jak polędwicy wołowej za czasów PRL w sklepie. Szkoda, że cynamonu nie wybrałaś. Bo ten mnie jeszcze kusi.
Z Bigów jem natomiast kanapkę cookie. Ją uwielbiam. Przynajmniej kilka w tygodniu zasila mój żołądek ;)
Wypowiedź godna miłośnika cookies and cream – wszystko się zgadza, czyli w tych za mało ciastek, a Cookie musi Ci smakować, skoro lubisz Oreo Sandwich :)
Może ja będą tą odważną co skusi się na cynamonowe. Jak mi gardło przestanie szwankować i wypróbuje wszystkie inne lody na które mam ochotę…
Czyli może spróbuje cynamonowych za rok ;D
Łe, to ja pewne też :P Wczoraj zdałam sobie sprawę z faktu, że nadal jestem mentalnie w fazie założycielskiej bloga, czyli chcę zrecenzować WSZYSTKO i najlepiej TERAZ, ZARAZ. Z drugiej strony niedługo minie rok, odkąd prowadzę bloga i wiem, że nigdzie się stąd nie ruszam, więc mam dużo czasu (lata? czy tyle tu będę?) na przejrzenie rynku. Próbuję chillować, ale nie wychodzi. Miałaś tak?
Ciągle tam mam. Z jednej strony są stałe sklepowe klasyki, których jeszcze nie opisywałam, a z drugiej nowości, limitki, zagraniczne produkty i „Basiowe” czekolady. I to wszystko chce opisać JUŻ.
Fuck, myślałam, że to przechodzi z czasem :(
Cynamonowe są słabe na maksa. Ten cukier musiałam wybierać bo nie dało się go jeść. Zdecydowanie wolałabym taki kabelek bez żadnych dodatków bo kocham big milki <3
W Biedrze jest gigapudło samych Big Milków.
Proszę cię, nie kus mnie bo ja tu próbuje być FIT :D
Powodzenia! :D Ja nawet nie próbuję, bo musiałabym zrezygnować z bloga.
Chciałabym ich spróbować, naprawdę bym chciała. Ale coś ostatnio nie mogę. :< Cóż.
Wyglądają zadziwiająco zachęcająco! Chociaż też nie przepadam nazbyt nad Algidą. W sumie dawno też jej nie smakowałam :)
Znów główka szwankuje? :(
Wysoka ocena widzę. Ja mam je w zamrażalniku, ale jakoś nie przypadły mi do gustu. Kanapka lodowa jest dobra, ale te lody to zwykłe śmietankowe z rozmiękłymi ciasteczkami. Nie kupię ich chyba ponownie.
A, właśnie! Kiedyś gdzieś widziałam, że uwielbiasz magnumy black expresso – ostatnio w Kauflandzie były za 1.99, chyba je wyprzedawali. Inne magnumy za niecałe 3zł – wszystkie smaki.
Dzięki, już się nimi obkupiłam w osiedlowym markecie. Poza tym żadna liczba nie jest mi w stanie wynagrodzić tego, że są limitowane i właśnie się kończą…
Wow, recenzja lodów u Olgi to rzadkie zjawisko! :D Ja akurat fanką Big Milków szczerze mówiąc nie byłam nigdy. Chyba na palcach jednej ręki wyliczę ile razy jadłam te produkty od Algidy… Jedynie co przychodzi mi na myśl to wersja Stracciatella, którą jadłam miliard lat temu i tylko raz ale pamiętam, że zjadłam ze smakiem. Ja nie lubię lodów śmietankowych stąd pewnie nie dane mi będzie spróbować tych kubeczków chociaż wariant z biszkoptami i tym cynamonem kusi trochę, bo przy sosie truskawkowym, czekoladowym i toffie – BANAŁ to wreszcie coś innego. :D
Spoko, spoko, idzie lato, będą i lody :)
Do tych kubków to się już długo przymierzam… dla mnie ideałam są big milki straciatella mmm… duuużo czekolady (a raczej drobinek pyłu czekoladowego), ale nie plastiku, który zwykle zawierają produkty z opisem „straciatella”
Też bardzo je lubię, ale najbardziej z nugatem – o mamo! Ale to chyba jakaś limitka, bo bardzo rzadko ją widuję.
Wygląda całkiem dobrze, ale jak dla mnie od Algidy to chyba tylko Big Milk, sporadycznie jadałam Big Trio.
Za trio nie przepadam, smaki nie powinny się mieszać, bo to barbarzyństwo :P
Ja uwielbiam Caribiane i Biscotte :-)
Jadłam niedawno Caribianę – dla mnie mega słaba, za to Biscotta mniam.
Pewnie bym nawet nie zwróciła na nie uwagi taki kubek to za dużo jak na raz no chyba,że moja druga połowa by mi pomogła :),ale i smak dla to taki zwyklak:)
Za dużo, za dużo, ale i tak zjadam na raz :P Przynajmniej kalorii mniej niż u konkurencji.
Jadłyśmy je w ubiegłym letnim sezonie i zawartość jednego kubeczka podzieliłyśmy na trzy osoby, więc stopień zasłodzenia był akurat :P Całego kubełka same pewnie nie dałybyśmy rady zjeść :P
Już od długiego czasu polujemy na Cinnamon Giraffe, bo tego smaku na pewno sobie nie odpuścimy ale jak już to widujemy tylko te wyżej opisane no i zebrę :/
W Leclercu jest żyrafka. Nie pamiętam, czy macie Leclerca.
Niestety, nie :/
Nawet dzisiaj w Intermarche szukałyśmy bo tam zazwyczaj jest wszystko ale też brak :/
Jest też w Sano, Freshmarkecie, Stokrotce i Intermarche
o masakra, ale ze mnie żarłok skoro zjadałam po kubełeczku tych lodów i jeszcze dwa jabłka i pomidora… żal mi dupe teraz samą ściska xDD nie jadłam tych dwóch nowych smaków lemur i żyrafy, ale obydwa czekają w lodówce ^^ a żyrafa tak mnie podnieca, ale nie zwróciłam uwagi na opis? dzięki, że zwróciłaś mi uwagę zaraz sprawdzę xDD
W lodówce? To chyba masz już zupę, a nie lody, hyhy ]:->
łajaj, nie łap mnie za słówka :D
Lubię lody z Algidy :)
Moje dzieciństwo <3 Twoje też?
Nie darzę lodów od Algidy wielką sympatią, dlatego te kubełki w ogóle nie zwróciły mojej uwagi – tym bardziej nie zmieni się to teraz, po przeczytaniu Twojej recenzji.
Czemu nie lubisz Algidy?
Bardzo byłam ciekawa tych lodów i wczoraj w sklepie przed lodówką stanęłam przed trudnym wyborem…. toffee czy cookie ?? Jako osoba, która ma obsesję na punkcie toffee i karmelu wybrałam toffee, czego później mocno pożałowałam. Ogólnie to uwielbiam lody z ,,firmy?” Algida i jeszcze nigdy się nie zawiodłam na ich produktach, ale to co zjadłam wczoraj….. to była masakra. Rzekome toffee nie stało obok owego toffee. Smakowało to raczej jak coś słonego połączonego z czymś masakrycznie gorzkim aaa i miało nutę orzechów, ale takich zgniłych, gorzkich ;(
Nie brzmi to za dobrze, ale mi gorzki karmel w połączeniu z przesłodzonymi lodami mógłby smakować. Moooże kieeedyś spraaawdzę. Póki co dzięki za info. Zrobisz drugie podejście, wybierając ciasteczkową wersję?
Pewnie, że tak!! Po pierwsze kocham lody a po drugie ciekawość zwycięża :D
Kubełkowe Algida oczarowały mnie , odkąd po raz pierwszy ujrzałam je w sklepowej zamrażarce , szczególnie 'Cynamonowa Żyrafa’ zawróciła mi w głowie :) Zabieram się do spróbowania już bardzo długo , może w końcu się odważę i wymarzony , cynamonowy kubełek dołączy do moich zapasów;)