Opowiadanie: Czokołak

Wybaczcie, ale w związku z piątkowym egzaminem oraz koniecznością napisania sobotniej recenzji nie miałam czasu stworzyć niczego nowego na niedzielę, a i zdjęć bez odpowiednich opisów wrzucać nie chciałam (napiszcie, czy w ogóle chcielibyście pooglądać zdjęcia). Żeby jednak nie omijać dnia wolnego od słodyczy, wklejam opowiadanie, które napisałam dawno temu, bo w liceum. Enjoy!

fot. Claudio Soares (Flickr)

Czokołak

– Co tu się wyrabia?! – krzyknęła Basia, wchodząc do kuchni.

Wszędzie było pełno papierków, a podłogę pokrywały brązowe ślady łapek, pachnące czekoladą i malinami. W kącie siedziała mała Hania i delikatnie klaskała w umorusane po łokcie rączki. Cały fartuszek zalany był kakao, a włosy posklejane tajemniczą substancją wyglądającą na rozpuszczoną od gorąca tabliczkę toffi. Basia nie mogła uwierzyć, że zostawiła pięcioletnią siostrę na niespełna kwadrans (chciała tylko pójść do sklepu po bułki i masło!), by po powrocie zastać obraz nędzy i rozpaczy.

– Ciekawa jestem, kto to wszystko posprząta – powiedziała już nieco spokojniej.

Hania zwróciła ku siostrze swoje duże niebieskie oczęta i uśmiechnęła się promiennie. Po chwili przeniosła wzrok w przeciwny kąt kuchni i głośno się zaśmiała. Basia podążyła za jej wzrokiem i krzyknęła. W kącie siedziało małe włochate stworzenie o długich kłach i wyłupiastych oczach. W przednich łapkach trzymało dokładnie obdartą z folii czekoladę z orzechami i łapczywie pakowało ją do ust. Wszędzie dookoła leżały papierki po zjedzonych już słodyczach, wśród nich pokruszone kostki czekolady.

– Co TO jest?! Skąd się to wzięło?!

Hania znowu zaklaskała, a Basia skoczyła ku niej i podniosła wysoko, jak gdyby chciała zapobiec ewentualnemu atakowi ze strony stworzenia. Ono jednak w dalszym ciągu siedziało w kącie i całkowicie niezainteresowane obecnością nowej osoby w kuchni, otwierało paczkę czekoladowych chrupek do mleka.

– No tego już za wiele! To moje ulubione płatki! – krzyknęła i stawiając siostrę z powrotem na ziemi, ruszyła ku niechcianemu gościowi, by wyrwać mu znalezisko.

Paczka pękła, okrągłe kuleczki rozsypały się po podłodzie i z prędkością całkiem szybko biegnącego kota powpadały do najgłębszych zakamarków pomieszczenia. Śmiało można by stwierdzić, że niejako stały się fundamentem całego budynku, gdyż znalazły dla siebie miejsce między rurami, rusztowaniami i belkami. Hania umilkła, Basia stanęła jak wryta, a stworzenie przerażone biegiem wydarzeń, zwinęło się w kulkę, zasłoniło główkę łapkami i zakwiliło.

– Nooo, eee, już potworku. Nie płacz – powiedziała niepewnie starsza siostra. – Zobaczymy, może gdzieś się znajdzie jeszcze kostka czekolady.

Bardzo powoli wyciągnęła rękę przed siebie i dotknęła ciepłego, zmierzwionego futerka. Spośród burzy posklejanych i lepkich kudłów wyjrzały dwa ślepia – z bliska wydawały się jeszcze większe i bardziej wyłupiaste. Tliły się w nich strach i niepewność.

– Ty się nas boisz?

Niepewnie skinęło głową. Co jak co, ale strach był ostatnim uczuciem, jakie powinno odczuwać stworzenie – w końcu to ono wtargnęło na obcy teren i pozwoliło sobie na bezpardonowe przeszukiwanie szafek w celu zjedzenia zapasów słodyczy. A jednak.

Basia wróciła do sypialni, żeby przynieść ściereczkę i grzebyk, powycierać lepkie ślady i pomóc rozczesać gościowi kudły. Ziewnęła, przetarła oczy ręką, po czym zanurkowała w skrzyni ze szmatkami i od dawna nieużywanymi ubraniami. Wchodząc do kuchni, przetarła oczy po raz drugi i stanęła jak wryta. Nigdzie nie było nawet śladu brudnej łapki! Każdy kafelek lśnił i pachniał cytrynowym płynem do podłóg, którego użyła podczas weekendowego sprzątania. Po kątach nie walały się papierki ani rozsypane płatki do mleka.

– O co chodzi? – zapytała samą siebie.

Hania siedziała spokojnie na krześle. Miała przymrużone oczy i senną buźkę. Wyglądała tak, jakby przed chwilą wstała, odruchowo przyszła do kuchni, a teraz zamierzała jak najszybciej z niej wyjść i wrócić do łóżka. Zniknął entuzjazm, podniecenie i radość, którymi jeszcze przed pięcioma minutami emanowała.

– Więc to wszystko sen? Ale to przecież niemożliwe! Czy jestem aż tak niewyspana, by wmówić sobie, że widzę… to czego nie ma? Jakieś potwory? Czekoladę? Nieporządek? – Basia nie mogła w to uwierzyć. – Nie wiem, już nic nie wiem. Po powrocie ze sklepu on tu był. Jestem pewna.

Poczuła, jak ogarnia ją senność. To z pewnością musiała być przyczyna przywidzenia. W końcu było całkiem wcześnie, a ona nie przywykła do wstawania przed 7.00. Chciała zrobić siostrze niespodziankę i przynieść na śniadanie ciepłe bułki. Teraz pomyślała, że ma za swoje. Nie opłaca się wstawać i wychodzić tylko po to, żeby po powrocie zastać w kuchni jakieś stworzenie wyjadające twoje zapasy czekolady. A na dodatek chwilę później zorientować się, że to wszystko było tylko wymysłem zaspanego umysłu.

– Chodź, Haniu, pójdźmy spać. To najlepsze rozwiązanie. Wolę myśleć, że jestem zaspana, a nie szalona.

Wzięła siostrzyczkę za rękę i razem poszły w stronę sypialni. Szły wolno. Basia musiała poukładać w głowie wszystko, co zobaczyła. Wszystko, co zdawało jej się, że zobaczyła. Tak, bo to z pewnością było przywidzenie. Tylko imaginacja. Tragiczny skutek niewyspania. W końcu wszystko stało się logiczne i przejrzyste. Za winowajcę uznała zmęczenie, wczesną godzinę i półmrok panujący w pokoju. Pomylić się – rzecz ludzka. Każdemu może się coś wyobrazić, każdy może… Przecież każdy może zobaczyć potwora! Tak, wszystko było już jasne. Wszystko? Może z wyjątkiem spojrzenia Hani w stronę kuchennego kąta. Lekkiego uśmiechu, niewytłumaczalnego błysku w oku. Tego jednak Basia nie zauważyła.

22 myśli na temat “Opowiadanie: Czokołak

  1. Ale fajne :) ty to masz talent do pisania nie tylko recenzji ;) widać,że to lubisz ;Dja tez czasami coś piszę jak mnie natchnie,ale ja nie mam talentu :P

    1. Ok, muszę zapytać dwie osoby o zgodę na publikację zdjęć (jedna robiła, druga jest na nich), wtedy możliwe, że dodam.

  2. Przerazilam się widząc, że główna bohaterka jest moją imienniczka ;). Aż ze strachem spojrzałam na Magiczną Szufladę – co by było, gdyby taki potworek się do niej dorwal, ajajajaj! :(

  3. Zgadzam się zdolniacho, że opowiadanie przeurocze! Bardzo mnie wciągnęło. Też lubię pisać takie rzeczy. :-) Dodatkowo zdjęcie sprawiło uśmiech na mej twarzy w ten szary poranek i z to dziękuję. ;*

  4. o masakra masz niesamowity talent i to jeszcze z czasów liceum? wow… naprawdę. Piszesz tak ładnie i płynie, a twoja wyobraźnia! Hania jest świetna, ale Basia genialna nie wspominając o niezidentyfikowanej kulce czekołaku :D naprawdę… szacun ;) Jakbym czytała opowiadanie z jakiejś książeczki dla dzieci. Nie chciałaś nigdzie tego opublikować, przecież to jest fantastyczne! Co w szkole Ci na nie powiedzieli?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.