Na początku tego roku Wedel urządził konkurs, który polegał na wyborze ulubionego produktu i napisaniu paru ładnych zdań. Jak tylko się o nim dowiedziałam, podjęłam decyzję, że spróbuję swoich sił, tym bardziej że nie trzeba było niczego kupować, nagrywać filmików, wrzucać zdjęć ani zbierać lajków (nienawidzę konkursów polegających na zbieraniu lajków, bo kojarzą mi się z żebraniem). O tym wszystkim powinniście jednak wiedzieć, jeśli śledzicie mojego bloga. Jeśli nie – kliknijcie w powyższy link i poczytajcie, o co chodziło i co takiego napisałam, że udało mi się wygrać.
Nagrodą w konkursie był standardowy zestaw od Wedla, w którego skład wchodził pyszny Pawełek toffi (batonik mojego późnego dzieciństwa/wczesnej dojrzałości), Ptasie Mleczko (które powędrowało do uwielbiającej je mamy), trzy czekolady (dwie wciąż czekają na swoją kolej) oraz – tam ta-ra-ram – Torcik Wedlowski! Piszę o nim z wykrzyknikiem i zapowiadam fanfarami, gdyż nigdy wcześniej nie miałam okazji próbować, chyba nawet nie wiedziałam, że istnieje, ale jak tylko go zobaczyłam… Powiem tyle, że dawno żaden słodycz nie wzbudził we mnie tyle czułości i ekscytacji zarazem.
Torcik Wedlowski
Podobnie jak duże, 300-gramowe czekolady, Torcik Wedlowski czekał na swoją inaugurację długo. Wielokrotnie wyjaśniałam, dlaczego tak się dzieje, ale powtórzę po raz kolejny: im większy mam przed sobą obiekt jadalny, tym trudniej mi się za niego zabrać. Myśl o tym, że do środka dostanie się powietrze i rozpoczną się procesy skracające przydatność do spożycia, przez co będę zmuszona dzień w dzień jeść to samo, byle tylko się nie zmarnowało, po prostu mnie zniechęca. Nawet fakt, że i tak duże czekolady przeważnie dzielę sobie na dwa dni, a resztę oddaję rodzince, sytuacji nie poprawia. Idealna czekolada ma gramów sto – ni mniej, ni więcej. Idealny tort waflowy również.
Nadszedł jednak czas, kiedy powiedziałam stop gromadnemu dokupowaniu słodyczy, czemu sprzyja niepojawianie się na rynku nowości oraz limitowanych edycji (no, trochę ich jest, ale nie tak dużo, jak na początku wiosny). Moja lista nareszcie się kurczy, zamiast rosnąć i rosnąć w nieskończoność (tak bardzo nieaktualne zdanie…). Z każdym dniem, gdy udaje mi się ściągnąć z niej jedną pozycję, czuję się szczęśliwa jak dziecko w wesołym miasteczku… Ok, przesadziłam, wesołego miasteczka nic nie przebije. Rozumiecie jednak, o co mi chodzi, a przynajmniej taką mam nadzieję. W zerowaniu listy najlepiej sprawdzają się słodycze, które można zjeść w jeden, góra dwa dni. Nie będzie to więc Mieszanka Wedlowska, która czeka w szafce, ale baton. Nie 300-gramowa Milka Oreo, ale mała Milka z jogurtem. Nie seria czegoś tam małego w dużej ilości, ale Torcik Wedlowski właśnie.
Jak Torcik wygląda, każdy widzi. Opisywanie jego urodziwości jest zbędne – produkt uważam za kwintesencję piękna i wyrafinowania, idealny prezent dla mamy, lubiącego słodycze taty, babci, dziadka, krócej: dla każdego (może z wyjątkiem psa, bo zwierzętom nie wolno jeść czekolady). W ramach pierwszej degustacji wycięłam z niego widoczny na zdjęciu poniżej trójkącik, który na wadze wykazał zaledwie 26 g (140 kcal), więc dołożyłam drugi taki sam. Wniosek z eksperymentu jest więc następujący: Torcik wygląda okazale i można sobie ukroić optycznie duużo, bo jest płaski i leciutki.
Mój kawałek, jak i cały tort, pachniał ciemną czekoladą, ale nie jakąś tam zwykłą tabliczką z dolnej półki marketu rodem z PRL-u, ale ciemną czekoladą tak cudowną, że miałam ochotę rzucić aparat na ziemię i wgryźć się w całość od razu. W konsystencji był twardy, zwarty, nic się z niego nie sypało, jak to się czasem waflom zdarza, nawet czekolada trzymała się zaskakująco dobrze (skądinąd na opakowaniu Torcik jest pokazany bez czekolady – o co chodzi?). Środek miał ciemny kolor – co mnie zaskoczyło – cienkie i bardzo liczne wafelki zostały przełożone grubym i aromatycznym, orzechowo-kakaowym kremem.
Czekoladowa polewa położona została naprawdę grubą warstwą (nie tylko w miejscach esów-floresów), nic spod spodu nie prześwituje, śmiało można ją zgryźć i ocenić solo. W smaku jest wyraźnie ciemna (deserowa? gorzka?), choć jednocześnie słodka. Przebijają się przez nią orzechy występujące w kremie, więc torcik odrobinę przypomina wielkiego michałka.
Skrywający się we wnętrzu krem, położony – przypominam – grubymi warstwami na cienkich wafelkach, jest orzechowo-kakaowy, w konsystencji tłustawo-parafinowy. Jest to dokładnie ten sam krem, który znajdziecie w Pierrocie i Bajecznym, tu jednak pozbawiono go dodatku orzechów/wafelków, no i nie jest go aż tak dużo naraz, więc nie posiada pierwiastka obrzydliwości. Jest idealny, dobrze współgra z waflem… może nie najlepszej jakości, bo mało kruchym, bardziej twardym (styropianowym), za to w smaku rewelacyjnym. Torcik jest słodki, ale nie przesłodzony.
Całość uważam za tak cudowną, że aż brak mi słów. Zaczynając od pięknej estetyki i drobiazgowości wykonania, na uzależniającym smaku kończąc. Torcik Wedlowski jest ogromnym Pierrotem albo Bajecznym w formie wafla, gdzie kwestionowana przeze mnie wcześniej jakość konsystencji zyskuje na wartości, jako że krem ułożono warstwami, a nie w jednej wielkiej bryłce cukierka/batona. Z przyjemnością przyznaję mu maksimum chi, a także informuję, że drugiego wieczora, gdy zjadłam kolejną porcję Torcika, musiałam zadzwonić do siostry, żeby natychmiast do mnie przyszła i zabrała resztę dla siebie i mamy, bo byłam pewna, że jeśli tego nie zrobi, jak dzikus zjem zeżrę wszystko aż do ostatniego okruszka. Na szczęście była na dworze, więc przyszła i go zabrała. Zostałam ocalona.
Ocena: 6 chi
No, torcik jest bardzo dobry :) mi kojarzył się jak jadłam trochę z wszelkimi, jakby Prince Polo
Nie jadłam Prince Polo już sto lat.
Najwyższy czas ;)
W najbliższym czasie bez szans, za dużo mam już w domu wafli, muszę najpierw wykończyć te, bo zaczną mnie nawiedzać w koszmarach :P
Nigdy go nie jadłam:( może dziś kupie jako prezent na dzień ojca dla męża od Jasia:) . Wczoraj kupiłam ciastka z Lidlu z tyg Amerykańskiego Cookies Dark chocolate & macadamia pyszne dawno tak dobrych ciastek typu pieguski nie jadłam:)
Gdzieś jest teraz promocja, ale nie pamiętam gdzie. Przejrzyj gazetki (coś mi mówi, że Tesco albo Alma… ale przejrzyj!).
Za Pieguskami nie przepadam, ale mama kupiła jakieś ciacha i poprosiłam, żeby zostawiła mi po jednym (razem z opakowaniem) do recenzji, więc coś pojawi się na pewno.
To mnie bardzo ucieszyłaś tą recenzją! Też wygrałam paczkę słodyczy w tym konkursie i tak strasznie bałam się tego wafla, ze względu na jego wielkość, a i do produktów Wedla nie mam przekonania… teraz spojrzałam na niego innym okiem i chyba niedługo sama spróbuję. :D
Rób, rób, jest przepyszny… CHOCIAŻ mojej mamie smakował dopiero po zmrożeniu w lodówce. Szukaj swojego patentu :)
Torcik jadłam, a jakże, ale było to w czasach kiedy jeszcze w dacie rocznej na samym przodzie widniała liczba 19. Czy mi smakował? Pewnie tak, wtedy nie miałam do Wedla takich wątpliwości co teraz. Chociaż moja następna recenzja może być zaskoczeniem, dla mnie była. Dlatego też nie będę dzisiaj jechać z „wedel fuj”, bo po spróbowaniu pewnego produktu mogę przyznać, że jednak wszystkiego jeszcze nie skopali.
Ooo, to mnie zaciekawiłaś. Czekam zatem na recenzencki poranek.
Ja nie lubię konkursów, w których trzeba mieć facebook’a! Brrr :/
Najlepsze są te z pisaniem, albo gotowaniem. W wedlowskich konkursach to ja już wygrałam 2 razy i miałam słodycze na prezenty :D
Co do torcika, to go nigdy nie jadłam i swojej opinii nie będę tutaj zamieszczać, ale i tak nie kupię nawet na spróbowanie. Nie ta cena i dla mnie nie ta jakość, bo nawet deserowa czekolada od tejże firmy jest słaba i nie w moim stylu. Choć nie ukrywam, że wygląda bardzo smacznie ;)
Nie masz facebooka? :)
Natalie: Ja z kolei nie lubię konkursów z gotowaniem… :P I z Twitterem.
Natalia: Nie ma JESZCZE, każdy się w końcu łamie. Jak pójdzie na studia, będzie musiała założyć, bo to platforma dzielenia się informacjami, notatkami i te de.
U mnie już tak jest od gimnazjum, a w liceum nie dałoby chyba bez niego rady. ;) Polecam fb, ja dzięki niemu poznałam mojego faceta. :P
Haha, portale społecznościowo-randkowe. Ja swojego poprzedniego poznałam przez NK! :D
MAM FEJSA :D !
To dziwnie, biorąc pod uwagę, że słodyczy nie jem, ale lubię o nich czytać i jeszcze bardziej je kupować. Dlatego zawsze, jak jest jakaś okazja, to zgłaszam się na ochotnika, żeby kupić coś słodkiego np. koleżance w szkole na prezent (zwykle składamy się w parę osób, tak symbolicznie). Ostatnio miałam jednej kupić właśnie Torcik, ale nie byłam pewna czy trafię nim w jej gust i wybrałam coś innego. ;) Może trochę szkoda, patrząc na ocenę.
A co wybrałaś?
Ja też lubię zajmować się rzeczami, których nie jem ;) Jak pracowałam w punkcie z szybkim żarełkiem, kochałam kręcić lody (amerykańskie), przygotowywać gofry, nakładać pączki itd. Ale trzeba się pilnować, jeśli wieczorem we własnym domu czekają na mnie słodycze.
Z myślą o tym, co może jej posmakować, coś a la Rafaello.
Kupiłyśmy go kiedyś mamie na urodziny :P Z naszą miłością do wafelków też pochłonęłybyśmy go we dwie od razu a tak na szczęście było nas aż sześcioro to tego kółeczka :D
I tak pewnie poszedł na raz ;>
To dzięki Tobie (:*) i mnie było dane spróbować tego tworu, bo sama pewnie bym nie miała pojęcia o istnieniu tego konkursu. :D Z całej paczki od Wedla, którą wygrałam spróbowałam tylko tego cuda więc mogę wyrazić swoją bardzo profesjonalną opinię prawdziwego i dyplomowanego konesera wafelków (hahaha wmawiaj sobie dziewczyno, wmawiaj). :D Możesz być jednak dumna, bo dzięki Twojemu info uszczęśliwiłaś wiele osób! Ja – torcik, współlokatorka – gorzka czekolada, mama – mleczna, tata – ptasie mleczko, przyjaciółka – pawełek. W ogóle to fajnie, że organizowane są jeszcze konkursy, gdzie wygrywają osoby za jakąś pracę własną i ciekawe pomysły, a nie jedynie za zbieranie lajków i umieszczanie reklam producenta.
,,Im większy mam przed sobą obiekt jadalny, tym trudniej mi się za niego zabrać.” Dlatego ja jedynie próbuję takich jak znajdę w magicznym barku u rodziców. :D
Dla mnie idealna czekolada miałaby 50g, bo do tego muszę jeszcze zjeść jogurty… :D
Ten torcik pomimo iż bardziej jest kakaowy niż mleczny, a takie wafelki preferuje to muszę przyznać, że mi smakował. Możliwe, że to dlatego, że ostatnio odchodzę od mocno słodkich produktów stąd ta gorycz wynikająca z mocno czekoladowego smaku mi odpowiadała. Mój wydał mi się bardziej kruchy, trochę się osypywał jednak i tak chrupało mi się go nad wyraz miło mimo, że okruszki znajdowały się wszęęęędzie. Bardzo bardzo czekoladowy, zwłaszcza przyjemna polewa na górze, bo niezwykle grubaśna, nie pożałowali jej co w dzisiejszych czasach naprawdę zasługuje na oklaski.
I ile zjadłaś sama? :)
Cieszę się, że to pośrednio dzięki mnie!
Dokładnie 2 takie trójkąty jak na zdjęciu. :D
Oj, od zawsze mnie kusił… ale jakbym już miała go kupić, to chyba poszłabym do pijalni czekolady Wedla (swoją drogą, wszystko, co tam serwują jest cudowne i warte swojej ceny, której już nie pamiętam, tak dawno tam nie byłam :( ) i zamówiła konkretny wzór. I pewnie jako 3piętrowca.
Nawet nie wiedziałam, że realizują na miejscu alternatywne pomysły dekoracyjne (autorskie też, czy jedynie standardowe wzory?). Pijalnię Wedla mijam zawsze, jak jestem w jednej z wrocławskich galerii handlowych. Nigdy jednak nie weszłam.
Jadłam ten torcik ostatnio w okolicach Wielkanocy i był pyszny, tak jak ileś lat temu jak jadłam pierwszy raz… Chyba wrzucę na listę ewentualnych prezentów na moje urodziny, bo przykazałam już, że nie chcę dużo byle jakich słodyczy, a coś droższego i lepszego.
Też założyłam listę, żeby ludzie nie kupowali mi tego, co już znam, bo to tylko marnuje mój czas na próbowanie nowości. Poświęcenia dla bloga… ;)
łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ^^ dziękuje, dziękuje i dziękuuuuuuuje! niesamowicie ucieszyłaś mnie tą recenzją, jeszcze z tak wysoką oceną! Wedel jeszcze nie jest stracony! jest nadzieja :) podjełaś decyzję nie dokupowania!? oszalałaś!? co ty masochistka jesteś!? :D
Spoooko, już dawno po niej :D
mądra dziewczynka :* :D
Nigdy w życiu nie jadłam :) Moja mama mówi ze kiedyś on był pyszny… prawdziwy rarytas.. teraz to nie ma porównania
Kiedyś nie jadłam, ale teraz jest rewelacyjny. Jeśli wcześniej był lepszy, to… aż nie umiem sobie wyobrazić ;)
Nigdy tego nie próbowałam i pewnie nieprędko spróbuję. Wiesz, jaką mam opinię o Wedlu. Twój opis jest dość apetyczny, ale i tak jestem nastawiona bardzo sceptycznie. Poza tym, mój świat mógłby się spokojnie obyć bez obecności wafli.
Ja tam lubię wafle, choć zdecydowanie bardziej batony – treściwsze i więcej dodatków można w nie powciskać. Taki Snickers na przykład… mmm… Z kolei Kit Kat jest waflem, a też go kocham. No i Torcik. Jak będziesz miała okazję u kogoś spróbować, koniecznie to zrób!
Ocena wysoka, ale raczej się nie skuszę, aby kupić. Za duże to, za drogie, a jak będę miała ochotę na chrupkiego wafla oblanego czekoladą – wezmę Grześki albo Princepolo! :) Niemniej jednak nie odmówię, jak mnie ktoś nim poczęstuje :D
Może wcześniej będzie kolejny konkurs i wygrasz :)
Po wyglądzie to mnie nie zachwycił aż tak :-).
No to jestem zaskoczona!
Nawet nie wiem ile lat go nie jadłem. 8? Więcej? Najlepsze jest to, że głowa cały czas pamięta ten smak. I nawet z zawiązanymi oczami bym go rozpoznał :)
Oczywiście zakładając, że nie dopuścili się do spieprzenia swojego flagowego produktu.
Flagowego? Ja dopiero niedawno dowiedziałam się, że istnieje, haha :D
Ech… dziecko :)
Uwieeeelbiam torcik wedlowski <3 Kiedyś pół takiego na raz jadłam :p
Też bym tak skończyła, gdybym nie zadzwoniła po siostrę. Albo jeszcze gorzej… Uzależniające to cholerstwo!
Lubię, lubię bardzo. Dlatego Czekowafel tak mi odpowiada.
Muszę do niego wrócić, ale jeszcze nie teraz. Może w przyszłym roku.
chemia niestety, dzisiejszy wedel to już nie to samo, 476 w torciku jest szkodliwe dla wątroby i nerek, to trucizna, i nie smakuje już tak jak dawniej, więc nie wiem skąd ten zachwyt. W sieci pełno teraz sponsorowanych postów, które piszą ludzie na kolanie, sami sobie odpisując.
Rozumiem rozczarowanie. Ja w niewielkim stopniu zwracam uwagę na skład, skupiam się na smaku. Moja recenzja jest stara, nie była sponsorowana ani nie odpowiadałam sobie w komentarzach, podszywając się pod inne osoby.
Ze względów zdrowotnych b. rzadko jadam słodycze a torcik wedlowski poprzednio jadłem kilka lat temu. Kilka dni temu skusiłem się i nabyłem drogą zakupu i strasznie się zawiodłem. Czegoś tak obrzydliwie słodkiego już dawno nie jadłem. Do tego źle zahartowana czekolada od razu oblepiała palce (w temp. ok 22 stopni C). Pamiętam , że dawniej smak był wyborny i lekko kwaskowy. Jedynie co zostało z dawnego torcika to chrupkość. Nie wiem czy to stale jest teraz tak jak opisałem czy tylko tej serii produktu (data produkcji 20.04.202A)
Mam nadzieję, że zwróciłeś uwagę na datę publikacji recenzji. Jestem ciekawa, jak odebrałabym torcik teraz.