Czekolady, batony, ciastka, cukierki… a gdzie lody? Nie da się ukryć, że to forma słodyczy, która do tej pory na blogu pojawiała się dość rzadko. Sytuacja ta nie jest jednak spowodowana awersją czy też zupełną ignorancją, ale faktem, iż przygodę z blogiem rozpoczęłam w sierpniu ubiegłego roku. Nim się obejrzałam, wakacje były już za mną i przyszły chłodniejsze dni, a w końcu nastała jesień, niezbyt zachęcająca pora do spożywania zimnych rzeczy, szczególnie dla osoby o słabym gardle (żeby nie było, że przesadzam – wyjście z domu bez szalika, kiedy wieje wiatr, równa się chorobie). Po targającej włosami i emocjami jesieni przyszła długa, ciemna i szara zima, a potem pierwsze, zwodnicze dni wiosny. I znów nie był to najlepszy czas na lody, jeśli nie miałam w planach pożegnania z głosem i zaprzestania chodzenia na zajęcia. A nie miałam. Dopiero niedawno zrobiło się na tyle ciepło, przyjemnie i – co najważniejsze – bezpiecznie, że zwariowałam na punkcie robienia lodowych zakupów, wypchałam zamrażarkę do cna i przyznaję, że w te wakacje na pewno wszystkiego nie zjem. Ale mam, to najważniejsze.
Mało lodowych recenzji na blogu nie oznacza jednak, że nie było ich wcale. Pomijając te kilka ostatnich (od limitowanych Magnumów aż po nowości z oferty R&R Ice Cream), a sięgając pamięcią do początków, najwcześniejszym przejawem lodowej miłości było wielkie sprawozdanie z degustacji elitarnych napatykowców od Algidy – Magnumów. Sprawozdanie owo miało dwie części (1 i 2) i udało mi się przedstawić w nim wszystkie dostępne wówczas na rynku warianty. Najlepiej wypadł Black Espresso, mój absolutny numer jeden, najgorzej zaś Mint, którego w połowie miałam ochotę wywalić do śmieci.
Długo myślałam, że zbiorczą recenzją szybko i przyjemnie załatwiłam sprawę omawiania wszystkich smaków, bez bawienia się w pojedyncze teksty. I rzeczywiście, tak by było, gdybym pewnego dnia nie dowiedziała się, że Black Espresso jest na wykończeniu, a sklepy, które jeszcze go mają, wyprzedają ostatnie sztuki. Tego samego dnia, gdy trafiłam na ową nieszczęśliwą informację, rzuciłam się na pobliski market (dawne Społem) i kupiłam ostatnie osiem sztuk. Uznałam, że w hołdzie dla najlepszego Magnuma ever, napiszę mu jeszcze jedną, tym razem osobną recenzję, na którą zasługuje.
Magnum Black Espresso
Dlaczego to właśnie Black Espresso jest moim ulubionym Magnumem? Sprawa jest prosta, a zaczyna się na poziomie opakowania: czarnego, zachowawczego, eleganckiego, absolutnie cudownego, zdobionego srebrno-niebieskimi liniami. Gdy na nie patrzę, nie widzę kawy, ale kawałek metalu, w który trafił piorun, oddając do wnętrza część swojej mocy, niczym w filmie sci-fi. Kto zatem złapie za Magnuma i odda mu cześć, ten posiądzie siłę rażenia niebieskimi falami prądu elektrycznego.
Kolejną rzeczą, którą kocham w Black Espresso, jest czekoladowa polewa. Gruba, jak w każdym innym wariancie, ale wyjątkowa, bo ciemna (według niezręcznej polskiej klasyfikacji: gorzka). Jej zapach obezwładnia, smak zaś powoduje zapadnięcie się w mebel, na którym akurat siedzimy (nie wyobrażam sobie bowiem jedzenia tego loda w pośpiechu ani gdzieś pomiędzy budką z kebabem a toaletą miejską). Kiedy ją gryziemy – chrupie, kiedy kładziemy na języku – rozpuszcza się, tworząc bagienko. Zdaje się być cierpka, a jednocześnie aksamitna. Czuć w niej lekką proszkowatość, ale jest to zasługa ciemnego i wytrawnego kakao, a nie słodkiego granulatu pokroju Nesquika.
Pod polewą kryją się delikatnie waniliowe lody, będące słodką odskocznią od gorzkiej polewy i równie gorzkiego sosu. Są gęste, wyraziste, jedwabiste w konsystencji. Wspomniany już sos znajduje się w samym ich środku, stanowiąc esencję goryczy kawy. I to nie byle jakiej kawy! Nie słodkiego napoju z trzech ziaren na krzyż, w dodatku zalanego do połowy mlekiem, ale bezczelnego i mocnego jak siekiera espresso. Słowo daję, że nie byłabym w stanie zjeść tego sosu osobno, tak gorzki i intensywny jest jego smak. Na próbę zawsze, ale to zawsze wciskam w niego język, nabierając tyle, ile się uda, ale szybko orientuję się, że to nadal ponad moje siły i dolizuję wanilię znajdującą się obok. Razem smakują wspaniale, uzupełniają się. Nie jest ani za słodko, ani za gorzko. Jest idealnie.
W Magnumie Black Espresso naprawdę nie ma nic, do czego mogłabym się przyczepić. Rozmiar jest idealny na raz, grubość polewy cieszy oko i usta, smak to połączenie mojego ulubionego napoju bezalkoholowego z łagodnym kremem waniliowym, nawet kalorii jest mniej niż w klasycznych wariantach. Nie wierzę, że znika ze sklepów… nie chcę w to uwierzyć. Z ośmiu zakupionych sztuk w kilka dni zrobiły się cztery, a kiedy i one się skończą, nie wiem, co ze sobą zrobię i gdzie się podzieję. Na rynku nie ma drugiego takie loda. Jest co prawda Daim w kubku, który również otrzymał unicorna, ale to inna liga, produkt do natychmiastowego zasłodzenia. A Black Espresso… ech.
Ocena: unicorn smaku
Taaaaaaaaaaak! Kocham tego Magnuma i zgadzam się z Tobą w 100%, jest idealny <3
Zatem nie tylko ja będę po nim płakać.
U mnie ten lód za jakiś czas, ale powiem tak: trochę nie zgadzam się z opinią. Opakowanie? Fakt, najlepsze. Czekolada? Rewelacja, ale każda czekolada magnumowa mi smakuje, za to sam lód… a tu już mam więcej zastrzeżeń, jednak nie chcę sobie zaspoilerować niczego. :P
Ok, będę czekać, aczkolwiek mojego zdania niiiic nie zmieni <3
Opakowanie jest niesamowite. Czar, szyk i elegancja. Totalnie się zakochałam! Taki mężczyzna w pięknym czarnym garniturze, z wielkim złotym zegarkiem na ręku – ta liga. Najwyższa!
Środek? Nie oszukujmy się, rozmawiasz z kawoholikiem. Przepadłam, zginęłam.. I co najgorsze. Gdzie ja go teraz kupię? Gdzie dorwę loda, który zawładnął moim umysłem? Jeżeli nigdzie nigdy go nie odnajdę poczuję wielki zawód. Pęknie mi wręcz serce!
Cieszę się, że napisałaś tę recenzję. Odnalazłam cel w życiu, będę szukać ostatniej sztuki!
Szukaj i to szybko. Ja sama z chęcią łypnę jeszcze do paru osiedlowych sklepików.
Czeka mnie więc maraton sklepowy – w ramach treningu! :D
Siła i moc! :)
Dobry trening nie jest zły :D Ja w przyszłym tygodniu przypuszczam atak na Kaufland, coby znaleźć nowe Mullery.
Kurczę, nie chciałam już nic mówić, ale cieszę się, że pojawiła się ta recenzja. jadłam tego Magnum we wtorek. Troche też ty mnie do niego przekonałaś, ale jestem tak wielką fanką magnumów, że stałoby się to prędzej czy później. Nie mogłam się powstrzymać, kupiłam i już przed sklepem zaczęłam go jeść. Czekolada-bajeczna, gdyby była taka w każdym Magnumie…. Biały lod też bomba, ale gdy dokopalam się do kawowej części… Aua!Za gorzkie, o wiele! Wiem, że każdy ma własny smak itp. Bo ja lubię smak kawy,,ale mimo wszystko zawsze ja slodze(jestem slodkoholikiem xddd) dobrze, że w sklepie kupiłam też białego Liona i nim sobie posłodziłam jak zjadłam loda, bo byłoby ze mną źle. Moje przyjaciółki tak samo jak ty kochają tego czarnego Magnuma,takze nie przejmuj się moja negatywniscia, piszę porostu swoją opinię :) kto wie, czy że mną nie jest porostu coś nie tak? Xdddd Jak na razie, to zostanę chyba przy Magnumie srebrnym jako ulubionym, a bialo-rozowym i tiramisu tuż po nim :)
O, a w środę jadłam te Milkę na patyku-rzeczywiscie, rewelacja, bardzo mi smakowała :) muszę dorwać jeszcze Daima, na patyku, bo ten w kubeczku był niebem w chmurce <3
Racja, każdy ma swoje zdanie. Dla mnie środek też jest za gorzki, zresztą pisałam o tym, nie dałabym rady zjeść całego loda złożonego tylko z tak intensywnie kawowej części. Niemniej w połączeniu z wanilią łagodnieje i jest doskonały.
Kubek-Daim to niebo, ale patyk-Daim duuuży zawód, zobaczysz. Czytałaś może recenzję?
Tak, jak zawsze :) ale wiesz,ja jestem typem,, łowcy,, muszę złapać i zaliczyć i odfajkowac na liście;)
Ja też, ja też :)
Wiesz, mój stosunek do Magnum jest jaki jest więc raczej się nie skuszę, choć nie powiem…doznania smakowe kuuuszą! :D
Ja uwielbiam kawowe lody, a jeżeli jest to połączenie z deserową/gorzką czekoladą to już w ogóle ambrozja. Szkoda, że tych nigdzie ie spotkałam.
są w Stokrotkach jeszcze i Społemach,ale w Stokrotkach trzeba pogrzebać między lodami.O,i w Carreforze są ;)
U mnie to już chyba nigdzie ich nie ma :/
Natalie spokojnie znajdzie je u siebie za rok, skoro niedawno wygrzebała w Biedrze Magnuma Gold?!, który należy już do prehistorii, haha.
Całkiem możliwe :D Moja Biedronka jest tajemnicza :)
Napiszę to szybko i zwiewam zanim mnie zlinczują:Nie smakował mi i płakać po nim nie będę *ucieka przed gradem zepsutych pomidorów*
Ooo,czyli nie tylko mi nie smakował
Czoko, nie oberwiesz zgniłymi pomidorami. Na Ciebie przygotuję zgniłe jaja :D
Zapraszam do mieszkania moich dziadków – w ich zamrażalniku jest pełno lodów, głównie Magnumów, podejrzewam że taka perełka też mogła się tam ukryć. ;)
Poproszę o adres i informację, czy znajdę tam: Black Espresso, Gold?!, Infinity. A w ogóle to co to za nowocześni dziadkowie, którzy jedzą Magnumy?! Moi kupowali tylko no-name za złotówkę w plastikowych opakowaniach, które następnie myli i trzymali w altance (ale w domu też) warzywa ze swojej działki.
Wiesz, że ja i kawa to para do grobowej deski, z którą w wieku 65 lat będę obchodzić 50lecie zawarcia związku – chyba, że do tej pory żołądek wywróci mi się na lewą stronę. Kawowe słodycze jem rzadko jednak nie dlatego, że mi nie smakują, nie nie nie. Są cudowne jak sam mój płynny nektar, który pijam codziennie u siebie z różowego kubka w białe kropki, a u rodziców z eleganckiego białego kubka wielkości wiadra. Słodycze jednak jem zazwyczaj aby się zasłodzić i dlatego wybieram raczej te, które są no… słodkie. :D Jestem pewna mimo, że z Magnumów znam aż jeden wariant – WHITE, to jeżeli polewa jest tak samo grubaśna, a lód waniliowy tak samo pyszny, a dla już zupełnego szczęścia dodatkowo ma KAWOWY sos, to i ja dałabym mu unicorna. Dlaczego więc ich nigdzie nie ma, DLACZEGO?!
Gdzieś tam jeszcze są, próbuj szczęścia.
Idź w cholerę, przepadnij, gadzino jedna. Po takich wpisach mam ochotę założyć bloga o samych lodach. Biorąc pod uwagę częstotliwość ich jedzenia, tylko mnie nakręcają takie opinie…
Hłe, hłe, hłe :D
A już miałem nadzieję na zrozumienie i wsparcie :(. DD nie nadaje się swoim profilem do tego typu zabaw. Fotki i tak będę pstrykał. Kto wie… co z tego wyniknie.
W końcu niejeden blog masz już za sobą! Może niejeden przed sobą :)
Racja :( Nic to. Pozostanę przy konsumowaniu chłodnych łakoci w samotności.
Jak chcesz się poczuć raźniej, to wpadaj do mnie, pokonsumujemy razem. Przy okazji wciągniemy dobry film.
Lubię, lubię, lubię! Nawet wczoraj się nim zajadałam. Ten i creme brule to póki co, moje ulubione :) A, i tiramisu też!
Kurczę, a dla mnie to nowe limitki średnie. Już wolę Milkę i Oreo.
Wierzę, że jeszcze wrócą. Też uwielbiam te lody – są genialne, nic dodać, nic ująć.
Znów mnie zaskoczyłaś :D
Pamiętam mój autentyczny zachwyt, gdy pierwszy raz ich spróbowałam. Kolejne razy nie przyniosły już tak spektakularnych wrażeń, ale i tak uważam je za jedne z moich ulubionych lodów na patyku.
A inne to…?
Gelatelli z Lidla. I w sumie to wszystko, jeśli chodzi o najwiekszych faworytów. Co jakiś czas próbuję jakichś nowych smaków (np. wczoraj Toblerone na patyku, całkiem smaczne), ale Magnum Black Espresso jako maniaczke kawy zupełnie mnie ujęło.
O tak, Gelatelli są lepsze niż Magnumy.
Wow, ile superlatywów! :) Może jeszcze gdzieś uda mi się go dostać. ;)
Bo ten lód nie ma złych stron <3
niestety przykro mi to pisać, nie smakował mi :( ale po pierwsze jadłam go gdzieś dwa lata temu, po drugie za kawą nie przepadam więc, mam nadzieje, że mi wybaczysz. Dla mnie najlepszy magnum ever to double i biały i nic dla mnie nie zdetonuje ich z piedestału ^^ ten nie mogłam jeść… ech tak to jest jak się nie oswaja z kawą od małego tylko czekoladowopodobne napoje się pije :D
Natalia ciągle wspomina tego Double, a ja dziada nawet nie widziałam :( Musiał być co najmniej dwa lata temu, jak się jeszcze nie interesowałam nowościami i limitkami.
to prawda… ja go jeszcze na stacji BP albo STADOIL dorwałam już nie pamiętam, to było jednak chyba… 3,4 lata temu :)
Mimo tak pochlebnej recenzji z wiadomych powodów po Black Espresso nie sięgniemy :)
Więcej dla mnie… by było, gdyby nie zniknęły -.-’
Raz w życiu próbowałam tego loda i był to gryz ( lód był koleżanki i chciałam spróbować :) ) i….. nie smakował mi. O ile dobrze pamiętam to wgl nie czułam smaku, to tak jakbym zjadła zamrożoną wodę. Po tej recenzji mam ochotę lecieć do sklepu żeby kupić tego Magnuma, ale chyba się lekko załamałam jak napisałaś, że już ich nie ma ;((
Musiałaś trafić na złą sztukę albo sama miałaś gorszy dzień. Rozumiem, że Black Espresso może komuś nie smakować ze względu na gorycz, ale zarzutu, że jest bez smaku, zupełnie nie rozumiem i nie przyjmuję. Koniecznie szukaj, gdzieniegdzie są jeszcze pojedyncze sztuki! :) Wcześniej radzę zadzwonić do sklepu i zapytać, jak tak zrobiłam i wiem, gdzie jeszcze mogłabym je zdobyć.
Nienawidzę tego, kiedy pisze dłuuugi komentarz na telefonie, a na kompie okazuje się, że się nie dodał. -,-” Dziękuję nowoczesna technologio….
Powiem tyle – genialny i najlepszy! <3
Biedna :P Jak piszę coś długiego, czy to na telefonie, czy na laptopie, na wszelki wypadek kopiuję treść, bo też kilka razy miałam podobną sytuację.
Najlepszy z „Magnumów”. Krótko i na temat.
Dziś kupiłam kolejne pięć sztuk. Ale to już koniec… mam nadzieję. Mój portfel niezbyt się cieszy.