Milka, Oreo (300 g)

Na dworze trzydzieści stopni w cieniu, wszystkie okna otwarte, słychać śmiechy i krzyki dzieci, szczekanie psów. Rozgrzana, spocona i niechętna do jakiejkolwiek formy ruchu, leżę na łóżku i wtapiam się w pościel. Tak zastaje mnie wieczór, a wraz z nim nadchodzi niespodziewana decyzja: czas na TĘ czekoladę.

Decyzja owa nie mogła być niczym dobrym. Nie, kiedy moje własne ciało topi się jak lody zostawione na słońcu i nie, kiedy do degustacji wybieram tabliczkę z mlecznym kremem, która i tak sama z siebie jest miękka i plastelinowa. Ale przymus otwarcia jej i ochota na powtórkę smaku jest większa niż siła intelektu. Do tego dodajmy pokusę zdjęcia z listy słodyczy kolejnej pozycji. Oraz porównanie nowej tabliczki do starej, testowanej tuż po mikołajkach. Czy w ogóle ją pamiętam? Otrzymała maksimum chi, a nawet otarła się o unicorna, powinnam więc pamiętać. Niestety, od tego czasu zjadłam już tyle innych rzeczy, że kompletnie nie potrafię przywołać jej smaku. Prawdę mówiąc, by być na bieżąco z własnymi opiniami, musiałabym codziennie jeść przynajmniej po kostce wszystkiego, czego próbowałam przez całe życie. Albo założyć bloga. Wait… to drugie już zrobiłam. A więc zabieram się za recenzję nowej, większej Milki Oreo, a potem spojrzę na starą. Jest szansa, że coś mi się przypomni.

Milka, Oreo (300 g) (1)

Oreo (300 g)

Jak przypuszczałam, że będzie, tak w rzeczywistości było. 300-gramowa Oreo do degustacji została z opakowania nie wyjęta, lecz wyszarpana. Nie łamała się z trzaskiem, a gięła niczym plastelina. Nie była twarda jak na czekoladę przystało, ale miękka niczym psia… niczym budyń. Prawdziwa czekoladowa glina. Z kolejnego (trzeciego) podejścia wiem jednak, że to zasługa trzydziestostopniowego upału. W chłodnym dniu była zdecydowanie bardziej stała i nawet lekko chrupała podczas dzielenia na rządki.

Ponadto czekolada jest autonomiczna i żyje własnym życiem. Początkowo myślałam, że znajduje się w niej jeden wielki herbatnik, ale nic bardziej mylnego. W białym kremie znajduje się dużo herbatników, wszystkie prostokątne, i to właśnie przez nie Milkę można połamać nie wedle własnego uznania, ale wedle jej uznania. Innymi słowy: ty dzielisz sobie, a ona sobie. Ma dziewczyna charakterek!

Milka, Oreo (300 g) (3)

Dwa rządki dużej tabliczki Oreo to aż 70 g, uważajcie zatem moi mili na biodra. Jej warstwa zewnętrzna pachnie typowo milkowo: mlecznie, słodko, lekko kakaowo, dla mnie idealnie. W przekroju też wygląda pięknie, bo apetyczna brązowa czekolada łączy się z białym kremem, ten zaś otula czarne oreowe ciastko. No i rzecz najważniejsza: wreszcie nic nie prześwituje przez brąz czekolady!

Ciastko to prawdziwe Oreo: kakaowe i lekko gorzkawe, twarde i chrupkie, na całe szczęście nie namokło kremem. Krem ów jest mleczny, tłusty (bardzo!), jedwabisty, bardzo słodki, aż z tej słodkości nieco mdły, i tak mięciutki, że zapadają się palce. Z przyjemnością nazwałabym go kinderkowym, ale z racji tego, że Milka ma swój odpowiednik słynnych batoników dla dzieci, nazwę go milkinisowym. Poza tym, jeśli mam być szczera, dla Kinder Czekolady byłaby to obraza. Na końcu zaś mamy czekoladę mleczną, typowo milkową, moją ulubioną. Zasładza człowieka momentalnie, ale i rozpuszcza się bagienkowo.

Milka, Oreo (300 g) (4)

Na blogu nie znajdziecie recenzji Kardynałek od Tago (lidlowy odpowiednik: Admirałki), ale ilekroć ktoś pyta mnie o ulubione ciastka albo chce, żeby mu coś polecić, mówię właśnie o nich. Kocham je nie tylko ze względu na miłe wspomnienia związane z ostatnim związkiem, ale również za konsystencję, zapach, smak… wszystko. Piszę o tym nie bez przyczyny, chcę bowiem porównać owe unicornowe ciastka do opisywanej dziś Milki Oreo. Nie pod względem smaku oczywiście, ale konsystencji (porównanie smaku znów byłoby obrazą, tym razem dla Kardynałek). W obu przypadkach mamy do czynienia z twardym, stawiającym opór zębom ciastkiem i przylegającym doń miękkim niczym plastelina kremem oraz taką samą czekoladą: mleczną, brudzącą place i buzię, absolutnie cudowną, ale sssssłodką do granic możliwości. Wszystko to niestety przy udziale ogromnej ilości kalorii.

Milka, Oreo (300 g) (2)

Pomimo raczej dobrego odbioru dużej tabliczki Oreo, uważam, iż jest gorsza od małej wersji… której nie pamiętam, ale ufam sobie i swoim osądom. Przy tamtej rozpływałam się z błogości, przy tej również się rozpływałam, lecz jedynie w wyniku 30-stopniowego upału. Czekolada smakowała mi, ale nie na 6 chi. Gdyby producent popracował nad kremem, z pewnością mogłabym jej przyznać więcej punktów.

skalachi_4Ocena: 4 chi ze wstążką
(w trzydziestostopniowym upale, kiedy się rozpływa, nawet 5 chi)


Skład i wartości odżywcze:

Milka, Oreo (300 g) (5)

45 myśli na temat “Milka, Oreo (300 g)

  1. No, ta czekolada jest dobra. Szkoda tylko, że w takiej postaci jest tylko 300g,bo siegalabym po nią częściej niż tylko,, na swięta od babci,, Według mnie najlepsze jest właśnie to oreowe ciastko :),a czekolada mimo wszystko różni się od tej że 100gramowej tabliczki :)

  2. Mi smakowała, gdy ją jadłam, ale nie wiem, jakbym ją odebrała teraz. Według mnie, byłaby rewelacyjna jako batonik, a tak jest mało czekoladowe, przez takie bogate wnętrze.

    1. Dla mnie czekoladowości jest w niej akurat dużo, natomiast więcej po nią nie sięgnę, a i batona wolałabym z nadzieniem robionym na bazie mniejszej tabliczki Oreo.

      1. Dla mnie kojarzy się z batonem gigantem, a nie czekoladą. xD
        Ja tam zawsze się nią chętnie poczęstuję, ale nawet jakby była lepsza od 100-gramowej, to bym jej sama nie kupiła, bo 300 g to przesada.

  3. Mi smakowała bardziej niż ta małą. Może to zasługa porządnego ciastka? Chociaż przyznam, że słodka była niemiłosiernie. U ciebie takie upały? No patrz, u mnie to góra 24-26 stopni, ale dobrze, przynajmniej się nie roztapiam
    Nie chcę wyjść na czepialską, ale czy to wyskakujące okienko zachęcające do polubienia na FB musi być? Trochę to drażni jak wyskakuje za każdym razem jak tu wchodzę :(

    1. Za każdym razem? Wybrałam takie, które wyskakuje raz na tydzień i innym, z tego co wiem, wyskakuje wyłącznie raz na tydzień.

      Czekoladę jadłam z miesiąc temu, jak było ponad 30 stopni.

  4. A mnie ta i mała wersja smakują bardzo ;) Może ta mniejsza minimalnie lepiej, ale ta jest fajna, konkretna i fajnie chrupiąca. Super jest patent z tym ogromniasty ciachem Oreo :D

      1. Ja się zawiodłam, bo po degustacji małej oczekiwałam nieba, a dostałam tylko ładny kawałek ziemi.

  5. Rozpływać się przy milce Oreo..
    Cóż, zapewne pot lałby mi się strumieniami i po czole i plecach.. Ze strachu i stresu. Na samą myśl mi gorąco ! Próbowałam tej małej.. No. Za dużą nawet się nie zabiorę, nawet przymierzać się nie będę. I liczę że nikt mi jej nie sprezentuje. To byłoby parszywe :)

    A co do Kardynałek, chyba zdecydowanie muszę tego spróbować! Nawiązujesz do nich kolejny raz.. Intrygujące :)

  6. Poza gramaturą to dla mnie dwie różne czekolady. Mała jest do chrupania, duża już do gryzienia. Mała to Milka z dodatkiem Oreo, a duża… chyba Oreo z dodatkiem Milki ;)

    Duża posiada całe, okrągłe herbatniki zatopione w czekoladzie od krowy, a nie poszarpane wiórki… więc to zupełnie inna para kaloszy.

    Według mnie – mniejsza jest dużo lepsza. Duża, jeśli już cały herbatnik ma być czymś polany, to wolałbym aby była to forma zwykłych ciastek zatopionych w cienkiej warstwie czekolady. Tak jak można spotkać białą, mleczną wersję itp.

    W 300g stwierdzenie „duży może więcej” się nie sprawdza. Albo czekolada z dodatkiem Oreo (coś na kształt McFlurry – lody z dodatkiem ciastek) albo herbatnik polany warstwą czekolady (np. białą). Nie zaś cały herbatnik, opakowany jak hamburger w górę i dół tabliczki ;)

            1. Dobrze, dobrze. Zbieram sobie listę produktów, którymi będę Cię mogła w przyszłości przekupić albo szantażować. Może się przydać!

  7. Nie jestem do końca pewna czy ją jadłam. Serio. Wersję małą pamiętam, oj tego smaku nie da się zapomnieć. Wszystko co smakuje podobnie do Kinderków nie może być niedobre, więc mała milka jest fantastyczna to fakt oczywisty. Ta natomiast – chyba ją jadłam ale skoro nie pamiętam to sama chyba rozumiesz jak bardzo musiała mi smakować. :D Wszystko psuje ten herbatnik, fajne są herbatniki – (wyobrażasz sobie abym ja miłośniczka ciastek powiedziała inaczej?) ale nie kiedy zabierają całą mleczność czekoladzie, możliwość bagienka i grają pierwsze skrzypce. No nie. I chociaż ja naprawdę lubię ten dodatek w czekoladach i batonach – wszak 3bit czy Twix to moje ulubione i mają właśnie ciacho to jednak tu jest właśnie problem: za dużo dobra. Chociaż z drugiej strony już mam mętlik w głowie, bo 300g milkowa Schoko&Keks z tego co pamiętam to mi strasznie smakowała… było to co prawda 3 lata temu ale aż tak pamięć mnie jeszcze nie zawodzi. Tam jednak ten herbatnik był inny, nie Oreowski to może dlatego. :D Nie wiem, mam zagwozdkę i muszę to obadać. Jak ktoś mi kupi oczywiście. :D

    1. Ja się czaję na spróbowanie tej z jasnym herbatnikiem. I z jogurtem. Ale jeśli będę miała kupić, to wmanewruję mamę w jakąś spółę. Nie chcę już całych 300-gramówek dla siebie.

  8. Hm, nie sądziłam, że upchną w taką czekoladę tyle ciastek. :>
    A, właśnie. Dostałam upragnione ciasteczka od Kupca (dwa ze smaków, których nie jadłam). Moja dusza jest wreszcie wolna. :D

  9. ooo widzę, że wysoka temperatura podwyższa walory smakowe tej czekolady! ciekawe, ciekawe, zapamiętam xDD Co do czekolady, smakowała mi, ale milka to milka więc nie mam nic do gadania, ona nawet z plastikiem by smakowała :D

    1. U mnie to samo :P Nooo, prawie. Tej z miętą, jak do nas dojdzie, nie ruszę. Prędzej ruszyłabym z anyżem, żeby zobaczyć, co to za piekło na ziemi.

  10. Niebo w gębie! Mogłabym jeść od rana do wieczora! :)
    Same ciastka Oreo są dla mnie średnie, ale wszystko o smaku oreo jest super!
    No może za wyjątkiem kapsułek Tassimo…

    1. Kurczę, ja chyba jednak wolę zwykłe Oreo… Nie, nie „chyba” – na pewno! Zamoczone w dobrej kawie albo herbacie są pycha, a ta czekolada, cóż. Krem mocno zawodzi.

  11. Te ogromniaste ciacha zatopione w czekoladzie w jakiś tam sposób mnie kuszą – choć chyba nigdy nie jadłam prawdziwych Oreo. Szkoda, że to Milka :P. Nie wiem, co byłoby tu gorsze – przesłodzona czekolada czy tłusty biały krem.

  12. Mi ta czekolada smakowała o 10000 razy bardziej, niż ta mniejsza wersja. Na moje nieszczęście, bo potrafiłabym zjeść całą na raz i nie byłoby mi za słodko… ;(

  13. Uwielbiam Milkę Oreo!
    Jeszcze nie jadłam tej wielkiej, boję się, że jak sobie taką kupię to w jeden dzień pójdzie i co wtedy?
    Dotychczas kupowałam tylką tą małą wersję i na razie to mój faworyt wśród wszystkich czekolad :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.