Jeśli mam ochotę na jogurty lub serki, zawsze wybieram te ze środka osi gęstości. Idealny jogurt nie może być więc wodą, jak produkty marki własnej Biedronki lub Lidla, nie może być też betonem, w którym łyżka stoi jakby właśnie zobaczyła nagą kobietę. Z serkami jest podobnie, choć te muszą mieć gęstość większą niż jogurt. Za wzorce posłużyć mogą Jogobella – dla pierwszego typu, Danio lub Tutti – dla drugiego. Sprawa się jednak komplikuje, gdy w grę wchodzą produkty pokrewne, jak choćby jogurt grecki. Ten prawdziwy… nawet nie wiem, jaki jest ani jaki być powinien. Wiem jedynie, że nie może smakować jak Piątnica 0% ani mieć jej konsystencji. Każdy inny z przyjemnością kupię i spróbuję.
Po udanej degustacji biedronkowych Tolonisów (czyli Jovikosów) wybrałam się do Lidla, gdzie akurat rozpoczął się kolejny tydzień grecki. Co prawda nie pisałam jeszcze o żadnym z produktów, które można wówczas kupić, ale odpowiednie notatki zawiera mój papierowy pamiętnik. Korzystając z tego, postanowiłam kupić tylko jeden wariant z serii – ulubiony – a przy okazji, pod koniec recenzji, przedstawić wam opinię o całej reszcie. W ten sposób zaoszczędzę czas, pieniądze i samopoczucie, które niechybnie by się popsuło, gdybym musiała katować się smakami takimi jak… ale o tym później.
Greek Style Yogurt Strawberry
Greckie jogurty z Lidla są wyjątkowe, bo choć składają się z warstwy białej i sosu, jak wszystkie inne, tutaj na przekór sos umieszczono na górze. Nie jestem przekonana, czy to aby na pewno dobra innowacja, gdyż po zerwaniu opakowania produkt przypomina rzygi kota totalny chaos, ale spuszczam na to zasłonę milczenia, jako że przede wszystkim liczy się smak.
Zapach deseru jest obłędny – truskawkowy, ale nie słodki i sztuczny, raczej jak z kompotu babci. Jest to zasługa wspomnianego już sosu, bardzo rzadkiego i wodnistego, polanego szczodrze, w kolorze szaro-różowego, co ponownie skłania do myślenia, iż zawarte w nim owoce są prawdziwe, a nie sztuczne.
Serek grecki jest idealnie biały, niczym wybielone przez dentystę-sadystę zęby, jak również idealnie gładki, jednolity, aksamitny… po prostu cudowny. Mimo iż deser ma standardowe 150 g, jego gęstość i treściwość wywołują złudzenie, iż mamy do czynienia z tworem co najmniej 200-gramowym. Sosu, jak pisałam, jest dużo, ale po wymieszaniu zanika, lekko tylko zabarwiając całość.
Podczas konsumpcji czujemy śmietankowość dolnej warstwy i słodycz, ale bardzo delikatną, subtelną nienarzucającą się. Przesłodzenie to zdecydowanie ostatnia rzecz, jaką można jogurtowi zarzucić, prędzej skłaniałabym się ku przyznaniu minusa za betonowość. Nie odnotujemy w nim żadnych ziarnistości czy cierpkości, żadnego pierwiastka obrzydliwości. Niestety, nie odnotujemy również całych truskawek, jako że sos zawiera wyłącznie ich ziarenka. I tak na dobrą sprawę jest to jedyna rzecz, nad którą producent mógłby, a nawet powinien popracować. Smak truskawek pojawia się tu raczej jako posmak, jako dodatek do delikatnej masy przeznaczonej dla osób o wrażliwych żołądkach i niemowlaków.
Ocena: 6 chi
Skład i wartości odżywcze:
Pozostałe jogurty z tygodnia greckiego w Lidlu
(wcześniej produkowała je Milbona)
> Seria 150 g <
I Figa (142 kcal/100 g)
Ocena: 4 chi
Daję 4, bo jest przyjemnie słodki, ale nie przesłodzony, a konsystencją przypomina serek homogenizowany. Po prostu taki dobry, waniliowy serek homogenizowany. A wkład figowy? Chyba bezsmakowy… są w nim figowe kuleczki (ziarenka), ale w smaku nie ma nawet 1% figi. Jeśli miałabym go ocenić w skali jogurtów figowych, otrzymałby 1/6, ale że idealna gęstość ratuje całość, niech będzie 4/6.
II Z miodem (146 kcal/100 g)
Ocena: 3 chi
Konsystencja porządna, sosu też nie żałowali, ale w smaku całość mało wyrazista, po prostu słodka. Miód nie ma smaku miodu, a z bezsmakowych wariantów zdecydowanie wolę figowy, bo przynajmniej nie jest aż tak słodki. Ach, i miodem również nie pachniał, a sos był rzadki, więc również na miód nie wyglądał.
III Brzoskwinia & pomarańcza (144 kcal/100 g)
Ocena: 4 chi ze wstążką
Bardziej pomarańczowy niż brzoskwiniowy. Konsystencja, ponownie, zajebista. Jadłam go jednak w okresie bólów żołądka, więc pomarańcza mnie zmartwiła. Gdybym była zdrowa, to dałabym nawet 5/6. Jest gorszy od truskawki, ale lepszy od bezsmakowych figi i miodu.
IV Truskawka (140 kcal/100 g)
Ocena: 6 chi
Recenzję przeczytaliście powyżej.
> Seria 175 g (sos w osobnej przegródce) <
I Z miodem i daktylami (131 kcal/100 g)
Ocena: 1 chi
Sam jogurt wytrawny, coś jak naturalny, sos w ch. słodki, miodowy – tak, daktylowy – ani trochę. Po wymieszaniu obu części nie było wcale lepiej. Po prostu słodka, przesłodzona, a do tego sztucznie doperfumowana całość, fe! Nigdy więcej tego nie kupię.
II Z miodem i figami (131 kcal/100 g)
Ocena: 2 chi
Cała ta seria obok jogurtów typu greckiego nawet nie stała. Jogurt naturalny jest rzadki i niedobry. Sos znów bardzo słodki, ale przynamniej tym razem były w nim spore kawałki fig (zarówno ziarenka, jak i miąższ), no i MOŻE LEKKO dało się je wyczuć w smaku. Całość mniej obleśna niż daktylowy wariant, ale i tak mam szczerą nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała tego zjeść!
III Z miodem (130 kcal/100 g)
Ocena: 2 chi ze wstążką
Znów zaskoczenie, bo myślałam, że będzie najgorszy z serii 175-gramowej, a okazał się najlepszy. A raczej „najlepszy”, bo mimo wszystko dobry nie był. Nie ta konsystencja, nie ten smak, nie ten zapach. Nie żałuję, że kupiłam serię na spróbowanie, ale więcej tego nie zrobię. Ach, a najlepszy był tu miód – ciemny, w miarę gęsty i dość przyjemny smakowo.
Kurczę, szkoda, że jak był ten tydzień to powiedziałam sobie -nie,Zuźka ,masz już za dużo słodyczy! :( teraz widzę, że ten truskawkowy jogurt sie że mnie smieje -hahahahah! I co? Dobry jestem, a co! A ty jesteś głupia, bo mnie nie wzięłaś, mimo, że wołałem z lodówki! :(( hahahhaha, ale jak będzie następny tydzień grecki, to już nie zaprzepaszcze okazji :)))
Ja też na pewno wezmę kilka kolejnych kubeczków, mmm.
Och nie! Nie kupiłam go, bo pomyślałam, że będzie smakował jak każdy inny grecki jogurt z owocami i to żadna nowość :( Ale następnym razem na pewno nie odpuszczę;)
Tylko kiedy teraz będzie grecki… Moje wpisy są tak opóźnione, że o amerykańskim przeczytacie pewnie w zimie :P
Dla ciebie maliny na nie, a dla mnie truskawka w jogurcie. Czasem tak, ale tym razem, mimo oceny, się nie skuszę. ;)
Rozumię, rozumię :P
Tego nie kupiłam (wiadomo – truskawka), ale zaopatrzyłam się w ten z miodem i figami… Wyobraziłam sobie nie wiadomo co, a tam ani prawdziwego, dobrego miodu, ani fig. Tylko cukier. A i sam jogurt jakiś taki… chciałam napisać recenzję, ale to było tak kiepskie, że aż mi się nie chciało do tego myślami wracać. Coś im chyba te greckie jogurty nie wyszły. O truskawkowym – nie wypowiem się, ale wierzę, że akurat ten może smakować.
Czytałaś krótkie notki pod recenzją główną? Wzięłaś jeden z najgorszych smaków.
Czytałam, czytałam. I (jeszcze w sklepie, zanim spróbowałam) rozpaczałam, że nie ma tego z daktylami, ale teraz widząc ocenę to się cieszę. Z moim szczęściem zawsze tak jest – wezmę to co najgorsze (albo prawie najgorsze).
Haha, ja o sobie też tak myślę, że zawsze wpakuję się w jakiś syf :P
Składam weto, rzygi kota tak nie wyglądają. Sprzątałam je wystarczająco dużo razy żeby wiedzieć jak wyglądają ;D Tych nie jadłam, ale na przykład taką Piątnicę 0% lubię, mała ilość kalorii sprawia, że nie mam wyrzutów sumienia jak po zjedzeniu tego jogurtu sięgam po coś jeszcze. A z tych wszystkich to jedynie wersja brzoskwiniowa jako tako brzmi.
Tutaj odpowiem na pytanie o to wyskakujące FB. Codziennie mi wyskakuje, a jak jednego dnia drugi raz kliknęłam coś u ciebie sprawdzić to powtórnie się to okienko pokazało. Oczywiście nie mówię żebyś to usuwała, mogę zagryźć zęby i wytrzymam ;)
Kurczę, a może masz zmienne IP? Nikt inny mi niczego nie zgłosił :/
Piątnica 0% – blee.
Ja lubię jogurty greckie, ten do którego się odnosisz – Piątnica 0% to jeden z moich ulubionych (tu czas przyznać się przed samą sobą – smak czy kaloryczność?).
Tych nigdy nie jadłam, jednak to co zobaczyłam.. Totalnie mnie nie zachęca. Wierzę, że jest dobry. Truskawki i jogurt to zawsze super kompozycja. Niby prosta ale chwytająca za serce. Jednak… Ten widok. Na zawsze zostanie w mej pamięci. A fe! :)
No właśnie: smak czy kalorie? Dlatego ja od czasu do czasu Piątnicę kupię (truskawkową, bo to jedyna znośna), ale wolę coś… cokolwiek innego.
Tych owocowych nie jadłam, ale z miodem, z miodem i daktylami, z miodem i figami i …nie chcę tego więcej do ust brać! :P
Wzięłaś gorszą serię, współczuję. Gorszą to i tak delikatnie powiedziane :P
Przypomniałaś mi o czymś. Otóż zimą do Biedronki zawitała ciekawa limitka. W pięknym kubeczku mieściła się śmietana zamiast jogurtu, przykryta spooorą warstwą sosu pomarańczowo-czekoladowego lub samego czekoladowego. Szkoda, że ich nie wyczaiłaś
Trzeba dawać znak :P Ale jeśli miała milion kalorii, to i tak bym nie kupiła. Podejrzewam, że miała, skoro na śmietanie.
No wiem, ale zapomniałam :(
Nie no, aż tak źle chyba nie było, mały ten kubeczek… a zresztą nie wiem, nigdy nie sprawdzam, bo za mnie i tak wszystkie kalorie pożera choroba, hurra :)
Dużo o nim słyszę,możliwe,że kiedyś się przekonam jak faktycznie smakuje;)
O, a kto jeszcze i co o nim mówi?
Taaaa…. truskawka, jogurt i 6 chi. Nie zrozumiem kobiet. Nawet nie próbuję. Kobieta, blogerka, testująca żywność to jeszcze większa zagadka ;)
Truskawka w KitKacie – 2 chi,
Truskawka w Pop Tars – 5 chi ze wstążką;
Truskawka w Magnum white – 2 chi,
I serio?! Jogurt aż tak bardzo jest od nich lepszy?! No nie ma bata. Wolę zajadać się KitKatem z dwoma chi, zagryzając Magnumem, z równie niskimi 2 chi… niż jeść jogurt ;)
Haha, jak ładnie mnie rozpisałeś. Zabrakło wielu innych truskawkowych rzeczy, które próbowałam. Widzisz… to tak jak z czekoladą. Kocham, ale jak jest zła, to wysokiej oceny nie dostanie. W Kit Kacie polewa była zrobiona z mydła albo plasteliny, w Magnumie White truskawka była kwaśna i obleśna, a w Pop Tarts słodziutka i pyszniutka, jak w Wedlu Truskawkowym czy tutaj. Ale masz rację… z kobietami łatwo nie jest. Teraz się nie dziwię, że od kilku lat jestem sama :P
wow… szczerze to ich w ogóle nie doceniłam! spojrzałam i tyle… kurde… czy ja nie jestem kobietą, że za grosz nie mam kobiecej intuicji? :D zaciekawiłaś mnie, może się skuszę bo lubię gściutkie twory, a że to jeszcze jogurt grecki ;) Co do tutii mam w lodówce aktualnie 6! mwahahaha do testowania? no co ty ja jem jeden codziennie co najmniej ;)
Tutti – mmm :) Lubię kupować. Moje top 3 (w kolejności losowej): kawowy, cytryna z ciasteczkami oraz ciasteczkowy ze skórką pomarańczową i rodzynkami. Ten pierwszy, wiadomo, nie dla Ciebie, ale resztę powinnaś lubić. Lubisz? Jaki jest Twój top 3?
bardzo lubię wszystkie, nawet te 0% choć są tylko trzy smaki xDD Ale lubię bardzo ( losowo): Straccitella, obydwa ciasteczkowe ^^, i nawet ten nowy cytrynowy, mango i kokos były ciekawe, te żelkowe? kawałki w nich coś przedziwnego :D Co do kawowego, a zdziwisz się! Bo bardzo mi smakował <3 Nawet tutti potrafi podnieść coś do rangi arcydzieła xDD
Wszelkie dodatki miodu już zawężają nasz wybór do spróbowania. Generalnie gdyby znalazł się tam smak jagodowy to brałybyśmy od razu bez zastanowienia :P
Trzeba wystosować do Lidla pismo. Albo wywalcie truskawkowy sos łyżeczką i wrzućcie jagody :P
Czyli generalnie kiepsko. Nie przejmuję się, i tak żadna z tych opcji do mnie nie przemawiała (w końcu to jogurty z dodatkami, czyli rzecz dla mnie zbędna :D)
Jes, aj noł :P
Proponuję zapoznać się z tymi jogurtami – http://www.bauer-milch.de/moevenpick-limette-mandarine/info
Ze swojej strony dodam, że preferuję smaki: borówka z czarna porzeczką, szwajcarska czekolada, karmel.
Dzięki. Widuję je w Leclercu, ale zraziłam się do producenta przez niejadalne, betonowe jogurty z ziarnami.