Powodem, dla którego nawiązałam współpracę z Primaviką, była seria czterech cudownie wyglądających deserów o równie cudownie brzmiących nazwach: jesienna śliwka, tropikalny ananas, soczyste jabłko oraz słoneczna pomarańcza. Z racji tego, że jestem wielką fanką jogurtów, serków i różnego typu deserków, optymistycznie założyłam, że będą mi one smakować, a może nawet któryś wariant zasłuży na unicorna. Wiedziałam również, że Primavika zajmuje się produkcją zdrowej żywności, co mogło oznaczać, że nie tylko zakocham się w nowym rodzaju deseru (musie z owoców wzbogaconym o ziarna – czyż to nie brzmi świetnie?), ale na dodatek zrobię kolejny krok na drodze do przyznania, iż eko może być smaczne.
Oprócz czterech deserów, które firma zadecydowała przekazać mi do recenzji, w paczce znalazło się także masło orzechowe, nawet w trzech wariantach. O dwóch z nich, należących do linii dziecięcej, mogliście już przeczytać. Oba bardzo mnie zaskoczyły, bo choć posiadają tylko 61% orzechów, są naprawdę dobre. Brakuje im szczypty soli, a dodatki mogłyby ulec lekkiej zmianie (czekolada zamiast cukru o smaku w wariancie piegowatym i podprażone wiórki zamiast surowych w kokosowym), ale i tak jestem zachwycona. Trzecie zaś – potencjalnie najlepsze, bo z serii dla dorosłych – upakowane w małym słoiczku ozdobionym czarnym wdziankiem czeka w szafce. Zanim jednak się na nie skuszę, a efekty zaprezentuję na blogu, przedstawiam wam recenzję czterech wspaniałych (?) Deserów z ziarnami zbóż.
Deser jesienna śliwka z ziarnami zbóż
Do jesieni jeszcze daleko, lecz jeśli chcecie sobie przypomnieć, jak wygląda, wróćcie myślami do końca czerwca. Co prawda nie z powodu brzydkiej pogody sięgnęłam najpierw po śliwkę, ale recenzję warto zacząć od ciekawej informacji. Sięgnęłam po nią dlatego, iż rzadko mam okazję jadać dżemy, konfitury i powidła, a jak już się skuszę (ostatni słoik kupiłam… z dwa lata temu, jak nie dalej), zwykle jest to truskawkowa klasyka. To z kolei sprawia, że bardzo, ale to bardzo tęsknię za produktem śliwkowym, najlepiej gęstym, aromatycznym, ciągnącym się między słoikiem a nożem, nożem a bułką, bułką a ustami. Mmm! Mus to trochę inny wynalazek niż powidła, ale jak się nie ma, co się lubi…
170 g deseru to tylko 162 kalorie, bosko! Można się porządnie najeść (ziarna pomieszane z kaszą są naprawdę treściwe), a biodra nie płaczą. Jego zapach jest marmoladowy, niezbyt przyjemny, choć trudno mi było określić, czy na pewno śliwkowy, czy może mieszany (w składzie widnieje przecier z dyni, ale ja tam czułam jabłka ze śliwką). Na pewno jest to zdrowy zapach, jeśli rozumiecie, o co mi chodzi. Czasem jak się otworzy ekologiczne produkty, to się po prostu wie, że są ekologiczne.
Deser jest gęstszy niż gerberki i to wyraźnie gęstszy. Ziaren jest w nim dużo, są ogromne, twarde, napuchnięte, jakościowo bardzo dobre. Minusem jest jednak fakt, że nadają konsystencji proszkowatego, mącznego wręcz pierwiastka. Między nimi przewijają się równie twarde kawałki śliwkowych skórek, a także kasza. Dzięki temu wszystkiemu konsystencja jest zwarta, wręcz betonowa, nie czuć wody, która stoi na pierwszym miejscu w składzie. Deser jest słodki, ale w bardzo naturalny sposób, jakby w ogóle nie użyto substancji dosładzających (choć w rzeczywistości dodano syrop z agawy).
Niestety, pomimo początkowego rewelacyjnego odbioru, nie doszłam nawet do połowy słoiczka, a już zrobiło mi się źle. Za słodko, mdło, na dodatek ta konsystencja… ziarna są rewelacyjne, ale ogólna betonowość deseru momentalnie mnie zapchała. Gdyby Primavika sprzedawała go jako dodatek, konfiturę czy coś w tym rodzaju, na pewno nie próbowałabym jeść łyżeczką prosto ze słoiczka (skądinąd jedzenie ze słoika jest urocze), zamiast tego dodałabym go do naleśników (byłby idealny), waniliowych lodów (aż żałuję, że nie spróbowałam), posmarowała nim bułkę, dorzuciła do budyniu albo czegokolwiek innego… ale w ilości śladowej. Sam w sobie, jako deser właśnie, nie zdał u mnie egzaminu.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Primaviki,
odwiedź też fanpage’e: Facebook, Instagram)
Hm, zawsze jadłam te deserki na dwa razy: połowę samą i połowę z czymś ii… czuję się urażona tak niską oceną! Niby wiem, że Primavika może przesłodzić nie słodząc, ale według mnie nie jest to produkt na tak niską ocenę. No cóż, są różne gusta i różne sposoby jedzenia. xD
Tak niską… poczekaj na resztę ;)
Nigdy nie jadłam, ale myślę, że jako dodatek do deseru w postaci naleśników na pewno by mi posmakował ;)
Jako dodatek owszem, jako deser… hmmm.
Nawet pomijając niską ocenę, wkurzam się że wszyscy to dostali i jedzą. :p
Nie wszyscy, nie wszyscy. Pisałaś do nich?
Ja też nie dostałam i nawet nie zamierzam pisać :)
Nie wszyscy Natalia, mnie spławili :( Kij im w oko
Uu. :<
Nie pisałam, ale może spróbuję, kiedyś. Trochę mało czytelników mam, pewnie stwierdzą, że to nieopłacalne. Ale w sumie co szkodzi spróbować. :)
A ja myślę, że by mi posmakował. Lubię takie konsystencje, zapychające właśnie :D Niby zjesz mało, ale już jesteś pełny.
:)
Dupa mniej rośnie! :D
I tak rośnie, więc wolę, żeby rosła na czymś smacznym :P
Może być ciekawym dodatkiem do naleśników, ja jednak nie przepadam za tego typu deserami :)
Teraz wiem, że ja też nie.
Myślę, że jako dodatek to się może sprawdzić! Omlet, naleśnik.. Z takim cudeńkiem :) Mniam :)
Może ktoś to sprawdzi.
Śliwka to mój absolutnie najukochańszy wariant przetworów i dodatek do muffinek! Nie lubię za to ziaren połączonych z owocami. A jak chcesz idealny dodatek do budyniu, to celuj w wiśnie
Nie chcę, budyń jem raz na rok. Ale dzięki :)
Głównie z powodu tych deserków do nich napisałam. Koniec tej historii znasz. Więc nawet jak znajdę w sklepie to oleję.
Ja też x2 (napisałam i oleję).
Śliwkowy deser smakował nam zdecydowanie najbardziej ze wszystkich ale z uwagi na przesłodzenie najlepiej jeść go w naszym przypadku z jogurtem naturalnym :D Faktycznie, sam jedzony jako deser nie zdaje egzaminu i trzeba by mieć jakiś dodatek do niego :)
Przesłodzenie jeszcze bym zniosła, ale ten beton…
Najbardziej kusi mnie właśnie śliwka i jabłko. Myślę, że mogłoby mi to smakować wszak owoce kocham, ziarna wszelakie też. Jeżeli w smaku nie wyczuję sztuczności to myślę, że wyjem wszystko do samego dna. :-)
Sztuczności to tu się wyczuć nie da, tylko jedzenie nie sprawia przyjemności. Na prawdę nie widzę innej rady, jak tylko traktować Deser jako dodatek do innych rzeczy.
Jakoś takie deserki za mną nie przemawiaja ,nie wiem czemu, ale chyba nie spróbuję :p jest tyle pysznych słodyczy, że nie będę nimi radować moich kubków smakowych xdddd
A na co teraz polujesz?
Tych musów nie widziałam nigdzie w sklepach, ale raczej bym się nie skusiła. Zgadzam się z twoją opinią – jako dodatek do innych dań byłby ok, ale sam raczej nie.
Delikatesy T&J, ostatnio widziałam. Ale skoro się nie skusisz, to i tak informacja nieprzydatna ;)
uch… szkoda, że taki mdły :/ Dzięki tobie wiem na co się nie skuszę, a nie powiem ciekawił mnie podobnie jak Cb, dobrze, że dostałaś też inne smaczniejsze produkty ^^
Taak, w końcu masełka niebo w gębie i miła odskocznia.
nie ironizujesz aby? Nie przesadzaj ja za takie masła zrobiłabym wiele szczególnie dla kokosowego o którym nawet pochlebnie się wypowiedziałaś ;)
Ja i ironia? Skądże znowu, hihi.
Nie, a tak poważnie, to tym razem było bez ironii. Masła Primaviki naprawdę polubiłam :)
ufff…. (oddycha z ulgą…) trudno Cię przejrzeć, ale to dobrze, tajemniczy ludzie są bardziej ciekawi ;)
nie słyszałem o czymś takim, jak kiedyś znajdę w sklepie to wypróbuję
Widziałam w Delikatesach T&J, oprócz tego słyszałam, że są w Almie i PiP.
Hmm.. Jako dodatek do placków pewnie lepiej by się spisał. :) Albo jako baza do owsianki. ;)
No i narobiłaś mi ochoty na placki!