Ferrero, Kinder Bueno

Po kilku dniach od rozpoczęcia wakacji zawartość notatnika w moim telefonie diametralnie się zmieniła, skurczyła. Choć początkowo sądziłam, że nadrabianie zaległości zajmie tydzień, może nawet dłużej, nic równie nieprzyjemnego nie miało miejsca. Z przelaniem luźnych myśli i niegramatycznych zdań na papier do Worda poradziłam sobie szybko i sprawnie. Zaczęłam od najświeższych notatek, mając w pamięci smak i walory ich bohaterów, na końcu zaś przeszłam do słodyczy, które zjadłam… tak mniej więcej w połowie maja. Wspominając wam bowiem o kolejkach, i to wielokrotnie, wcale nie żartowałam. Przy dobrych wiatrach miewam zapas tekstów nawet na trzy tygodnie!

Dziś jedna z recenzji stworzonych najpóźniej, bo sięgających maja właśnie. Przedstawię w niej batona, którego doskonale znacie i zapewne lubicie. Nie ma wszak na świecie zdrowego na umyśle człowieka, który nie lubiłby słodyczy z linii Kinder. Nie twierdzę, że trzeba kochać wszystkie, sama nie przepadam za Kinder Country czy Kinder Joy, ale większość już zdecydowanie tak. Ich mleczny smak, delikatna konsystencja, mentalny powrót do dzieciństwa… same pozytywy. A zatem zapraszam!

Ferrero, Kinder Bueno (1)

Kinder Bueno

Muszę przyznać, że do chwili blogowej degustacji klasycznego Kinder Bueno byłam poddana jego czarowi i zdecydowanie go idealizowałam. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, gdyż ani zbyt często po niego nie sięgałam, ani nie kojarzę batona z dzieciństwem. Próbowałam go dużo później, jako nastoletnia już dziewczyna, i prawdopodobnie wtedy tak bardzo mi zasmakował, iż zaczęłam upatrywać w nim ideału krucho-kremowego połączenia. Ale nadal nieczęsto kupowałam, bo – tak jak Twix – odstraszał mnie opcją dwupaluszkowości (jeden za mało, dwa za dużo… jak tu żyć?!). Wiedziałam jednak, że prędzej czy później wydać tych kilka złotych będę musiała. Blog o słodyczach bez recenzji Kinder Bueno to żaden blog.

Ferrero, Kinder Bueno (5)

Nie wiem, czy macie podobne doświadczenia, ale u mnie myślom o zakupie produktów typu batonik Bueno zazwyczaj towarzyszy strach. Strach przed zgnieceniem kruchego wafelka w torbie, zmiażdżeniem jego delikatnego jestestwa czy rozpuszczeniem zewnętrznej warstwy przez bezduszne siły przyrody (czytaj: pogodę, zwłaszcza latem). To dlatego uważam, iż trzeba sięgać po nie z rozwagą i albo jeść od razu po zakupie, albo włożyć do pustej torby, traktując ją po drodze tak, jakby zawierała fiolkę z supermorderczym wirusem, który po zbiciu szkła wydostanie się na zewnątrz i wybije całą ludzkość.

Kiedy już doniesiemy skarb do domu, możemy przejść do degustacji. Najpierw trafimy na zapach, który jest naprawdę bueno. Czuć i mleczną czekoladę, i orzechowy krem. Aż się dostaje ślinotoku! Później, przy pierwszym gryzie, zaskakuje nas konsystencja. Nie można użyć porównania tak kruchy jak… gdyż na świecie nie istnieje nic równie kruchego. Tak kruchy, że niemal niemożliwy. Wafelek ten skrywa w sobie krem, który jest dość gęsty, ale jeszcze nie nutellowy. Bardzo wyraźnie czuć w nim orzechy, których w składzie widzimy prawie 11% (mogło być lepiej, mogło być gorzej). Otaczająca całość czekolada jest tak cienka, że nie da się jej zgryźć i ocenić solo, w towarzystwie smakuje jednak wybornie. Ozdobiono ją cienkimi deserowymi paskami, które może i nic do treści batona nie wnoszą, ale ładnie wyglądają.

Ferrero, Kinder Bueno (4)

Kinder Bueno rozpływa się w ustach (i w palcach), jest niebiańskie. Każdy batonik liczy cztery kostki, ale że raczej nigdy nie poprzestaje się na jednym, na degustatora czeka ich aż osiem. Jasne, można się podzielić, ale zdecydowanie lepiej wypakować z folii oba na raz i poślinić, wówczas nikt niepożądany nie ruszy. Co zaś tyczy się folii… irytują mnie reklamy batona, w których ludzie otwierają główne opakowanie i od razu biorą gryza. A co z folią? Ją też jedzą? Albo trzymamy się realiów, albo zaczynamy sprzedawać słodycze bez dodatkowych zabezpieczeń. Ferrero, zdecyduj się!

Kiedyś myślałam, że Kinder Bueno jest unicornem smaku, ale dziś uważam to za grubą przesadę. Konsystencja i smak są rewelacyjne, ale słodkość nieco za duża, no i Snickersa nie przebije nic.

skalachi_5Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Ferrero, Kinder Bueno (2)

Ferrero, Kinder Bueno (3)

48 myśli na temat “Ferrero, Kinder Bueno

  1. Ja mam tak samo z tą kolejką! I mam jeszcze coś takiego, że zaczęłam pisać recenzje na dwa tygodnie przed założeniem bloga, żeby tak już coś mieć i jeszcze z tamtego czasu ze dwie napisane recenzje czekają do opublikowania, haha.

    Ja uwielbiam Kinder Bueno White, dla mnie to najlepszy wafelko-batonik na świecie. Klasyka nie lubię, a ten… ten sobie czeka. :P

    1. Klasyka nie lubisz, a ten czeka… Czym jest zatem według Ciebie klasyk? Aby na pewno znajdujemy się na stronie tej samej recenzji?

      Nie pisałam tekstów przed założeniem bloga. Na początku w ogóle mało było recenzji i nie wiedziałam, w którą stronę interes się rozrośnie.

      1. Jak zwykle się wygłupiłam przez pisanie przed kawą, haha. Klasyka nie lubię, „ALE” ten (w znaczeniu: ten cholerny klasyk)… ten na mnie czeka. Skrót myślowy jakiś dziwny mi wyszedł.
        Mimo, że nie lubię, to postanowiłam zrecenzować w konfrontacji z tym ciemnym i porównać co nieco, a wyszło tak, że nie mam ochoty na ani jednego, a biały (również do porównania), dawno już zjedzony.

        U mnie to było tak, że chciałam założyć bloga, ale pomyślałam, że po opisaniu dwóch, trzech produktów nie będę wiedziała co pisać, i spróbowałam pisania bez publikowania… I dalej mi to zalega, ale cóż… przynajmniej w upały, kiedy raczej nie jem słodyczy, jest co publikować.

  2. Hahaha :p Myślałam, że to tylko ja z takim poszanowaniem niosę Kinder Bueno do domu :p Jeszcze za każdym razem obawiam się, że kasjerka może go zgnieść :p
    A sam batonik uwielbiam ;) Chociaż ostatnio smakują mi również batoniki Bellona z Lidla ;)

    1. Bellona to mistrzostwo podrabiania! Jest tak pyszny, że w niczym nie ustępuje Kinder Bueno.
      A kasjerki i ich maltretowanie żarcia to temat na długi wpis. Z velą pisałyśmy o tym, że potrafią wygnieść opakowanie, wymieszać jogurt albo połamać czekoladę. To dopiero chamstwo! :P

  3. Ja tez jak je niosę do domu,to uważam na nie bardziej niż na jajka ,które tez niosę.Kurcze,zwykle kinder bueno jakoś mnie nie wola,za ta biale(jak wszystko,co białe) jest obłędne!!uwiebiam je całe!!

  4. Kinder w nazwie i już wiadomo że produkt musi być albo dobry albo bardzo dobry!:D Ja osobiście kocham białe Kinder Bueno ale oryginał też jest ok:>

    1. Niekoniecznie. Nie lubię Kinder Country, bo nie cierpię preparowanego ryżu i tego typu nadmuchiwanych gówienek.

      1. No tak,ja akurat Kinder Country(w Anglii swoją drogą dostępny pod nazwą Kinder chocolate with cereals:D) uwielbiam:> I wiem też że nie wiele osób przepada za chociażby Kinder mleczną kanapką,także ta zasada z tym że Kinder nie produkuje nic na co moja reakcja po skosztowaniu była by inna niż 'mniaam’ albo 'fdhsfhfhhds jestem w niebie’ tyczy się głównie mnie:>

  5. Muszę przyznać, że tego cuda to dawno nie jadłam, wersję Dark owszem.. Ale mleczna czekolada.. Oj.. Kilka lat temu? Już chyba nawet nieco zapomniałam ten smak. Ale z chęcią wrócę.

    Ja również Bueno niosę do domu z pewnym namaszczeniem. Dark’a niosłam w ręku, ostrożnie trzymając za róg opakowania :) To się nazywa poszanowanie :)

    1. Uważaj tylko, żeby Ci jakiś wściekły gawron nie wydziobał z ręki, jak tak delikatnie trzymasz za róg :P

  6. O, jaka klasyka. Też zawsze bałam się o tego batonika – albo że zgniotę, albo że się rozpuści. Krem jest najlepszy, zawsze wysysałam go ze środka.

    1. Hmm, ja chyba zawsze chrupię całość. Ale chrupię ją nie zębami, tylko językiem i podniebieniem. Miażdżę.

  7. Zupełnie nie wiem o co (Ci) chodzi z tym pakowaniem batoników do torebki. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. Naprawdę. Dodatkowo, zapewne, wcześniej był wymacany czy oby wszystkie kostki nadal są ze sobą złączone.

    Ja tam wrzucam wszystko jak leci, nie ustawiam światła, nie dobieram tła pod kątem kontrastu itp. Nawet folię zrywam bez zahamowań, bo… to chore odrywać ją delikatnie by potem móc zrobić fotkę składu i wartości odżywczych.

    Wszystkich chowających batoniki i jogurty na sam wierch torby, tworząc w niej wcześniej solidną piramidowa konstrukcję, a niekiedy niosąc coś w drugiej ręce, by się nie przelało i ew. gładka powierzchnia z początku się nie zepsuła, należy zamknąć w wariatkowie.

  8. Dla mnie ta wersja może nie istnieć, bo nie lubię za bardzo i po 100-kroć wolę sięgnąć po innego batonika/wafelka…za to biała i gorzka wersja <3 Te kooocham!

  9. nie zgodzę się, że Snickersa nic nie przebije ale to kwestia gustu ;) Co do kinder bueno cieszę się, że dałaś mu tak wysoką ocenę pomimo braku unicorna ;) Za mało słodki, dla mnie mniej już nie byłby tak dobry, to on powoduje ochotę na więcej i więcej :D A z tymi recenzjami mnie dobijasz xDD Jak słowo daję :D Ty masz notatki w telefonie? :D wow… weszłaś na wyższy poziom, ja tak bym nie umiała nawet gdybym mogła ^^

        1. Mój laptop jest laptopem stacjonarnym. Raz go tylko wyniosłam do drugiego pokoju, a co dopiero zabrać z domu! To święty sprzęt :)

  10. Ten batonik kojarzy mi się z czymś eleganckim, niemalże kobiecym. Jest zupełnie inny niż ciężki Snickers czy Mars. Pewnie dlatego sięgają po niego częściej kobiety, taka mała dygresja. :D Z tego względu – tej swojej lekkości i kruchości jest też i moim ulubieńcem. Nie można go nie kochać, naprawdę nie znam osoby, której by ten batonik nie smakował – tak jak Kinderki. Co tu bowiem może nie smakować? Smaczny wafelek, słodka czekolada, nadzienie, które mogłabym wyjadać ze słoika łyżeczką. Jedyne co mnie denerwuje to ta aż przesadna kruchość – wiem wiem, on taki ma być w swoim zamyśle jednak przy jego zakupie mam dokładnie ten sam problem co Ty – do torby go nie wsadzę, bo się rozpadnie w drobny pył co sprawiłoby, że zapłakałabym się na śmierć i muszę go nieść delikatnie w ręku ale też tak aby się nie rozpuścił z miejsca co też mi się często zdarzało. Niemniej kocham ten wafelek chociaż o dziwo, nie kupuję go tak często jak można by się spodziewać biorąc pod uwagę, że to jeden z moich ulubionych. Właściwie to nigdy nie kupowałam go częściej niż raz na parę miesięcy. Chyba dlatego, że traktuje go jak niemalże skarb i wolę sobie dawkować tą przyjemność aby mi się nie znudził. :D Czy muszę mówić, że wolę wariant White z białą czekoladą czy to jest oczywiste?

  11. Kinder Bueno, taaak. U mnie dostał 9/10, bo mimo niewątpliwej pyszności to są lepsze produkty, które zasługują na maksimum punktów. Ostrożnie i z namaszczeniem to ja niosę jajka Kinder. Nawet jak pracowałam w Auchan i kasowałam te cudeńka to z namaszczeniem podawałam je klientowi by broń boże ich nie zniszczyć.

  12. Jestem w szoku. Ja po 2-3 dniach zapominam o smaku tego co jadłam, więc spisuję na karteczkę, albo od razu piszę posta :) Ja mam zapas na ok. 3 dni. Ale już z góry wiem, że wpisów nie będę dodawała codziennie np. po wakacjach. Póki mam czas to korzystam :D
    Kinder Bueno lubię w każdym wydaniu. O! I kinderki dla dzieci też :D

    1. Ja zapominam dopiero po kilku miesiącach, a to i tak nie zawsze. Notatki robię obowiązkowo w telefonie, bo to najbliżej znajdująca się rzecz, w której można pisać.

  13. Temu batonowi nie mamy nic do zarzucenia! xD Jesteśmy w stosunku do niego bezkrytyczne i nie ma takiej możliwości, żeby komuś odmówić jeśli nas nimi częstuje :D W białej czekoladzie smakuje nam najmniej (ale i tak jest bardzo dobry) natomiast najnowsza wersja dark jest dla nas niemal idealna :)
    I racja, rozgniecione Kinder Bueno to tragedia – dzień stracony, gorzej być nie może :P

  14. Wielki tego nie jadłam. Generalnie wolę bardziej siermiężne, ciężkie batony. Wszystko co wafelkowate mogłoby dla mnie nie istnieć, a w takich kremach zawsze widzę samą margarynę z cukrem :P

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.