Muszę wyznać, że o ile zwykłe kruche ciastka co najwyżej lubię (bardziej lub mniej, ale lubię), o tyle biszkoptowe zdechłe kapcie po prostu kocham. Mogą być sztuczne, naszpikowane chemią oraz witaminkami E, tłuste i mieć wygląd rozszarpanego przez podwórkowego Burka bambosza prababci, ale i tak z przyjemnością je kupię, a potem zjem, wcale nie czekając, aż termin zbliży się do końca.
Poza 7 Daysami, które należą do klasyki zdechłych ciastek, a które ubóstwiam, do moim ulubionych produktów należą także babeczki od Milki: Cake & Choc – zdobywca unicorna smaku, a także Choco Twist – bohater dzisiejszego wpisu. Pierwszy raz próbowałam ich tuż po tym, jak pojawiły się na rynku. Byłam akurat z przyjacielem w Empiku, gdzie je wypatrzył, i z miejsca przepadłam. Cena nie zachęcała jednak do zakupu, więc stanęłam za regałem z płytami, smutno dłubiąc nogą w ziemi. Szybko zauważył, że coś jest nie tak, a że – wbrew stereotypom – faceci jak chcą, to potrafią dodać dwa do dwóch, postanowił dać mi je w prezencie. Jak mogę podsumować tak miły uczynek? Chyba tylko stwierdzając, iż banał: miłości nie da się kupić może wygłosić wyłącznie ta osoba, która nigdy nie dostała ciastek od Milki.
Choco Twist
Z ponowną degustacją drugiego rodzaju ciastek od Milki czekałam, aż produkt pojawi się w pojedynczych opakowaniach, tak jak Cake & Choc. Nie bardzo rozumiem, dlaczego firma zwlekała tak długo, skoro wprowadzenie ich na rynek i tak było nieuniknione. Teraz na szczęście nie ma to znaczenia, bo równowaga wszechświata została przywrócona.
Każde z ciastek ma w sobie coś specjalnego. W Cake & Choc jest to dodatek kremowej czekolady przy jednoczesnych niedociągnięciach wizualnych w sferze uformowania (prościej mówiąc: biszkopt wygląda jak przytoczony już wyszarpany Burkowi z gardła bambosz), w Choco Twist zaś kształt babeczki jak z idealnej foremki. Drugie ciastko zresztą nie tylko doskonale wygląda, ale również waży tyle, ile zapowiedział producent: 28 g. Jego zapach określiłabym jako aromat bardzo słodkiego biszkoptu z kawałkami czekolady… czyli dokładnie tego, czym Choco Twist w rzeczywistości jest.
Choć produkt szczyci się wspomnianym już pięknym kształtem, nie udało mu się odejść od skojarzenia ze zdechłym ciastkiem pokroju 7 Daysów. Jego warstwa zewnętrzna jest bowiem jasnobrązowa, sztuczna i przesiąknięta tłuszczem jak Miss Mokrego Podkoszulka wodą bądź kisielem, do którego ją wrzucono w ramach nagrody. Dla mnie oznacza to również, że smaczna, ale wiele osób może uciec z krzykiem. Czekoladowe kawałki zebrały się głównie na dole, jak widać grawitacja swoje zdziałała. Są one twardawe – już nie tabliczka, ale jeszcze nie krem – skrystalizowane od zewnątrz (sprawka cukru?), w smaku typowo milkowe, czyli mleczne, czekoladowe i słodkie. Otaczający je biszkopt zaś jest wyraźnie waniliowy, przy pełnym skupienia jedzeniu smakuje jak… jajko Kinder Niespodzianka!
Całość jest tłusta, jak już wspomniałam, ale jednocześnie zupełnie sucha w środku. Zjedzenie więcej niż jednej sztuki z całą pewnością nie obejdzie się bez kubka herbaty lub kawy. Z tego powodu nie mogę wystawić Choco Twist 6 chi, choć waniliowy smak biszkoptu i mleczność czekoladowych kawałków aż się o to prosi. Niestety, betonowość ciastka to poważna wada, której nie mogę zlekceważyć.
Ocena: 5 chi
Dla mnie większość produktów Milki jest udanych, czekolady jednak i lody to ich specjalność. Ja ubóstwiam wprost Lubisie.Moza te do nich porównać?
Można, można, tylko Lubisie mają nawilżony środek (krem), a tu dostajesz suchego sucholca :)
Aa, to trochę inne ;) mimo wszytko, raczej wypróbuję
Przede wszystkim weź Cake & Choc.
Ja już wiem czym to smakuje. Fue. :/
Ani to ładne ani ekscytujące ani zasmaczyste. Gdzie fenomen ?
Oj, nie zgodzę się.
O kurczaki! Skoro to ma coś wspólnego z kinder niespodzianką, to muszę spróbować!
Próbuj, obyś tylko wyczuła (zjadłam niedawno dwa i oba smakowały jak Kinder, więc jestem pewna mojego skojarzenia).
Haha, moja miłość kupowana jest innymi dobrodziejstwami, niż ciastka z Milki :D. Gdyby ktoś sprezentował mi ciastka z Milki, kupiłby raczej moją nienawiść :D
Haha, ale przynajmniej schemat ten sam :)
Jeśli Ci smakuje to dobrze:) ja nie lubię dla mnie jakieś za słodkie i sztuczne:( . Kiedyś pani ze sklepu z zagranicznymi produktami przywiozła mi z Włoch ciastka biszkoptowe o smaku moreli i tiramisu pyszne wyglądają jak 7days,pewnie by Ci posmakowały bo nie są aż takie sztuczne w smaku:)
Smakuje mi sama myśl o nich!
Biszkopty Cake & Choc pokochałam, tych nawet nie próbowałam, wydały mi się takie zwykłe, w pierwszym wariancie nadzienie też dużo dodaje ^^ wiele nie straciłam :)
Zgadzam się.
Mi, mimo niewątpliwej sztuczności. smakowało. Czy mi się wydaje, czy grafika na opakowaniu się zmieniła?
Niee, raczej nie. A jaką pamiętasz?
Mi też się wydaje, że kiedyś były inne. :D
Zdechlaki rządzą!!! ;)
Haha, tak! :D
Miałam kupić je w Almie, ale nie mogłam się zdecydować. Niby to samo co stara wersja, ale te wydają mi się inne…Z resztą sama zobacz :
http://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/2015/01/ciasteczka-milka-choco-twist.html
O kurczę, zdecydowanie inne!
hahaha widzę, że masz słabość do takich produktów jak ja Kinder :D A z ciastkami mam inne zboczenie… ale to jest tajemnica jakby co… kocham wypłowiałe ciastka… specjalnie otwieram czasami herbatniki, ciastki parę dni wcześniej i czekam na koniec procesu obróbki xDD Kocham takie :) A te ciastka są smaczne, ale dupy nie urywają ^^
Takie przeszłe wilgocią i zbutwiałe? Ty zboczeńcu :D
hahaha jak zawsze mnie rozgryzłaś :D
czyli Lubisie też lubisz? :D i belvita tartinki?
ja jestem fanką jednak kruchych ciastek i maczania ich w mleku/kawie
Lubisie jadłam kilka lat temu. Były za słodkie, choć konsystencja ciastka rewelacja. Najbardziej smakowały mi mleczne. Tartinek nie jadłam, ale po zdjęciach widzę, że są twarde i kruche, więc to coś innego. Może chodziło Ci o produkt w stylu biszkoptów Petitki Łódeczki? Kocham Paryskie morelowe z Biedry, KOCHAM!
o tak łódeczki :D jadłam je w dziecinstwie :D
Milkę uwielbiam, ciastka kocham i to wszystkie jakie by one nie były. Zarówno kruche i rozpadające się przy konsumpcji jak i kapciowate po których trzeba wypić wiadro wody. Jestem prawdziwym ciasteczkowym potworem, haha.
Dlatego oczywistą oczywistością jest, że to ciastko bym brała z ogromną chęcią. Zastanawiam się, które ,,kusi” mnie bardziej. Do tej pory sądziłam, że wariant z nadzieniem – zawsze to więcej zasłodzenia. Jednak WANILIOWY biszkopt jak sama chyba możesz się domyślić skutecznie podziałał na wyobraźnie i teraz już mam dylemat. Rozwiązanie jest jedno: brać oba! :D Tylko, że teraz tej babeczki znowu nigdzie nie mogę znaleźć, a szukałam! Ech, muszę zrobić jeszcze jedną rundkę po sklepach w takim razie. Oj ja biedna. :D Tak sobie myślę, że producenci naprawdę mogliby mi ułatwić życie i sami przesyłać produkty do degustacji abym się biedna nie musiała tyle nalatać. :D
Ja kupiłam dwa razy w Delikatesach T&J (Społem). Szerze mówiąc, nigdzie indziej jej nie widziałam.
A ja tylko w Lewiatanie o czym Ci zresztą mówiłam. :* Będę szukać!
Dla miłośników takich biszkoptów wersje pojedynczo pakowane są idealnym rozwiązaniem :)
Tylko wychodzi na to, że nowe są inne :/
Cóż, oczywiście nie jadłam. Ale słyszałam nieco bardziej sceptyczne opinie. ;) To podobieństwo do Kinder Niespodzianki brzmi intrygująco.
A kiedy jeszcze jadłaś słodycze, to po takie sięgałaś, czy zbyt sztuczne i zdechłe?
Fajnie, że nas rynek zaczynają „odwiedzać” inne produkty, niż czekolada, od Milki. Oczywiście tabliczka już na zawsze pozostanie takim nierozłącznym skojarzeniem firma-produkt, ale widząc coś spod ich szyldu ma się pewien rodzaj spokoju co do ew. smaku.
Wychodząc z założenia, że „sama Millka jest pyszna, to i ciacho musi być pyszne” możemy jednak popełnić błąd. Jogurt z kawałkami czekolady może być zepsuty, jeśli producent nigdy jej nie produkujący zechce sam się za to zabrać itp. itd. Wiadomo o co chodzi.
Dobrze, że tu mamy do czynienia z pierwszym wariantem. Nawet jeśli nie jest doskonały, to kawałki czekolady to rekompensują. Nie są tworem firmy krzak, ładującej jej do swoich wypieków, a tą znaną i przesłodzono- mleczno Milką ;). Mam wrażenie, że nie będzie to ostatni mączny wyrób od fioletowej krowy. Tylko, że pączek zakalcem nie powinien „częstować” ;)
A Ty lubisz takie ciastka i w ogóle inne niż czekolada czy lody wyroby Milki?
Lód na patyku Milki – tak, zdecydowanie mi pasował. Kubeczek, pojemnik 900ml(?), porcjowane na gałki – nie, nie moje smaki.
Milka czekolada – wiadomo, gdy wypuścili Oreo, jem często. Bieli nie odmówię, a i w przeszłości zajadałem się szorstkim kremem/ jogurtem w nadzieniu.
Milka inne – choco wafer (przez kształt i zabawę… białego nie mogę trafić), Pieguski, Crispello – tym się też nie brzydzę ;)
Kurde, faktycznie. Ciach, jako takich, nie często jem. Sprawdzę dziś co tam mają na półkach ;)
Wstrzymaj się jeszcze kilka dni, bo dziś i niedługo pojawią się recenzje ciach. Chociaż i tak pewnie kupisz wedle gustu, a pomimo opisów :P Pochwal się, co ostatecznie wybrałeś.
P.S. I zapomniałeś o „cukierkach” Milki. Nie wierzę, że nigdy nie jadłeś obłędnych Lila Stars! A napoje? Jakaś kawa z Milką, coś? ;>
Lila stars, Lila snax, alpejskie mleczko… jadłem. Jasne, że jadłem. To, jak i pewnie jeszcze kilka innych rzeczy, których teraz sobie nie przypomnę.
Kawy z Milką nie. Ekspresu w domu nie mam, a w pracy tylko rozpuszczalna. Także ani krówki ani Oreo w kapsułkach nie danie mi było zasmakować ;)
Ale Jest Jacobs z Milką zwykłą i orzechową. Rozpuszczałka w saszetkach.
Nawet po Twojej recenzji nie bardzo wiem, czy mogłoby mi smakować. :P
Dużo nie kosztuje, co najwyżej zapcha Ci jeden recenzencki wieczór.
Jadłam, całkiem dobre.
Milka kusi.
Jak zawsze :)
Nigdy nigdzie nie widziałam tego rodzaju zdechłego kapcia od Milki :P Ale chyba mnie zachęciłaś do ponownego zaopatrzenia się w Milkowe ciasto-ciastka :)
…choć lepiej kupić Cake & Choc :)